piątek, 27 września 2024

Maria Dańkowska - Ślub zaraz po maturze

 

Maria Dańkowska już się u mnie objawiła w tym roku zbiorem opowiadań Romans naszej mamy, a dzisiejsza powieść jest dokładnie w tym samym stylu: problemy młodzieży, opisane przez dziennikarkę, która w swoim życiu zawodowym miała z młodymi ludźmi prawie cały czas do czynienia i doskonale zna zarówno ich psychikę, jak i relacje z dorosłymi.

Miałam zamiar streścić tu fabułę, ale znalazłam* teraz artykuł na Esensji, w którym zostało to bardzo dobrze wykonane, więc polecam zajrzeć na zalinkowaną stronę, jeśli ktoś jest ciekawy w ogóle twórczości Dańkowskiej, bo Sebastian Chosiński potraktował rzecz całościowo (znacie ten film Mysz?). I zgadzam się z nim, że tych dygresji, wziętych z gazetowej praktyki, było sporo. Odniosłam wrażenie, że Dańkowska poupychała, podoklejała co mogła, żeby bardziej wypełnić ramy krótkiej powieści.

* gdy czytam jakiś stary rupieć, lubię czasem poszukać, czy ktoś też to robi 😁

Początek:

Koniec:


Wyd. Horyzonty, Warszawa 1976, 180 stron

Z własnej półki

Przeczytałam 21 września 2024 roku


Od jakiegoś czasu zdarza mi się zawędrować podczas przebieżki (po załadowaniu książkami knihobudki na Galla) na Młynówkę w części Grottgera. Mają tam trzy budki na skwerku, więc oczywiście należy je spenetrować 😁 Wczoraj (ach, jeszcze taka piękna pogoda!) zabrałam stamtąd nagrodę za dużą ilość kroków:


Mam już nazbieranych materiałów do angielskiego całą kopę i żeby to miało sens (czytaj: żebym z nich korzystała) należałoby zgrupować je wszystkie w jednym miejscu, najlepiej koło biurka. 

Codzienna lekcja angielskiego to chyba jedyna rzecz, którą udało mi się wdrożyć na początku emerytury bez wyjątków - w sensie, że nie opuściłam ani jednego dnia - aczkolwiek jest to nauka na razie ciągle lajtowa, bo tylko przed zaśnięciem odczytuję jedną stronę z podręcznika, próbując zapamiętać całe zwroty. Ale wiem, że tak na poważnie to powinnam założyć zeszyt i robić notatki, co sobie obiecuję już po prawdziwym rozpoczęciu emerytury (za miesiąc?).

A poniżej - to też było w jednej z budek! Aż człowiek żałuje, że się kiedyś wydatkował 🤣

 

Natomiast we wtorek wybrałam się na Prądnik odebrać ze Śmieciarki zestaw 20 przewodników po angielsku. Z wózkiem na zakupy, bo przecież ciężkie to jak cholera, drukują na kredowym papierze, z wielką logiką (przewodnik w teorii zabiera się ze sobą na wyjazd i nosi, prawda?). Wózek musiałam opróżnić, bo kupiłam na promocji 10 kg cukru i nie mam go gdzie trzymać, więc cały ten nabój (jak mawia Chmielewska) w nim spoczywa 🤣 

Wyprawa była w celu rozdysponowania przewodników w biblioteczkach, ale jak na razie:

- ja sobie odłożyłam Norwegię i Berlin (i jeszcze się zastanawiam nad Pragą, ale muszę ją przejrzeć, czy tam coś znajdę dla siebie nowego)

- brat zażądał Australię, Argentynę i NY

- koleżanki z pracy wzięły Nepal, Barcelonę, Wiedeń, Niemcy i Austrię

Tak że połowy już nie ma 😁



 

Wtorek: 7.862 kroki - 4,4 km

Środa: 6.322 kroki - 3,7 km

Czwartek: 11.785 kroków - 6,2 km 


Z przebieżki 😎


 


Próba niezmniejszania rozdzielczości:


Druga próba:



14 komentarzy:

