środa, 16 lipca 2014

Anatol Rybakow - Na wozie i pod wozem

Zabrałam się za Rybakowa zaraz po otrzymaniu przesyłki, nie odkładając tym razem na później. Ale bo też mam bardzo dobre wspomnienia z pozostałych części cyklu o przygodach Krosza - ta jest pierwsza.
Druga część to Wakacje Krosza, a trzecia to Krosz szuka bohatera.
Oglądałam też filmy nakręcone według tych powieści, i to z wielkim ukontentowaniem.
Tutaj ekranizacja Na wozie i pod wozem:

19 milionów widzów!
Z młodym Michałkowem! Ach, aż bym znów obejrzała! I pewnie jeszcze kiedyś to zrobię :)

Inne tomy Rybakowa w moim posiadaniu to:
oraz - oczywiście - cykl Dzieci Arbatu:
Niestety brakuje ostatniej części - Proch i pył - jeśli już się pojawia na allegro to w masakrycznych cenach :(

Na wozie i pod wozem nosi w rzeczywistości nieco inny tytuł: Przygody Krosza. Ale myślę, że polskie tłumaczenie doskonale oddaje ducha powieści, której akcja toczy się w bazie samochodowej, a młody bohater przezywany przez kolegów Kroszem przeżywa swoje wzloty i upadki. Zresztą tłumacz nie mógł wtedy jeszcze wiedzieć, że powstaną kolejne książki o Kroszu :)

Chłopcy i dziewczęta mają obowiązkową praktykę produkcyjną. Klasa Krosza odbywa ją w pobliskiej bazie transportu samochodowego, która objęła patronat nad ich szkołą. Jest gorący czerwiec i młodzież chętnie spędza czas nad wodą, ale i praktyka ma swoje plusy: wiadomo, że chłopcy garną się do motoryzacji, może uda im się pojeździć na ciężarówkach, dziewczęta mogą się za to wykazać w warsztatach tapicerskich. W dodatku okazuje się, że za swą pracę otrzymają wynagrodzenie - tu śmieszny opis, jak to Krosz odbiera w kasie zaliczkę i natychmiast ją wydaje na niekoniecznie potrzebne rzeczy, mimo że tak sobie obiecywał odłożyć gotówkę na wakacyjną wycieczkę. Ot, urok żywego pieniądza, który musi się wyrwać z kieszeni :)
Dodatkowo chłopcy wpadają na pomysł wyremontowania starej ciężarówki wycofanej już z eksploatacji, by potem przekazać ją szkole. Pracy nie zabraknie.

Praktyka w bazie stanie się też okazją do lepszego poznania świata dorosłych: stron słonecznych, ale i tym bardziej ciemnych. Oto jeden z mechaników "dorabia" sobie montując w wozach stare części, a pobierając z magazynu nowe, które opyla na lewo. Podejrzenie o schowanie nowiutkich amortyzatorów pada przy tym na praktykantów, więc Krosz, który przypadkiem odkrywa prawdę, będzie miał niezłą zagwozdkę, jak udowodnić niecny czyn. Nie zabraknie wręcz sensacyjnego wątku śledztwa. Mamy tu też delikatną pierwszą miłość, ledwo rodzące się uczucie, pełne jeszcze niepewności i wahania.
Krosz jest tak pozytywną i pełną charakteru postacią, że - chciałabym mieć takiego syna :)


Początek:
i koniec:

Rzecz znajdzie swe miejsce oczywiście tutaj - jak wszystkie ostatnie nabytki:


Wyd. ISKRY Warszawa 1962, 218 stron
Tytuł oryginalny: Prikluczenia Krosza /Приключения Кроша
Przełożył: Jerzy Litwiniuk
Z własnej półki (kupione na allegro 9 lipca 2014 za 15 zł)
Przeczytałam 12 lipca 2014 roku


NAJNOWSZE NABYTKI
Wstałam w niedzielny poranek o 7.00 - słonko świeciło - wiecie, gdybym miała iść do pracy to absolutnie chciałoby mi się spać, wiadomo. A tu Natanna pisze, że u niej leje. To znaczy w sobotę pisała, może w niedzielę u niej też ładnie. W każdym razie SEIZE THE DAY czy jak to tam było, pomyślałam i pojechałam na Grzegórzki. Swoją drogą, to był tytuł jakiejś amerykańskiej powieści, ale za Boga nie mogę sobie przypomnieć czyjej.
Werandy, Dobrze Mieszkać, Świat Rezydencji i takie tam. Znów cały wieczór spędzony nad gazetami :)
Komputer Świat sprzedają na Grzegórzkach po 2 zł, a ja lubię sobie poczytać o nowościach, choć niekoniecznie z nich skorzystam.


SMUTNA WIADOMOŚĆ
Kupiłam wakacyjny numer KRAKOWA, zaległam wieczorem w łóżku z lekturą, a tu:
Zmarł krakowski dziennikarz Jan Rogóż.
Strasznie przykro.
Jeden z ulubionych autorów specjalizujących się w tematyce krakowskiej.
Czekałam na następne tomy...
Ponoć zbierał ostatnio artykuły o krakowskich ulicach, opublikowane w miesięczniku KRAKÓW, do kolejnej książki. Bardzo bym chciała, żeby ktoś to doprowadził do końca i wydał.

16 komentarzy:

  1. Czytałem jako dziecko "Kordzik" z którego nic nie pamiętam, podobnie jak i z filmu i "Dzieci Arbatu", jak tylko się ukazały - podobały mi się ale że była to lektura "na fali" nie wiem na ile mój ówczesny werdykt ostałby się dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się na Dzieci Arbatu zamachnę niebawem. Oglądałam tylko serial i rola Warii w wykonaniu Czułpan Chamatowej to dla mnie jedna z najpiękniejszych postaci kobiecych w kinie!

      Usuń
    2. Aż takim fanem Rybakowa nie jestem - zawsze w odniesieniu do pisarzy, którzy doznali takiej "iluminacji" rodzi się pytanie, kiedy byli autentyczni :-).

      Usuń
    3. Iluminacji? Facet przeszedł przez zsyłkę na Syberii. Przecież Sasza Pankratow odzwierciedla po części losy samego autora.

      Usuń
    4. No właśnie, czytając "Kordzik" agitacyjną przygodówkę dla młodzieży trudno się tego domyśleć. Dostał też nagrodę stalinowską za inną książkę, w której zapewne też bohaterowie mieli jedynie słuszne nastawienie.

      Usuń
    5. Fakt, dostał tę nagrodę, za Kierowców, których bezskutecznie, jak na razie, poszukuję :)
      A co do Kordzika - pokaż mi radziecką powieść dla młodzieży z tamtych czasów, która nie miałaby jedynie słusznych bohaterów. A przecież Timura i jego drużynę kochamy do tej pory.

      Usuń
    6. W tym przecież tkwi problem, najpierw wychwalali a gdy wajcha się przesunęła, krytykowali i nie rozumieją, że taka postawa może budzić "mieszane uczucia".

      Nie wszyscy kochamy "Timura ...", chyba że piszesz o sobie w pluralis majestaticus :-). Pamiętam, że go czytałem bo musiałem ale jakichś żywszych uczuć u mnie nie wywoływał.

      Usuń
    7. Pisałam w imieniu generacji, ale widzę, że trochę na wyrost :) myśmy marzyli o stworzeniu takiej "sieci pomocowej", ale może to był też wpływ "Niewidzialnej Ręki" :)

      Akurat Rybakow napisał "Dzieci Arbatu" grubo przed tym, jak się wajcha przesunęła - tylko mu nie wydawali. No ale. Rozumiem, że mówisz ogólnie. To bardzo ludzkie, że się głośno nie krytykuje w momencie, gdy za to grozi czapa. Że się chce publikować, jeśli się pisze i cóż, idzie się na ustępstwa. Nie każdego stać na to, by być Herbertem...

      Usuń
    8. I to też rozumiem, nie każdego stać na "splendid isolation" ale jeśli go nie było na to stać, to nie powinien pretendować do funkcji "inżyniera dusz" i "sumienia narodu" (uwaga ogólna).

      Usuń
    9. Dobrze, że napisałeś "uwaga ogólna", bo już się chciałam ujmować za AR :)
      Swoją drogą, jakże częste było podejście, że ktoś się sparzył, odsiedział, odcierpiał, ale dalej wierzył w system ("system jest dobry, tylko ludzie się mylą").

      Usuń
    10. A propos "Kierowców", niedawno doznałem iluminacji - to dzięki nim Hłasko został pisarzem, bo gdy książkę dostał w pracy, to po jej lekturze stwierdził - jak pisze w "Pięknych dwudziestoletnich" - „Pisać tak głupio – to i ja potrafię!”, co zresztą udowodnił :-)

      Usuń
    11. No widzisz, więc Kierowcy mają swoje zasługi :)

      Usuń
    12. Te akurat są "takie sobie" :-)

      Usuń
  2. Ach te niewyraźne miny posiadaczy limuzyn :-)

    W spory ideologiczno-literackie się nie mieszam, nie ta wiedza ;-)
    Nie mniej jednak chętnie przeczytałabym tego typu książkę, naszpikowaną do bólu jedynymi słusznymi postawami. W odróżnieniu od dzisiejszych powieści dla młodzieży tamte COŚ przekazywały. Choć forma była nie taka, wywoływała u dużej grupy wręcz alergię, oddziaływała odwrotnie...

    saxony3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ulala, udało mi się wejść w moje zapomniane konto! dla mnie w ogóle całe te konta google to czarna magia, poruszam się zupełnie po omacku, jak dziecko we mgle :-)

      Usuń
    2. Już ja sobie wyobrażam te limuzyny... pewnie pobiedy :)

      Z tymi kontami różnymi to jakiś koszmar jest. Ja zasadniczo staram się wszędzie mieć takie same dane (nick i hasło), ale jedne wymagają 6 liter, inne 8, a jeszcze inne żądają liter i cyfr. Oszaleć! Toteż na parę portali już się nie mogę dostać, bo zapomniałam co i jak. Są też blogi, gdzie nie udaje mi się zalogować i nie mogę skomentować, bo dla anonimowych zamknięte.

      Tak że tego, sukces, panie!

      Usuń