piątek, 9 sierpnia 2024

Katarzyna Najman - Skrzat woła o pomoc + PRAGA piątek

Jakieś bzdury o tym, że zwierzątka zawołały Piotrusia, żeby im pomógł wypłoszyć z lasu dwóch łobuziaków, a to zamieniając się w groźnego niedźwiedzia. Łobuziaki mianowicie mogły zniszczyć ich domy albo zrobić im krzywdę, więc na wszelki wypadek należało chłopców pogonić. Taka właśnie dydaktyka.


 Koniec:


Wyd. Siedmioróg, Wrocław

Seria 101 bajek

Ilustracje: Carlos Busquets

Przeczytałam 9 sierpnia 2024 roku

 

Praga, dzień pierwszy

Jak już wspominałam przy poprzednim wyjeździe, wstawanie o 4:45 jest przereklamowane. A nawet tym razem była 4:35. Przy czym spałam może trzy godziny, bo do Reisefieber dołączyły się przeżycia z poprzedniego dnia. W skrócie - brat takie rzeczy opowiedział, że jestem ZDRUZGOTANA i nawet nie chcę o tym pisać, teraz przynajmniej. Postaram się nie myśleć w Pradze na ten temat, choć nie wiem, czy mi się uda. No ale usnąć nie mogłam oczywiście, toteż łeb rozbolał mnie już w autobusie - matko jedyna, zakodować sobie: nigdy nie jeździć w piątki!!! Autobus pełen, pociąg pełen, i to, niestety, po części hołoty. Przykro mi tak pisać, ale jak inaczej określić ludzi kompletnie bez kultury, którzy myślą, że są sami na świecie. Tabletka może by pomogła, gdyby była cisza, no ale były jedynie mega głośne wybuchy śmiechu co chwilę, miałam wrażenie, że mi łeb eksploduje. Może powinno się zdawać jakieś egzaminy, zanim się kupi bilet?

Tym razem nawet Praga nie pomogła - nieraz przyjeżdżałam wymęczona albo i boląca i ledwo wysiadłam z pociągu wszystko mijało - i po rozgoszczeniu się w hotelu (cela nr 6, najbliżej wejścia, najdalej od kuchni, ale co mi tam, mam swój czajnik w pokoju, nie muszę z kubkiem latać) wyszłam tylko załatwić najpilniejsze sprawy. Znaczy odebrać zamówione książki z Ulubionego Antykwariatu 🤣 A że się z tego zrobiło 9 km? Cóż.

Obadałam, jak działa Kalifornian czyli układ szyn pozwalający tramwajowi kończyć bieg w dowolnym miejscu i ruszyć z powrotem w drugą stronę - Praga rozkopana jak rzadko kiedy.

Spitfirowe Motyle dalej wzbudzają zainteresowanie turystów, szkoda tylko, że w przyziemiu otwartego wreszcie po długim remoncie domu towarowego Maj gra bardzo głośna muzyka. Na zewnątrz. Oni tutaj chyba nie mają parku kulturowego... Bo to teraz już nie dom towarowy, tylko centrum rozrywki czyli właśnie pułapka na turystów. Można też podziwiać Pragę z dachu, ale po zapłaceniu bodajże 200 czy 250 koron, a niech się pocałują.


Crime scene. W pociągu czytałam w gazecie o wczorajszym wypadku - facet schronił się przed deszczem na przystanku tramwajowym, a z nieba spadł kawał gzymsu (znaczy z kamienicy), szkło zadaszenia oczywiście tego nie zatrzymało - i po gościu. Czekając na innym przystanku słyszałam, jak jakaś kobieta mówiła do towarzyszących jej osób, żeby się odsunęły na skraj chodnika, bo a nuż gzyms się urwie... Ludzie sobie wzięli do serca i nic dziwnego 😢


 A cóż to się marynuje?

 

Zaczął się weekend, jak widać. Nie wiem, co oni tam pili (widoczne kostki lodu i plasterki cytryny albo limetki), ale podrzucam pomysł naszym restauratorom na nową atrakcję 😂 Inna sprawa, że łatwo o wybicie oka...

 

Pojechałam SPECJALNIE na stację metra, gdzie w westybulu ocalały jeszcze budki telefoniczne. Znaczy aparatów już nie ma, ale budek nie zdemontowano. Ostatnie takie. Niniejszym mogę odhaczyć punkt na liście.


Wracając do domu obejrzałam jeszcze plenerową wystawę o Kafce. Rocznica śmierci w tym roku i to bardzo okrągła, bo setna, więc wiele jest imprez pod znakiem Kafki; ten festiwal Dzień Architektury też.


 

Jasny gwint, do góry nogami położyłam książki 🤣Ale powtarzam, prawie same kryminały. Panom w antykwariacie doskwiera upał, toteż chodzili jedynie w krótkich spodenkach i na bosaka 😂 Odliczyli mi rabat 11% czyli ten stos 13 sztuk kosztował mnie 22 zł. Ot co. Jak tu nie kupować!

A luzem leżą łupy z kartonów. Po prawej jakaś współczesna powieść za 10 koron tam gdzie zawsze (ale w korytarzu były tylko dwa pudła na podłodze, mizeria jakaś; wzięłam, bo przecież nie mogłam odejść pierwszego dnia z pustymi rękami). A ta po lewej była z pudła po 5 koron, wystawionego przed jednym nuselskim antykwariatem, który znam jak zły szeląg. Bo spytałam tę BABĘ, czy mogłabym zobaczyć książkę z wystawy za 100 koron - chciałam obejrzeć, czy mi się nada - z wystawy nie zdejmujemy do oglądania. Baba by musiała ruszyć dupę zza lady. A pamiętam, że zawsze była taka niemiła. No to zostawiłam jej tylko te 5 koron 😉 Mam wrażenie, że kiedyś czytałam po polsku jakiegoś Charlie Chana, ale pewności nie mam.

 

I to by było na tyle, bo łeb dalej boli, odwinę chyba folię z książek i je sobie pooglądam, po czym pójdę spać... Jutro będzie lepiej, tak?

Ach, po raz pierwszy chodzę po Pradze z aplikacją liczącą kroki, no zobaczymy, ile tego wyjdzie 😁

 

Donoszę, że dbam o prawą rękę - tak długo stałam z walizką przed wagonem nie wsiadając, aż dziewczyna z obsługi zapytała, czy mi pomóc i wniosła ją. Idem przy wysiadaniu 😂
 

23 komentarze:

  1. Charlie Chan, no tak! Jak byłam podlotkiem, to uwielbiałam te książki. W wieku dwunastu lat przeczytalam chyba wszystkie dostępne w Polsce kryminały. Uważaj na te gzymsy. Pogody pięknej ci życzę, takiej w sam raz. Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie gzyms spadnie, to gołąb na ciebie nasra - nie da się na wszystko uważać 🤣
      Pogoda w sam raz najwyraźniej nie istnieje. Mam dziś oprowadzanie o debilnej godzinie 14.00, ale widzę, że dopiero od 16.00 będzie 29 stopni, to może się wytrzyma 😂 Bo o 14.00 tylko 28 😂 Zabrałam ze sobą krótkie spodenki i nie zawaham się ich użyć! Koniec przejmowania się wiekiem!
      Ciekawa jestem tego Charlie Chana. Będę miała tak czy siak całą zimę na czytanie amerykańskich kryminałów po czesku 😉

      Usuń
  2. Spryciula! :D
    (to komentarz do ostatniego akapitu)

    Mam nadzieje, że inne książki zabrane do czytania w Pradze nie są tak straszne jak ta pierwsza, bo mózg mi stanął na widok samych obrazków.

    Takie picie drinka z jednego kubła (błe!) to chyba widziałem na jakichś amerykańskich filmach - gdy młodzież gdzieś jedzie na wakacje i szaleje w ośrodkach z basenami czy na plażach, oddając się pijaństwu i rozpuście.

    Charlie Chana też wydaje mi się znajomy - nie czytałem na pewno kryminału, ale gdzieś czytałem o nim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wikipedia podaje, że autor napisał ich sześć i że bohater "Mówi często w sposób bardzo kwiecisty, dystyngowany, kojarzony z tzw. wschodnią wytwornością i niekiedy z przesadną grzecznością, przy czym ma duże poczucie humoru i autoironii." Oraz że "Jest wielbicielem życia rodzinnego i gdy w powieści trafia się jakaś młoda para mająca się ku sobie (a w książkach Biggersa są to sytuacje częste), Chan zawsze stara się im dopomóc znaleźć drogę do małżeństwa." To mi się podoba!

      Nie czyniłam żadnego wyboru co do książeczek, których nazbierała mi się już spora ilość. Po prostu zgarnęłam pierwsze lepsze, bo i tak wszystkie są do wykorzystania. Więc nie gwarantuje, że będą tu czekać lepsze okazy 😂

      Czyli pomysł z jednym dzbankiem i długiiiiiimi słomkami nie jest nowy!

      Spryciula, spryciula, ale już pokonywanie krawężników, wsiadanie i wysiadanie z metra, a zwłaszcza wkładanie i wyjmowanie walizki z bagażnika autobusu było niestety na mojej głowie. Znaczy ręce. Pan kierowca absolutnie się nie poczuwa. I jak by co, ma usprawiedliwienie, bo musi stać przy drzwiach i kontrolować bilety... Kiedyś było lepiej 😂 W sensie kojarzę, że gdy jeździłam z Leo Expressem, to było ich dwóch i jeden pomagał z bagażem. Ha, będę wracać z LE, więc zobaczymy, czy to się utrzymało (pewnie nie).

      Usuń
  3. Pomimo globusa wyglada ze pobyt masz udany i bogaty w nabytki.
    Zycze by nadal tak bylo i prosze o nie przebywanie pod zadaszeniem przystankow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewną taką nieśmiałością dzisiaj tamtędy przechodziłam 😂

      Usuń
  4. Takie picie drinków z długaśnych rurek pamiętam z Majorki, to były jeszcze lata 90. Radocha w gronie koleżanek była duza🤣
    Charlie Chana mam jednego
    , wkurzał mnie tą "kwiecistą wschodnią wytwornością", może Tobie bardziej podejdzie.
    Kroków mnóstwo, ja powyżej 10 tysi jestem w stanie nabić tylko na wyjazdach. Oczywiście na liczniku, bo wiadomo, że po domu sporo się robi dodatkowo, latając a to do kuchni, a to do kibelka.
    Czekam niecierpliwie na praskie relacje i koniecznie ma być coś JUBILEUSZOWEGO, wymyśl coś dla czytelników😜
    Rysunki w tej książeczce ładne
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.s. widzę komisarza Palmu👌

      Usuń
    2. Coś podobnego, a ja myślałam, że to jakaś nowość... Tak to jest, jak człowiek mało światowy i nieobeznany 😂

      Charlie Chan po czesku pewnie mi podejdzie, bo wszystko po czesku podchodzi!
      Dziś kroków 9822 na godzinę 12:30. Nie wiem, ile się nabije do wieczora, bo niestety łeb dalej boli, a jak się na to nałoży upał, to już w ogóle. To oprowadzanie, co mam za godzinę, dużo chyba nie nabije, bo będziemy w sumie na jednym placu (chyba). Złości mnie, że to wykupiłam, bo bym najchętniej nie szła, ale tak już mam generalnie, że jak coś MUSZĘ, to mi się odechciewa 😂

      I Matko Boska, widziałam w Taniej Jatce masę książek przecenionych na 9 koron! Uciekłam czym prędzej, ale przedtem wyfociłam, więc nic jeszcze nie jest przesądzone 🤣

      Palmu jednak wzięłam pojedynczego, lepiej mieć trzech osobnych (w przyszłości czyli na dachu) niż jednego grubego, nieprawdaż?

      Usuń
    3. Po domu to chyba nie latasz z komórką w kieszeni do kuchni i łazienki, nie?
      A może tak?

      Usuń
    4. No właśnie nie latam, więc de facto kroków mam więcej niż w aplikacji. Muszę kiedyś od syna pożyczyć zegareczek smartwatch i ciekawe, ile wtedy wyjdzie.

      Współczuję migreny, ja typowych migren nie mam, ale bóle głowy często, zdarza się i po 3 dni. Najbardziej nie lubię obudzić się już z tym bólem, ble.
      Życzę dobrego samopoczucia na zwiedzaniu!

      Agata

      Usuń
    5. Nie wiem, czego bardziej nie lubię: obudzić się z bólem głowy czy nabyć go w ciągu dnia... Jednakowo parszywe :(

      Usuń
  5. "...Pojechałam SPECJALNIE na stację metra, gdzie w westybulu ocalały jeszcze budki telefoniczne. Znaczy aparatów już nie ma, ale budek nie zdemontowano. Ostatnie takie..."

    U nas jeszcze widuje się budki telefoniczne z działającymi telefonami, nawet jedna jest bardzo blisko mojego domu. Ale większość zniknęła! To był chyba główny powód, że od 2 lat jestem dumnym posiadaczem telefonu komórkowego--większość publicznych telefonów, które zawsze używałem jadąc na wakacjach samochodem, została zdemontowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas już dawno nie ma. Cały świat przeszedł na komórki. Kiedyś nas to zgubi 😉
      Masz telefon od 2 lat? Ho ho ho, to długo się trzymałeś - całkiem jak ja 🤣 Mnie właściwie zmusił bank, który zaprzestał przysyłania papierowych kodów do potwierdzania transakcji.

      Usuń
  6. Widziałam właśnie w Pradze takie towarzystwo z kilometrowymi rurkami do picia. Wyglądało to hecnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już nie będę pytać, KIEDY, skoro okazuje się, że to nic nowego i nadzwyczajnego 🤣

      Usuń
    2. Dokładnie nie pamiętam, ale fakt, parę lat temu.

      Usuń
  7. Niech Cię już nic nie boli, żebyś mogła plany realizować. Kciuki trzymam 👍🌞

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro wspomniałaś Kafkę to przypomnę jego muzeum, nie wiem dlaczego, ale przed nim jest "pomnik" 2 panów sikających do sadzawki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Te długie rurki to Majorka lata temu, i fajna gra plażowa, że są dwie drużyny i się rzuca piłką, jak sie przeżuci, to nim drużyna przeciwna dobiegnie wszyscy się rzucaja do wspólego kubla gdzie jest alkohol łapią te długie rury i piją na umów. Fajna. mieliśmy zabawe.
    Ważki spitfajery rewelacyjne.
    Jak ja ci zazdroszczę, że masz tak blisko do Pragi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zazdroszczę tym, co mają jeszcze bliżej, bo i ta podróż mnie męczy 😁

      Rozrywka sportowo-alkoholowa zawsze miło widziana, co?

      Usuń