Tak mnie wciągnął świat warszawski sprzed ponad stu lat z Mojego życia z książką, że sięgnęłam jeszcze głębiej, bo do 1794 roku i przeczytałam jedną z powieści niezrównanej Marii Krüger. Kto z dzieciństwa nie pamięta Karolci czy Godziny pąsowej róży? Karolcia szczególnie była moją ulubienicą i chyba ją sobie przypomnę niedługo :)
Natomiast Klimka i Klementynkę owszem, musiałam czytać, bo była to lektura w IV klasie podstawówki, ale jakoś nie pamiętałam.
Tym przyjemniejsza była lektura, prawie owiana urokiem nowości. Tytułowi bohaterowie to para bliźniąt-jedenastolatków: Klimek jest nie lada urwisem, a Klementynka, jak się okazuje, nie ustępuje bratu w chęci przygód i odwadze. Rzecz dzieje się podczas insurekcji kościuszkowskiej, Warszawa przygotowuje się do obrony, ludność masowo rusza do sypania szańców, a Klimek naturalnie chciałby się zaciągnąć do wojska. Na razie jednak udaje mu się jedynie ocalić z rąk pruskich szpiegów plany umocnień, niestety jednak Prusakom udało się wyszarpać połowę papierów i oboje z Klementynką postanawiają odzyskać cenne karty. Walka może się wydać nierówna: dwójka mikrusów przeciwko dwóm dorosłym, ale od czego spryt i odwaga? Dzielna Klementynka dla sprawy poświęci nawet swoje czarne warkocze, przebierając się za chłopaka - przypomina się Dziewczyna i chłopak czyli heca na 14 fajerek Ożogowskiej, opublikowana rok wcześniej, kto wie, czy nie inspiracja :)
Bardzo sympatyczna książeczka, przybliżająca dzieciom historyczne czasy i wydarzenia (wspomina się tam również o robiącym najlepsze buty w Warszawie szewcu Kilińskim), a jednocześnie pokazująca, że dzieciaki są zawsze takie same, czy to wiek XVIII czy XX: zawadiackie, przekorne, samodzielne i samomyślące, sprytne, choć i po dziecięcemu naiwne.
Spis treści:
Początek:
i koniec:
Wyd. Nasza Księgarnia Warszawa 1978, wyd. VII, 176 stron
Ilustrowali: Bożena Truchanowska i Wiesław Majchrzak
Z własnej półki
Przeczytałam 2 marca 2014
Marii Krüger! Oczywiście zaczytywałam się jej książkami. "Godzinę pąsowej róży" czytałam wielokrotnie, aż w końcu książka się rozpadła. "Karolcia" przetrwała, bo miałam wydanie w twardej okładce.
OdpowiedzUsuńTeż mam w twardej okładce, w takim samym formacie, jak inne książki dla dzieci wychodziły: "Dzieci z Bullerbyn", "Doktor Doolittle", "Muminki"...
Usuńza nic nie mogę sobie przypomnieć czy to czytałam, chyba tak. Moja ulubiona Kruger czytana niegdyś w kółko od początku do końca to Godzina Pąsowej Róży. Mało którą książkę aż tak ulubiłam :)
OdpowiedzUsuń"Godzina pąsowej róży" to najwyraźniej hit wszechczasów :)
UsuńTeż uwielbiałam Karolcię. Po przeczytaniu książki znalazłam sobie fajny koralik (niestety żółty, ale był super!) i bardzo długo nosiłam wszędzie ze sobą :D
OdpowiedzUsuńW drugiej części to zdaje się była zaczarowana kredka... muszę sobie przypomnieć!
UsuńOch, przypomniałaś mi o tej książce .. bardzo Ci dziękuję :). Kiedyś, bardzo dawno temu czytałam "Klimka i Klementynkę", podobnie jak "Godzinę pąsowej róży" i "Karolcię".
OdpowiedzUsuńA teraz siedzę w domu i mnie skręca bo tak mi się zamarzyło wrócić Marii Kruger. Jutro skoczę do biblioteki albo do antykwariatu po "Godzinę pąsowej róży", którą pożyczyłam kuzynce i już mi nie oddała :(
Mnie domowy egzemplarz "Godziny pąsowej róży" też się stracił i musiałam pożyczyć z biblioteki, gdy chciałam sobie przypomnieć. Dobrze, że "Karolcia" została. I jeszcze "Dar rzeki Fly".
UsuńU mnie na półce stoi zaczytana na śmierć "Godzina pąsowej róż"y. A teraz ku mojej radości przypominamy sobie "Karolcię". Mój syn ma lekturę. Czytamy na zmianę - ja, by go trochę (stwierdzenie Tomka) "popchnąć do przodu". Tomek - bo musi, ale książka wyraźnie go wciągnęła:)
OdpowiedzUsuńDo "Karolci" chciałam się dzisiaj dostać, żeby ją zacząć, ale głupi rower mi ją zastawia, wybrałam co innego, a do "Karolci" wrócę... z pomocą córki :) Ale czytać razem nie będziemy :)
UsuńZ dzieciństwa pamiętam, że bardzo mnie dziwiło, że ktoś może mieszkać z ciocią :)