czwartek, 11 kwietnia 2019

Aleksander Kaczorowski - Ota Pavel. Pod powierzchnią

Matko, ale się strachu najadłam!
Otwieram internet, stronę - a tu mi mówi "zaloguj się". Ha ha. Ja już od dawna nie wiem, jakie jest hasło i przez to nie mogę optymalizować czasu w pracy ;) W domu było raz na zawsze zalogowane i szafa grała. A tu takie coś. Próbuję tak, próbuję siak, zaczynam myśleć, że trudno, że widać nadszedł czas na porzucenie bloga, ale... ale przecież to samo wejście jest do bloga o Pradze, tego porzucić nie mogę, dopiero co go zaczęłam przecież!
W końcu wpadam na pomysł, żeby poprosić o pomoc córkę. Jak to jednak dobrze mieć dzieci (bardziej kumate w komputerach)!
Narzędzia -> Opcje -> Bezpieczeństwo -> Dane logowania...

Uff. Po tych emocjach muszę chyba iść odreagować do łóżka. Wpatrzeć się w sufit albo co. To nie na moje lata, jeszcze zawału dostanę. Już w niedzielę mało co nie dostałam. Czytam w Polityce artykuł o ministrze finansów, a tam taki akapicik - rząd szukając piniendzy na to rozdawnictwo obiecane ma zamiar prześwietlić przedsiębiorców. Test przedsiębiorcy się to ma nazywać. Obiecują, że tak przesieją, że mysz się nie prześlizgnie. Kto de facto jest na tzw. samozatrudnieniu, won.
Czyli temu państwu będzie się bardziej opłacać, jak ja w wyniku takiego posunięcia wyląduję na zasiłku dla bezrobotnych, niż jak będę co miesiąc odprowadzać podatek od swojej jednej jedynej faktury. Proszbardzo.
Podejrzewam jednakże, iż raczej ruszy handel lewymi fakturami. Polak potrafi, Polak da sobie radę.
Ale ja się w takich hecach nie wyznaję :(
Rwa mać, no chwili spokoju nie ma.


Tymczasem jeszcze przed zapoznaniem się z tą hiobową wieścią - czyli we względnym spokoju - przeczytałam biografię czechosłowackiego pisarza Oty Pavla, nieszczęśnika podwójnego, bo po tym, co przeżyła w czasie okupacji jego żydowska rodzina, przytrafiło mu się kolejne nieszczęście, niewątpliwie z pierwszym powiązane. Krótko mówiąc zwariował. Jako dziennikarz sportowy był na olimpiadzie zimowej w Innsbrucku i tam usłyszał wrzask Do gazu, Żydzie. Jakby wróciło do niego całe okropieństwo wojny. Od tej pory borykał się z wiecznymi powrotami do szpitala psychiatrycznego w Bohnicach, aż za którymś razem zamknął tam na zawsze oczy. Miał zaledwie 43 lata.

I proszę, ja właśnie wśród planów na majową Pragę mam Bohnice. Przygotowałam sobie wszystko, łącznie ze szpitalem (który jest jakby praskim Kobierzynem) i dawnym cmentarzem wariatów (na który popatrzę tylko przez bramę, bo jest od lat zamknięty) jeszcze zanim pożyczyłam tę książkę, przypadkowo zresztą (w sensie przeszukując półkę z nowościami).
Czy przypadkowo byłam na grobie Oty Pavla na Nowym Cmentarzu Żydowskim? Tego już nie pamiętam - czy szukałam specjalnie czy też trafiłam chodząc wśród grobów, bo jednak najbardziej wszystkich tam przyciąga miejsce pochówku Kafki. To było dwa lata temu.


Powinnam kupić tę biografię, bo to również duża część historii Czechosłowacji... może się jeszcze kiedyś ugnę. Na razie dzielnie nic nie kupuję. No, wiadomo, że z Pragi coś przywiozę, nawet jeden tytuł już wiem na pewno, że przytargam (500 stron), bo wyszła trzecia część cyklu o Małej Stranie i Hradczanach, ale - jak cały czas twierdzę - to się nie liczy :)


Początek:
Koniec:


Wyd. Czarne, Wołowiec 2018, 325 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 6 kwietnia 2019 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz