Uch, nie spodobała mi się ta książka. Może dlatego czytałam ją 13 dni. A tak naprawdę to chyba ze trzy, przez resztę nawet do niej nie zajrzałam. Jeszcze troszkę, a w ogóle zniechęciła by mnie do czytania - czegokolwiek.
Kupione niedawno w Bonito.pl książki podróżnicze stanęły, niestety, w drugim rzędzie. A raczej wysforowały się do przodu, a moje ruskie zajęły tylne pozycje.
Ale nie tracę nadziei, bo ustaliłyśmy z córką, że po Nowym Roku posprzedajemy trochę jej książek z dzieciństwa, w bardzo dobrym stanie. To nawet nie ja zaproponowałam, nie śmiałabym, to ona sama wyszła z inicjatywą. Tak więc zyskam półkę lub półtora :)
Na początku wszystko się dobrze zapowiadało. Na okładce same superlatywy.
Zresztą kupiłam tę książkę, bo już wcześniej o niej słyszałam, a Gruzja to taki sympatyczny kraj... jeden z moich ulubionych reżyserów to Gruzin (Otar Ioseliani), a z dzieciństwa jeszcze mam zakodowane gruzińskie wspomnienia dzięki książce Olek i wielka wyprawa Zofii Woźnickiej.
Z drugiej strony to, co wyczytałam o autorach - że prowadzą program Dzień dobry TVN - powinno mnie było ostrzec. Programu co prawda nie widziałam, skoro nie oglądam TV... ale i bez tego jestem święcie przekonana, że to musi być giewno :)
No i tak. Zaczyna się od picia, toczy się przez picie i kończy się piciem. Najpierw myślałam, że może jestem przewrażliwiona, ale na końcu sami autorzy piszą, że spotkali się z (nielicznymi) negatywnymi recenzjami - bo to drugie wydanie - określającymi książkę jako pijacką. Znaczy się - nie mnie jednej to przeszkadzało.
Za to ponoć po przeczytaniu Gaumardżos tysiące Polaków ruszyło do Gruzji. Tak piszą Mellerowie. No cóż, może tak rzeczywiście było. Może ruszyli nasi rodacy do Gruzji zachęceni opisami żarcia i picia. Bo głównie na tym skupiają się autorzy. Chciałabym jednak wierzyć, że w tym kraju są jeszcze inne ciekawe sprawy oprócz biesiadowania.
Tu jest jedno prawdziwe zdanie na okładce : Za odgłosami biesiady skrywa się kraj o przebogatej kulturze. Właśnie, skrył się.
Przeszkadzał mi też zbyt potoczny, że tak to łagodnie określę, język. Taki wiecie, młodzieżowy. Niby nie widzę belki w oku... ale co wolno na blogu będącym po trosze pamiętniczkiem, to nie w książce, kurka wodna!
Żałuję, że kupiłam Gaumardżos!. Tyle powiem.
A kiedyś przeczytam kaukaskie książki Wojciecha Góreckiego. Liczę, że będzie to bardziej satysfakcjonująca lektura.
Początek:
Koniec:
Wyd. Świat Książki Warszawa 2014, wydanie II uzupełnione, 429 stron
Z własnej półki (kupione 3 listopada 2015 za 25,13 zł w Bonito.pl)
Przeczytałam 19 grudnia 2015 roku
MOJA BIBLIOTEKA
Pod oknem w sypialni, obok kaloryfera, było troszeczkę wolnego miejsca. Szybko zagnieździły się tam rozmaite papierzyska. O tym, w jakim stanie to wszystko było, nie muszę chyba opowiadać. A tymczasem moje ostatnie czasopisma wnętrzarskie wznosiły się na kolejnej kupie w innym pokoju.
Napisałam więc maila do mojego Ulubionego Stolarza i ten jeszcze przed świętami zdołał skręcić mi półeczkę.
A przy okazji naprawił mi szuflady pod biurkiem (poodpadały im dna od nadmiaru ciężaru zalegających w nich bambetli). Trzeba więc było te bambetle przejrzeć i powyrzucać, co się da. Może dlatego prawie nie czytałam w ostatnich dniach... ciągle w czymś grzebię i wynoszę śmieci. Ostatnio musiałam zostawić torbę z papierami obok dzwonu, bo już go kompletnie zapełniłam :) na szczęście przyjechali go opróżnić i mogę znów dokładać. W przedpokoju stoją trzy siaty papirów po weekendowych porządkach.
NAJNOWSZE NABYTKI
W sobotni wieczór ułożyłam się wygodnie w łóżku i rozpoczęłam lekturę grudniowego numeru Krakowa. A tam:
No słowo daję, że nie mogłam się doczekać poniedziałku, żeby pofrunąć do redakcji i zanabyć :)
Cudności!
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
Dalszy ciąg Sputnika:
1/ PIONIERY-GIEROI (ПИОНЕРЫ-ГЕРОИ), reż. Natalia Kudriaszowa, 2015
Trailer:
Olga, Katja i Andriej znają się od dzieciństwa, które upływało jeszcze w Związku Radzieckim, gdy wszyscy troje należeli do pionierów. Ponad ćwierć wieku później trójka bohaterów mieszka w Moskwie i każde z nich odniosło zawodowy sukces. Olga jest aktorką, Katja pracuje w dużej agencji PR, a Andriej – jako analityk polityczny. Kupują samochody, biorą kredyty, budują domy na wsi. Jak wszyscy. Ale życie nie daje im ani radości, ani spełnienia. Gdy byli dziećmi marzyli o zostaniu bohaterami, wierzyli w świetlaną przyszłość. Ale nikt z nich nie przewidywał, że dawne wizje zastąpi rzeczywistość, w której jedynym marzeniem jest stabilna i przewidywalna egzystencja. Ludzie przestali śnić o wielkich czynach. Po prostu grają swoje role.
6/10
2/ RUSAŁKA (РУСАЛКА), reż. Anna Melikian, 2007
Trailer:
Na imię miała Alisa i mieszkała nad morzem. Jej życie było całkiem zwyczajne. Marzyła o balecie, śpiewała w dziecięcym chórze i chodziła do szkoły specjalnej. Kiedy miała 6 lat przestała mówić. Kiedy miała 17 przeprowadziła się do Moskwy, a kiedy miała 18 poznała jego... i zniknęła. W wielkich miastach takie rzeczy zdarzają się cały czas.
8/10
3/ SZCZĘŚLIWI LUDZIE: ROK W TAJDZE (Happy People: A Year in the Taiga), reż. Werner Herzog i Dmitrij Wasiukow, 2010
Cały film z polskimi napisami:
W samym sercu syberyjskiej głuszy, z dala od cywilizacji, 300 osób zamieszkuje małą miejscowości Bakhtia nad rzeką Jenisej – tak Werner Herzog, współautor i narrator filmu "Szczęśliwi ludzie: rok w tajdze", rozpoczyna niezwykłą opowieść. Razem z filmowcami, którzy tam dotarli, obserwujemy rok z życia myśliwych, wędkarzy i innych osób zamieszkujących wioskę. Codzienność w przykrytym śniegiem niedostępnym regionie świata. Z pięknych kadrów filmu wyłania się obraz faktycznie szczęśliwych i spełnionych ludzi. Widać w nich także wielką miłość Dmitrija Wasiukowa, drugiego reżysera, do tajgi i jej mieszkańców. Malowniczym obrazom towarzyszy przepiękna, kontemplacyjna muzyka. Oni żyją z ziemi, są samowystarczalni i prawdziwie wolni. Nie ma podatków, nie ma rządu, nie ma prawa, nie ma biurokracji, nie ma telefonów, nie ma radia, mają za to własne wartości i normy postępowania. Jeśli cywilizacja ludzka zostałaby zniszczona, oni przetrwaliby dzięki wiedzy swoich przodków – twierdzi Herzog.
8/10
4/ KIEROWCA DLA WIERY (ВОДИТЕЛЬ ДЛЯ ВЕРЫ), reż. Paweł Czuchraj, 2004
W kawałkach z angielskimi napisami:
Krym, rok 1962. Rezydencja generała Sierowa. Piękne krajobrazy, słońce i amerykańskie przeboje lat sześćdziesiątych. W tym idyllicznym świecie panuje jednak nieustanny nadzór KGB. Oto niezwykła sceneria, w której rozegra się poruszający dramat Pawła Czuchraja. Kaleka córka generała to piękna i intrygująca kobieta, która nieoczekiwanie zachodzi w ciążę z przypadkowym mężczyzną. Wszystko zmieni się, gdy na krymską daczę przybędzie młody sierżant Wiktor – nowy kierowca dla Wiery...
