czwartek, 29 stycznia 2015

Krzysztof Jakubowski, Konrad Myślik, Małgorzata Skowrońska - Spacerownik krakowski 2

Za cracovianami tak w ogóle się tęskni... ale do przeczytania jednym ciągiem Spacerownika zachęcił mnie jeden z czytelników pod postem, w którym donosiłam o tegoż zakupie. Dlaczego numer 2? Proste - nie mam numeru 1. Kolejny skandal. Jak się te Spacerowniki ukazały w wersji kompaktowej, pomyślałam sobie - po centusiowsku - że przecież mam oryginalne broszurki, dołączane do wtorkowego bodajże (a może czwartkowego?) wydania Gazety Wyborczej przed kolejnymi terminami spacerów. Zdaje mi się, że to nie była wyłącznie inicjatywa krakowska, że i w Warszawie takie Spacerowniki wychodziły i może jeszcze gdzieś...

Półka (obok inne wydawnictwa Agory):
i regał:

Więc - jak wspomniałam - mam je.
Ale korzystanie z takich luźnych gazetek to nie to samo, co ze spinającej je wszystkie książki. Gdzieś tam upchnięte, prawie zapomniane. Toteż któregoś dnia zmobilizowałam się i nabyłam wydanie książkowe. Dlaczego tylko drugie? Pierwszego już nie było? Nie pamiętam. A teraz okazuje się, że na całym allegro tego pierwszego nie ma, dołożyłam kolejną pozycję do listy życzeń i czekam. Tak mają lebiegi, które skąpią, gdy jest właściwy moment!
W każdym razie dobrze zrobiłam - bardzo dobrze - że chociaż ten drugi Spacerownik kupiłam. Boska to lektura.
Ale po kolei, dla tych, co nie wiedzą - podstawowa informacja. Otóż Wyborcza wpadła na pomysł, by organizować takie niedzielne wyjścia dla czytelników, każde pod innym hasłem i na inny temat. Wycieczkę prowadził albo Konrad Myślik albo Krzysztof Jakubowski. Kilka dni wcześniej publikowano plan i opis, a w niedzielę w wyznaczonym punkcie zbierali się miłośnicy Krakowa i ruszali w teren. Przyznam się od razu, że sama uczestniczyłam jedynie w dwóch albo trzech takich spacerach, tłumy mnie zniechęcają - a tłumy były! - ponadto spacery zahaczały o porę obiadową - niedzielny obiad, kurczę, wypadałoby go podać o godziwej porze, o burczącym żołądku nie wspominając. No takie tam drobnomieszczaństwo. Ale zeszyciki pilnie skupowałam i czytałam. Naturalnie wiele tam informacji, które prawdziwy krakauer zna doskonale, ale też mnóstwo ciekawostek nie znanych szerszej publiczności, mnóstwo osobistych wątków oprowadzających... Myślika to ja osobiście nie lubię, napisałabym za co, ale nie chcę mieć potem żadnych procesów :) jednak wiedzy i dowcipu odmówić mu nie sposób. Jakubowski jest w mniejszym stopniu showmanem, obaj panowie mają jednak na swym koncie zacne książki o Krakowie.
Na wyklejkach Spacerownika zamieszczono zdjęcia uczestników wraz z prowadzącymi.
Na pierwszym dobrze widoczny Krzysztof Jakubowski:
Na drugim zagubiony gdzieś w tłumie (z prawej strony) Konrad Myślik:

Na okładce napisano:
i wyliczono tematy:

Jak to wygląda w praktyce?
Sfotografowałam początek. Trasa pierwsza - krakowskie ogrody. Na okładce wymienione najważniejsze punkty.
Na następnych stronach obowiązkowo mapka z punktem zbiórki - nr 1 - i kolejnymi przystankami na trasie. Potem część wstępno-teoretyczna.

Okraszona zdjęciami, planikami, rysunkami. starymi widokówkami, reklamami - zależnie od tematu.

Wśród tekstu są też ramki z opowieściami na wiążące się tematy:

I tak to się toczy przez kolejne stronice...

dochodząc do czasów współczesnych...

A potem następuje właściwy spacerownik - ruszamy w drogę. Kolejne przystanki to krótkie przypomnienie najważniejszych informacji plus ciekawostki, wspomnienia o wybitnych ludziach, nieraz zapomnianych, o zakładach rzemieślniczych działających w mieście kiedyś tam i tych dogorywających dzisiaj. o dawnych zabytkach i dzisiejszych Archiszopach, o przekrętach budowlanych i nie tylko, o urbanistyce, o "szpetocie ponadczasowej" i pięknych założeniach, dziś przesłanianych przez kominy, o nieszczęśliwych pomysłach lęgnących się w chorych głowach (pieniądz rządzi), o znakomicie pomyślanej i zaprojektowanej kamienicy mieszczańskiej (nie było w Krakowie studni-podwórek jak w Warszawie), o stadionach i domu Vlastimila Hofmana. o starych kinach i jeszcze starszych kawiarniach, o oberżach i późniejszych hotelach, o agencie SB pułkowniku Haraschinie (wżenionym w Macharskich) i polichromiach Leopolda Pędziałka (ach, ten Fafik), o kremówkach z Cracovii i najlepszej kawie w mieście u pani Lili, o tym, jak Johnny Hallyday został ukarany grzywną i o lipo w areszcie na Siemiradzkiego i o tym wreszcie, dlaczego w Związku Radzieckim nie było powodzi (bo tam nawet w rzekach się nie przelewało). O umieralności mieszkańców ulicy Grodzkiej na raka i o warstwie kurzu na figurach z ołtarza Mariackiego. O blokach z wielkiej płyty i smutnych panach inwigilujących księży. No i wreszcie o śladach JPII w Krakowie i Wadowicach... opisanych odpowiednio do tematu na kolanach :)

Więc kto, kto wyciąga rękę w górę i leci szukać Spacerownika krakowskiego 2? Na allegro od 15 zł - taniej kupicie niż ja!


Wyd. AGORA SA 2013, 232 strony
Seria: Biblioteka Gazety Wyborczej
Z własnej półki (kupione 17 listopada 2013 roku za 34,99 zł w księgarenko-kawiarni Agory na Brackiej - już jej nie ma)
Przeczytałam 27 stycznia 2015 roku


NAJNOWSZE NABYTKI
Jak widać, siedząc (a nawet leżąc) w domu też można się wydatkować :)
U Rity przeczytałam recenzję 3. tomu Klima Samgina, który kiedyś tam rzucił mi się w oczy na allegro, ale zasłoniłam te oczy i nie wzięłam. Jednak Rita wykazała tyle entuzjazmu, że dłużej się nie wahałam, nabyłam za całe 4,99 zł i w dodatku z odbiorem w paczkomacie, co miało być dla mnie PIERWSZYM RAZEM. Niestety nie było, bowiem książka nadeszła, a ja tu dalej cherlam, więc odebrała ją córka. I tak to dalej nie wiem, jak się otwierają w magiczny sposób drzwiczki od schowka :)
Oto Maksym Gorki w pełnej krasie - nie w kij dmuchał - jeden z tomów ma 700 stron:

A teraz idę sobie prześwietlić moje biedne płuca (co też ta pani doktor ma na myśli, kiedy mnie pyta, czy palę), hej ho.

23 komentarze:

  1. Za takie grosze trzy tomy książki wydanej w płóciennej oprawie...toż to normalny grzech..ale takie czasy...dla nas dobre, bo za bezcen można powiększać swój antykwariat...
    Palisz czy nie w Krakowie smog Ci płuca pewno niszczy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dalej jak dziś rano miałam tego przykład: książka, którą uważam za cenną w swoim księgozbiorze - na allegro kosztuje... 2 zł! Coś mi wygląda na to, że moja córka nie zbije kapitału po mojej śmierci :)

      Usuń
    2. Nigdy by mi nawet dawniej przez myśl nie przeszło, że ceny książek w doskonałym stanie i świetnie wydanych będą tak niskie, i że tak niewiele osób będzie chciało po nie sięgać.
      Dla nas dobrze, ale faktycznie biblioteka od strony finansowej cenna nie jest.....chyba, że ma się jakieś białe kruki....

      Usuń
    3. Całe życie wydawało się ostatnie grosze, a teraz okazuje się, że nic to nie warte. Tak to się znamy na inwestycjach :)

      Usuń
    4. Zgadzam się.....w czasie, gdy inni kupowali złoto ja książki...ech....

      Usuń
    5. No ale też kto mógł przewidzieć, że tak to się potoczy... przez cały PRL książki były cenne... inna sprawa, że i tak nie kupowałyśmy ich dla lokaty kapitału :)

      Usuń
  2. Uff, tym razem nie poskąpiłam i mam obie części:) No ale dla mieszkanki Warszawy, spacery po Krakowie choćby w lekturze, to czasami ostatnia deska ratunku. Żeby złagodzić tęsknotę za kochanym miastem:). A co do Klima Samgina, często wspomina o nim w swoim dzienniku ceniony przeze mnie Józef Hen. Wyznaję zasadę, że jeśli w krótkim czasie, z różnych źródeł docierają do mnie podobne inspiracje, to warto im się bliżej przyjrzeć. Także...zostało coś tam jeszcze z tego Klima na Allegro?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostało, zostało :) tylko chyba wzięłam najtańszego :)

      Czy za miesiąc planujesz spacer którymś ze szlaków w realu?

      Usuń
  3. No ba:) ponieważ tym razem to tylko 3 dni, to na pewno Zwierzyniec, Salwator, bo to najukochańsze tereny. Cmentarz Rakowicki-choć nie pamiętam, czy coś było na jego temat w Spacerownikach. I jakoś teraz też po głowie chodzi mi Podgórze...więc może?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, kochane Podgórze! Uwielbiam! Ale czego ja w Krakowie nie uwielbiam... uwielbiam choćby taką uliczkę w Borku Fałęckim, która nazywa się Sielska... i w tymże Borku jakiś ośrodek wypoczynkowy z drewnianymi a' la góralskimi domkami - ciekawe, czy jeszcze są? Uwielbiam Swoszowice i piękne widoki na Kraków z tamtejszej drogi rokadowej. Uwielbiam ulice w Grębałowie i pobliski ośrodek hipoterapii w dawnym forcie. Uwielbiam spacer polami z Mydlnik do własnego osiedla, ale nie tylko - może być też w prawo, na Wolę Justowską. O, właśnie, Wola Justowska - uwielbiam dom prof. Estreichera! Uwielbiam stare pochylone ku ziemi domki na Tureckiej i kompleks szpitalny w Kobierzynie. Uwielbiam nawet gipsowe osiedla przy Księcia Józefa!
      Tu trzeba miesiąca!

      Usuń
    2. Moniko, a Przegorzały? Byłaś? Jakiż stamtąd jest cudny widok na Wisłę! To może nie teraz, ale w jakichś cieplejszych miesiącach, żeby można było sobie taką dłuższą wycieczkę zrobić w pięknych okolicznościach przyrody, ja to łączyłam z kopcem Piłsudskiego, a początek był na Woli Justowskiej właśnie. No i sama Wola Justowska, park, willa Decjusza (nigdy nie byłam w środku, chyba zbyt plebejsko się czuję ;-) i spacer ulicą o wdzięcznej nazwie Poniedziałkowy Dół :-)
      Bardzo lubię też chodzić uliczką niegdyś Spadzistą a teraz Vlastimila Hoffmana, gdzie znajduje się dawny dom z pracownią tegoż. I dalej w stronę kopca Kościuszki. Nazwa "Spadzista" nie bierze się znikąd ;-)

      Usuń
    3. Kochane Panie:) co ja bym bez Was zrobiła? Notuję...och! willa Decjusza podobała mi się bardzo, bardzo (z zewnątrz oczywiście). Przegorzały. Tak, ta nazwa dźwięczy mi w głowie-skojarzenie z balem Piwnicy pod Baranami, z okazji chyba którejś kolejnej rocznicy ich powstania. Nie wytrzymam chyba tego miesiąca. O ile w ogóle dojadę. Bo okazało się, że zakupiłam bilet na Pendolino. Hmmm, czy coś czytałam, że przy pierwszych kursach drzwi się nie domykały;)?

      Usuń
    4. =>Ado,
      ja tam podziwiam, że Ty chadzasz ulicą dawną Spadzistą w stronę Kopca! Ja odwrotnie - schodząc z Kopca - w końcu to przecież Spadzista, co się będę męczyć :) no ale ja mam tak bardziej po drodze: po pracy dojechać z Grodzkiej tramwajem na Salwator, piąć się pod górę, a potem dopiero schodzić Spadzistą i wracać do domu ulicą Królowej Jadwigi, potem przez Rudawę, Hamernią i przez łąki i chaszcze do osiedla :) Docieram do domu wykończona, ale szczęśliwa :)

      A Przegorzały? Dwie opcje: jedna bardziej męcząca, nie na upał (oj, bo pamiętam pewną nieszczęsną wycieczkę w upał, kiedy to towarzysząca mi Psiapsióła z Daleka doszła do takiego punktu, że zaoferowała 500 euro za jakiś helikopter, który ją stamtąd zabierze, a trzeba wiedzieć, że jest bardziej centusiowska niż najzagorzalszy krakus), a więc długi spacer od Kopca aż do Przegorzał, a druga opcja to jakikolwiek autobus z Salwatora i przystanek w samych Przegorzałach, i tak w końcu czeka droga pod górę :) No i nie przeoczyć ukrytego kościółka :)

      Usuń
    5. => Moniko,
      nawet nie wiem, czy do willi Decjusza można wejść tak sobie, czy też tylko przy okazji organizowanych tam koncertów, wykładów, seminariów...
      Ja lubię jeszcze podjechać autobusem pod samo Zoo (choć zawsze się boję, ta stroma droga, a ja z lękiem wysokości, od razu mi się przypomina najgorsza podróż autobusem mojego życia czyli podjazd pod Monte Cassino), a potem schodzić stamtąd, w dół, ciągle w dół, na Wolę, do rozstaju dróg...

