środa, 24 lutego 2016

Jerzy Harasymowicz - Bar Na Stawach

A tak, dla jaj :)
No dobra, wiadomo, że żadnej poezji nie czytuję (poza Panem Tadeuszem)... ale tu mnie skusił tytuł, tak bardzo krakowski, a dokładniej zwierzyniecki. A jeszcze dokładniej z Półwsia Zwierzynieckiego. Baru Na Stawach już nie ma, ale w historii polskiej literatury zaistniał na zawsze. Choć oczywiście głównie dla polonistów, no bo kto czyta jakiegoś tam Harasymowicza. Który w dodatku skompromitował się wierszem o Leninie (dla chleba, panie, dla chleba). Zabrakło mu tego smaku, w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia... ale też zawsze uważałam Herberta za mało chrześcijańskiego w tym jego patrzeniu z wyższością na tych, którzy się nie oparli :(

Wyka pisał tak:

A Błoński tak:

Wiersze w tomiku są trochę bieszczadzkie, trochę praskie (!) i oczywiście krakowskie. Te mnie najbardziej interesowały, choć przeurocze i pełne nostalgii są też wiersze o babci i dziadku.

Znalazłam ciekawą opowieść o przyjaźni Harasymowicza z Makino na blogu:
http://blogpress.pl/node/8757

Wygląda na to, że trzeba się rozejrzeć za kolejną książką...


Początek tomiku:

I wiersz tytułowy:


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1972, 118 stron
Z własnej półki (kupione 8 listopada 2009 roku na allegro za 5 zł)
Przeczytałam 18 lutego 2016 roku



NAJNOWSZE NABYTKI

Doniosłam wreszcie do domu nabytek z zeszłego tygodnia:
Masakra. Z pięć kilo chyba. Bo też doprawdy trzeba było na kredowym papierze drukować... Cena okazyjna, 25 zł, ze strony sklepu Muzeum Narodowego. Dla porównania wielkości położyłam do zdjęcia jeden z Katalogów zabytków :)

Nadeszły z allegro Wspomnienia Stefana Grzybowskiego:
9,90 zł, jeszcze bardziej okazyjnie :)
To mam już dwie z tej serii:
Format mają taki sam, tylko Grzybowski grubszy (810 stron), Zoll - 572.
Nie wiem, czy jeszcze coś wyszło... ale wręcz boję się szukać :)

Wczoraj odebrałam osobiście najdroższy nabytek lutego (tfu tfu, żeby nie zapeszyć, miesiąc się jeszcze nie skończył):
Też jednak okazyjnie, bo za 70 zł (na Bonito 87,-). Co ja się nadźwigam, to głowa boli. Właśnie...
Byłam umówiona na 17.00, z pracy wyszłam o 16.00, bo zamykali :) a tu deszcz lał, cóż było robić, poszłam do Mariackiego pogapić się na ołtarz Wita Stwosza. I mało nie przegapiłam tej 17.00 :) tak się zapatrzyłam. Wyświetlają tam też film o konserwacji górnej części ołtarza, właśnie trwającej. Bardzo mnie skołowała zawarta tam informacja, że figury z głównej sceny mierzą 3,1 m. Całe życie byłam przekonana - i wszędzie tak czytałam - że 2,8m. No to teraz nie wiem, komu wierzyć?!

A te książki czekały na mnie przed odczytem w Towarzystwie - Dziopa z Podgórza znów mnie obdarowała :)
Kredą na tablicy - to obszerniejsza wersja wyboru opowiadań, wydanego dla młodzieży, który kiedyś kupiłam na allegro.
I jeszcze przedstawiła mi kartkę z listą cracovianów, które też mi może sprezentować. Nowy regale, przybywaj!
/tylko, żeby było jasne: nowy regał zastępuje stary, tyle że będzie nieco pakowniejszy/



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

Skończyłam w niedzielę serial rosyjski RIEŁTOR (Риэлтор) z 2005 roku, z wielkim ubolewaniem, bo autentycznie mi się spodobał. Wczoraj nie bolała mnie głowa i mogłam poświęcić wieczór na obejrzenie czegoś... no jednak nie. Odpoczynek. Czytałam sobie :)
Chyba nie wrócę do normy, póki nie będę miała za sobą regału, szafy i malowania.

12 komentarzy:

  1. O Harasymowiczu i jego przyjaźni z Makino czytałam chyba w Idze, idze bajoku...
    Ale muszę napisać, że na plac Na Stawach trafiłam dzięki Zofii Kucównie, której rodzice mieszkali na Komorowskiego, do księgarni chodziła na Prusa i wszystko to czule opisała w swoich książkach. No ale ja już nie odnalazłam tamtego klimatu. Choć zdarza mi się, w drodze na Salwator, wysiąść przy Komorowskiego i szukać przeszłości. Ech...rozmarzyłam się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w bajoku... ale w tym linku jest cytowana inna książka tej samej autorki, w sumie nie wiem, czy o Harasymowiczu czy o Makino właśnie, ale chyba raczej o tym ostatnim, zważywszy na tytuł :)
      O Kucównie pisałaś, ale dla mnie na razie jeszcze nic z tego nie wynikło.
      Ul. Komorowskiego jest mi bliska przez swego patrona, o którym tyle wspomnień napisano...

      Usuń
  2. :) i ja także. Znaczy się z tą poezję tak mam. Ja czytuję to co najpierw usłyszę w formie śpiewanej. Poznaję poezję za pośrednictwem poezji śpiewanej. I dlatego pewnie czytając wiersze przez ciebie wskazane czytałam je mruczando - śpiewając sobie pod nosem. Całkiem, całkiem, choć dwa wystarczy mi chyba na dwa miesiące. I choć ładne, to mnie jednak nęcą fresków wielkie twarze i bazyliki i ołtarze i parę innych może bzdur:) Jak miło to czytać, że w oczekiwaniu na punkt zero poszłaś pogapić się na ołtarz Mariacki. Co prawda wiedzy na temat wielkości figur nie miałam, a jak nawet kiedyś posiadłam to zapomniałam, ale teraz pewnikiem zapamiętam. Książkę ze zbiorów MNK też oglądałam w sklepiku. A że wczoraj wpłynęła pensja na konto to może zaryzykuję dziś wizytę na stronie, bo było tak kilka ciekawych i nawet niedrogich pozycji (dla mnie), ciekawych i drogich zdecydowanie więcej :( Zastanawiam się, czy twoja biblioteka domowa ma jeszcze miejsce na przyjmowanie tych wszystkich nowych nabytków. Pozdrawiam serdecznie (choć migrenowo, ale to u mnie nic nowego).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A' propos poezji śpiewanej, to już drugi tydzień chodzi za mną Grechuta i inni w związku z wieczornym posłuchaniem pieśni Nowaka. Oczywiście spłakałam się. A teraz nic, tylko "chcę być pomylony" albo "bolą mnie nogi, one we śnie za sen mój chodzą na czereśnie" :)

      Dziś znowu byłam przed ołtarzem, na otwarciu. To jednak magiczny moment. A jeszcze gdy człowiek świadomy jest, że tego otwierania w ogóle powinno nie być, że ono tak źle wpływa na stan ołtarza.
      A teraz jestem tak zmęczona, że nie wiem, czy dam radę odcedzić ziemniaki :) dziś późny obiad i w dodatku bardzo tradycyjny (sadzone, brokuł i pyry), za dużo zmywania, no ale...
      Po obiedzie wreszcie przeglądnę nowe nabytki. Cęckiewicz wydaje się fantastyczny, ale na razie dosłownie na jednej stronie otwarłam. I film sobie obejrzę. Rozlegle mam plany na dziś wieczór :) a jutro do roboty :(

      Usuń
    2. Też chciałam poczytać te wiersze, zaczęłam szperać i okazało się, że mam tylko "A jak królem, a jak katem będziesz", a nie wiersze.
      Co do miejsca na nowe, to weź mnie nie rozśmieszaj. Już upatrzyłam, gdzie wcisnę ten wielki "Rynek krakowski odkryty na nowo", gdy przyjdzie nowy regał... ale słowniki nie wiem, gdzie mają stanąć :(

      Usuń
    3. Albo taka pieśń "Nie wiem o trawie"- zachwyt!

      Usuń
    4. Tam wszystkie są do zachwycenia! Płakałam, bo to przecież moje młode lata. Mam tę płytę na winylu, ale gramofon zepsuty.

      Usuń
  3. Szanowna Pani! Niezręcznie mi pisać z takim zapytaniem, ale z desperacji chciałem zapytać czy widziałaby Pani szansę aby odsprzedać wspomnienia prof. St. Grzybowskiego i prof. F. Zolla. Bardzo mi na tym zależy gdyż bardzo wiele one dla mnie znaczą, a sam nie mogę ich od długiego czasu nigdzie dostać. Jeżeli mógłbym Panią jakoś przekonać, to proszę o informację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę napisać na adres: malgorzataka[at]poczta.onet.pl

      Usuń
    2. Ale ale: https://www.olx.pl/oferta/wspomnienia-fryderyka-zolla-opr-irena-homola-skapska-CID751-IDxhA0n.html

      Usuń
    3. https://www.amazon.com/WSPOMNIENIA-FRYDERYKA-ZOLLA-1865-1948-SKAPSKA/dp/B0053TDYA6

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń