Kupione w antykwariacie za 3 zł, a wydane w 1978 roku. Ostatnio mam szczęście do pięknych ilustracji: tym razem to dzieło Jana Marcina Szancera, co chyba łatwo rozpoznać na przykładach poniżej.
Przeczytałam 4 lutego 2012.
Tu BYŁ wpis dotyczący poprzednich właścicieli, usunięty na ich żądanie.
A mój instynkt rzecze,że jak na początek "działaności detektywistycznej" popełniła Pani nietakt, podając tyle informacji bez zastanowienia się,czy osoby zainteresowane sobie tego życzą.Informacji o Pani osobie jakoś na blogu nie uświadczy - tak anonimowo, no może poza wiekiem. Swoją ciekawość dotyczacą historii książki można było zaspokoić w inny sposób a nie podając tyle informacji na blogu ogólnie dostępnym. Chyba,że miała to być przy okazji reklama dla wymienionych osób, tylko z tego co wiem nie są z tego faktu zadowolone. No cóz początki bywaja trudne a insynkt czasami zawodzi.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zwrócenie uwagi.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście początki są często (nie zawsze) trudne, może trochę przeholowałam, ale z drugiej strony ktoś wypuszczając tę książkę w świat nie zadbał o usunięcie strony z danymi, którymi się posłużyłam.
Nie przypuszczałam zresztą, że możliwość odnalezienia w sieci kawałka swojego dzieciństwa może być dla osoby zainteresowanej nieprzyjemnością...
Cóż, będę ostrożniejsza w swojej dalszej karierze detektywistycznej :)
"To przeczytałam"
Wydaje mi się, że nie chodzi o kawałek swojego dzieciństwa tylko o to, że jak się publikuje czyjeś dane to należy się spytać osób które na tej karcie widnieją, czy zgadzają się na publikowanie ich danych. Skąd pewność z jakiego źródła pochodzi uw książka, i niezrozumiałe dla mnie jest to, że się tak podniecasz swoimi doświadczeniami detektywistycznymi, kiedy w dzisiejszych czasach wystarczy odpalić wujka Google i wszystko jasne. Po za tym osoba pisząca te głupoty czyli ty nawet nie umie podpisać się pod tym co napisała, udając anonimową, no to już jest prawdziwa odwaga. Piszesz blog o książkach a tu raptem zajmujesz się w podnieceniu szpiegostwem, po prostu ŻENADA.
OdpowiedzUsuńNo cóż losy ludzkie jak i losy książek mogą być różne i nie zawsze istnieje możliwość usunięcia danych zważywszy,iż przez przypadek książka powędrowała w świat. Nie oznacza to jednak, że ktoś kto sam anonimowo prowadzi swój blog, może dowolnie się tymi danymi posługiwać a wykraczanie poza dzieciństwo i podawanie tylu informacji to faktycznie przeholowanie. Znalezienie w sieci kawałka swojego dzieciństwa może być przyjemnością ale są pewne granice, które według mnie Anonimowa właścicielka tego bloga niestety przekroczyła.Wszytko zależy od kwestii podania.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że dla Pani znalezienie informacji o sobie bez jej zgody nie byłoby przyjemnością, skoro Pani osoba w blogu jest owiana taką tajemnicą:-)
=> Nestorka
OdpowiedzUsuńWobec powyższego zdecydowałam usunąć sporny fragment, choć w założeniu miał być tylko ilustracją do powiedzenia "HABENT SUA FATA LIBELLI".
Dziękuję za spokojny ton naszej rozmowy.
"To przeczytałam" (mam problem z dodaniem komentarza z poziomu zalogowania)
Dziękuję za pozytywne ustosunkowanie się do PROŚBY poprzednich właścicieli przedmiotowej książki:-)
OdpowiedzUsuń