piątek, 17 stycznia 2014

Luigi Pirandello - Na kogo kolej?

Luigi Pirandello. Włoski klasyk. Kiedyś tam czytałam jego powieść Świętej pamięci Mattia Pascal i coś z teatru, widziałam film według Henryka IV, otarłam się też o część opowiadań, ale wszystko to było wieki temu, a raczej ćwierćwiecze temu i zostało okryte mrokiem niepamięci. A ta oto krótka powiastka właśnie ćwierć wieku (z naddatkiem) stała na półce i cierpliwie czekała. Aż mi się dziwne wydaje, jakie te książki potrafią być cierpliwe... i nie starzeć się, z lekka, lekuśka jedynie spłowiał grzbiet w porównaniu z kolorem okładek... tak, mówcie, co chcecie, ale książka najlepszym przyjacielem człowieka, czeka bez żadnych pretensji, aż się po nią sięgnie, może znów odłoży, a może wczyta się, może tylko przekartkuje, a może od deski do deski (gdyby się miało jakieś inkunabuły, byłoby może dosłownie).


Ze streszczenia na okładce już wszystko wiecie, a ja mogę tylko dodać, że czuję się zachęcona do bliższego zapoznania z tomami pirandellowskich opowiadań Koń na księżycu i Czarny szal, które też stoją i czekają... takie to miłe i niezobowiązujące, a przy tym pozostawiające w zadumaniu: jak dalej potoczą się losy Stelliny i Don Pepe'? Czy będą szczęśliwym małżeństwem? Czy Diego Alcozer, fertyczny staruszek, przeżyje i szóstą żonę? Jaki był sympatyczny, gdy podsumowywał:
- Może pan sobie wyobrazić ten gąszcz na mojej głowie. Czasami wieczorem, kiedy pan zagłębia się w myślach i wzdycha tam, na balkonie, wracam do tego pamięcią i czuję, jak te rogi rosną mi i rosną, wyżej, coraz wyżej, aż pod samo niebo... takie krzaczaste, rozgałęzione. Wydaje mi się, że poruszając głową wprowadzam ich wierzchołkiem zamieszanie w systemie planetarnym.

Chwilowo jednak nie wiem, po co z kolei sięgnąć. Dopadło mnie przeziębienie, kaszlę, z nosa się leje i człek taki ogłupiały, sam nie wie, czego by chciał. Mam, owszem, plan na przyszły tydzień - otóż będzie setna rocznica urodzin pewnego mało znanego czeskiego pisarza, którego powieść pobrałam ostatnio z regału przy łóżku, a przeczytawszy w przedmowie, że urodził się 24 stycznia 1914 roku, postanowiłam ją odłożyć do przyszłego tygodnia i przeczytać równo w stulecie :) W życiu nie zgadniecie, o kogo chodzi, a jeśli się okaże, że ktoś z moich miłych czytelników tę książkę nawet zna, to się potnę mydłem w płynie, że tak nie wierzę w ludzi!


Początek:
i koniec:

Inne pozycje z serii MINIATURY Wydawnictwa Literackiego:
To BiblioNETka mnie poinformowała, że tak się seria nazywa :)
Odkryłam, że mam po polsku dwa Simenony, które nie są Maigretami, przypuszczam, że to powieści psychologiczne, a kiedy się przekonam? któż to wie? moje wybory lektur ostatnio chadzają dziwnymi drogami :)

Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków-Wrocław 1986, 151 stron
Seria MINIATURY
Tytuł oryginalny: Il turno
Tłumaczył: Stanisław Kasprzysiak
Z własnej półki (kupione 24 kwietnia 1986 za 160 zł)
Przeczytałam 17 stycznia 2014

6 komentarzy:

  1. I znowu mam wyrzuty sumienia - mój Pirandallo ("Wybór dramatów") czeka na mnie już tyle lat ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, czeka i nie narzeka :)
      Ja nie mam teatru po polsku, ale coś tam w oryginale stoi. Też czeka zmiłowania.

      Usuń
  2. Pirandello znam chyba tylko z nazwiska i nic jego nie mam, ale mam z tej serii Francoisce Prevost - "Darowane życie".
    Rzuciłam na nią książkę okiem - ależ to siermiężne wydanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Karel Čapek urodził się 8 stycznia, więc to nie o niego chodzi. :(
    Życzę Ci dużo zdrowia i mam nadzieję, że przeziębienie jest już tylko wspomnieniem.
    Nie miałam pojęcia, że ta seria to Miniatury. Mam kilka książek i niestety, nie jestem zachwycona stroną techniczną: kiepski papier, poza tym rozklejają się na kawałki. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, wprost bałam się zeskanować pierwszą i ostatnią stronę... ale jakoś się nie rozleciało :)

      Co do przeziębienia, weekendowe lenistwo pomogło, pospałam, popiłam syropu z cebuli i jest OK.

      Usuń