środa, 21 sierpnia 2024

Zofia Kaczorowska - Gość z Singapuru


Przywleczone oczywiście skądyś i z racji małych rozmiarów zabrane do torebki na podróż 😁

Miałam podejrzenie, że jest to kryminał, aczkolwiek nie była to pewność, dziwnie tak wydane. 

Czytanie w podróży było takie: połowę rzeczywiście obleciałam, a potem, już w Pradze wieczorami po dwie stroniczki, bo padałam na pysk 😁 tak że skończyłam dopiero po powrocie. 

I jest to rzeczywiście kryminał, ba! Zofia Kaczorowska napisała ich jedenaście! Nie wiem, jak inne, bo nie miałam z nimi do czynienia, ale ten tak mi troszeczkę nasuwał na myśl Chmielewską, nie żeby był aż tak humorystyczny, ale bohaterką /narratorką też jest kobieta (po przejściach) i też na własną rękę prowadzi śledztwo w sprawie dziwnej, bo bardzo przedwczesnej śmierci przyjaciółki i też dzieje się to za PRL-u, dokładniej u jego schyłku. I też podejrzewa niewłaściwe osoby oraz ma konszachty z milicją, a także chętnie romansuje. Coś jest na rzeczy, nieprawdaż?

Ale generalnie miło się czytało, wspominało na PRL-owskie klimaty, na koniec autorka zaskoczyła osobą mordercy 😉 i chętnie sięgnę po inne jej powieści - jak je znajdę na Śmieciarce czy w innej knihobudce, bo w bibliotece tylko jedna jeszcze jest... W każdym razie będę miała to nazwisko na uwadze. Szkoda tylko, że nie udało mi się znaleźć nic na temat autorki, żadnego biogramu.

Początek:


 
Koniec:

 

Wyd. Zakład Wydawnictw i Usług Prawniczych "Jurysta" Spółka z o.o., Warszawa 1989, 127 stron

Z własnej półki

Przeczytałam 19 sierpnia 2024 roku


Takie odkrycie. Przejście /wjazd przez kamienicę na podwórko (które jest osobnym tematem, bo OLBRZYMIE, tyle że zawalone garażami i innymi budami - a mógłby być tam piękny vnitroblok). I tam, po prawej stronie, wiszą stelaże na książki, czasopisma, puzzle.


 

Wygląda to tak i moim zdaniem jest lepsze od klasycznej knihobudki, bo nie trzeba grzebać, tylko od razu widać, co jest, sięgasz wtedy, gdy cię tytuł interesuje.


 Ponieważ zamierzam na jesieni nękać swoją spółdzielnię w sprawie zorganizowania na osiedlu biblioteczki plenerowej (siedem tysięcy mieszkańców, a tu nic) uznałam, że to byłoby to!

Teraz tylko pytanie, czy takie ustrojstwo można gotowe kupić? I jak się nazywa? Bo nie wiem, czego szukać... Mam już wytypowane miejsce na montaż tego, też mamy takie przejście w długim bloku. Co prawda z jednej strony jest w dni powszednie handel warzywami (przyjeżdżają rano żukiem i rozkładają się na skrzynkach), ale z drugiej byłoby idealnie... gdyby nie parkowali tam motocykliści (no bo osłonięte od deszczu)... ale jeszcze tam podejdę dokładnie obejrzeć.

 

Mam jeszcze do opowiedzenia następującą wesołą historyjkę: wczoraj przed południem wymieniałam słoik po miodzie na nowy w szafce wiszącej, umyłam półkę w tym miejscu, bo zawsze się tam napaćka, poczekałam, aż wyschnie, postawiłam ten słoik i zamknęłam drzwiczki. Znaczy prawie. Przyjęły pozycję krzywo zwisającą. Tak, urwały się na górze!!!

Zawias kompletnie puścił, wyszedł z siebie. Nie pozostawało mi nic innego, jak stać podtrzymując je prawą ręką, tą chorą, jak by się kto pytał. A wiecie, ile takie drzwiczki ważą???!! 

I nic, znikąd ratunku. Telefon dwa metry dalej, zresztą co by mi dał telefon, skoro nie mogłabym odejść, żeby otworzyć drzwi? 

Zaznaczę, że najpierw próbowałam zbudować dla podparcia piramidę z krzeseł stojących przy stole, które przysuwałam sobie nogą, ale nic z tego nie wyszło. 

Minęły wieki, gdy tak bezradnie stałam...

I teraz DOWÓD NA TO, ŻE Z PORZĄDKAMI NIE NALEŻY SIĘ SPIESZYĆ! 

Na tym stołeczku z radiem leżały cztery śrubokręty. Bo widziałam jeszcze przed wyjazdem do Pragi, że ten górny zawias się obluzował i próbowałam dokręcić, ale bez rezultatu, tym bardziej, że nie bardzo tam mogłam sięgnąć wysoko. Ale nie sprzątnęłam ich! I dzięki temu jakoś wybrnęłam z patowej sytuacji: wykonałam szpagat, żeby po nie sięgnąć i jednym z nich udało mi się odkręcić (lewą ręką) dwie śrubki w dolnym zawiasie i zdjąć całkiem drzwiczki. Przy okazji walnęłam się nimi w łeb, ale to już detal.

Byłam normalnie w szoku! Szybko zadzwoniłam do Pana Stolarza od Kuchni z reklamacją. Coś tam usiłował mi wmawiać, że coś musiałam zrobić (ha ha), ale tu nie ma dyskusji. 

- Będę dzisiaj w Krakowie, to przyjadę.

Prawdopodobnie teraz jedyne wyjście to zamocować zawias w innym miejscu, tam się musiało wyrobić.

Calusieńki dzień czekałam w domu, dopiero wieczorem wyszłam na przebieżkę. I co? I nic, oczywizda!  Przypomniały mi się czasy remontu kuchni i umawianie się z nim... 

Drzwiczki stoją oparte o słupek, uniemożliwiając dostęp do szuflady z salaterkami (podawałam wczoraj obiad w dość niecodzienny sposób; raz że są ciężkie, dwa, że boję się uszkodzić lakier przy przenoszeniu i opieraniu) i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że mogą tak stać długo, jak znamy pana Wojtka.

Ale - z drugiej strony - pomyślmy: mogło się to stać na przykład gdyby nikogo obok nie było, po pewnym czasie dolny zawias by też puścił i RYPŁO by się, jak ta lala, być może rozwalając przy okazji kuchenkę, bo to nad nią. Albo jeszcze inaczej: spadło by na córkę, gdy była sama. 

Tak że TYLE SZCZĘŚCIA W NIESZCZĘŚCIU, żem tam stała i podtrzymała 😎 

Choć ręce to na pewno nie pomogło...




Poniedziałek: 8338 kroków - 4,2 km 

Wtorek: 6156 kroków - 3,1 km 

Robię dziś eksperyment - noszę telefon na szyi cały dzień, zobaczymy, jak się to przekłada na domowe dreptanie 😁 

 

31 komentarzy:

  1. BBM: Nie takie malutkie te drzwiczki! Ale przygoda!! Brrr!!!🙁
    A pomysł stelaża na książki- świetny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 60 x 100 cm. Zważyłam - niby 8 kg, ale to się przecież wydawała TONA, gdy przyszło trzymać na wysokości własnej głowy :(

      Usuń
  2. uwielbiam stare książki, mam swoje ukochane Dzieci z Bullerbyn, Mania czy Hania, Bajki afrykańskie, kilka wydań Pana Tadeusza, ..sporo. wiele z odzysku. bo to stare wydania to tym bardziej żal. Ale za to ograniczam kupowanie nowych gdyż wiesz z miejscem kłopot. Teraz nie wiem co będzie bo odkryłam Skupszop. I dupa. blada.
    Takie przejścia z biblioteczkami pięknie zakomponowane widziałam w Lefkarze na Cyprze. Biblioteczka plenerowa mnie interesuje zarówno na osiedlu...bo ludzie do mojego teatru książki przynoszą. oraz w mojej wsi.
    muszę się zainteresować tematem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słyszałam o Skupszop i doprawdy nie wiem, czy chcę słyszeć 🤣🤣🤣 wystarczy, że co i rusz coś przywlokę "z miasta"... ileż można mieć miejsca w drugich rzędach 😁
      Czytałam na FB, że u nas w Teatrze Ludowym powstała spora 'wolna biblioteczka', ale jeszcze tam nie trafiłam.
      Chętnie bym obejrzała zdjęcia tych cypryjskich biblioteczek...

      Usuń
    2. Mam niestety tylko jedno w poście zalinkowanym z lewej strony bloga.

      Usuń
    3. Takie duże zdjęcie z metalowymi schodami jest linkiem, podpisane Lefkara...

      Usuń
    4. Skupszop jest bardzo fajny i przydatny zwlaszcza gdy xzegos szukasz no i tani. No i co ważne można tam sprzedawać ksiazki🤔

      Usuń
    5. Znalazłam 😍
      Apage Satanas z Twoim Skupszopem 🤣🤣🤣

      Usuń
    6. 🤣🤣🤣🤣 no mnie Kalina razem z Anonimowa72 załatwiły panie.

      Usuń
    7. Wystarczy, że sąsiadka przyniosła dziś torbę książek - że niby do knihobudek zaniosę, ale już wypatrzyłam wstępnie jeden kryminał dla siebie 😉

      Usuń
    8. w takich sytuacjach staram sie niepaczeć ...ale znów nie mogę zdzierżyć, że się stare XIX wieczne wydania poniewierają...

      Usuń
    9. Z tym, że tego rodzaju cymesy są jednak rzadsze, co? 😉

      Usuń
  3. Lubię Kaczorowską, chyba wolę od Chmielewskiej, do której w ogóle nie mam ochoty wracać. A raczej - próby powrotu po latach były totalnie nieudane. Pierwszą jej przeczytaną książką "Całe zdanie nieboszczyka" byłam zachwycona, ale później w kolejnych te absurdy już mnie coraz bardziej nudziły zamiast śmieszyć. Ale miałam przyjaciółkę, która razem ze swoją mamą była totalną fanką.

    To coś na książki może by bylo w sklepach/hurtowniach z wyposażeniem dla sklepów. Bardzo fajnie wygląda knihobudka tego typu. W Warszawie nie kojarzę klasycznych knihobudek, tylko takie regały w niektórych bibliotekach, no i moje ulubione Schronisko Książek. Knihobudkę pamiętam z Pucka, była przy rynku w budce (po)telefonicznej.

    Z tymi drzwiami od szafki horror. Mi kiedyś okno kuchenne tak wyskoczyło z zawiasów, że musiałam je trzymać jakimiś nadludzkimi siłami. Sama byłam w domu, to było jeszcze na studiach i przed wymianą okien na nowocześniejsze (i lżejsze). Jakoś udało mi się je w koncu wsadzić w te zawiasy. No ale wtedy człowiek młody był, to nawet chyba nic mi nie było po tym wyczynie, tylko strachu się najadlam, chyba nawet się spłakalam w trakcie. Mam nadzieję, że pan stolarz wkrótce dotrze i naprawi, bo ewidentnie coś on sknocił.
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja pierwsza Chmielewska to było "Wszystko czerwone". Właściwie wracam do każdej z klasycznego okresu, dopiero te tłuczone na kolanie dla kasy już po PRL-u mnie zniechęciły.

      Hurtownie z wyposażeniem dla sklepów, to jest myśl. Bo jeśli spółdzielnia na to pójdzie, to czekanie na zmajstrowanie klasycznej budki przez ichnich fachowców może trwać wieki, a gdy dostaną na tacy link do prostego zakupu, to może jakoś ruszymy do przodu...
      W budkach telefonicznych są klimatyczne te biblioteczki, zwłaszcza angielskich 😀

      Toż okno jeszcze większe 😨 Widziałam raz na FB zdjęcia kuchni, w której spadły górne szafki! Totalna rozpierducha, bo oczywiście z całą zawartością!

      Usuń
  4. Mialam taka sama zachcianke jak Ty - widzac na miescie porozrzucane budki z ksiazkami do zabrania/wymiany naszlo mnie by podobna stworzyc na osiedlu i nawet rozeslalam po sasiadach pytanie czy chca i czy ktos ma niepotrzebna szafke na nie, cos chroniacego od deszczu. Wszyscy sie zgodzili, mielismy wspolnie zrobic a tu nadeszla Pandemia i pomieszala nam szyki. Nawet pozniej gdy pandemia wycichla , kazdy byl nieufny do takich uzywanych, macanych rzeczy wiec dalam temu spokoj.
    W bibliotece odkrylam nowego autora, tzn wczesniej mi nieznanego - Jack Carr - i rozczytuje sie w nim bo napisal kilka ksiazek z tym samym bohaterem a tematy jakie lubie wiec mam frajde.
    Zrobilas szpagat!!?? Chyba juz nie dalabym rady - pozazdroscic kondycji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żartuj, ja i szpagat prawdziwy 😂 Chodziło mi o to, że musiałam się jak najbardziej rozkraczyć, żeby po te śrubokręty sięgnąć 😂

      Przypomniałaś mi, jak się w pandemii dezynfekowało zakupy i wszystko... tak niedawno, a wydaje się przed wiekami...
      Fajnie, że znalazłaś nowego autora!

      Usuń
  5. Zapewne kazdy ma takie ksiazkowe zachcianki. Kilka lat temu namawialam administracje osiedla na ulokowanie budki ksiazkowej I zdecydowanie mi odmowili, a po covidzie zainstalowali dwie bez zadnego ogloszenia. Przez pewien czas bylam zla, ale korzystam. Tak to jest jak odklada sie do jutra, znam takie bole z doswiadczenia zbyt dobrze, szczescie, ze nic powazniejszego sie nie stalo, a stolarz typowy obibok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa, jaka będzie reakcja spółdzielni, bo u nich zawsze "ni mo piniendzy". No, ale w przyszłorocznym budżecie mogliby zaplanować. Zresztą takie stelaże nie mogą kosztować majątku przecież.

      Usuń
  6. To ustrojstwo, to pewnie stojaki na czasopisma, bywają takie w bibliotekach, dobry pomysł, tylko gdzie to na osiedlu zamontować, by nie zmokło?
    Ty postrasz stolarza odszkodowaniem za uszkodzenie ciała, zobaczymy czy podziała...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja właśnie myślę o takim miejscu zabezpieczonym przed deszczem, w przewiązce. Jeszcze drugie wypatrzyłam, zobaczymy.
      Odszkodowaniem, taaaaa 😉

      Usuń
  7. Podobne stelaże (a może nawet takie same?) wiszą u mnie w bibliotece, w czytelni.
    Możesz poszukać tego pod hasłem: Naścienne przegrody na katalogi A4

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozrzut cen jest znaczny: tu widzę za 200 zł, tam za 700. Ale grunt, że są do kupienia, dzięki za cynk 😀

      Usuń
  8. Drzwi rzeczywiście solidne - gratuluję że sprawa zakończyła się bez rozlewu krwi... to znaczy na placu boju pozostał jeszcze stolarz - to niezły wątek na powieść kryminalną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś kiedyś myślałam, że na emeryturze zajmę się pisaniem tego typu powieści - ale w międzyczasie już wszystkie napisali 🤣🤣🤣

      Usuń
    2. Takie w stylu Kaczorowskiej mogłabyś pisać, wystarczy do przygód z Prahy dodać zgrabne morderstwo😆
      Agata

      Usuń
    3. Morderstwo oczywiście w klasztorze, co? Podejrzani wszyscy z sześciu pokoi, bo ofiara mieszkała sama w siódmym. A we wspólnej lodówce w kuchni zostaje znalezione narzędzie zbrodni.
      Już bym tam nigdy nie dostała pokoju za taką reklamę 🤣

      Usuń
    4. No tak sobie pomyślałam o tym padalcu co piwo wypił, można by drugie podrzucić do lodówki, z cyjankiem👿
      Agata

      Usuń
    5. Są różne możliwości, tylko trzeba działać w rękawiczkach 😂😂😂

      Usuń
  9. Zainteresowałaś mnie tą Kaczorowską.
    Pierwszy raz widzę takie ustrojstwa na książki na wolnym powietrzu w Polsce. Jestem podbudowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale osiedlowe Radio Erewań mówi, że zaraz rozkradną i poniszczą...
      Ja jednak wierzę w ludzi 😂

      Usuń