  1. Angielski dla seniora? To znaczy tematyka chorób itp?
    Nie wiem jaki jest cel Twojej nauki, osobiście widzę dwie podstawowe ścieżki - czytanie - w tym przypadku najlepsza wydaje mi się praktyka a więc czytać i starać się nie przeskakiwać nad niejasnymi sformułowaniami, ale wyjaśniać je do końca.
    Druga ścieżka to konwersacja, wydaje mi się, że obecnie w Polsce powinno być sporo możliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak zajrzałam do środka, to nie widzę nic, czego by nie było w "normalnych" podręcznikach, tylko dość łopatologicznie podane. Myślę, że to raczej chwyt reklamowy, bo to były publikacje Wyborczej czy Gazety Prawnej. Czyli żeby seniorzy się rzucili kupować 😁

      Właśnie - cel. Generalnie żeby móc oglądać filmy i, ewentualnie, czytać. Trochę to potrwa 😂

      Usuń
  2. Wiesz co, ja zrobiłam ogromne postępy w angielskim, jak się zapisałam na kurs online. Brali w nim udział ludzie z całego świata, mieliśmy platformę do wymiany myśli, no i oczywiście cały kurs był po angielsku. Od tej pory czytam książki, oglądam filmy bez problemu. Z mówieniem gorzej, ale też sobie radzę jak się przemogę. A uczylam sie od I klasy podstawowki, ile ja kursów w swoim życiu ZACZĘŁAM to wstyd sie przyznać. Jak trzeba bylo, to sie dogadalam, ale jakoś tak tkwiłam na jednym poziomie. Dopiero ten kurs mi dal kopa, bo mi zależało.
    Może spróbuj z apką Duolingo albo oglądać filmy z napisami, słuchać piosenek z naszej młodości.
    Też jestem ciekawa czym się charakteryzuje angielski dla seniora hmmm.
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Dańkowskiej kojarzę Piegi w świetle księżyca, może to jeszcze mam nawet (W PIWNICY😂)
      Tytuły widzę dobrze, więc się udało z rozdzielczością
      Agata

      Usuń
    2. Na pewno nie zapiszę się na żaden kurs, już mi wystarczyło na długo siedzenie przed laptopem 🤣
      Ja angielskiego w szkole nie miałam (rosyjski i francuski), więc to jest taki całożyciowy brak - brak podstaw. Bo wiadomo, że z filmów i piosenek to się trochę słów zna. A' propos piosenek - może jak się więcej poduczę, to wreszcie się dowiem, o czym były te wszystkie pościelówy ze szkolnych czasów 😂

      Filmy z napisami na pewno będę oglądać, ale jeszcze trochę do tego... Teraz zdarza się podczas oglądania Chirurgów, że do niektórych odcinków są tylko angielskie napisy i to jest mordęga na razie.
      Przerabiam ten podręcznik Angielski w tłumaczeniu, poziom A1-A2, jak skończę, trochę porobię z innych i kupię kolejny poziom. Zastanowię się też, na jakie urozmaicenia nauki mogę się porwać już teraz. Wiesz, tak żeby się nie zniechęcić.

      Usuń
    3. Na te Piegi się zasadzam, jeśli gdzieś się trafią 😁

      Usuń
    4. Niezrozumiale napisałam - to nie był kurs angielskiego, tylko na zupełnie inny temat, ale prowadzony po angielsku. Miałam więc motywację, żeby rozumieć I się komunikować. Byłam w szoku, że tak szybko zrobiłam postępy i to grubo po 40.
      Agata

      Usuń
  3. Ej, Mongoła oddałaś?🤣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ skąd!!! Mongoła niosłam wtedy z Jordanówki i postawiłam tylko na chwilę, żeby zrobić zdjęcie książkom.

      Usuń
  4. Ten angielski, to muszę podszlifować, bo gdy byłam na wakacjach, to okazało się, że zbyt długo słów szukam, pamięć robi się dziurawa!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego tak lubię ten swój podręcznik Angielski w tłumaczeniach, bo ćwiczę cały czas właśnie przekładanie zdań i te słówka wtedy wracają.

      Usuń
  5. Pierwsza próba do poprawki czy nawet wykasowania (bo strona bloga się rozjechał), druga - ujdzie.
    Całkiem dobre tytuły ci twoi sąsiedzi wynoszą do biblioteczki plenerowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak Wy, ale ja widzę tytuły jedynie na tym dużym rozjechanym, a na drugim, jak kliknę, to pokazuje się jeszcze mniejsze niż te, które wstawiam po zmniejszeniu...

      Usuń
  6. No ja na drugim nie widzę tylko mniejszych literek jak na tych dwóch książkach Reader's Digest, większość tytułów mogę odczytać.
    Agata

    OdpowiedzUsuń