No to już kompletne bęcwalstwo!
Autora znam z rozmaitych Vademeców, które mnie swego czasu dość bawiły i które gdzieś tam przechowuję. Ale to coś... uświadomiło mi, że mamy jednak chyba różne poczucie humoru.
No bo proszę:
Tyle, że w 1985 roku, gdy wychodził ten zbiór notek o dziwnych zagranicznych książkach, znakomita większość czytelników nie miała szans ich poznać. Dziś takich publikacji jest i u nas na kopy.
W każdym razie - przeczytałam i bez cienia skrupułu wybieram się do biblioteki osiedlowej, żeby to podrzucić na półkę z książkami "do wzięcia". Ach! Co za ulga! Centymetr wolnego miejsca przybywa!
:)
Początek:
Koniec:
Wyd. Nasza Księgarnia Warszawa 1985, 95 stron
Z własnej półki (tym razem to nie mój zakup, przywiozłam kiedyś z rodzinnego domu)
Przeczytałam 10 stycznia 2019 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Z jednej strony na plusie 1 cm półki, z drugiej czeskie nabytki w ilości 13 sztuk. Takie oszczędzanie (miejsca i piniendzy). Moje jedyne usprawiedliwienie - że przecież nigdzie u nas ich sobie nie pożyczę do przeczytania. Człowiek sam przed sobą szuka wymówek, czy to nie śmieszne? W dodatku myślałam, że taka zrobiona sobie przyjemność w sytuacji depresji da mi jakiegoś kopa, że się będę cieszyć... a tu niespecjalnie mnie to do pionu postawiło, ot, następne książki w domu i tyle.
Doszło do tego, że dziś, siedząc na stacji w oczekiwaniu na pociąg i zauważywszy kobietę z córką z zespołem Downa, złapałam się na myśli widzisz, a ty jesteś "normalna", nie powinnaś się cieszyć? Jak widać, szukam na wszelkie, choćby i niegodziwe, sposoby, jak by się tu wyciągnąć za włosy z tego bagna...
Jak masz smutek, idź na cmentarz, tam się szybko opamiętasz.
:-D "to leżało w rękach konia". Takiej fajnej książki się pozbyłaś! Ja mam chrapkę na "Ostatnią cyganerię" Wittlina. Ale tyle już książek na mnie czeka na półce z mojej ulubionej tematyki przedwojennej, że muszę wziąć na wstrzymanie. Co do czeskich książek, popieram Twój tok myślenia! Ja mieszkam w Angli, więc polskie książki MUSZĘ kupować, bo ich sobie nie wypożyczę...
OdpowiedzUsuńCo do depresji - to weź się w garść! ;-) Taka ładna zima w Polsce, śnieg, cicho, bielutko. Pomyśl, gdybyś mieszkała w Anglii, a tu szaro i łyso.
A ja o "Ostatniej cyganerii" nawet nie słyszałam!
UsuńŁadna zima, ładna zima. Problem w tym, że nie chcę zimy, nawet białej i cihutkiej. Chcę wiosny, nie mówiąc o lecie. Chcę cienkiej sukienki i basta. Chcę przestać trząść się z zimna na przystanku. Im jestem starsza, tym bardziej marznę. krucafuks.
O mieszkaniu w Anglii to nawet nie potrafię sobie uruchomić wyobraźni :) No ale tam u Was to dzieciaki z gołymi nogami zasuwają, to musi być cieplej :)
A w ogóle to rozbijasz się pociągami, przesiadujesz na stacjach, pewnie z książką w ręku, jak jakaś bohaterka romansu, i jeszcze narzekasz.
OdpowiedzUsuńRozbijam się pociągami, żeby jechać uprać, posprzątać i uprasować. Faktycznie, luksusowe życie :)
UsuńAle fakt, może za dużo narzekam. Przyjaciółka ostatnio stwierdziła, że to moje samopoczucie to nie jest depresja, tylko obniżenie nastroju - póki nie budzę się w nocy i nie mogę już zasnąć z powodu lęków.