środa, 13 sierpnia 2014

Jerzy Edigey - Najgorszy jest poniedziałek

Znów pobrałam coś z najnowszej kupki, tej znalezionej pod biblioteką osiedlową.
Kolejny kryminał milicyjny.

Autor - pochodzący z rodziny o tatarskich korzeniach (stąd zangielszczony nieco pseudonim Edigey)- miał ciekawy życiorys, bo zaczął od pobytu w Berezie Kartuskiej, potem pracował jako aplikant adwokacki, w wieku 41 lat zadebiutował jako pisarz i stał się głównym dostawcą kryminałów milicyjnych. Napisał ich kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt:
I napisałby pewnie jeszcze kilka, gdyby nie zginął wraz z bratem w wypadku samochodowym.
Ja sama pamiętam dwa tytuły: Pensjonat na Stradvagen i Człowiek z blizną.
Ponoć Barańczak miał się wyrazić, że jego proza "jak zwykle przypomina konsystencją mamałygę z dodatkiem kleju stolarskiego". Biedny Edigey! Ja tam po lekturze powieści Najgorszy jest poniedziałek jestem nieco lepszego zdania. Akcja trzyma w napięciu, bohater jest sympatyczny, rozwiązanie zagadki niezbyt tragiczne - słowem odpowiednia lektura na lato.
Wspomnę tylko, że prowadzący na zlecenie matki śledztwo w sprawie zaginięcia czterolatka mecenas Mieczysław Ruszyński ma co prawda już sześćdziesiątkę na karku, już szron na głowie, już nie to zdrowie... o przepraszam, zdrowie dopisuje, kondycja takoż - soboty i niedziele nasz mecenas poświęca rozrywkom kulturalnym z gatunku "kobieta, wino i śpiew", najmniejszą jednak wagę przykładając do śpiewu. W tym trochę przypomina bohatera serialu 07 zgłoś się... nawiasem mówiąc na kanwie powieści Edigeya powstały trzy odcinki tego serialu.

Początek:
i koniec:

Wyd. Iskry Warszawa 1975, wyd.I, 198 stron
Seria Klub Srebrnego Klucza
Z własnej półki (przyniesione spod osiedlowej biblioteki 1 sierpnia 2014 roku)
Przeczytałam 9 sierpnia 2014 roku


Donoszę, że posprzątałam po malowaniu kuchni, przede wszystkim na biurku. Jest teraz wręcz sterylnie (jak w tych artykułach z czasopism wnętrzarskich, co to wydaje się, że nikt tam nie mieszka, bo żadnych porozkładanych papierów): komputer, modem, kwiatek, lampa. Ciekawam, jak długo to się utrzyma. W przewidywaniu, że gdzieś trzeba będzie upchnąć te bambetle, które niewątpliwie zaraz się namnożą, postanowiłam zrobić porządek w szafce pod biurkiem. Nie zagląda się do niej od bardzo dawna, bowiem otwarcie drzwiczek skutkuje erupcją tego, co w środku - na zewnątrz. No a teraz tak: skoro się od dawna nie zagląda - to znaczy przecież, że to, co w środku - jest niepotrzebne. Prawda?


W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ film radziecki ALPIJSKAJA BALLADA (Альпийская баллада), reż. Boris Stiepanow, 1965
Siódmy film z udziałem Stanisława Lubszina.
Jest na YT w całości:


Przypadkiem odkryłam, że to ekranizacja powieści Wasilija Bykowa, tłumaczonej na język polski, więc MUSIAŁAM szybciutko się postarać o książkę - teraz czekam na przesyłkę, żeby najpierw przeczytać, ale wiem, że w piątek została wysłana, więc może zdążę w tym tygodniu całość obrobić :)
Akcja dzieje się w czasie II wojny światowej. Z obozu położonego w Alpach ucieka radziecki żołnierz Iwan i włoska dziewczyna Giulia. Spędzą razem trzy dni, podczas których odkryją i piękno gór i odwieczne prawdy o mężczyźnie i kobiecie.

2/ czas na film polski, planuję mianowicie obejrzeć parę filmów Janusza Nasfetera, na początek MOTYLE, reż. Janusz Nasfeter, 1972
Film zrobił na mnie wielkie wrażenie w czasach szkolnych, zobaczymy, jak teraz :)
Na YT w całości:


Dwunastoletni Edek (Roman Mosior) przyjeżdża na wakacje do mieszkającej nad jeziorem ciotki Heli. Poznaje tam grupę rówieśników, a wśród nich wyróżniającą się urodą i inteligencją Monikę (Bożena Fedorczyk). Wkrótce całkowicie ulega urokowi dziewczyny. W pobliżu domu ciotki zatrzymują się zmotoryzowani turyści. Monika zawiera znajomość z Alkiem, synem przybyszów, który drażni Edka i jego kolegów. Wkrótce dochodzi do awantury... Opowieść o pierwszych miłościach i zazdrościach, zrealizowana z dbałością o oddanie psychologicznie pogłębionych portretów nastoletnich bohaterów, którzy pomimo swego wieku są już osobami ukształtowanymi.

3/ film czeski IKARIA XB-1(Ikarie XB-1), reż. Jindřich Polák, 1963
Na YT fragment z angielskimi napisami:


Statek kosmiczny przewożący kolonistów na nową planetę, napotyka na swej drodze liczne problemy: najpierw spotkanie z opuszczonym obcym statkiem kosmicznym, później awaria komputerów na pokładzie i konflikt załogi z pasażerami statku...
Inspirowany Obłokiem Magellana Lema.

