Pan Stanuch już od dawna nie żyje (zmarł w 2005 roku). Doczytałam się, że i jego syn, o tym samym imieniu) został dziennikarzem, a gdy wyświetliły mi się obok siebie zdjęcia ojca i syna, to dosłownie skóra zdjęta.
Czy na wspomnianej polonistyce wspomina się o pisarstwie Stanucha? Kto wie? Jeśli nie, to czy słusznie? Trudno wyrokować po jednym tomiku opowiadań. Bardziej mnie tu zainteresowały krakowskie realia, a ściślej nowohuckie i okazuje się, że autor był nawet radnym w Nowej Hucie. Jest tam takie opowiadanie Pies, gdzie na Osiedlu pojawia się wielkie psisko i zamieszkuje obok śmietnika, a wszystkim się zdaje, że jest bardzo podobne do blokowego (co za nazwa funkcji, prawda? jak z obozu koncentracyjnego - i rzeczywiście tego mężczyznę nazywano za plecami Blockführerem) i właściwie przejmuje część jego zadań. Blokowy po pewnym czasie znika bez śladu, a mieszkańcy zadają sobie pytanie, czy nie awansował w uznaniu zasług i nie szlifuje teraz stołecznych bruków.
Nieraz podkreślałam, że w czytaniu tym, co mnie najbardziej interesuje, są ludzkie historie. I gdy czytam taki początek innego opowiadania: Adam Rurkowski, starszy referent i zastępca naczelnika w stołecznym biurze - zastanawiam się, na ile nas określa nasz zawód czy praca. W końcu poświęcamy jej jedną trzecią życia, a tak naprawdę właściwie połowę, bo snu nie ma co w życie wliczać (sen brat śmierci) 😉 Czy ludzie nas postrzegają właśnie jako księgową lub sprzedawczynię w kiosku Ruchu, mimo że tak naprawdę wcale się z tym może nie identyfikujemy, to tylko sposób zarabiania na życie, a widzimy się jako pasjonat teatru albo znakomita pani domu? Co byście chcieli, żeby napisać na Waszym grobie? Niedawno natknęłam się gdzieś na krytykę zamieszczania informacji na nagrobku, typu mgr inż. czy inne, bardziej rozbudowane. Ale smutniejsze przecież jest, gdy pozostaje tylko imię i nazwisko i przechodzień zatrzyma się jedynie, gdy to nazwisko jest mu znajome, prawda? Dlaczego nie napisać kochał zwierzęta i podróże? Albo zginęła tragicznie, przywalona pięcioma tysiącami książek? Kolekcjonował figurki kotów? Całe życie marzyła o skoku spadochronowym, ale nigdy się nie odważyła?
😂😂😂
Początek. To otwierające opowiadanie jest mocne: bohater przywołuje w pamięci Wielkanoc sprzed lat, gdy okoliczni mieszkańcy zgromadzeni w kościele słyszą krzyki torturowanego przez Niemców małżeństwa dentystów (Żydów - chodzi o wydanie zgromadzonego ponoć bogactwa) dobiegające z kamienicy obok i w żaden sposób nie reagują. Tak samo bierni jak nasi przodkowie przed dwoma tysiącami lat.
Koniec:
Wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1982, 158 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 28 listopada 2023 roku
Znów globusowo. Gdyby to było jeszcze pół roku temu to bym sobie spędziła dzień w łóżku, niczym się nie przejmując. Teraz jednakże skończyło się babci sranie i trzeba wstawać i zapierniczać koło Ojczastego... Z drugiej strony jeszcze pół roku temu musiałabym być o tej porze na Fabryce, więc jak nie kijem go, to pałką.
Mianowicie ze względu na Ojczastego umówiłam się w pracy, że będę przychodzić tylko trzy razy w tygodniu (poza gorącym okresem zapisów). I jakoś tak się dzieje, że co mam wolny wtorek albo czwartek - to mnie łeb boli. Przedwczoraj był luzik, bo miałam jeszcze dla niego zupę, ale dziś muszę gotować kolejną, bo nawet gdybym opędziła dziś obiad czymkolwiek, nie byłoby mu jutro czego odgrzać, gdy będę w pracy.
Bardzo możliwe, że te ostatnie globusy wynikają z napięcia, w jakim żyję. Owszem, po tych sześciu miesiącach jest już pewien rodzaj rutyny, ale nie zmienia to faktu, że mnie cała ta sytuacja stresuje niemożebnie. Dzień dzisiejszy, a zwłaszcza nieprzewidywalna przyszłość.
Brat właśnie dzwonił, że dziś przekazuje dżendżejowskie mieszkanie nowemu właścicielowi i czy coś stamtąd jeszcze chcę. Cóż mogę chcieć... skoro moje mieszkanie już dokumentnie zagracone (pomyśleć, że dużo gadałam na temat minimalizmu)... Córka jest zdegustowana, bo tym nowym właścicielem będzie jej koleżka z czasów, gdy tam jeździła na wakacje, mieszkał trzy bloki dalej i razem się bawili. Jak to, mówi, on w tym mieszkaniu teraz? No tak to 🤣 Opróżniać je będzie we własnym zakresie. Ja się tylko modlę, żeby gdzieś tam, choćby wśród tysiąca książek, nie było już żadnych prywatnych papiórów 😁 Na przykład jakiegoś pamiętniczka ze szkolnych czasów 😂
Ciekawa też jestem, czy będzie się bawił w pucowanie i sprzedaż pozostałych w mieszkaniu przydasiów, włocławków, kryształów, porcyneli, obrazków, drewnianych i gipsowych głów wawelskich - czy choćby właśnie tych pozostałych tam książek. Czy też wypierniczy wszystko do śmieci?
Co po nas zostaje, ludzie kochane? Ech. Imię i nazwisko na nagrobku?
Na moich zajęciach z literatury nie wspominano o Stanuchu, wtedy modny był Myśliwski.
OdpowiedzUsuńtytuły naukowe na nagrobkach nie bardzo są ciekawe, natomiast dopisek typu powstaniec, pilot, doktor medycyny, harcmistrz, muzyk, dyrektor szkoły muzycznej - to już jest początek opowieści!
Globusy tej jesieni nawiedzają mnie wyjątkowo często, może to przez zmiany pogody, bo jestem na emeryturze przecież...
Myśliwski to wyższa półka 😁
UsuńOwszem, tytuły naukowe wyglądają, jak by się chciała rodzina pochwalić 😂 Ale zawsze to lepiej niż nic. Bo imię i nazwisko to kompletna jednak anonimowość...
BBM: Pomysł z napisami na nagrobkach frapujący! Muszę pomyśleć, co chciałabym umieścić na swoim…🤣
OdpowiedzUsuńWłaśnie 😁 trzeba to przemyśleć 😁
UsuńNo wlasnie - mam bardzo duzo pamiatkowych rzeczy od rodzicow plus nakupionych tutaj a co z nimi bedzie po mej smierci to strach pomyslec!!!! Dzieci tego nie chca bo przeciez sa urzadzeni a przy tym mlode pokolenia niekonicznie lubia to co ja lubilam. Dla mnie to pamiatki i skarby, dla innych antyki i smieci......Co dziwne a mowie o wlasnych dzieciach - nie wyobrazaja sobie mojego domu bez nich, czesto nawet ogladajac, wspominajac ale gdy przyjdzie by niektore zarezerwowac dla siebie do przejecia to ich nie ma :)
OdpowiedzUsuńMieszkalam w pieciu roznych domach - dwoch w malej miejscowosci ktora pare lat temu odwiedzilismy by pokazac zieciowi gdzie to jego zona mieszkala i konczyla srednia szkole - i oba domy znikniete! Miasto sie rozroslo, wyburzyli stare, wybudowali nowe. Za bardzo mnie nie poruszylo prawde mowiac. Ale te moje skarby to inna sprawa, to sa naprawde osobiste pamiatki, a nie dom w ktorym co pare lat mieszka kto inny.
Miewalam migreny, glownie przed deszczem ale wiesz co sie stalo ? - jakby po covidowych szczepieniach przeszly, teraz gnebia mnie bardzo rzadko.
O pamiątkach myślę głównie w kategoriach papierzysk, bo innych nie mam zbyt wiele. Coś tam zabrałam z domu z Dżendżejowa, ale są to albo przedmioty użyteczne albo na przykład taki talerz do powieszenia na ścianie - który schowałam do piekarnika, bo nie mam na niego miejsca 😂
UsuńJa mieszkałam w pierwszym roku życia u babci i tego domku też już nie ma, gdy go sprzedano razem z działką, nowy właściciel wyburzył i postawił na jego miejscu wielką landarę, dziś pewnie w większości pustą, bo wiadomo, dzieci uciekają gdzieś na swoje i zostają sami dziadkowie...
Mnie na migrenę nie pomogła ani menopauza (a liczyłam na to) ani szczepienia covidowe. Chyba tylko trumna pomoże 🤣🤣
Taa. "Tu spoczywa chłop ubogi, wykonał plan i wyciągnął nogi"😁
OdpowiedzUsuńCo do wyrzucania rzeczy po zmarłych, to przypadkiem dkryłam, że niedawno zmarła dawna przyjaciółka, która pasjami pisywała pamiętniki. Kiedyś w rozmowie zadumała się, co z nimi będzie, jak umrze. I teraz ja się zastanawiam, co się z nimi stało, bo rodziny nie złożyła. Czy trafiły do śmietnika - tyle czyichś emocji, przeżyć.
Ehh
Agata
Bardzo ładny napis, no co 🤣
UsuńMoże przyjaciółka zniszczyła te pamiętniki przed śmiercią? Choć to musiałoby być bardzo smutne... A kto likwidował jej mieszkanie?
Chyba że zmarła nagle.
Chodzę dużo po cmentarzach, jak wiesz i mam zdanie na temat:) Wraca moda na umieszczanie czegoś więcej niz tylko suchej informacji, że ktoś żył od do, czy epitafiów wzietych ze wzornika. Ludzie maja potrzebę istnienia, nawet po smierci, ludzie, tzn. niekoniecznie, zapewne, sami zmarli, a ich potomni i wiesz co? podoba mi sie to. Często zatrzymuję sie przy nagrobkach, na których jest fotografia, informacja, jak ktoś zył, czym sobie zasłuzył, etc.
OdpowiedzUsuńJest na Rakowicach nagrobek z arcyciekawą (też tragiczną, niestety), historią, nie poznałabym jej, gdyby nie inskrypcja, zerknij:
https://www.facebook.com/groups/2184712821746852/permalink/2986611574890302/https://www.facebook.com/groups/2184712821746852/permalink/2986611574890302/
Albo tu :)
Usuńhttps://www.facebook.com/groups/2184712821746852/permalink/3022013301350129/
Myślę, że w przypadku takich niestandardowych napisów to jednak sam zmarły o tym pomyślał przed śmiercią i zostawił odpowiednie dyspozycje.
UsuńJak na przykład Ficowski, nie?
Pamiętam też wzburzenie, jakie wywołał kilka lat temu nekrolog pewnego zamiłowanego matematyka - rodzina poinformowała o miejscu i dacie pochówku za pomocą wzorów matematycznych 😁
Dzięki za linki! Właśnie. To z racji takich nagrobków cmentarze są ciekawe, a nie tylko dlatego, że spoczywają na nich znani ludzie.
Napisy? nagrobki? Teraz jest lansowana moda, żeby po zmarłym nie pozostał żaden ślad. Spalić i rozsypać, co ma być ekologiczne, dla dobra planety.
UsuńTak, ale w Pradze widuję tego rodzaju pochówki połączone z tabliczką na przykład na drzewie.
UsuńTo smutne, takie likwidowanie mieszkania, zwłaszcza gdy nikt niczego nie chce i wszystko, co kiedyś było dla lokatorów ważne ląduje na śmietniku. Trochę to znak naszych czasów, bo kiedyś, gdy ludzie byli mniej zamożni nikt tak lekko rzeczy się nie pozbywał. U nas w domu przez wiele lat używało się maszynki do mielenia, którą mama dostała od teściowej ze spadku po jej teściowej. Teraz synowa za taki prezent pewnie by się śmiertelnie obraziła, bo w mieszkaniu ludzie chcą mieć wszystko nowe.
OdpowiedzUsuńDefiniowanie przez pracę może być wpływem kultury amerykańskiej. Wczoraj oglądałem ekranizację Duch z Canterville, gdzie była właśnie taka scenka na temat. Amerykańscy przybysze z lekceważeniem podchodzili do tytułów arystokratycznych gości zaproszonych na kolację. "A czym się pan/pani zajmuje? - pytali. - Bo u nas ludzi definiuje ich praca".
Ja myślę, że nie chciałaby tej starej maszynki do mięsa, bo nowoczesne są elektryczne i nie trzeba się tyle napracować 😂 Ale masz rację z tym, że rzeczy się nie pozbywano łatwo - przede wszystkim one były o wiele droższe niż są teraz, dla przeciętnego człowieka.
UsuńPrzedstawienie bohatera opowiadania przez podanie jego stanowiska służbowego.
OdpowiedzUsuńZ podanego tekstu wynika, że akcja rozgrywa się w biurze, a więc jest to chyba najwłaściwsze przedstawienie.
Swoją drogą, jakie są inne opcje?
Znowu, według mnie, zależy od okoliczności jakie zamierzamy opisać.
Natomiast napis na nagrobku - to już osobna sprawa - chyba najlepiej wspomnieć wizję zmarłej osoby w jakiej chcielibyśmy ją wspominać.
Osobna sprawa - czy ktoś zajrzy na ten grób?
W Australii raczej nikt, jedynym znanym mi wyjątkiem są Włosi.
Akcja rozgrywa się w biurze na początku, ale potem rozlewa się "przypadłość" bohatera i na życie prywatne (ubzdurał sobie, że jest kniaziem Rurykowiczem).
UsuńJeśli na grób zajrzy rodzina, to ona i tak wie. Raczej myślę o tych, którzy sobie o cmentarzu po prostu spacerują i na pewno zatrzymają się dłużej przed jakimś grobem, jeśli będą mogli coś przeczytać o pochowanej tam osobie.
Dlaczego zamiast suchego "nauczyciel" nie napisać - PRZEZ DŁUGIE LATA ZARAŻAŁA SWĄ PASJĄ DO LITERATURY KOLEJNE POKOLENIA LICEALISTÓW?
Mam świadomość, że niezadługo i "skarby" Marii i moje będą poddane segregacji, jeżeli nie likwidacji. Przeciwdziałając temu powoli i systematycznie "rozdajemy je" by nadal w Rodzinie pozostały. Ale kto zechce przejąć zbiór klasycznej literatury rosyjskiej drukowanej cyrylicą lub gotyckie teksty niemieckie?
OdpowiedzUsuńNo cóż, myślę, że - nikt.
UsuńMoże jakieś biblioteki filologii na uczelni... ale one pewnie mają masę książek z darów swoich profesorów.
Jak pomyślę o tych wszystkich zakurzonych tomach w dżendżejowskim mieszkaniu, które też pewnie pójdą na śmietnik...
A mogłaś pogadać z Szyszkodarem.
UsuńRaczej nie. Szyszkodar "obsługuje" Kraków i bliskie okolice... Szkoda, że nie ma dżendżejowskiej Śmieciarki :(
UsuńRzeczy po moim tacie są nietknięte. I będą takie, dokąd tylko będzie się dało. U nas taki sentymentalizm płynie we krwi...
OdpowiedzUsuńPóki się da... ale nie zawsze się da, prawda?
UsuńOh, to tutaj prosciej, albo robi sie garazowa wysprzedaz za bezcen, albo zamawia firme, ktora zabiera rzeczy za jeszcze mniej, a pozniej sprzedaje z zyskiem. Od zawsze lubilam spacerowac po cmentarzach, wiec takie historie ciekawie byloby poczytac.
OdpowiedzUsuńTo pewnie wynika z tego, że naród mobilny, ma we krwi przeprowadzki i jakoś trzeba było rozwiązać kwestię pozbywania się zbędnych rzeczy.
Usuń