      No i wiesz, trzymaj się z daleka od drzwi :)

      Usuń
    6. Dziewczyny, jesteście bezcenne:) Jeszcze raz dziękuję:)

      Usuń
  4. Miesiąca??? Lat!!! Wszystko wynotowałam:) To znaczy tak już przyszłościowo patrząc...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja dopiero teraz wreszcie się uwolniłam od różnych domowych obowiązków, a tu taka dyskusja, tak coś podejrzewałam widząc, że to Twoja najświeższa lektura :-) A wcześniej jeszcze zaczytałam się w Twoich recenzjach z zakładki "albumy". Na marginesie sygnalizuję wyżej tu widzianej Monice, że jest taki album Wyspiańskiego... ale pewnie już masz.
    A ja za to mam Spacerownik! Ha! Nareszcie coś mam z Twoich cracovianów :-) Tylko niestety też tylko drugi tom i kupiony o wiele drożej w przydworcowym Matrasie, chyba ostatni egzemplarz wystawowy - wracałam z pracy, był straszliwy upał, bolała mnie głowa i ostatkiem sił dokonałam tego cudu interakcji i zakupu w tym zgiełku. I teraz mam :-) I dawkuję sobie oszczędnie. I bardzo żałuję, że nie mam pierwszej części, jakoś przegapiłam. Mam większość zeszytów, ale to zdecydowanie nie to samo.
    Ogromnie podobają mi się dywagacje urbanistyczne i osobiste wspomnienia autorów - te wszystkie sklepiki, warsztaty, ogrodnicy, tu widok z okien akademika, tam znów kamienica, w której pomieszkiwał John Porter, te wszystkie smaczki - dla mnie to zupełna nowość, nie znam, nie pamiętam tamtego Krakowa. A że showman? Tak podobno trzeba, to rys niezbędny, (skrajny ekstrawertyzm, zdolności aktorskie) by być dobrym przewodnikiem - tak mnie uczono. Cóż na to mogę...

    Ech, stare dzieje, przypomniała mi się pewna historia z domem Karola Estreichera i reporterskie rozmowy z gospodarzem, od którego profesor kupował mleko ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Mam! Ale proszę podpowiadać, proszę:) tradycyjnie też przepraszam, że wcinam się do rozmowy, ale czułam się wywołana;)

      Usuń
    2. Gdy przeczytałam 'przypomniała mi się pewna historia z domem Karola Estreichera' w panice pomyślałam "rany boskie, nie znam żadnej historii" i dopiero ciąg dalszy zdania mi przypomniał :)))

      Usuń
  6. Bogasstwooo! Będę pamiętać o Tobie jak cudem trafię na cz.1.

    Zaintrygowałaś mnie Turecką. Zupełnie mi nieznana, chociaż oczywiście milion razy przechodziłam obok. Od razu weszłam na Google Street View :P Te domki na tle apartamentowców! (A przy okazji fajnie uchwycone, sielskie obrazki, zajrzyj;) To już wiem, gdzie muszę się przejść w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzałam i dzięki temu zobaczyłam, że narożna kamieniczka została pięknie odnowiona ;) tym większy kontrast z ruderami...

      Usuń
  7. Jestem wielka fanką obu Spacerowników, choć kupując drugą część trochę się rozczarowałam, licząc na eksplorację kolejnych krakowskich dzielnic. Drugi przewodnik skupia się głównie na terenie Śródmieścia, co niestety w sezonie letnim sprawia, że znajdujemy się w tłumie turystów. Ponieważ na Spacerownik trafiłam po ukazywaniu się go w gazetowych "odcinkach", to chciałam zapytać czy wszystkie spacery opisane w dodatkach do gazety znalazły się w wydaniu książkowym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, bo drugi jest tematyczny, typu kawiarnie, zbrodnie etc. Szkoda, że nie powstają następne części, chyba panowie już nie mają co za bardzo opowiadać - ja też bym chętnie widziała Spacerowniki po Prokocimiu czy Woli Duchackiej :)
      Książki objęły wszystkie gazetowe wydania.

      Usuń