niedziela, 28 sierpnia 2016

Bohumil Hrabal - Auteczko


To chyba jedna z trudniejszych książek Hrabala. Trudniejszych do przełknięcia dla czytelnika, bo przecież wszyscy (lub prawie wszyscy) lubimy małe kotki i nie możemy czytać o takim ich mordowaniu.
A jednak... nie wiem, jak inni, ale ja wczuwam się w położenie bohatera/autora (?), rozumiem beznadziejność jego położenia, podziwiam te codzienne wyprawy do Kerska, by koty nakarmić i ogrzać, wiem, że mnie nie byłoby na to stać, że żadne poczucie obowiązku nie kazałoby mi świątek czy piątek wstawać i ruszać w drogę rozklekotanym śmierdzącym autobusem, a tam, na miejscu, po raz kolejny przeżywać wszystko i ciągle myśleć o przyszłości tych kotów i wszystko rozpatrywać pod ich kątem i bać się śmierci, bo co się stanie wówczas z kotami, mimo że ta śmierć od dawna już pociąga...
Samotność. Ciągły lęk, ciągłe wyrzuty sumienia.
Skutek - depresja.
Och, jak ja to dobrze znam, jak ja rozumiem pana Hrabala.





Początek:
Koniec:

Wyd. Znak Kraków 2003, 104 strony
Tytuł oryginalny: Autíčko
Przełożył: Jakub Pacześniak
Z biblioteki
Przeczytałam 25 sierpnia 2016 roku

Te, które już przeczytałam i te, które czekają na swą kolej:


W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

Film francuski FANKA (Elle l'adore), który wedle opisu na Filmwebie miał być komedią - ale na szczęście nie był, tylko całkiem solidnym kryminałem. Trzymającym w napięciu do ostatniej chwili.
Reż. Jeanne Herry, 2013
Trailer:


Ona to rozwódka z dwójką dzieci powierzonych ojcu, z niezbyt ciekawą pracą w salonie piękności i talentem do opowiadania niestworzonych historii, a przy tym od 20 lat wierna fanka piosenkarza Vincenta Lacroix. On, Vincent, ma świetnie rozwijającą się karierę i narzeczoną, z którą się często kłóci. Tym razem doszło do rękoczynów, narzeczona upadła na róg szafki i zmarła na miejscu. Vincent, pojmując, że jego kariera wisi na włosku, zwraca się o pomoc w ukryciu ciała do najwierniejszej fanki...
7/10


5 komentarzy:

  1. "Auteczko" mnie zniechęcilo do Hrabala, nigdy już po jego książki nie sięgnęłam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm, a ja może jednak od tego zacznę..? Sięgnęłam kiedyś po Hrabala, tytułu za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć, ale kompletnie mi nie podeszło, dałam sobie dość szybko spokój.

    Małgosiu, też trwonię czas, przecieka, nie! - przelatuje mi przez palce... te nieliczne chwile, miast skwapliwie wykorzystywać, trwonię na jakimś kręceniu się w kółko, przeglądaniu bezmyślnym fejsa i następnie na wyrzutach sumienia. Jak ja siebie takiej nie lubię! A może to po prostu tak duże zmęczenie materiału...?
    A dziś to w ogóle od samego rana jakiś wściekły dzień. Jak potem w parku nieco odtajałam przy lekturze, to powrót do domu na drugie piętro z dzieckiem na ręku i sypiącymi się tobołami w drugim zaowocował znów ogólnym wkurzeniem ;-)

    Tobie zaś energii życzę, mobilizacji i pięknego października (choć jeszcze tyyyyyle czasu zostało).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie doradzę Ci, od czego zacząć, bo za mało ich jeszcze przeczytałam :) ale może od "Postrzyżyn" albo "Pociągów pod specjalnym nadzorem"? To już klasyka. No i oczywiście "Zbyt głośna samotność".

      Wiesz, Ty jesteś usprawiedliwiona dziecięciem. A ja? Jestem już w wieku, gdy ma się czas tylko dla siebie... trochę szkoda go tak przepuszczać przez palce... ale widać i tak czasem trzeba :)

      Do października niby daleko, ale jednak coraz bliżej. Powinnam już robić konkretne plany. Na razie zapisałam się na jedną wycieczkę tematyczną oprowadzaną :) hi hi, po czesku :) co zrozumiem, to zrozumiem, ale przejdę się po różnych miejscach, gdzie raczej turyści nie trafiają :)

      Usuń