środa, 12 czerwca 2013

A.D. Miller - Przebiśniegi


No i kakoje sowpadienie, jak by powiedzieli bracia Rosjanie. Sięgnęłam po Przebiśniegi, bo czas oddać do biblioteki, a tu tematyka ta sama co u Marininy: pozbywanie się staruszków, żeby zawładnąć ich mieszkaniem. A przy tym świetna rzecz! Napisana z biglem, genialnie przetłumaczona, celnie oddająca atmosferę Nowej Rosji i klimat Moskwy, zarówno Moskwy licznych tam cudzoziemców jak i tej zwykłych szarych mieszkańców. Niewiarygodne, że taki wierny obraz dał cudzoziemiec... a może właśnie potrzebne było spojrzenie kogoś z zewnątrz? W każdym razie to spojrzenie zakochanego - bowiem Nick Platt, prawnik z Wielkiej Brytanii, po spędzeniu w Rosji czterech lat już nie bardzo wyobraża sobie powrót do rodzinnego Londynu i do dawnego życia. Tym bardziej teraz, gdy - jak mu się wydaje - zakochał się w tajemniczej Maszy, której zawsze towarzyszy siostra Katia.







Nick zostanie wkrótce przedstawiony ciotce dziewczyn, a potem poproszony o załatwienie formalności związanych z zamianą mieszkania starej ciotki w centrum miasta na dwa pokoje w nowo budowanym bloku gdzieś na dalekich peryferiach. Te formalności to dziesiątki papierków, zaświadczeń, potwierdzeń... im dalej Nick brnie w papierzyskach, tym częściej łapie się na myśli, że bierze udział w jakimś wielkim przekręcie. A przy tym zapałał wielką sympatią do Tatiany Władimirowny i przecież nie chce, by stała jej się krzywda.



Myślałam, że to kryminał, a to tymczasem bardziej obyczajówka z kryminałem w tle - delikatnym, bo jedyny trup - ten tytułowy przebiśnieg - wychyli się spod śniegu dopiero pod koniec książki. Pełna celnych spostrzeżeń powieść o tym, że nie wszystko jest takie, jakie się wydaje... aż mi żal, że z biblioteki, a nie własna :)


Początek:

i koniec:



Wyd. Świat Książki Warszawa 2011, 220 stron
Tytuł oryginalny: Snowdrops
Tłumaczył: Jan Kraśko
Z biblioteki na Rajskiej
Przeczytałam 10 czerwca 2013

6 komentarzy:

  1. Ciesze sie, ze i Tobie przypadla do gustu, bo rozne opinie czytalam.
    Jest tak jak piszesz- obyczajowka z watkiem kryminalnym w tle, ale jak napisana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli były też negatywy? No nie wiem, dla mnie - bomba!

      Usuń
    2. Byly, byly. Ze sztuczna, ze nieprawdziwa, ze napisana przez obcokrajowca. Bla, bla, bla :)

      Usuń
    3. A dla mnie to plus, że przez obcokrajowca. Zauważa rzeczy, na które tubylcy już nie zwracają uwagi. Na przykład po raz pierwszy tutaj właśnie przeczytałam, że w komunałkach w łazience wisiały na ścianie deski sedesowe, w ilości odpowiedniej do ilości rodzin zasiedlających mieszkanie. Logiczne... i tak oczywiste, że w radzieckich powieściach się na to nie natknęłam :)

      Usuń