środa, 30 stycznia 2019

Filip Springer - 13 pięter

Taka sprawa. Wracałam z pracy inną drogą, gdzie miałam przejść przez osiedle i między innymi obok osiedlowej biblioteki i tak mi się coś pomyślało o Jeżycjadzie. Że pójdę i pożyczę sobie pierwszy tom. Poszłam i pożyczyłam drugi, bo pierwszego nie było, ale przy okazji ze stolika, na który panowie (tak, panowie, bo u nas w bibliotece od jakiegoś czasu pracują właśnie młodzi panowie) wykładają oddane świeżo książki, zgarnęłam i Springera.
I dobrze zrobiłam, bo przeczytałam z dużym zainteresowaniem.


Pierwsza część, poświęcona latom międzywojennym i głównie sytuacji mieszkaniowej w Warszawie, powoduje, że włos się jeży na głowie. Zresztą zobaczcie niżej początek. Coś tam sobie zdawałam sprawę, choćby z serii Niedoskonałej Krystyny Nepomuckiej, ale co innego coś gdzieś kojarzyć luźno, a co innego przeczytać tak zebrane do kupy dane i opisy. Ciągle przy lekturze podnosiłam wzrok, omiatałam nim pokój, obliczałam, ile na mnie przypada metrów kwadratowych, podsumowywałam ciepłą wodę, centralne ogrzewanie, gaz, podłogę zamiast klepiska... Głupie to, wiem :)
Druga część natomiast to III Rzeczpospolita - wynajmowanie i kredyty. Też optymistycznie nie nastraja, choć to już nie ta skala. Nie ma dobrej alternatywy mieszkaniowej dla ludzi gorzej sytuowanych.
Z tego, co widzę, najlepsze czasy pod tym względem były za komuny, bo jednak wybudowano tysiące bloków, choć oczywiście potrzeby mieszkaniowe Polaków generalnie nigdy nie zostały zaspokojone. I końca temu nie widać. Nie ma żadnego pomysłu i żadnego programu państwa (bo o niewypale z ostatnich lat pod tytułem Mieszkanie Plus nie ma co nawet wspominać).

Początek:
Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015, 283 strony
Z biblioteki
Przeczytałam 28 stycznia 2019 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz