środa, 12 sierpnia 2020

Katarzyna Kobylarczyk - Był sobie czas


Małopolski Instytut Kultury corocznie wydaje taką publikację w ramach Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego. Nie wiem, od kiedy, ja mam pięć takich książeczek, począwszy od XVIII edycji Dni. Można je było wycyganić w siedzibie Instytutu, co też skwapliwie uczyniłam.


To wydanie poświęcone było koncepcji czasu. Albo inaczej - zwykły zestaw zabytków, otwartych dla zwiedzających z okazji kolejnych Dni, ale opisany przez tajemniczego Zegarmistrza - nabrał całkiem nowego wymiaru. Doprawdy, można się po wielekroć zadumać, nie tylko nad łacińskimi sentencjami...




Szczególnie mnie zainteresował rozdział dotyczący mojego rodzinnego miasta. O doktorskiej bryczce opowiadała mi jeszcze babcia.
A zegar słoneczny w cysterskim wirydarzu mnie zaskoczył. Nic takiego nie pamiętam. A wygląda wręcz na to, że dewizę tam umieszczoną wzięłam sobie mocno do serca, skoro tak bardzo staram się czas wykorzystywać, skoro nawet nie umiem wypoczywać bezczynnie... dziwne.

Początek:
Koniec:

Na półce pokutują jeszcze biblioteczne niedobitki, będzie tam przemeblowanie, bo muszę przecież gdzieś poupychać te najnowsze czeskie zakupy. Nawet myślałam zrobić to dzisiaj, bo jutro brat miał przywieźć tatę "na przechowanie" i chciałam posprzątać z podłogi - ale co się okazuje? Po obiedzie telefon, jednak nie pojedzie do tej Norwegii, zdaje się, że wpisują Polskę na czarną listę covidową, możliwe, że od niedzieli, a on ma bilet na prom właśnie na niedzielę. Oczywiście za bilet mu nikt nie odda, ale dobrze mu tak, skoro bezmyślnie planuje podróże w taki czas, marcowa Jordania go niczego nie nauczyła, ech...
Obie z córką się w każdym razie cieszymy z dalszej wolności :)


Wyd. Małopolski Instytut Kultury, Kraków 2015, 142 strony
Z własnej półki (wycyganione z MIK 29 sierpnia 2019 roku)
Przeczytałam 11 sierpnia 2020 roku

Czas w MIK przed rokiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz