piątek, 24 stycznia 2014

Donát Šajner - Gałąź dobra

Przeczytawszy we wstępie (napisanym przez Krzysztofa Węgierskiego, w jak najlepszym socjalistycznym stylu), że pisarz czeski Donat Šajner urodził się 24 stycznia 1914 roku postanowiłam uczcić tę rocznicę przeczytaniem jego powieści właśnie w tym dniu. W tym celu musiałam raptownie przerwać lekturę na przedostatniej stronie w czwartkowy wieczór, by zostawić końcówkę na dziś - 24 stycznia - do porannego tramwaju :) a przecież chciałam wiedzieć, jak się skończyło, przedostatnia strona to naprawdę najgorszy moment na przerwanie czytania! No ale co się nie robi dla efektu :)

A więc, proszpaństwa, w stulecie urodzin oto Donát Šajner:
Wikipedia nie jest zbyt wymowna, jeśli chodzi o tego autora, nawet ta rodzima, czeska. Więcej mówi Slovnik ceske literatury, który podaje, że:
Vlastním jménem Jaroslav Šajner, Donát bylo křestní jméno otce. Syn Pavel Šajner (* 1949) je filmový scenárista a televizní dramaturg, autor rozhlasových her a písňových textů. – Šajnerovi rodiče zemřeli za první světové války (otec 1918 na jižní frontě), vychovávala ho babička; soběslavskou měšťanskou školu musel opustit po třetí třídě 1928. Živil se nádenickou prací, později se vyučil prodavačem textilu. 1936–1939 sloužil v armádě (Šumperk, Zábřeh na Moravě). Tehdy se seznámil s Bedřichem Václavkem, s nímž literárně spolupracoval i za okupace. 1940 získal v Praze, kam se po vojně přestěhoval, místo redaktora Evropského literárního klubu (ELK); od 1943 toto nakladatelství vedl. 1947 a znovu 1949, již po začlenění ELK do vznikajícího nakladatelství Československý spisovatel, redigoval klubový časopis Ruch. 1950–1951 byl šéfredaktorem měsíčníku téhož nakladatelství Literární noviny. 1951 dostal stipendium ministerstva zemědělství a žil jako volný spisovatel ve vsi Roudná poblíž Soběslavi. 1955–1956 byl zaměstnán na ministerstvu vnitra jako kulturní referent Pohraniční stráže. Od 1957 byl redaktorem a od 1971 vedoucím literárně dramatické redakce Československého rozhlasu. Na konci téhož roku se stal tajemníkem přípravného výboru nově ustanovovaného Svazu českých spisovatelů, až po odchod do důchodu (1982) pak působil jako jeho vedoucí tajemník.
Plus minus rozumiemy, prawda? Ja jestem w lepszej sytuacji, bo mam książkę z biograficznym wstępem... ale z ciekawości posłużyłam się google translatorem i dzięki temu dowiedziałam się, kto to tajemník. Wiecie? Sekretarz! Całkiem słusznie, sekretarz na pewno dysponuje wieloma tajemnicami :)
Jednak zdanie na temat samej powieści googlowski tłumacz rozebrał w sposób nie do przyjęcia :)
Oryginał:
Zájem o extrémní, naturalistický povahopis charakterizuje opět román Větev dobra, který je oproti autorovým starším prózám jednoznačný ve fabulačním řešení i v rozvržení postav, podřízeném mravně výchovnému poslání.
Tłumaczenie:
Odsetki w ekstremalnych naturalistycznych povahopis ponownie charakteryzuje nową gałąź, która jest dobra w porównaniu do prozy starszego autora jasnego w roztworze fabulačním i układ figur, dziecko misji moralnie edukacyjny.
Cóż począć :) widać trzeba będzie coś samej napisać...

Gałąź dobra to walka Dobra i Zła. Tak można to ująć w największym skrócie. Zło reprezentuje główny bohater Sztira, potentat w miasteczku, właściciel wszystkich stawów rybnych w okolicy i najpiękniejszej willi. Cóż, kiedy to człek niespełniony, żyje napędzany nienawiścią do wszystkich i wszystkiego. Po pewnym czasie dowiadujemy się, że jest w jego życiu tajemnica - miał kiedyś krótki romans z zamężną siostrą swej żony, która wkrótce potem zmarła, zostawiając syna Andrzeja. Ta szwagierka była jedyną miłością jego życia, mogła stać się też jedynym sensem jego istnienia, gdyby tak wcześnie nie odeszła. Został mu po niej medalion ze zdjęciem i ten mały Andrzej, którego wziął na wychowanie. W domu jest też jego bratanek Emil, traktowany jak piąte koło u wozu, a jednocześnie wykorzystywany w pracy na gospodarstwie. Emil - jako wcielone Dobro - świata nie widzi poza wujem Sztirą, to jego idol i ideał, naśladuje go w zapamiętaniu w pracy, jego marzeniem jest być godnym pomocnikiem, a z czasem następcą wuja. Następcą jedynie w ciężkiej pracy przy stawach - nie jako właściciela majątku. Na tego jest przewidziany Andrzej, oczko w głowie Sztiry, przeznaczony na nauczyciela i spadkobiercę majątku. Sztira, zaślepiony w swej miłości do syna ukochanej, chce zapewnić mu dostatnią przyszłość, obiecuje załatwić posadę w szkole w Pradze, odpowiednie mieszkanie i wyposażenie. Żona Sztiry płacze po kątach, że wszystko ma przypaść Andrzejowi, a nic dla Emila, ale niewiele może zrobić - z jej zdaniem Sztira w ogóle się nie liczy.

Powieść wywołała we mnie wrażenie klaustrofobii: wszystko rozgrywa się w ciasnym kręgu domowników Sztiry, znoszących jego tyranię bez słowa skargi (na cóż by się zresztą te skargi zdały, skoro nie mają prawa głosu) i chociaż co chwilę przenosimy się również nad te stawy, którymi żyją Sztira i Emil, a więc w teorii możemy zaczerpnąć haust świeżego powietrza - to jednak duszna atmosfera dramatu człowieka i dramatu rodziny wisi nad czytelnikiem niczym zmora. Piszę o dramacie człowieka, bowiem Sztiry - mimo sposobu przedstawienia go jako tyrana i złośnika, prymitywa w gruncie rzeczy - jest po ludzku, po człowieczemu żal. Cóż on winien, że nie umiał w życiu odnaleźć sensu po stracie ukochanej kobiety? Że miota się jak oszalały, kipiąc nienawiścią do wszystkich naokoło? Bo przecież może ci wszyscy, choć biedniejsi od niego, mają coś, czego jemu odmówiono: miłość, zrozumienie, szacunek, przyjaźń. Sztira cierpi na swoisty Weltschmerz.
Naraz wszystko, o co się starał przez całe życie i o co nieustannie zabiegał stało się niepotrzebne i bez sensu. Chodził i starał się znaleźć odpowiedź na dwa pytania, niemalże najprostsze: Po co? i Dlaczego?... Lecz odpowiedzieć na to nie miał ani on, ani też milcząca, zamknięta w sobie ziemia z wypryskami stawów, ani nawet wiatr, który z różnych stron świata różne wieści znosi. Zewsząd padało: Po co? i Dlaczego?... Znikąd nie było na nie odpowiedzi. Ileż to dni, a nawet i nocy, zadręczał się myślą: po co żyje? Odpowiedź była jedna i ta sama: Bezgraniczne poczucie krzywdy i to, że jest skazany na cierpienie. Co ja mam w końcu z tego życia? Nigdy bym nie przypuszczał, że tak się ułoży.



Zdjęcie pisarza w berecie sympatyczniejsze:

Zrobiłam przegląd okładek Šajnera w internecie i najbardziej spodobała mi się ta:
Za to omawiana powieść miała takie czeskie wydanie:


Początek:
i koniec:

Wyd. Wydawnictwo "Śląsk" Katowice 1979, wyd.I, 207 stron
Tytuł oryginalny: Větev dobra
Tłumaczył: Marek Słowiński
Seria: Biblioteka Pisarzy Czeskich i Słowackich
Z własnej półki
Przeczytałam 24 stycznia 2014

6 komentarzy:

  1. Z tej serii mam Schultza "Kamień i cierpienie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja parę innych, ale kiedyś w domu był Szwejk tak wydany i miałam do niego wielki sentyment... niestety gdzieś przepadł (czyt. ktoś pożyczył), a odkupiłam sobie już inne wydanie :(

      Usuń
  2. "musiałam raptownie przerwać lekturę na przedostatniej stronie w czwartkowy wieczór, by zostawić końcówkę na dziś"
    Co za poświęcenie :) Nie zdobyłabym się na takie; mogłabym odłożyć książkę po kilkunastu stronach albo po kilkudziesięciu, ale nigdy nie byłabym w stanie dobrowolnie zrezygnować z zakończenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się - mam silną wolę, czego bym nie przypuszczała po moich codziennych bojach z budzikiem, który przesuwam coraz bardziej do przodu i do przodu :)

      Usuń
  3. ja tak czytałam kiedyś powieści agaty christie,do pewnego momentu,potem się zastanawiałam kto jest sprawcą,a kiedy mi się wydawało,że już rozwiązałam zagadkę,to zaczynałam czytać dalej,by sprawdzić swoją hipotezę,bawiło mnie to-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprytne - przeprowadzanie własnego śledztwa. Tylko trzeb asie umieć zatrzymać w pewnym momencie - nie wiedząc, czy ma się już wszystkie dane :)

      Usuń