Czyli Kościotrup z probówki. Szósta Wiola Tarakanowa. Długo mi zeszło na tej lekturze, a to dlatego, że mam wydanie kieszonkowe, druczek drobny i męczył mi się wzrok, czytałam kilka stron i odkładałam. A że dawno zarzuciłam zwyczaj czytania na raz kilku książek, to parę ładnych dni upłynęło od ostatniej notki.
Do wydłużenia tempa przyczynił się też, niestety, fakt, że tym razem Wiolka była... nudnawa.
Wyszperałam ją na tej oto półce z miękkimi ruskimi (kieszonkowymi) dwurzędowej:
Jedyne, co nie pasuje do "ironicznych kryminałów", jak je w Rosji nazywają, to Timur i jego komanda. Ale formatem się tu wpasował :)
Tak się jakoś rozmnożyły te Doncowe i Marininy, że już w czterech miejscach występują. To jest pierwsze z nich chronologicznie.
Na tylnej okładce napisano:
Strona tytułowa rezerwuje niespodziankę: oto mamy tu dwie książki w jednej.
Nie byłoby to takie dziwne, gdyby chodziło o dwie powieści tej samej autorki, ale tu są dwie różne: Skelet iz probirki Doncowej i Zakon sochranienia wrania Galiny Kulikowej. Przyznam się, że jestem zdumiona. Tym konkretnie, jak Kulikowa się na to zgodziła. Przecież nie widać jej ani na grzbiecie ani na okładce - książka w całości "należy" do Doncowej. Czytelnik rzucający okiem na wystawione na stoiskach koło stacji metra kryminały (główne miejsce ich sprzedaży) nawet nie podejrzewa, że w tej konkretnie Doncowej jest jakaś tam Kulikowa. Nawiasem mówiąc, nie do końca jakaś tam, bo również w Rosji bardzo popularna. Coś tam zresztą już kiedyś czytałam jej autorstwa. No cóż, może w 2003 roku była jeszcze mało znana (choć Wikipedia podaje kilkanaście jej tytułów do tego czasu) i zgodziła się na taką publikację, byle tylko wydać?
To już nawiązuje bezpośrednio do Wioli Tarakanowej, która - jak się wydaje - zrobi wszystko, by stać się znaną pisarką. A właściwie znaną celebrytką, bo do tego sprowadzają się zabiegi piarszczyka z wydawnictwa, które opublikowało jej pierwszy kryminał, zatytułowany Gniezdo begemota. Rozmaite przygody związane z uczęszczaniem na przyjęcia, odpowiednią stylizacją i wymyślonym życiorysem były tą częścią humorystyczną kryminału, tyle że jakoś mnie mało rozbawiły, za dobrze już to wszystko znamy, może gdybym czytała książkę dziesięć lat temu byłaby to dla mnie jakaś nowość, ale teraz to już pozostaje tylko uczucie déjà vu.
A wątek kryminalny? Tym razem dotyczy historii sprzed kilkudziesięciu lat. Oto nasza bohaterka za sprawą liściku znalezionego w kupionej komódce znajdzie się w samym centrum wydarzeń sięgających korzeniami zamierzchłych wydawałoby się czasów II wojny światowej (która, jak to Rosjanie uważają, zaczęła się w 1941 roku). Był sobie pewnego razu... obóz koncentracyjny w Horngoltz czy jakoś tak (transkrypcja nazw niemieckich w rosyjskim to koszmar, nawiasem mówiąc Doncowa palnęła, że dziewczyna niemiecka miała na bluzce dwie litery GJ, co miało oznaczać... Gitler-Jugend :) cóż, tak są przyzwyczajeni do zamieniania G na H, że deczko się pomieszało w głowie), wiadomo, że nazwa fikcyjna. W każdym razie w obozie tym przeprowadzono zbrodnicze badania naukowe na ludzkich królikach doświadczalnych. Jak to się wiąże z dzisiejszymi czasami i mieszkańcami Moskwy - to już trzeba przeczytać osobiście, tajemnicy nie wyjawię, wszak to kryminał :) dodam tylko, że historia kompletnie od czapy i nierealna, a ja lubię, jak kryminał choć trochę trzyma się ziemi...
Wkurzał przyjęty schemat - bohaterka miota się w próbach dojścia do prawdy wplątując się w niebezpieczne dla życia sytuacje, mąż- milicjant nie chce jej pomagać, za to wkracza na końcu i rozwiązuje zamotany kłębek, a wszyscy siedzą wokół stołu w kuchni i wysłuchują jego opowieści. Nosz nudne to się staje!
Podsumowując: mam nadzieję, że skoro autorka napisała 29 kolejnych części przygód Wioli, to znalazła więcej weny i - jeszcze będzie lepiej!
Początek:
i koniec:
Wyd. EKSMO Moskwa 2003, 276 stron
Tytuł oryginalny: Скелет из пробирки
Z własnej półki
Przeczytałam 22 lipca 2014 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Dotarła szczęśliwie tajemnicza przesyłka z allegro. oto ona, tadam!
Bardzo proszę się nie pukać w głowę!
To jest wszystko very very interesting!
A że 120 zł? Przypominam, że za poprzednią dałam 140!
Teraz mam komplecik i któregoś dnia przeczytam obie W CAŁOŚCI! Autobusy wczoraj podczytywałam i bardzo ciekawych rzeczy się dowiaduję, zaczynam doceniać tę miejską komunikację, którą teraz mamy, choć nieraz się na nią psioczy. Po prostu nie mamy pojęcia, jak to kiedyś, całkiem niedawno, bywało!
Nawiasem mówiąc, biję się o kolejną Srebrną Patelnię na allegro. Za dwa dni sprawa się rozstrzygnie (jak ja nie lubię licytacji! dla mnie mogłaby istnieć tylko opcja Kup Teraz), albo mnie ktoś przebije (więcej nie dam), albo nie :)
Miesięcznik KRAKÓW n. 7-8/2014
Najnowszy numer, wakacyjny.
Miesięcznik KRAKÓW n.6/2014
A tu jeszcze zaległy numer - co się odwlecze to nie uciecze. Kosztował mnie 12 zł zamiast 6 zł, bo kupiłam go w kiosku koło tramwaju wracając z pracy i zamiast do domu poszłam jeszcze do sklepu, gdzie położyłam go na tej półeczce w wózku na torebkę... po czym oddałam wózek i tyle widzieli! Wieczorem ładując się do łóżka myślę sobie: no, a teraz sobie poczytam... yhm, gdzie moja gazeta? Mam nadzieję, że ten, co ją znalazł i zabrał - znalazł tam coś interesującego dla siebie :)
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ film rosyjski JESLI TY PRAW/ Jeśli masz rację (Если ты прав), reż. Jurij Jegorow, 1963
Czwarty film z udziałem Stanisława Lubszina.
Jest na YT w całości:
Gali spodobał się mechanik od telefonów Aleksiej Gonczarow i często wydzwania do biura napraw, prosząc, by go przysłano. Wkrótce między dwojgiem młodych pojawia się uczucie, a Aleksiej zapoznaje Galę ze swoimi staruszkami, przedstawiając ją jako narzeczoną.
W pracy Aleksiej ma nieprzyjemności - zorientował się, że niektórzy klienci obawiają się, by ich nie okradł. To go obraża, nie chce dla nich pracować. Niezrozumiany przez przełożonych porzuca pracę. Nawet Gala nie podtrzymuje go na duchu. Rozmawia natomiast z jej dziadkiem, byłym represjonowanym czekistą, który po rehabilitacji został pisarzem. Daje on Aleksiejowi do przeczytania swój utwór, gdzie opisuje zdarzenie, które miało miejsce w 1942 roku, kiedy on i jego towarzysze płukali złoto na Kołymie: znaleźli wówczas samorodek o wadze pół kilograma ...
2/ wreszcie zdecydowałam się obejrzeć jeden z ukochanych filmów mojej córki, kanadyjski ZABIŁEM MOJĄ MATKĘ (J'ai tué ma mère), reż. Xavier Dolan, 2009
Na YT w całości z hiszpańskimi napisami:
Bohaterem filmu jest 16-letni Hubert, który po rozwodzie rodziców mieszka z matką, a ojca widuje sporadycznie. Artystyczne talenty Huberta zwracają uwagę nauczycielki języka francuskiego. W ten oto sposób rodzi się przyjaźń dwóch osób, które połączyły bolesne doświadczenia w relacjach z rodzicami. Hubert ma też chłopaka – Antonina, lecz ukrywa ten fakt przed matką. W końcu jednak kobieta odkrywa skrywaną przez syna tajemnicę… "Zabiłem moją matkę" to historia oparta na biografii autora. Opowiada o paradoksie dojrzewania. Młody człowiek marzy o dorosłości i autonomii. Podważa świat wartości rodziców i buntuje się przeciw ich władzy, a jednocześnie nadal pragnie ich bezwarunkowej miłości oraz tęskni za dawną bliskością. Z tych paradoksów rodzi się frustracja, która prowadzi do nieustannych kłótni, zawodów, niespełnionych oczekiwań i wzajemnych niesnasek.
3/ film czeski PANOWIE ZABIŁEM EINSTEINA (Zabil jsem Einsteina, pánové), reż. Oldřich Lipský, 1969
Na YT całość w oryginale znów z napisami hiszpańskimi:
Futurystyczna komedia science fiction. Po wybuchu bomby atomowej kobietom zaczynają rosnąć brody i nie mogą rodzić już dzieci. W czasie spotkania Narodów Zjednoczonych naukowcy dochodzą do wniosku, że jedynym rozwiązaniem jest zbudowanie wehikułu czasu i podróż w przeszłość, aby zabić Einsteina, bez którego obliczeń matematycznych nie wynaleziono by bomby atomowej.
4/ film japoński SONATINA (Sonatine), reż. Takeshi Kitano, 1993
Na YT trailer:
Zbliżający się do wieku średniego Murakawa - niezbyt szczęśliwy członek mafii Yakuza z Tokio - rozmyśla o wcześniejszej emeryturze. Szef posyła go jednak na mediacje między dwoma rywalizującymi gangami do prowincjonalnego miasteczka Okinawa. Cała sprawa wygląda bardzo podejrzanie i wkrótce okazuje się, że nie bez powodu. Po wydostaniu się z krwawej zasadzki Murakawa planuje zemstę.
Z FRONTU AUDIOBOOKÓW
Kupowałam wczoraj w komputerowym sklepie zapas płytek i w gablotce obok lady zobaczyłam takie coś:
No właśnie ostatnio myślałam, że przydałby mi się jakiś mały odtwarzacz empetrójek, bo może bym spróbowała słuchać książek w tramwaju? Gdy jadę do pracy, zawsze się wygodnie usadowię i książkę wyciągam, ale podczas powrotu do domu często gęsto nie ma warunków :)
Zaś w domu wygląda to tak, że czasem sobie przypomnę, że posiadam trochę czytanych powieści i włączę pod wieczór, ale jakoś tak się dziwnie robi, że zasypiam najdalej po 3 rozdziałach. W tramwaju tego pułapu nie osiągnę, bo jadę tylko 20 minut, więc... więc kupiłam szybciutko, obczaiłam i dziś rano dokonałam inauguracji. Tyle że nie słuchałam książki, jeno Chopina, bowiem kończyłam czytać w tradycyjnej formie to, o czym powyżej. Ale za parę godzinek, wracając z arbeitu, posłucham... no oczywiście - co mogłam sobie wgrać na pierwszy rzut? M&M w oryginale :)
Tak więc, drżyjcie ludy, Woland nadchodzi na Patriarsze Prudy!
Tak, tak nadchodzi,a Annuszka już rozlała olej.
OdpowiedzUsuńA co co tramwajów to ja się nie stukam jeno popieram i zazdroszczę.Popieram też Chopina, a nawet zalecam. Dużo pięknej muzyki! Ja wakacyjnie - "Pat ze Srebrnego Gaju":) Do Krakowa się wybieram zobaczyć co też tam wyprawiacie z remontami w muzeach i w ogóle jak się prowadzicie. Pozdrawiam, Magda.
Znaczy się - jedzie do nas rewizor!
UsuńRemonty w muzeach pooglądasz chyba z zewnątrz :) nawiasem mówiąc, chyba tylko u Czartoryskich jest takowy? My z Psiapsiółą z Daleka wybieramy się do Podziemi, bo właśnie wyszło na jaw, że jeszcze tam nie była. No ale to po 17 sierpnia. Ja tymczasem muszę bystro zapodać swe kroki w kierunku Gierymskiego, bo mi wystawę zamkną, a ja ciągle nic.
Cieszę się, że książka z Allegro doszła, podśmiewać się nie zamierzam, bo prawdziwą pasję szanuję bardzo i miło się mi patrzy, kiedy ktoś jest szczęśliwy z pozyskania wymarzonej pozycji. Zapowiada Ci się oryginalna lektura :) Na marginesie poproszę o zaprezentowanie również i tej, o którą bijesz się obecnie (mamy taki sam stosunek do opcji "kup teraz") - szczerze przyznaję, że bardzo mnie ona ciekawi :)
OdpowiedzUsuńPiękny dworek z artykułu "Gniazdo Gryfitów". Lubię takie czterokolumnowe ganki. I bardzo Wam, Krakusom, zazdroszczę tego magazynu :)
Piękny dworek z kolumienkami to Branice. Tam jest jeszcze taka ciekawostka - renesansowy lamus. Sama nazwa miejscowości mówi, do kogo należała :) Natomiast dworek był w posiadaniu rodziny Badenich. Dziś jest tam oddział Muzeum Archeologicznego.
UsuńJeszcze 36 godzin do rozstrzygnięcia aukcji. Ach, żeby się udało.
No to trzymam kciuki! :)
UsuńJeszcze tylko 12 godzin. I nikt nie przebija. Ale znamy, niestety, te programy, co to pozwalają przebić w ostatniej minucie o złotówkę i do widzenia, babciu...
UsuńEj, bez czarnowidztwa, proszę :) Mocniej zaciskam kciuki, żeby "Snajper" nie ustrzelił. Korzystanie z tego programu, podobnie zresztą jak z wszelkiej maści lokalizatorów numerów komórek, uważam za wyjątkowo nieetyczne i niskie. Powodzenia - zasługujesz na nie :)
UsuńHURRA!!!! Udało się! Ostatnie trzy tomy dziennika Estreichera moje!
Usuń