czwartek, 6 czerwca 2024

Martin Walser - Małżeństwa w Philippsburgu

Martina Walsera był w domu Jednorożec. Nigdy się za to nie brałam, no bo niemiecki pisarz, co tam będę się kompromitować 🤣 Myślę tu o moich szkolnych czasach oczywiście. A teraz ze zdziwieniem odkrywam, że ten Jednorożec w jakiś cudowny sposób przemieścił się z Dżendżejowa do Krakowa i stoi u mnie. Pewnie go niegdyś zabrałam dlatego, że wyszedł w serii, którą zbierałam (Proza współczesna PIW). I po przeczytaniu Małżeństw... (znalezionych już nie wiem, gdzie ostatnio; mam jak zwykle braki w systematyczności zapisków) stwierdzam, że kto wie, może kiedyś i za to się wezmę.

Tym razem, zupełnie wyjątkowo, przeczytałam najpierw, co napisali na skrzydełku. Książka ma cztery części i gdy przeszłam do drugiej, okazało się, że bohaterem już nie jest ten ubogi dziennikarz z pierwszej, a w trzeciej tym bardziej. Niemniej postaci powieści przeplatają się w kolejnych częściach, bo przecież niezależnie od tego, jak duże jest miasto, śmietanka towarzyska (plus elita finansowa) zna się między sobą, to jednak mały światek. 

Na początku wydawało mi się, że ten styl pisania to już jest taki niedzisiejszy. Ale co to właściwie znaczy, gdy ja dzisiejszych powieści prawie nie czytam przecież, nic o nich nie wiem. Widział ktoś u mnie jakieś nowości?

A potem się powoli rozsmakowałam w tych długich zdaniach, w opisach momentami przywołujących myśl no przecież mam tak samo, a momentami zaskakujących rodzajem porównania czy metafory. W gładko toczących się przez kilka stronic dywagacjach o niczym, a potem jednym zdaniem kwitowanych naprawdę poważnych wydarzeniach, z gatunku życia i śmierci. Jak by te ostatnie były najmniej istotne...

Początek:


 Koniec:

Wyd. PIW Warszawa 1966, 354 strony

Seria: Klub Interesującej Książki

Tytuł oryginalny: Ehen in Philippsburg

Przełożyła: Maria Kłos-Gwizdalska

Z własnej półki

Przeczytałam 6 czerwca 2024 roku


Tytuły KIK na 1966 rok były następujące:


Znacie coś z tego? Ale że OSOBIŚCIE, a nie słyszeliście tylko?

Bo ja tak częściowo. Patricka White'a się zawsze bałam, a Ojczasty go miał, tylko w innym wydaniu, nie zabrałam (czasem, gdy pomyślę, ile tam książek zostało na zmarnowanie...). Niby wiedziałam, że kiedyś trzeba przeczytać, noblista przecież, ale to chyba Australia mnie odstraszała - sorry, Lechu 😂

Laxness to w ogóle jakaś abstrakcja się wydawała, a tymczasem przeczytałam tę właśnie powieść rok temu, zdobyczną ze Śmieciarki 😁

Piłat Magdy Szabo teraz, gdy sprawdzałam, wydał mi się nieznany z tytułu. Ale gdy zaczęłam czytać, co o nim napisał Zacofany w lekturze, to halo, przecież ja to znam, tę fabułę! Ale znam z filmu, widziałam! A potem jeszcze na wszelki wypadek wrzuciłam tytuł tutaj, do blogowej wyszukiwarki - i oto okazuje się, że książkę też czytałam lata temu, tyle że z biblioteki, może dlatego nie zapamiętałam?

Natomiast Mika Waltari na 100% jest mi znany jedynie z nazwiska. Nawet na 1000%!

O tym ostatnim panu w życiu nie słyszałam, ale tytuł mnie intryguje, więc jeśli gdzieś trafię na niego, to wezmę 😁

Niby powinnam mieć już niedługo więcej czasu na Śmieciarki i knihobudki, prawda? Wczoraj powiedziałam w pracy, że chyba nie można na mnie liczyć we wrześniu - mam takie okropne deficyty snu, że jestem momentami nieprzytomna z niewyspania, i nic na to nie mogę poradzić, dopóki Ojczasty z nami jest - więc wolałabym nie brać na siebie pewnych zobowiązań i pewnej odpowiedzialności. W pracy na to jak na lato, bo każdy myśli, że tak sobie tylko narzekam. Ale okazało się, że jednak będzie możliwość przyjęcia kogoś NA ETAT na rok, tyle że do września Góra tego nie ogarnie, zawsze trwa miesiące całe, zanim załatwią papierologię - jednak zaczęłam hołubić pewną małą nadziejkę, że ta wyłoniona osoba przyjdzie już pracować we wrześniu, tylko będzie umowa o dzieło podpisana na mnie i my się między sobą rozliczymy... Oby oby oby się tak udało.

A do tego chronicznego niewyspania dorzuca się teraz generalnie słaby stan fizyczny - ciągle mam ataki kaszlu, gdy wydaje mi się, że się duszę - planuje dziś znów wybrać się pod wieczór na Nocną Opiekę w celu osłuchania. Równo tydzień temu pan doktor zapewniał mnie, że jest czysto, więc co niby się kurna dzieje? Niech mnie osłuchają ponownie. Jednocześnie nabrałam przekonania, że nieodzowny będzie rentgen, więc zapisałam się po skierowanie do przychodni. Termin dostałam na 21 czerwca 🤣 

Dziecko mi naprawiło rower, gdy byłam w Pradze i do tej pory jeszcze nawet go nie widziałam. Roweru znaczy. A tyle sobie obiecywałam. No nie mam siły na nic.


Ale ale - wymyśliłam, gdzie dać jeszcze jeden mały regalik 😂 Książki z Pragi w końcu leżą ciągle na podłodze. Teraz jeszcze znaleźć stolarza i powinnam mieć zapas półek. Myślę konkretnie o 11 półeczkach szerokości 36 cm. Toż to prawie 4 metry miejsca! Tylko na nieduże książki, bo to będzie płytki regał, mam 16 cm miejsca. Już marzę, że ustawię na nim wszystkie te czeskie nabytki... Ach.

Widziałam przed blokiem furgonetkę z napisem MEBLE NA WYMIAR, zanotowałam numer telefonu - może zadzwonię?


28 komentarzy:

  1. Ale że jak, nie czytałaś Egipcjanina Sinuhe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie 🤣 to kompletnie nie moje klimaty były. Podobnie zresztą nie czytałam Faraona.

      Usuń
    2. Po dłuższej ciszy powracam z komentarzem - dzień dobry!
      Moim skromnym zdaniem "Faraon" do "Egipcjanina Sinuhe" ma się jak Trabant do najnowszego BMW. Nie ma porównania, mimo, że obydwa to samochody.
      Poza tym polecam gorąco książkę "Turms nieśmiertelny" M.W., która dzieje się w czasach antycznych, w okresie schyłku wielkości plemion etruskich.
      Pod koniec życia Mika Waltari pisał już gorzej, na jakości jego książek odcisnął się problem autora z alkoholem, ale te dwie pozycje mogę polecić w ciemno.
      Pozdrawiam
      Nieryba

      Usuń
    3. Serio? No cóż... chyba się w najbliższej przyszłości nie przekonam sama, bo jak wspomniałam nie kuszą mnie te egipskie klimaty 🤣 Podobnie jak plemiona etruskie, I'm so sorry 😎
      To głupie, bo to w końcu tylko kostium, ale co poradzę, że tego kostiumu nie lubię.
      Pozdrawiam serdecznie Nierybo!

      Usuń
    4. Czytam posta i właśnie też chciałam polecić Egipcjanina Sinuhe - fantastyczna powieść rzekłabym, że wręcz sensacyjna. mMa

      Usuń
    5. Powoli zaczynam się skłaniać ku temu Sinuhe 🤣

      Usuń
  2. Żywi i umarli mi majaczą, ale zabij, nie pamiętam nic!
    No obowiązkowo musisz potem te półki pokazać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że obowiązkowo!
      Zadzwoniłam, posłałam szkic z wymiarami, dostałam wycenę - 460 zł. W przyszłym tygodniu ma przyjechać wymierzyć precyzyjnie. Tak że powinnam jeszcze w tym miesiącu układać książki z podłogi 😍

      Usuń
  3. Niestety, brak miejsca na książki to straszna bolączka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze - tłumaczenie książki - pierwsza strona: "...a więc na cyfrze określającej ilośc osób mogących pomieścić się w windzie" - według mnie chodzi tu jednak o liczbę.
    Po drugie - tytuły KIK na 1966 r - Patrick White - Australijczyk czyli coś jak ja, ale nie obrażam się jak kogoś odstrasza, mnie zresztą też. Zresztą chyba w Australii nie wydano żadnej jego książki, wszystkie wydano w Anglii i żadna nie zyskała w Australii zainteresowania.
    Jednak dwie mi się podobają - Wiwisekcja i Strong Mandala - polski tytuł to chyba Węzeł.
    Po trzecie - Miki Waltari - Karin córka Monsa - to jakieś pomieszanie do kwadratu - znam go jako autora bardzo popularnej książki - Egipcjanin Sinuhe - książka bardzo mi się podobała chociaż moim zdaniem Faraon jest lepszy. Sprawdziłem życiorys Miki Waltari i o żadnej córce Monsa ani mru, mru natomiast pamiętam z dawnych lat bardzo przejmujący film - Karin córka Mansa - oparty na sztuce A. Strindberga - Eryk XIV.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mylenie cyfry z liczbą jest nagminne. Aczkolwiek w tym przypadku nie wiem, czy tłumaczka nie postąpiła słusznie. "Cyfra określająca ilość"... że pasażerowie skupiają uwagę na tej szóstce...
      O tym, że australijski noblista nie był w Australii popularny, nie wiedziałam 😉
      Z córką Monsa to nie błąd, książka wyszła u nas pod takim tytułem i tak funkcjonuje. A film rzeczywiście był o córce Mansa.

      Usuń
    2. Karin córka Monsa - sprawdziłem jeszcze raz w wikipedii - w wersji polskiej tytuł się zgadza, w angielskiej podano oryginalny, fiński tytuł - czarna magia.
      Wygląda na to, że treść zgadza się z treścią sztuki A. Strindberga.

      Usuń
    3. W każdym razie NA PEWNO za Karin córką Monsa nie będę się rozglądać 😂

      Usuń
    4. Mika Valtari bardzo dobrze pisał. I ma dość różnorodny dorobek, z klasycznymi kryminałami włacznie. Możesz się rozglądać za jego powieścią "Obcy przyszedł na farmę" - niezbyt długa i czysto obyczajowa.

      Usuń
    5. Jest w biblio nawet w dwóch wydaniach 😁

      Usuń
  5. BBM: Zaniepokoiłam się podpisaniem umowy na Ciebie a robotą kogoś innego. Żeby Cię potem nie ciągali za cudze błędy… przepraszam, że się wtrącam, może jestem nadostrożna.🫢

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też racja.
      Ja to widzę tak, że mogłabym nadzorować jej pracę, no bo w końcu będzie nowicjuszem w dziedzinie.
      Problem w tym, że w momencie, gdy będą trwały procedury przyjmowania jej do pracy, na 100% nie będzie mona podpisać z nią wcześniejszej, dodatkowej umowy. Dlatego wzięłabym to na siebie.
      Ale co tam wiem, co się do tej pory wydarzy.

      Usuń
  6. Nazwiska i tytuły nic zupełnie mi nie mówią :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie tez nic nie mowia - wiesz juz jaka jestem, czytam zupelnie inne ksiazki.
    Wczoraj grzebalam po bibliotecznych polkach godzine by wybrac marne 4 jako ze tak wszystkie interesujace mnie wyczytalam iz juz zadnych nowych nie moge znalesc. A i te wybrane nie wroza wielkiej przyjemnosci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybredna i tyle 🤣 Albo za mało piszą takich książek, jak lubisz!

      Usuń
  8. Znam Szabó (swego czasu wyławialam po warszawskich bibliotekach jej książki, bo się uparłam je przeczutać; większość jest niestety niewznawiana i zaczytana/wycofana, musiałam dosłownie na nie polować. Tylko Abigél wyszła kilka lat temu), Wiwisekcja była w domowej biblioteczce rodziców i czytałam ją na bank, tylko nic nie pamiętam (no ale Ty to chyba rozumiesz?🤣). Waltariego akurat tego tytułu nie kojarzę, ale pisarza uwielbiam - ale że nie czytałaś jego kryminałów z Palmu? Szok;). Walsera przerabialiśmy na studiach Ein fliehendes Pferd (uciekający czy też spłoszony koń, nie wiem, jak przetłumaczono tytul), co było o tyle dziwnym wyborem, że bohaterami są dwa dojrzałe małżeństwa i jakoś to nie bardzo rezonowalo z nami, dwudziestolatkami. Muszę spróbować teraz, pewnie inaczej odbiorę.

    W windzie mieści się oczywiście określona LICZBA osób, nie ilość.

    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, o Wiwisekcji Lech pisał, tu są wymienieni Żywi i umarli, nie znam
      A.

      Usuń
    2. Ja to jak najbardziej rozumiem 🤣🤣🤣

      Się dopiero teraz dowiedziałam z Wikipedii, że były jakieś kryminały Waltariego! Oczywiście natychmiast przeszukałam katalog biblio, dwie są, trzeciej ani śladu, no ale to już zawsze coś. Tak że pewnie się udam do którejś filii w najbliższym czasie, bo mnie nęci nęci.

      Usuń
    3. Spróbuj spróbuj, ja osobiście rozumiem, że nie przepadasz za Egipcjaninem Sinuhe (lubię, ale to są specyficzne klimaty), ale to zupełnie co innego. Bardzo mi się też podobało Coś w czlowieku. W ogóle to wszechstronny pisarz.
      Agata

      Usuń