8/10
Sputnik się skończył, ale Rosja nie, bo była kolej na następny film z udziałem Stanisława Lubszina:
5/ PRODAJOTSIA DETEKTOR ŁŻI (ПРОДАЕТСЯ ДЕТЕКТОР ЛЖИ), reż. Władimir Nazarow II, 2005
Na YT cały:
Komedia o tym, jak pewna kobieta wezwała hipnotyzera, by wydobył od jej męża-pijaka informację, gdzie schował pensję.
5/10
6/ film japoński UKRYTA FORTECA (Kakushi toride no san akunin), reż. Akira Kurosawa, 1958
Trailer:
Jest to najweselszy i najlżejszy z filmów Kurosawy. Opowiada o młodej arystokratce z pokonanego rodu samurajów, która musi uciec przez tereny wroga do swoich sojuszników. Jej opiekunem jest ostatni wierny generał i para wesołych cwaniaków, którzy dołączyli aby ukraść złoto, które przewożą generał z podopieczną. Jest to pierwszy panoramiczny film Kurosawy. Jeden z nielicznych gdzie postać kobieca jest przedstawiona jako urocza, mądra i zdecydowana. Oryginalny tytuł oznacza: "Trzej niegodziwcy w ukrytej twierdzy" i widz sam musi się domyśleć, kto jest trzecim niegodziwcem.
8/10
7/ film polski BAZA LUDZI UMARŁYCH, reż. Czesław Petelski, 1958
Film w całości na YT:
Kierowcy zwożący drzewo w Bieszczadach to banda typów spod ciemnej gwiazdy. Codziennie ryzykują życie, jeżdżąc na rozpadających się ciężarówkach. Planują porzucenie niebezpiecznej pracy na odludziu. Sytuacja Apostoła, Dziewiątki, Warszawiaka i Orsaczka zmienia się, kiedy partia wysyła tam Zabawę z zadaniem zatrzymania kierowców na miejscu pracy. Zabawie towarzyszy żona Wanda. Kobieta od swojego ewentualnego kochanka domaga się jednego: aby ją zabrał z ponurego pustkowia. O jej względy zaczynają rywalizować Dziewiątka, Warszawiak, nowy pracownik Partyzant oraz przywożący wypłaty Buźka. Konflikt wisi w powietrzu, a jazda na niesprawnych wozach musi prędzej czy później doprowadzić do tragedii.
8/10
8/ nr 31 z listy portalu IMDB - FORREST GUMP, reż. Robert Zemeckis, 1994
Poprzednie dwa numery to jakieś Memento i Władca pierścieni, darowałam sobie.
Trailer:
"Forrest Gump" to romantyczna historia, w której Tom Hanks wcielił się w tytułową postać - nierozgarniętego młodego człowieka o wielkim sercu i zdolności do odnajdywania się w największych wydarzeniach w historii USA, począwszy od swego dzieciństwa w latach 50-tych. Po tym, jak staje się gwiazdą footballu, odznaczonym bohaterem wojennym i odnoszącym sukcesy biznesmenem, główny bohater zyskuje status osobistości, lecz nigdy nie rezygnuje z poszukiwania tego, co dla niego najważniejsze - miłości swej przyjaciółki, Jenny Curran. Forrest jest małym chłopcem, kiedy jego ojciec porzuca rodzinę, a matka utrzymuje siebie i syna biorąc pod swój dach lokatorów. Kiedy okazuje się, że jej chłopiec ma bardzo niski iloraz inteligencji, pozostaje nieustraszona w swoim przekonaniu, że ma on takie same możliwości, jak każdy inny. To prawda - takie same, a nawet dużo większe. W całym swym życiu Forrest niezamierzenie znajduje się twarzą w twarz z wieloma legendarnymi postaciami lat 50-tych, 60-tych i 70-tych. Wiedzie go to na boisko piłki nożnej, poprzez dżungle Wietnamu, Waszyngton, Chiny, Nowy Jork, do Luizjany i w wiele innych miejsc, a wszystko to relacjonuje on w swych poruszających i wstrząsających opowieściach przypadkowo spotkanym osobom.
10/10
9/ film rosyjski KAUKASKA BRANKA (КАВКАЗСКАЯ ПЛЕННИЦА, ИЛИ НОВЫЕ ПРИКЛЮЧЕНИЯ ШУРИКА), reż. Leonid Gajdaj, 1967
Piosenka o niedźwiedziach:
Ekscentryczna komedia Leonida Gajdaja, reżysera często operującego w swoich filmach środkami groteski. Akcja dzieje się w połowie lat 60. na kaukaskiej prowincji. Głównym bohaterem obrazu jest sympatyczny i dzielny młodzieniec, który śpieszy na ratunek pięknej dziewczynie, porwanej przez szajkę działającą na zlecenie miejscowego kacyka.
7/10
10/ film irański TAXI-TEHERAN, reż. Jafar Panahi, 2015
Trailer:
Nagrodzone Złotym Niedźwiedziem "Taxi-Teheran" Jafara Panahiego jest jak audiowizualna pocztówka z Iranu. Podróżujący po Teheranie jako taksówkarz reżyser na przykładzie kolejnych pasażerów z humorem pokazuje nam absurdy i grozę życia w jego ojczyźnie. Chociaż pojawia się tu dosadna krytyka instytucji cenzury czy opresyjnego systemu, film przepełniony jest miłością do perskiej kultury i Irańczyków. Dzięki niemu dowiadujemy się na temat Iranu więcej prawdy niż z mediów w ostatniej dekadzie.
8/10
Jedna książka, dziesięć filmów... chyba mam zachwiane proporcje...
No błagam! Dlaczego mi to robisz?;) kto wydał tę Portrety???
OdpowiedzUsuńNo wydało to Stowarzyszenie, które publikuje miesięcznik "Kraków". Specjalnie dla Ciebie zrobiłam zdjęcie z ostatniego numeru :) Ja kupiłam w redakcji (w ŚOK-u w Małym Rynku), ale sprzedają też wysyłkowo (masz tam numer konta) w tej samej cenie z rabatem czyli za 25 zet.
UsuńWielkie dzięki! Jak dojadę do domu, zaraz kupuję.
UsuńJeszcze raz dzięki za zdjęcie:) No i gratulacje dla mnie za zadanie w tym kontekście tak inteligentnego pytania;) na swoje usprawiedliwienie mogę napisać, że czytałam Twój wpis na komórce. Małej, malutkiej;)
UsuńPrzyszło mi do głowy, że może na stronie miesięcznika "Kraków" jest ta informacja, więc wystarczy tylko skopiować numer konta... no ale trochę poniewczasie, już pewnie kupiłaś :)
UsuńJuż kupiłam:) Mam tylko nadzieję, że rzeczywiście wystarczy sam przelew jako zamówienie...
UsuńA teraz najważniejsze! Droga To przeczytałam! Życzę Ci pięknych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia oraz pomyślnego Nowego Roku, obfitującego w cudowne książki i znakomite filmy:))) Monika
UsuńŻyczysz mi tego, co najważniejsze (poza zdrowiem oczywiście) :)
UsuńMoniko, cieszę się, że jesteś taką bratnią duszą!
Cóż, Święta spędzisz poza Krakowem - a jak wiadomo extra Cracoviam non est vitae - ale na Nowy Rok życzę Ci wielu przyjazdów do nas :)
Oby się spełniło, dziękuję:) i za te miłe słowa o bratniej duszy:))) Mogę tylko potwierdzić- też tak to czuję. Widać nawet w bezdusznym internecie można się jakoś odnaleźć.
UsuńMam Rogóża:))) Ależ smakowita lektura się zapowiada. No i zarezerwowałam już sobie hotel na maj. Zawsze muszę przytoczyć zdanie Iwaszkiewicza, z którym to (zdaniem) zgadzam się w 100 procentach- "Kto nie był w maju w Krakowie, ten nie wie, co to jest maj". Ale pewnie trudno będzie doczekać do maja, więc tak po cichutku mam nadzieję jeszcze na marzec w Krakowie. O marcu w Krakowie Iwaszkiewicz chyba nic nie pisał;)
UsuńWeź nie reklamuj tu tak tego Rogóża, bo skończy się wzięciem go do ręki (i do łóżka), a tu inne plany chwilowo :)
UsuńJa zaś muszę się dowiedzieć, co księgi mówią o maju w Pradze... jako że to tak magiczne miasto, pewnie coś tam mówią :)
W marcu 1912 roku otwarto Collegium Physicum, dziś Witkowskiego - dużo bym mogła opowiadać o jego obecnym patronie, a także późniejszym szefie fizyki, prof. Niewodniczańskim... a więc w marcu musisz się tam wybrać, obejrzeć witraże, zerknąć na wieżę do obserwacji - wiedziałaś, że Collegium taką wieżę posiada? Od ulicy (czy tam od Plant) jej nie widać - trzeba wejść do Ogrodu Profesorskiego.
Natomiast 1 marca 1905 roku oddano do użytku gmach Towarzystwa Lekarskiego. Zorientuj się, czy by Ci się nie udało zakraść do środka, obejrzeć, co tam nawydziwiał Wyspiański :) Który, nawiasem mówiąc, też w marcu wystawił swoje Wesele w Słowackim (tyle że w 1901). No i tego samego dnia ruszył pierwszy w Krakowie tramwaj elektryczny... więc, jak widzisz, będziesz miała co robić i gdzie chodzić w marcu. Nie omieszkaj przejechać się Krakowiakiem, których trzydzieści sześć sztuk szczęśliwie dostarczono do Krakowa (na lawetach). Ponieważ były robione na chybcika, teraz psują się na potęgę :)
Do Pragi to i ja bym chyba chętnie...;) zawsze mi się wydaje, że jakoś podobna jest do Krakowa, no a już po serialu Kobieta za ladą, to ma naprawdę ciepły kącik w moim sercu:)
UsuńNo i co ja bym bez Ciebie zrobiła?:))) Dziękuję, za te wszystkie krakowskie tropy. Trafiasz w moje ukochania:) Witraże, Wyspiański...
Wiesz, ja mam oczywiście od lat jakieś marzenia związane z Krakowem, miejsca, które muszę zobaczyć. Przez lata wiele się spełniło (gdy po raz pierwszy weszłam do Gontyny, to (przepraszam za patos) naprawdę byłam wzruszona). Ale, ale, ale...na liście wciąż oczekują: kościółek św. Benedykta, zobaczenie kwitnących magnolii pod Wawelem, no i właśnie (NAJBARDZIEJ!) wejście do gmachu Towarzystwa Lekarskiego. Komuś pewnie może się wydawać śmieszne, no przecież można zadzwonić do drzwi i spróbować wejść. No pewnie dla osoby, która nie jest patologicznie nieśmiała tak jest;))) Ale nie dla mnie. I tak, za każdym pobytem w Krakowie medytuję pod drzwiami na Radziwiłłowskiej licząc na cud. No tak...potem (w miesiącach wiosennych lub letnich) udaję się do Ogrodu Botanicznego:)
W Towarzystwie Lekarskim byłam przy jakiejś okazji dnia otwartego, bodaj to była Noc Muzeów. Zwiedzało się muzeum, oglądało krakowskiego kołtuna :) Ale to było wiele lat temu i nawet nie wiem, czy teraz z tej okazji TL otwiera swoje podwoje.
UsuńW Gontynie kiedyś.. oprowadzałam - wcześniej nie widząc jej wnętrza na oczy, więc była nerwówka :)
A ogromne wzruszenie to przeżyłam w Archiwum Kapituły Katedralnej, kiedy znajoma siostra pokazała mi pewien dokument sprzed wieków... dotknąć tego (oczywiście w białej rękawiczce) to było niesamowite przeżycie!
W św. Benedykcie już nie pamiętam przy jakiej okazji byłam... no bo tam tylko dwa razy w roku otwierają - może przy Rękawce? Maleństwo takie :)
A w relacji Kraków - Praga to chyba jednak Kraków jest podobny do Pragi, a nie odwrotnie :( Nie bez kozery Pragę zwiedza więcej turystów...
UsuńCo zacz krakowski kołtun??? I jaki dokument oglądałaś???
UsuńTu wzmianka o kołtunie w muzeum:
Usuńhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Muzeum_Wydziału_Lekarskiego_UJ
Kurczę, chyba robiłam mu zdjęcie i potem publikowałam na przewodniku, ale do końca nie jestem pewna...
A dokument to ordo coronandi z czasów Władysława Warneńczyka:
http://edukacjazamek.pl/lessons/Koronacja/lekcje/8-1.html
Przewodnicy opowiadają w katedrze o tym, jak przebiegała koronacja królewska i mówią, że w regulującym ją dokumencie trzy wyrazy były zapisane czerwonym inkaustem - RADZI RADZI RADZI - tak odpowiadali zgromadzeni w katedrze na pytanie biskupa, czy życzą sobie tego oto kandydata na króla.
I siostrzyczka pokazała mi m.in. właśnie tę stronę.
Pamiętam, że wróciłam do domu i natychmiast usiadłam przy biurku i spisałam na kartce swoje wrażenia. Łzy w oczach!
Tu jest artykuł o przebiegu koronacji:
Usuńhttp://bazhum.muzhp.pl/media//files/Przeglad_Historyczny/Przeglad_Historyczny-r1911-t12-n3/Przeglad_Historyczny-r1911-t12-n3-s285-307/Przeglad_Historyczny-r1911-t12-n3-s285-307.pdf
Dziękuję:) Za wszystko:)
UsuńCzekam na potwierdzenie rezerwacji- marcowy weekend w Krakowie coraz realniejszy:) Łatwo ulegam wpływom...;)))
Znalazła się jakaś wzmianka :)
Usuńhttp://www.photoblog.pl/przewodnikpokrakowie/54194557
To ja Ci muszę jeszcze trochę innych marcowych rocznic dostarczyć :)
Nie pogardzę:)))
UsuńTu masz jeszcze przyjemne zdjątko kołtuna... (nie oglądać przed obiadem):
Usuńhttp://pierwszylamerski.blog.onet.pl/2005/05/29/wracajac-do-koltuna/
A bezpośrednio po obiedzie, to już w ogóle;)
UsuńRezerwacja potwierdzona:)
Kiedyś Cię pytałam, czy warto nabyć książki pana Mazana. Wtedy nie nabyłam, ale teraz już wiem, że warto:) Choć chyba zacznę od Krakowa dla początkujących.
Mazana i Czumy oraz niektórych z udziałem córki pana Czumy :) To są przecież podstawy krakauerologii! Ale muszę się przyznać, że chyba żadnej nie przeczytałam tak od deski do deski... wieczne odkładanie na później :(
UsuńRogóż już w czytaniu. Rozkoszna lektura!!! Miałam tylko przejrzeć, ale już nie odłożę. My z Marymontu (tak, tak powrót do wojennej literatury dla młodzieży) idą w chwilową odstawkę.
UsuńPortrety ulic Krakowa już przechodzą do kategorii "przeczytane". Jestem zachwycona!!! Cudowne gawędy łączące fakty z anegdotami - uwielbiam takie pisanie. Mam tylko jedno zastrzeżenie. Szkoda, że autor (czy redaktor) nie podawał źródeł cytatów. Ale poza tym- bez zastrzeżeń:)
UsuńNo tak, już "załatwione"... pocieszę się myślą, że te rozkosze dopiero przede mną, a nie już za mną :)
UsuńTo trochę tak jak z zapasami spożywczymi 'na czarną godzinę' - większą radość sprawia świadomość ich posiadania, niż sama konsumpcja... co prawda często zdarza się, że się przeterminują - ale w kategorii książek to nie grozi :)
Uh, ja Gaumardżos słuchałam na audiobooku i to była dopiero trauma. Marcin Meller nie powinien nigdy, przenigdy występować w roli lektora...
OdpowiedzUsuńHa ha. Moim zdaniem nie powinien też występować... na zdjęciach :))) A co dopiero w telewizji!
UsuńMa pani już książkę Portrety Krakowa Jan Rogóż? Dziopka.
OdpowiedzUsuńO teraz zobaczyłam że tak, ja dziś kupiłam za 25 zet. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPiękna jest, prawda?
UsuńAż się boję zacząć czytać... żeby na dłużej przyjemności starczyło :)
A czemu to się nie było na odczycie o najnowszej architekturze? Był wyjątkowo sprawnie poprowadzony, choć wisiał na włosku, bo laptop się zawirusił i odmawiał współpracy.
Jestem tak zawalona robotą, że muszę siedzieć po godzinach i nie ma już na nic siły, ale poprawię się w nowym roku napewno! W budynku dworca głównego jest kiermasz książek jeszcze do 24 grudnia byłam rzucić okiem i tam też nabyłam wyżej wymienioną pozycję:)Pozdrawiam.
UsuńRozumiem, usprawiedliwiona :) A o kiermaszu na dworcu nic nie wiedziałam (może to i dobrze)...
UsuńJa też chcę portrety ulic, zaraz zamawiam! pewnie będą już po świętach....mamy podobne książki reportażowe o Rosji:-) m.
OdpowiedzUsuńTo naprawdę cudownie, że spełnili moje marzenie :) gdy dowiedziałam się o śmierci Rogóża, tak sobie po cichutku życzyłam, żeby doszła do skutku jeszcze jedna choć jego książka. I jest!
UsuńA te o Rosji... hm... jeszcze nie czytane. A tu pod choinkę myślę, że tym razem też coś z reportaży dostanę (takie było zamówienie).
O. Pokazujesz tylko pierwszą i ostatnią stronę, a już tylko tymi słowami można by się upić przy odrobinie wyobraźni.
OdpowiedzUsuńA czytając to, co w środku - zachlać się na śmierć :)
UsuńDziękuję za "cynk" - "Portrety..." udało mi się dziś zakupić w redakcji (mimo że oficjalnie zamknięta). Już pobieżne przeglądnięcie wystarcza - aby książkę polecić.
OdpowiedzUsuńO tak, Rogóż to naprawdę była FIRMA!
UsuńPani z redakcji mówiła,że książka sprzedaje się jak ciepłe bułeczki :)
Książki celebrytów omijam szerokim łukiem;) ja ostatnio obłowiłam się w bibliotece na półce "czytelnicy czytelnikom", chapsnęłam m.in. "Rok tysiączny" z 46 roku i "Każdy umiera w samotności" Fallady, ależ miałam radochę i to 23 grudnia!
OdpowiedzUsuńGratuluję nabytków!
UsuńJa ostatnio półkę z darmochą raczej zaopatruję sama :) tyle że głównie w czasopisma... wyniosłam tego sporo w okresie przedświątecznym i zastanawiam się, czy to, że wszystko znika świadczy o zapotrzebowaniu czytelników, czy raczej robieniu szybkich porządków przez panią sprzątającą :)
Język zbyt potoczny w powieści też mi nieco przeszkadza. Toteż rozumiem.
OdpowiedzUsuńW reportażu zdaje się mieć swoje prawa... a jednak nie lubię :)
UsuńA propos książek o Chinach...przeczytałem kilka wspomnień Chińczyków, którzy przeszli przez Rewolucję Kulturalną -niektórzy od początku jako jej ofiary, inni jako członkowie "Red Guard", stając się ofiarami w późniejszym czasie. Nasza komuna w PRL to zabawa, w porównaniu do tego, co tam się działo! Niemniej jednak jestem absolutnie pełen podziwu dla tych, co to przeżyli i potrafili dużo jeszcze potem w życiu osiągnąć. Jeden z autorów praktycznie w Chinach pozbawiony był edukacji-sam się uczył z książek, dzięki czemu dostał się na tamtejszy uniwersytet i po wielu strasznych przejściach wyjechał do USA, gdzie obecnie jest profesorem na 'college'... LITERATURY AMERYKAŃSKIEJ! Mówiło się, że Chińczycy kiedyś zaleją świat... zgadza się z tym, bo mało który naród ma tak ambitnych, pracowitych i zdolnych ludzi.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że nasza komuna to była zabawa choćby i w porównaniu z Czechosłowacją...
UsuńNa tego rodzaju chińskie wspomnienia się do tej pory nie natknęłam, ale oczywiście było kilka filmów. Też podziwiam ludzi, którzy w ekstremalnych warunkach potrafią się nie poddać i dążyć do celu... mnie byle co zniechęca, niestety.
Wiele turystów z 'demoludów' podróżując do Polski, mówiło, że jadą 'na Zachód'. Mój kolega, z racji znajomości języka rosyjskiego, dostał parę razy zadanie oprowadzenia wycieczek studentów z ZSRR. Okazało się to stosunkowo proste-zamiast chodzenia po muzeach, Starym Mieście i innych tego rodzaju atrakcjach, po prostu znajdowało się dla nich kilka filmów amerykańskich, prowadziło do kina, potem jeszcze parę wizyt do polskich sklepów & "Pewexu" i wszyscy byli obopólnie zadowoleni.
UsuńCo do Czechosłowacji, to słuchałem w czasie stanu wojennego audycji "Inter-Radio Praga" nadawanych w języku polskim. Takiego betonu to trzeba by było szukać w Polsce ze świeczką!
Ha ha, to ciekawe, co ci studenci opowiadali po powrocie, gdzie przecież - jasna sprawa - musieli zdać relację z pobytu w podejrzanym jednak kraju ;)
Usuń