środa, 22 lutego 2012
Maria Pruszkowska - Piękne dni Aranjuezu
Oderwałam się na chwilę od zaplanowanego programu czytelniczego, bo oto nadszedł z allegro mój ostatni łup :) Nie spodziewałam się, że to tak szybko zdobędę, bo dopiero niedawno dowiedziałam się o istnieniu tej książki, a co zaglądałam na all to kosztowała albo 99 zł albo 49 zł. Tymczasem któregoś ranka pojawiła się w cenie 24,20, a więc już do przyjęcia. Twierdzono tu i tam, że to trzecia część znanego cyklu (Przyniosę panu list i klucz oraz Życie nie jest romansem, ale...).
Tak i nie. Bowiem w drugiej części to Alina, siostra bohaterki, była wywieziona na roboty do Niemiec, tymczasem tutaj to nasza stara znajoma trafia po powstaniu warszawskim najpierw do obozu w Pruszkowie, potem na roboty do bauera (piękna scena, gdy udaje się z pomyjami do chlewu, a tam zostaje zaatakowana przez wielką świnię, szarżującą według wszelkich przepisów sztuki wojennej), wreszcie zaczyna nieustanną przeprowadzkę z jednego obozu do drugiego, nadchodzi wyzwolenie, podjęcie trudnej decyzji: do kopalni w Belgii czy do Ruskich... a w tym wszystkich piękna przyjaźń wojenna na śmierć i życie.
Czego tu było najmniej, to książek, ale cóż: nie szkoda róż, gdy płoną lasy...
A skąd tytuł? Otóż jeszcze przed wybuchem wojny w magistracie, gdzie Dyna zajmowała się kontowaniem, ogłoszono wieczorówki. Domyślam się, że chodziło o jakiś bilans, kiedy to pracownicy musieli zostawać w biurze dłużej (pamiętam bilanse w pracy u Mamy... i te drewniane liczydła...). Wówczas Dyna wygłosiła speech o tym, że powinny nastać szczęśliwe czasy, kiedy człowiek będzie miał dach nad głową i utrzymanie bez konieczności pracy. Ot, takie piękne dni Aranjuezu. Życzenie spełniło się szybciej niż przypuszczała, właśnie w obozie. I wówczas dopiero okazało się, że człowiek potrzebuje jednak celu w życiu i celem tym może być właśnie praca.
Przeczytałam 21 lutego 2012.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
czyli muszę być cierpliwa, bo czatowałam na tę ksiażkę i też widziałam w takiej cenie, ponad osiemdziesiąt znaczy. Machnęłam ręką, niesłusznie. Chociaż cieszę się, że ją upolowałaś, więc może słusznie, bo teraz już nie będziemy konkurować w walce o nią :-)
OdpowiedzUsuńJa się nie spodziewałam, że tak szybko ją zdobędę :)
OdpowiedzUsuńTeraz za dychę można już wyrwać, ot, ciekawostka.
OdpowiedzUsuńNo proszę, ciekawe...
Usuń