4/ film japoński BROTHER, reż. Takeshi Kitano, 2000
Na YT fragment z angielskimi napisami:


Yamamoto, członek japońskiej mafii, po tym jak jego rodzina zostaje zabita podczas strzelaniny w Tokio przenosi się do Los Angeles, gdzie zamierza odnaleźć swojego brata. Na miejscu poznaje Denny'ego, drobnego rzezimieszka, z którym się zaprzyjaźnia. Wspólnie bohaterowie postanawiają przejąć handel narkotykami w Los Angeles i wypowiadają krwawą wojnę pozostałym przestępcom.

No i sierpniowe dwie włoskie komedie:
LA GENTE CHE STA BENE, reż. Francesco Patierno, 2014


MI RIFACCIO VIVO, reż. Sergio Rubini, 2013






Ciężkie czasy nadchodzą dla fanów rosyjskiej literatury czy filmu... Na mieście pojawiły się takie plakaty:
Niedługo strach będzie się przyznać, że coś się lubi z tamtego kręgu kulturowego...


Zapomniałabym o smutnej wiadomości: w wieku 97 lat odeszła Kika Szaszkiewiczowa, o której pisałam tutaj. Śmieje się teraz gdzieś z góry...
Pogrzeb w poniedziałek 18 sierpnia o 12.20 na Rakowicach.

8 komentarzy:

  1. "...każdy z płodniejszych autorów polskich powieści milicyjnych zdążył już sobie wypracować pewną firmową specjalność.specjalnością z.zeydlera-zborowskiego są opisy życia wyższych sfer oraz wyjątkowy brak inteligencji u wszystkich bez wyjątku bohaterów.specjalnością jerzego edigeya jest natomiast bezbarwność,nikt tak jak on nie potrafi krwistemu mięsu kryminalnej intrygi nadać smaku przeżutego papier mache'...narrator edigeya nie mówi.on skrzypi,przemawia oschłym,pretensjonalnym językiem.co tam zresztą narrator.najbardziej specyficzną cechą powieści edigeya jest to,że identycznym jak narrator,skrzypiącym i nudnym językiem mówią w nich wszyscy bohaterowie,milicjanci i przestępcy,mężczyźni i kobiety,dzieci i starcy.bezbawność jako cecha rozpoznawcza nie ogranicza się u edigeya tylko do sfery języka ale rozciągnieta zostaje na cały świat przedstawiony...proza edigeya jak zwykle przypomina konsystencją mamałygę z dodatkiem kleju stolarskiego...autor,co parę stron kogoś poucza...milicjanci i prokuratorzy wszystko robią z "galnterią",bez przerwy się uśmiechają i"lekko"kłaniają...straszny świat jerzego edigeya,pełen jest ludzi,którzy ubierają się z nienaganną elegancją,(czarne garnitury i nylonowe koszule)i piją bez końca jakąś okropną kawę..."-s.barańczak"książki najgorsze"-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))
      No, trzeba przyznać, że Barańczak był bezlitosny! Ten skrzypiący język :) ten straszny świat nienagannej elegancji :)

      Usuń
  2. Czyli warszawscy adwokaci byli pionierami open space ;-)

    Czekam na wrażenia z "Ballady..." i tej książkowej, i tej fimowej.
    Ja na razie ugrzęzłam w rozdziale 4 D. (!), ale i tak idzie mi coraz lepiej, przynajmniej mam takie wrażenie ;-)
    Znów pojawia się odwieczny problem braku czasu, będę musiała się co nieco poprzebranżawiać, a więc znów jakieś douczanie intensywne... Dla mnie dziś więc nie poniedziałek jest najgorszy. Najgorzej jest w czwartki, stwierdzam...
    Ale nic to, mówię sobie i oddalam się do czytania "jadowitych jagódek" :-)

    P.S. czy wydania Doncowych w twardych okładkach mają większą czcionkę i lepsiejszy papier?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że mają większą czcionkę i lepszy papier, wszak to wydania "luksusowe" :) ale uprzedzam lojalnie: zajmują więcej miejsca na półce!
      Nie wiem, czy się wyrobię z tą Balladą... książka dotarła, ale jeszcze nie skończyłam poprzedniej... niby urlop, ale tak ciągle coś dosprzątywam... zrobienie porządku z papiórami w jednej małej szafeczce zajęło mi całe popołudnie. I prawda, najgorzej jest w czwartki, wczoraj strasznie mało zdziałałam :)

      Usuń
  3. W latach siedemdziesiątych XX w czytałem "Koty Leokadii Kościelnej" Jerzego Edigey'a, do tej pory ją pamiętam, jak też (chyba tego samego autora) książkę o kradzieży z pociągu, a dokładniej z wagonu pocztowego, tytułu nie pamiętam. Niestety, kryminałów nie czytuję-Agata Christi czy też Raymond Chandler to są mi jedynie znani z filmów, robionych na podstawie ich książek. I chyba czytałem jedynie 2 książki o Sherlocku Holmes.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty Leokadii Kościelnej napisał Zeydler-Zborowski, wspominałam o tym tu: http://toprzeczytalam.blogspot.com/2014/08/zygmunt-zeydler-zborowski-pieczen-sarnia.html
      Nigdy mi nie wpadły w ręce, może kiedyś w jakiejś bibliotece się rozejrzę...

      Usuń
  4. A ja pewny byłem, ze Edigey-dziękuję za poprawienie! Coś po 45 latach moja pamięć szwankuje...

    OdpowiedzUsuń