wtorek, 6 stycznia 2015

Stefan Żeromski - Syzyfowe prace

Obiecywałam sobie od dawna sięgnięcie po Żeromskiego, w kilku wypadkach ponowne, w większości jednak po raz pierwszy i oto stało się. Na pierwszy rzut poszły Syzyfowe prace. Za oknem prószył śnieg, a ja wczytywałam się w dzieje gimnazjalistów z Klerykowa, poddawanych okrutnej rusyfikacji.

Najpierw jednak, tradycyjnie, półki. Otóż Żeromski został nabyty w latach 50-tych - oczywiście przez Ojczastego w jego kawalerskich czasach - jako całość Dzieł, w 23 tomach. Aliści do Krakowa zabrałam tylko część, która w dodatku została spostponowana umieszczeniem jej w drugim rzędzie. Nie od razu jednak, dopiero gdy się zagęściło i z przodu znalazły się nikczemne kryminały:

Po zdjęciu tych pierdółek, co specjalnie dla fotografii uczyniłam, widzimy trochę lepiej, aczkolwiek dalej kiepskawo, bowiem pozłotka dawno zeszła:
To, ogólnie rzecz biorąc, najbrzydsze półki w domu, straszne na nich pomieszanie z poplątaniem i na dodatek pełno durnostojek i bambetli. Ale moja córka powoli powoli zgadza się na rozstanie z różnymi "pamiątkami" z dzieciństwa, więc i tu może kiedyś zrobi się porządek. Cierpimy w domu na brak szuflad, stąd ten bałagan.


Całość Dzieł przedstawia się tak:
Jak więc widać, wszystkich tutaj nie mam. Gdy tak przeglądałam je ostatnio, widzę, że nie ma Przedwiośnia, a przecież powinno być, zabrałam wszak najważniejsze. Zadzwoniłam więc do Ojczastego z prośbą, żeby sprawdził, czy w domu jest. I oto HIOBOWA WIEŚĆ! Nie ma! Wcięło! Najwyraźniej - skoro to lektura - zostało pożyczone złym ludziom :( Mama się przejęła (jest bardzo czuła na straty finansowe, nie daj Boże jej powiedzieć, że się coś wyrzuciło) i zaraz wykonała dwa telefony do podejrzanych, niestety bez skutku. Cóż, ja podejrzewam, że książka mogła z domu wybyć nawet i 30 lat temu. Sprawie zaradziłam zaglądając na allegro i zakupując brakujący tom za całe 2 zł :) Tak więc Przedwiośniu też się bliżej przyjrzę prędzej czy później. Może powinnam czytać chronologicznie? Sama nie wiem, czy narzucić sobie jakąś kolejność czy też brać jak leci lub jak fantazja wskazuje :)
Swoją drogą (córka mi zarzuciła, że nadużywam zwrotu swoją drogą i powinnam nad tym popracować), jakie kiedyś monumentalne wydawnictwa wychodziły. Gdzie teraz nabyć komplet dzieł Mickiewicza, Słowackiego, Prusa, Sienkiewicza, Żeromskiego? Za to skompletuje się bez trudu Vargasa Llosę czy Coelho. O czym to świadczy, moja pani?

Syzyfowe prace. Jak się czytało po latach? Trochę się obawiałam, ale poszło całkiem dobrze... podejrzewam, że to z późniejszymi powieściami Żeromskiego będzie gorzej, ta jego maniera, którą pamiętam jak przez mgłę... Wydanie w Dziełach zostało kompletnie pozbawione przypisów, co czasem utrudniało lekturę. Dobrze jeszcze, że ja jestem akurat niecnie zrusyfikowana i to, co podawano po rosyjsku, rozumiałam... ale było też sporo wyrazów czy to gwarowych czy po prostu wyszłych już z użycia - i tu przypisy by się przydały. Na pewno nie poleciłabym tego wydania dzisiejszym uczniom :)

Treść powieści powinna przemawiać do uczniów niezależnie od czasów, wszak mowa tu o szkole, o pierwszych samotnych chwilach w życiu młodych ludzi, o dorastaniu i dojrzewaniu, o pierwszych uczuciach. Czy przemawia? I znów nie wiem, trzeba by być nauczycielem, by to wiedzieć. Inna rzecz, że omawianie lektur w szkole wiadomo, zniechęca do nich kompletnie - i oto natknęłam się na jakieś zadanie szkolne związane z tą książką: podaj nazwiska trzech nauczycieli etc. Noooo, w ten sposób to my daleko nie zajdziemy!

Nie obeszło się bez obejrzenia filmu Pawła Komorowskiego z 2000 roku, po raz pierwszy zresztą. Nie jest to ekranizacja, ale adaptacja, obejmuje tylko ostatnie lata Borowicza w gimnazjum, eksponuje wątek pierwszej miłości, dodaje też pewne wydarzenia, które w powieści nie miały miejsca. Ale myślę, że dla młodzieży jest akurat. A i dla starej gwardii miłe jest spotkanie z Franciszkiem Pieczką czy nawet krótkie mignięcie mojego ulubieńca Jerzego Bińczyckiego w roli księdza. Na YT jest cały film, ale coś mi link nie wchodzi :(

Początek:
i koniec:


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1956, 245 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 4 stycznia 2015 roku



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ następny film z udziałem Stanisława Lubszina MY WIESIEŁY, SCZASTLIWY, TAŁANTLIWY (Мы веселы, счастливы, талантливы - Jesteśmy weseli, szczęśliwi, utalentowani), reż. Aleksandr Surin, 1986
Na YT znalazłam tylko kawałki, oto jeden z ich:


Znalazłam taki opis:
Психологическая мелодрама по мотивам пьесы Т.Хлоплянкиной "Смешной случай" Восемнадцатилетняя дочь журналистки Елены Суриковой сообщает, что ждет ребенка. При этом о замужестве - ни слова. А вернувшийся из длительной экспедиции отец, собирается обратно, приехав только для того, чтобы опубликовать материалы о снежном человеке. Переживания, обиды и огорчения приводят Елену в оздоровительный клуб к Павлу Петровичу Клюеву, убежденному в том, что с помощью сыроедения и аутотренинга можно преодолеть любые препятствия...
Syrojedienie mi się podoba, zobaczymy, czy dało rezultaty :)

2/ film polski MIASTO NIEUJARZMIONE, reż. Jerzy Zarzycki, 1950
Na YT w całości:


Warszawa, październik 1944 roku, kilka dni po upadku powstania. Andrzej (Igor Śmiałowski), młody powstaniec, dostaje rozkaz pozostania w mieście i ukrycia sowieckiego spadochroniarza - telegrafisty. Nocą, wraz z Jankiem (Jerzy Rakowiecki) i Julkiem (Kazimierz Sapiński), umieszcza go w ruinach getta, jednak Niemcy podążają ich tropem. Niebawem Andrzej spotka w ruinach Krystynę (Zofia Mrozowska) i również ją sprowadzi do kryjówki w getcie.

3/ film czeski WSI MOJA SIELSKA, ANIELSKA (Vesničko má středisková), reż. Jiří Menzel, 1985
Na YT cały, ale w oryginale:


Komedia o mieszkańcach małego miasteczka w Czechosłowacji. Przez lata apodyktyczny Pávek musiał znosić Otíka, miejscowego głupka, ale i kolegę z pracy, dzielącego się z nim jego posiłkami i miejscem z przodu służbowej ciężarówki. Pávek nieustannie dręczy podwładnego, że kiedyś zmieni go na innego pracownika, dłużej nie może znieść niepozbieranego kolegi. Na groźbach zawsze się kończy, bo tak naprawdę Pávek lubi Otíka i współczuje mu: chłopak mieszka sam, do tego ma końskie zęby i wielkie odstające uszy. Stanie się jego serdecznym przyjacielem po tym jak odkrywa, że pewien miejscowy polityk chce przerobić dom Otíka na domek letniskowy, a samego chłopaka wysłać do dużego miasta... Poza tym miejscowy lekarz regularnie rozbija swój samochód, bo uwielbia podziwiać okoliczne tereny. Pewien nastolatek odkrywa, że rozpaczliwie podkochuje się w nauczycielce swojej młodszej siostry. Gospodyni domowa zdradza męża z młodym chłopakiem... Co z tego wszystkiego wyniknie?

