I w sumie nie żałuję, jest to dość ciekawe, aczkolwiek peany w stylu poetycki język, który skrzy się ekscentrycznym pięknem według The Guardian wydają mi się mocno przesadzone. Gdzie tu był poetycki język??? Może angielskie tłumaczenie lepiej oddawało tę poezję? Albo angielski tłumacz napisał swoją książkę? Przecież język tutaj jest taki właśnie codzienny i zwyczajny, jak praca w konbini i jak życie, do którego dąży nieprzystosowana bohaterka (cierpiąca przy tym na jakąś chorobę, nie wiem, czy to autyzm).
Początek:
Wyd. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2019, 141 stron
Tytuł oryginalny: Konbini ningen
Przełożył: Dariusz Latoś
Z biblioteki
Przeczytałam 18 lutego 2025 roku
Wczoraj udzieliłam sobie WYCHODNEGO. Czy wychodne? Jaki tu przypadek powinien być?
Dwie godziny po obiedzie, wyprawa do miasta. Ale przed obiadem jeszcze trochę chodziłam po osiedlu, korzystając ze słońca. W sumie wyszło 14 tys. kroków - 8,9 km. Wracałam padnięta, w końcu się zdążyłam odzwyczaić. Ale z tyłu głowy cały czas miałam czy tam się nic w domu nie dzieje, więc nie, nie wracam już teraz do chodzenia, za bardzo się boję zostawiać same dwie kaleki...
Najnowsze nabytki
Z budki i z bookcrossingu. Od jakiegoś czasu znoszę takie wydania kryminałów z KAW jak W zaklętym kręgu intymności i nie wiem tak naprawdę, co to za seria i o co kaman. Jeszcze żadnego nie czytałam. Może się okazać, że to szajs jakiś 😁 Raz przyniosłam coś autorstwa Valdemara Baldheada i jako że nie było nazwiska tłumacza drogą dedukcji doszłam do wniosku, że to produkcja Łysiaka 😁
Mam straszne zaległości w dokumentowaniu, co wynoszę z własnych zbiorów, więc dziś hurtem wsio. Niektóre wydałam na Śmieciarce, większość wyniosłam do "mojej" budki. No przecież w życiu nie przeczytam Starej baśni 😂 Faulknera się pozbyłam, bo miałam inne wydanie, porządniejsze. A Ossolineum - coś okropnego, w jakim stanie są książki, które stoją na okiennej ścianie, pod parapetem. Jakaś wilgoć czy inna pleśń je ogarnia i w sumie powinnam wszystkie chyba wyrzucić... Za tymi tam Niemcewiczami i staropolskimi mowami akurat płakać nie będę - swoją drogą naprawdę kiedyś myślałam, że to będę czytać, mimo że nie mam nic wspólnego z polonistyką 😂 Podejrzewam, że resztę tej Biblioteki Narodowej też wyniosę, tylko mi Paska i Kitowicza szkoda. A jeszcze bardziej szkoda starych kryminałów z jamnikiem i kluczykiem, bo spora część tam stoi. I cała seria Nike. Nie wiem, co robić - może jest jakiś sposób, może należałoby na ścianę coś dać, ale co? Styropian? Skąd się bierze styropian, w dodatku odpowiednio przycięty do sześciu półek?
Pleśń czy inne zapachy można spróbować wymrozić w zamrażarce. Włożyć książkę owiniętą papierowym ręcznikiem posypanym sodą w woreczek foliowy i pomrozić z tydzień albo i dłużej. Kiedyś tak mi się udało odratować kilka książek, które przyniosłem z kubła makulaturą, a ktoś je trzymał wcześniej w piwnicy. A teraz na te felerne półki przestaw może jakieś filmy czy coś innego plastikowego.
OdpowiedzUsuńO styropian najlepiej poprosić na budowie, bo nie wiem, czy w markecie kupisz jeden albo dwa kawałki. Z przycięciem nie będziesz miała problemu bo to zwykłym nożem kuchennym zrobisz, wystarczy odmierzyć.
Wychodne się ma, bo się je dostało. Tak samemu sobie wziąć to nic innego, jak pójść na wagary :P