Z przedmowy dowiedziałam się, że gigantyczny sukces pierwszej Kolędy w 1843 roku spowodował, że w następnych latach ukazywały się kolejne. Jeśli jesteście ciekawi, co oznacza gigantyczny sukces, to już wyjaśniam: książeczka ukazała się w Wigilię i cały nakład - 6 tys. egzemplarzy - rozkupiono w ciągu kilku godzin. W ciągu następującego tygodnia księgarze rozprzedali już trzecie wydanie. Mimo, że nie było żadnej reklamy, nawet wzmianki w gazecie.
Jednak czyta się to dziś już z przymrużeniem oka. Specyficzny styl Dickensa, o ile dla mnie zawsze atrakcyjny w Pickwicku, o tyle w tym wypadku nieco mnie nużył, przyznam się. No i naiwność i dydaktyzm prostej historyjki o skąpym Scrooge'u, któremu duchy ukazują jego dawne i przyszłe życie, po czym bohater nie tylko nawraca się na łono rodziny, ale przy tym kompletnie odmienia swój charakter, swoje postępowanie i zasady, którymi przecież kierował się przez całe życie - świąteczna bajka dla dużych i małych. W gruncie rzeczy takimi samymi bajkami są filmy okołoświąteczne, różne komedie romantyczne, które tak raz na rok chętnie się ogląda przecież. Papka dla oczu 😁 Czyli minęły prawie dwa stulecia, a my dalej lubimy zrobić sobie przez chwilę odpoczynek od rzeczywistości...
W związku z tym w następnych latach przeczytam pozostałe opowiadania z tego tomu, dobrze?
Początek:
Koniec:Półka z wielce obszarpanymi tomami... Upływ czasu nie posłużył tym obwolutom, ciekawe, dlaczego 😉 Ja tam pamiętam tylko czytanie Pickwicka.
Wyd. Czytelnik, Warszawa 1958
Tytuł oryginalny: Christmas Books /A Christmas Carol
Przełożyła: Krystyna Tarnowska
Z własnej półki
Przeczytałam 20 grudnia 2023 roku
Nasze radio nadaje to czytane przez znanego aktora komediowego. Mam kilka postanowien czytelniczych na ten rok, miedzy innymi 10 klasykow. Moje wydanie Dickensa nietniete, wiec pora na otwarcie.
OdpowiedzUsuńCiekawam tych postanowień czytelniczych 😉 10 klasyków, nie w kij dmuchał! Ja chciałam przeczytać w ostatnich tygodniach "Chłopów", raz się zabrałam, ale coś mi nie podeszło po kilku stronach, spróbuję znowu. A nie z klasyki - albo z klasyki literatury popularnej - chcę wrócić do cyklu niedoskonałego Nepomuckiej 😂
UsuńDosc dobrze znam Dickensa ale zawsze te wigilijne opowiadania omijalam. Ogolnie - nie lubie i nie czytam opowiadan, lubie grube ksiegi, dluga tresc.
OdpowiedzUsuńMam kilka takich obdartych ksiazek przy ktorych czytaniu musze sie z nimi obchodzic bardzo delikatnie. Mimo to sa jednymi z najlepszych.
Udanych Swiat i dobrago Nowego Roku zycze - z wieloma wspanialymi znaleziskami ksiazkowymi.
Tak, pamiętam, że lubisz mieć z bohaterami długo do czynienia 😁
UsuńTo normalne, że ulubione książki, do których często wracamy, są podniszczone, nie?
Dobrze, Malgosiu😁czytaj na zdrowie!
OdpowiedzUsuńJa tam przez Pickwicka nie przebrnęłam, a mam od podstawówki. A do Scrooge'a mam sentyment.
Smacznego karpika!
Agata
No to masz jak w banku wpis 24 grudnia 2024 🤣
UsuńWielbicielką karpika była mama, a myśmy się obeszli w tym roku bez rybek.
Tak się złożyło, że Dickensa nie czytałam, no chyba, że nie pamiętam. Dzisiaj odebrałam z biblioteki "Thank you, Jeeves" i już się nie mogę doczekać czytania ;-)
OdpowiedzUsuńUdanych Świąt!
Mam nadzieję, że spodoba Ci się tak jak mnie!
UsuńZapomniałam się podpisać. Mokuren.
OdpowiedzUsuńTeż tak często miałam, gdy komentowałam niezalogowana 🤣
UsuńPodejrzewam że jestem w mniejszości, ale mnie Opowieść Wigilijna nigdy sie nie podobała. Wesołych Świąt życzy Stanley Maruda.
OdpowiedzUsuńAch, Ty marudo jedna, nie zawiodłeś 🤣🤣🤣🤣🤣
UsuńBBM: Całkiem dobrze się to czytało! Spokojnych, dobrych, zdrowych Świąt!🌲
OdpowiedzUsuńNagle się okazuje, że w domu góry jedzenia - cudownie, że w kuchni już nie będę musiała spędzać czasu, teraz same przyjemności!
UsuńWłaśnie skończyłam oglądać "Kiedy Harry poznał Sally" 😍😍😍
Widziałam już tyle ekranizacji Opowieści wigilijnej, ale chyba nigdy mi się znudzi!
OdpowiedzUsuńjotka
A ja pewnie tylko w dzieciństwie jakąś widziałam, bo żadnej nie pamiętam 😁
UsuńAleż trafiłaś :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony - Opowieść Wigilijna na Wigilię - czy może być coś bardziej oczywistego?
Z drugiej, akurat dla mnie Świerszcz za kominem ma dodatkowe znaczenie, ale o tym za chwilę.
Najpierw Klub Pickwicka - zgadzam się, to jedyna książka Dickensa, do której wróciłem wiele razy, nawet nie tak dawno. Jeśli chodzi o inne, to Davida Copperfielda i Wielkie Nadzieje pamiętam chyba raczej z bardzo dobrych, czarno-białych filmów, inne jego książki raczej fragmentarycznie i przypadkowo.
Klub Pickwicka na pólce jest z 1952 roku, wydanie nowe, manuskrypt otrzymano czerwiec 1952.
Manuskrypt??? Tak właśnie jest wydrukowane na książce.
Mam jeszcze starszy egzemplarz - angielski, jest w nim dedykacja z 1911 roku, rok wydania nie podany. Zaskoczyło mnie, że jako ilustrator podany/a J. Eyre - Jane Eyre - bohaterka książek Emily Bronte ? Co jest grane?
Na szczęście google podpowiedziało, że istniał również John Eyre - ilustrator.
Natomiast Świerszcz za kominem?
Pamiętam go bo rolę Berty grała w 1924 r Stanisława Umińska, była to jej ostatnia rola przed wielką osobistą tragedią.
O tej roli krytycy pisali: "Ślepe ruchy rąk, a szczególnie ruchy szczęk i warg, tak znamienne dla ociemniałych, były w wykonaniu artystki wzorowym studium kunsztu aktorskiego. Przy tym całą postać prześwietlała aktorka duszą od wewnątrz – głosem, pozą i ruchem, a w technice patrzenia ślepymi oczami nie załamała się ani na chwilę. Tragiczność roli Berty – pisał Adam Zagórski – uzyskała nie przez jednostajny lament, ale właśnie doskonale podkreśliła go przez uśmiech, przez promienność tej pokrzywdzonej przez los istoty, dla której kalectwo nie jest powodem do przekleństw, a przeciwnie powodem do ofiary serca”.
Akurat dla mnie jest to istotne gdyż Stanisława Umińska to moja ciocia, z którą spotykałem się wielokrotnie i napisałem o niej obszerne wspomnienie.
Czyżby tłumaczenie drukowano z manuskryptu? Ciekawe.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej aktorce - i nic dziwnego, bo to był przedwojenny teatr - ale gdy napisałeś o jej wielkiej tragedii naturalnie ciekawość zwyciężyła i poszukałam informacji. Niesamowita historia. I w gruncie rzeczy przyczynek do dyskusji nad eutanazją... To była ciocia ze strony mamy?
Tak, siostra mojej mamy.
UsuńJeszcze 3 lata temu, w dyskusji o eutanazji , powoływano się na tę historię.
Zdrowia i spokoju :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie!
UsuńKiedy jeszcze Kevin się nie urodził na świata królował Dickens i jego Opowieści wigilijne.
OdpowiedzUsuńJasne 😁 Ale od dłuższego czasu króluje Kevin. Przynajmniej u nas 😉
UsuńMoże i trochę papka dla oczu, ale może komuś zmiękczy serce...
OdpowiedzUsuńI tak być może 😍
UsuńJacek Dehnel teraz to przełożył na polski.
OdpowiedzUsuńTo już się raczej nie zapoznam 😁
UsuńJa to sobie oglądam "To wspaniałe życie" z Jamesem Stuartem. Magda
OdpowiedzUsuńOglądałam kiedyś, z czego by można wysnuć wniosek, że powinnam mieć 😉
UsuńJakieś 40 lat temu po raz pierwszy obejrzałem „A Christmas Carol” z 1951 r. z Alistair Sim w roli głównej i byłem nią tak zafascynowany, że postanowiłem przeczytać całą książkę w języku angielskim. I mało tego, że ją przeczytać—ale wypisać wszystkie nieznane mi wyrazy ze słownika w języku polskim. Książka okazała się niezmiernie interesująca, ale pomysł z wyrazami nie za bardzo—dużo z nich odnosiło się do opisu domu i nawet po polsku ich nie rozumiałem; był to ostatni raz, gdy zastosowałem tego rodzaju metodę. Ale i film, i treść książki do tej pory świetnie pamiętam i z pewnością obejrzałem 10 wersji tej powieści (i nadal uważam tą z 1951 r. za najlepszą).
OdpowiedzUsuń😁
UsuńJa tak czasem próbowałam z książkami po francusku, tyle że nie wpisywałam słówek do zeszytu, tylko ołówkiem w książce. Zapału mi wystarczało tak na trzy strony 🤣🤣🤣
Też tak robiłem, ale raczej to nie ma sensu, bym bardziej, że tak wiele słów w niektórych książkach jest unikalnych, starych i niezmiernie rzadko używanych.
Usuń