4/ film japoński ARUITEMO ARUITEMO (Ciągle na chodzie), reż. Hirokazu Koreeda, 2008
Na YT trailer:


Letni dzień. Dorosłe dzieci odwiedzają swoich starych rodziców w rodzinnym domu. Syn i córka rzadko przyjeżdżają, a są tu teraz z powodu rocznicy śmierci najstarszego syna, który utopił się przed piętnastoma laty. Miłość, niechęć i rodzinne sekrety stanowią delikatną więź między nimi. Na ekranie jeden dzień z japońską, doświadczoną przez życie radością i smutkiem rodziną.

5/ historia kina, odc.2 - pierwsze filmy Georgesa Mélièsa, wśród nich NAWIEDZONY ZAMEK z 1896 roku:


Mam takie wydanie 5 DVD zatytułowane GEORGES MELIES - FIRST WIZARD OF CINEMA, jest tam chyba wszystko :) w tym tygodniu obejrzę pierwszy z nich, obejmującą lata 1896-1901.

Tu muszę wyjaśnić, że od Nowego Roku postanowiłam wreszcie zapoznać się z początkami kina, projekt ambitny, albowiem połączony z lekturą czterech tomów HISTORII SZTUKI FILMOWEJ Jerzego Toeplitza. Dostałam je kiedyś od mego kochającego małżonka, znającego pasję swej połowicy do kina. Ślubny posunął swą atencję nawet do tego, że zabrał owe cztery tomy ze sobą w podróż, w której towarzyszył autorowi (było to przy okazji którejś Szkoły Letniej na UJ, Ślubny dzielnie przy niej pracował, dzięki czemu zachowywaliśmy nasz pokój również w czasie wakacji :), a Toeplitz chyba przyjechał na wykład) i zdobył dla mnie dedykację :)
Niemniej jednak cztery tomiszcza utknęły gdzieś pod sufitem, albowiem omawiały okres do 1939 roku, a to mnie mało interesowało. I oto nadszedł ich czas (zawsze nadchodzi):

Rzecz pochodzi z 1955 roku i jak się można domyślać, pisana jest z jedynie słusznych pozycji, niestety. Dużo tam frazesów w rodzaju BURŻUAZYJNY RZĄD NIE DOCENIA ROLI KINA :) zresztą to wszystko dopiero przede mną... niemniej jednak to jedyne takie fundamentalne dzieło z historii kina na temat tego okresu, jakie znajduję się w moim posiadaniu. Mam jeszcze HISTORIĘ FILMU DLA KAŻDEGO Jerzego Płażewskiego, ale jest to kompendium wiedzy na temat całości, jednotomowe, siłą rzeczy dość skrótowe.
Toeplitza ciężko byłoby przeczytać od deski do deski na raz, natomiast gdy zapoznaję się z kolejnymi rozdziałami w miarę oglądania filmów, czyta się to bardzo dobrze. Mam więc nadzieję, że kiedyś tam, w odległej przyszłości (wszystko zależy od tego, ile filmów uda się znaleźć) lekturę całości uznam za zakończoną :) niewątpliwie o tym z triumfem doniosę!

34 komentarze:

  1. Maniera Żeromskiego widoczna jest, niestety, w jego późniejszych książkach, "Syzyfowe prace" to jednak początek, co zresztą wychodzi w kompozycji bo niektóre rozdziały, tak jakby "rwały" akcję. Oglądałem któryś z odcinków "Syzyfowych prac" w TV ale jak dla mnie to było jakieś nieporozumienie - nie znalazłem tam nic z klimatu książki. Swoją drogą książkę super czyta się w Kielcach mogąc zlokalizować miejsca, w których rozgrywa się akcja. Oprócz wątku patriotycznego dla mnie to przede wszystkim to jednak książka o młodzieńczym okresie "burzy i naporu", który jest stałym elementem młodości tyle że dzisiaj ma trochę inną postać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serialu nie widziałam, jedynie film kinowy (1,5-godzinny). Zawarty w nim obraz rusyfikacji jest według mnie akurat taki, jak trzeba, dla młodego widza, z tym dodatkiem "buntu ławkowego", z zesłańcami, których nie było w powieści - no bo nie łudźmy się - takie filmy lekturowe robi się pod szkołę, pod zbiorowe seanse :)
      Sięgnęłam teraz po wspomnienia różnych autorów z czasów szkolnych ("Kredą na tablicy") i jedno z nich opowiada o buncie mundurkowym, gdy uczniowie przyszli do szkoły w mundurach galowych w dniu święta narodowego - a noszenie tych mundurów poza dniami nakazanymi przez naczalstwo było surowo zabronione.
      Też wypatrywałam Kielc w Klerykowie :) ale właściwie tylko katedra jest mi znajoma.

      Usuń
    2. Tuż obok katedry jest szkoła i park gdzie na ławce Marcin wzdychał do Biruty :-) To co ciekawe, to to, że temat rusyfikacji poza Żeromskim w sumie nie był podejmowany przez czołowych pisarzy. Coś tam było u Kraszewskiego i Rodziewiczówny, tyle że bardziej była to ocena samych Rosjan jako narodu barbarzyńców.

      Usuń
    3. Zastanawiałam się, czy kamienne ławki i fontanna z filmu to tylko filmowa scenografia czy też ten zakątek istnieje do tej pory... pewnie nie...
      A Reymont? U Reymonta nic nie było?

      Usuń
    4. Nie trafiłem akurat na fragment z kamiennymi ławkami i fontanną - fontanna na stawie w parku w Kielcach istnieje, na pewno jest kamienna, półkolista ława przy popiersiu Staszica ale czy o tą Ci chodzi tego oczywiście nie wiem.

      Usuń
  2. A ja to uwielbiam wspomnienia córki Żeromskiego, Moniki. Pięć tomów. Barwnych, napisanych piękną polszczyzną, choć, przyznaję, jeśli chodzi o obraz rodziców to raczej hagiografia. Ale i tak uwielbiam. To jeden z takich tytułów, które zabrałabym na bezludną wyspę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O!

      (tu lekkie wahanie...)

      ale nie... nie kupię, nie mam miejsca... może pożyczę :)

      Usuń
    2. Kup koniecznie! Jest doskonale napisana.Magda.

      Usuń
  3. Muszę zachować obiektywizm, słuszna decyzja, lepiej pożyczyć;) Zawsze mówię, że to jedna z moich ukochanych książek, ale jednocześnie mam świadomość, że nie każdemu może przypaść do gustu. Ale...dwa pierwsze tomy widuję często w Dedalusie w Warszawie, to na Grodzkiej pewnie też będą;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jesteś okropna! Przypomniałaś mi, że rzeczywiście, są na Grodzkiej, widziałam... no i teraz co? jak żyć? z czy bez?

      Usuń
    2. Brać z biblioteki:))) na Grodzkiej zawsze będą;)

      Usuń
    3. Sprawdziłam na Rajskiej - są na szczęście!

      Usuń
    4. No to życzę miłej lektury i bardzo będę ciekawa Twojej opinii o tych wspomnieniach. A ja chyba w końcu przeczytam tę Wierną rzekę, kupioną kilka miesięcy temu na Allegro;) bo szczerze muszę przyznać, że sympatia dla Moniki Żeromskiej nie przełożyła się u mnie na chęć bliższego zapoznania się z dziełami jej taty

      Usuń
    5. Jak widać - również poniżej - Żeromski wywołuje nader zdecydowane odczucia :)

      Usuń
    6. O, ja wspomnienia Moniki Żeromskiej też bardzo polecam - podobnie jak u Moniki, to jedna z moich ukochanych książek (jako całość, oczywiście). Szczególnie drugi tom, z przepięknie opisanym Powstaniem Warszawskim, które Pani Monika Żeromska razem z Mamą przeżyły na Starym Mieście, czyli w rejonie najcięższych walk (po kapitulacji droga przez kanały i obóz w Pruszkowie). Nie czytałam chyba nigdzie już w literaturze polskiej bardziej emocjonalnych wspomnień powstańczych, pisanych nie z perspektywy uczestnika walki, tylko zwykłego cywila, mieszkańca Warszawy, na swój sposób starającego się być przydatnym. Jak dla mnie - fenomenalne.
      A Pani Monika, osoba kulturalna, z klasą, dowcipna, obdarzona darem obserwacji i trafnej analizy, świetnie sprawdziła się w roli pisarki. Z hagiografią rodzinną przedmówczyni Monika ma rację, chociaż można to zrozumieć u córki-jedynaczki, kochanej przez rodziców, otoczonej ciepłem, troską, uwagą. W takim kontekście nawet nie razi przypisywanie ubóstwianym bliskim samych najlepszych cech.
      Poza tym, bardzo mnie ujęły wrażenia z licznych podróży Pani Moniki oraz jej związek z mężczyzną życia :)

      Usuń
    7. No i dodajmy, że Monika Żeromska była malarką i to doskonale widać w jej wspomnieniach. Barwne, jędrne opisy ludzi, przyrody, dzieł sztuki. Na kartach jej wspomnień pojawiają się też znakomitości polskiej kultury. Przyjaźniła się z Tuwimem, Słonimskim, znała Marię Dąbrowską. Ech...sama się nakręciłam i wyciągnęłam z półki Wspomnienia i czytam je po raz 10?12? Kończę. O Żeromskiej mogę w nieskończoność;) serdecznie pozdrawiam Jabłuszko:)

      Usuń
    8. No zdecydowanie potraficie, dziewczyny, zachęcić :) tak sobie myślę, że pójdę do Taniej Jatki, kupię to co mają na stanie - w prezencie dla Ojczastego :) a przy okazji sama sobie przeczytam po cichutku :)

      Usuń
    9. Wzajemnie pozdrawiam, Moniko :)

      Dodam tylko, że jeśli chodzi o wydania do kupienia, to są tylko dwie opcje: albo wszystkie pięć tomów w wydaniu Czytelnikowskim żółtym pierwszym, albo dwa pierwsze tomy w wydaniu Czytelnikowskim drugim (łatwo się połapać, które jest które - na marginesie zaznaczę, że Dedalus ma to drugie), a trzy pozostałe dosztukować z pierwszego (bo drugie wydanie poniechano po dwóch tomach - trudno orzec, dlaczego). Trzeci tom z pierwszego (i tylko ten) może być trudnawy do znalezienia, ale nie jest to niemożliwe.

      Usuń
    10. A, zapomniałam: dwa lata temu (2013) Wydawnictwo Studio Emka wypuściło książkę wspomnieniową "Ocalić od zapomnienia. Anna i Monika Żeromskie" pod egidą Jerzego Snopka. Czyli, jak też obie Panie zapamiętali różni wspomnieniowicze. Również polecam.
      I czasami, w antykwariatach, można się natknąć na niegdysiejsze pocztówki z reprodukcjami obrazów Moniki Żeromskiej. Ale to już trzeba mieć prawdziwe szczęście, bo rzadki to rarytas :)

      Usuń
    11. Ach! Tak! To ja jeszcze dorzucę dwa tytuły (ale to już naprawdę dla amatorów;) Stanisław Pigoń, Monika Żeromska Korespondencja wzajemna oraz Stefan Żeromski i jego rodzina (Wyd.UW). Jabłuszko, znasz? I najmocniej przepraszam Gospodynię bloga, bo już chyba prywatę zaczynam uprawiać;)

      Usuń
    12. No tak. Poszłam wczoraj do Dedalusa, był tylko drugi tom, wzięłam - niby, że dla Ojczastego, ale zaczynam się łamać po tylu zachwytach :)

      Usuń
    13. Moniko, znam i mam tylko pierwszy tytuł: kupiony zresztą pod wpływem wspomnień Moniki Żeromskiej, która wielokrotnie odnosi się do współpracy z prof. Pigoniem, opracowującym i porządkującym spuściznę pisarską jej ojca.
      Drugiej pozycji nie znam, rozejrzę się, dzięki :)
      Wiem, że Monika Warneńska pisała jeszcze o Żeromskim, ale to już w takim bardziej popularnym stylu. Jeżeli się nie mylę, napisała też książkę-zbiór portretów polskich malarek, w którym ujęta została również i Monika, ale - jako, że całe lata świetlne temu gdzieś mi mignęła taka informacja na fali mojego niegdysiejszego zainteresowania żeromszczyzną, dziś już nie jestem taka pewna co do jej być albo nie być. Trzeba sprawdzić :)

      Usuń
    14. No i znowu mi się po fakcie przypomniało: za najlepsze kompendium o życiu i twórczości Żeromskiego uważam taką cegiełkę z '76 roku "Stefan Żeromski. Kalendarz życia i twórczości" Stanisława Eile i Stanisława Kasztelowicza.

      Usuń
    15. Mam wrażenie, że u Moniki Żeromskiej są jakieś aluzje do Warneńskiej, ironiczne. No nic, czytam już drugi tom wspomnień, więc sprawdzę;)

      Usuń
  4. Żeromski to autor lektur szkolnych którego organicznie nie cierpię. I na dodatek nie potrafię podać logicznego uzasadnienia tego stanu rzeczy .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zastanowiło, jak wielką atencją darzyło go pokolenie Ireny Jurgielewiczowej - pisze o tym w swoich wspomnieniach "Byłam, byliśmy". Był wówczas Bogiem.

      Usuń
  5. o tak, swojego czasu był wielbiony, bardziej od Prusa, co mnie mocno dziwi. Ale może wtedy po prostu była moda na mężczyzn nie stroniących od egzaltacji i moralizatorskich wywodów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może też swą rolę odgrywał fakt, że był martyrologiczny, o co Prusa trudno posądzić :)

      Usuń
  6. Moja mama uwielbiała Żeromskiego, choć od Jurgielewiczowej jest sporo młodsza, pisała o nim maturę, co wspomina, jak tylko nazwisko Żeromskiego pada. "Syzyfowe prace" uważam za najnudniejszą lekturę, jaką czytałam, może na 2. miejscu po "Granicy" Nałkowskiej. Za to podobało mi się pół "Przedwiośnia" oraz "Wierna rzeka", czytana już poza szkołą, choć zawsze będę twierdzić, że pisarz nie wykorzystał potencjału, który tkwił w pomyśle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie strasz... "Granicę" też chcę sobie przypomnieć...

      A w "Kredą na tablicy", którą właśnie czytam, jedna z autorek też pisała maturę o Żeromskim. Właśnie o "Syzyfowych pracach" :)

      Usuń
  7. Mam już uszykowane "Przedwiośnie", na jakieś najbliższe czytanie, a tu mnie tak Żeromską kusicie. Sprawdziłam dostępność w bibliotece, niestety cieniutko, chyba wiele osób ulubiło sobie tę pozycję zbyt dosłownie ;-)

    Twoje projekty będę podziwiać, delektować się notkami i mieć nadzieję, że kiedyś i ja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, jak już będziesz stara jak ja i nie będziesz musiała zajmować się dzieckami, to też na wiele rzeczy znajdziesz czas :)

      Usuń
  8. A ja z książek Żeromskiego najbardziej lubiłam "Dzieje grzechu", które niestety nie "załapały się" na lekturę szkolną, a szkoda, bo są o wiele ciekawsze od "Syzyfowych prac" czy "Przedwiośnia". Jest w nich i wielka miłość, i upadła kobieta, i nawet poród Żeromski opisał :)
    A "Syzyfowych prac" niestety nie pamiętam, choć kiedyś czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dzieje grzechu" to był owoc zakazany. Nie pamiętam, czy w związku z tym po niego sięgnęłam :) Za to "Zmory" pamiętam jak najbardziej!

      Usuń