Na Orłoniowej fali pożyczyłam jeszcze z biblioteki coś, co tam pokutowało, ale się zawiodłam. Zbyt natrętnie dydaktyczna ta książeczka. Zbiór opowiadań, ilustrujących, jak nie należy postępować, a powiązanych osobą narratora, którym jest Piotrek, uczeń piątej klasy. Całość zamyka się w przeciągu jednego roku szkolnego: od pierwszego dnia września, kiedy to Piotrek zostaje zmuszony przez sąsiadkę-pierwszoklasistkę Joasię do opieki nad nią (co za wstyd przed kolegami) aż do wakacji na wsi u babci, kiedy z kolei musi paść kozę - i znów wstyd przed chłopakami. Piotrek co i rusz wplątuje się w większe lub mniejsze aferki: szkolne, koleżeńskie, sąsiedzkie, domowe. Kłopoty łatwo się rozwiązują, bo przecież wystarczą dobre chęci i dobre serce. Ot i cały morał. Wzruszyło mnie opowiadanie o starym emerytowanym nauczycielu, który codziennie wieczorem przychodził do szkoły, by bezpłatnie douczać słabych uczniów. Ha ha, dziś niemożliwe. Choćby z absurdalnych, z Ameryki wyciągniętych względów bezpieczeństwa i ubezpieczenia :)
Ilustracje Marii Orłowskiej-Gabryś są dużym atutem książeczki:
Początek:
i koniec:
Wyd. Wydawnictwo Poznańskie Poznań 1988, wyd.II, 78 stron
Z biblioteki na Rajskiej
Przeczytałam 8 maja 2014 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Poszukałam sobie na allegro trzeciej wydanej w Polsce powieści Natalii Dawydowej (za 5 zet).
Dla towarzystwa kupiłam jeszcze Niecierpliwość Trifonowa (nie było zdjęcia na aukcji i nie wiedziałam, że to w tej historycznej serii, bo może bym nie brała... rzecz o przygotowaniach do zamachów na cara Aleksandra II) za 6 zł:
I złakomiłam się (za piątkę) na coś, co być może okaże się pierwszym w moim życiu prawdziwym produkcyjniakiem:
Liczy toto sobie ponad 700 stron, a tytuły rozdziałów na przykład takie:
Jak układano rurociąg! To będzie wesołe :)
Pojechałam odebrać te książki do Nowej Huty. Wiedziałam, że to będzie wycieczka krajoznawcza, ale żeby do tego stopnia! Pogoda dopisywała, ptaszki śpiewały, zieleń wiosenna w pełnej okazałości kwitła - jednym słowem - cudnie! Tylko numeru bloku jakoś znaleźć nie mogę... obok bloku nr 7 blok nr 58 i w tym stylu. Najlepsze, że sami mieszkańcy się w tym nie orientują. Pan z pieskiem wyjaśnił mi, że bloki numerowano w miarę budowy, a że raz z jednej strony osiedla budowano, raz z drugiej, to takie absurdy mamy. Po półgodzinnym błądzeniu zrezygnowana szłam do tramwaju, gdy obok tramwajowej ulicy zobaczyłam szukany blok. A w nim - nie, nie antykwariat, tylko komis. Nazwałabym to żydowską starzyzną, coś w tym stylu: stare pralki wirnikowe, monitory od komputerów i telewizory, rowerki dla dzieci, naczynia stołowe, biżuteria, oleodruki na ścianach - no wszystko. Pierwszy raz byłam w takim miejscu. Zapłaciłam za książki, a gdy pani mi je pakowała, rozglądałam się po półkach... i oto... półmiski! Za grosze!
I tak oto zupełnie niechcący wróciłam do domu z sześcioma półmiskami:
Było ich więcej, tyle że płaciło się gotówką, a kto dziś nosi przy sobie gotówkę. Wygrzebałam z portfela 70 zł, a pani mi jeszcze piątkę opuściła :)
Jak by nie było, to rezultat pasji czytelniczej do radzieckich powieści...
Ale wiecie, jak urokliwe są te stare nowohuckie osiedla?
PS. Właśnie mnie koleżanka uświadomiła, że przy półmisku cytrynowym są dziurki na wykałaczki. Myślałam, że to tak sobie :)
Wiecie:). Mieszkam od półtora roku na Bieńczycach, ale do starej Nowej Huty wybieram się czasem na spacerek. Chyba nigdzie indziej w Krakowie nie ma tak szerokich chodników (co prawda, miejscami strasznie krzywych) i tylu zielonych skwerków, co właśnie tam.
OdpowiedzUsuńJa mam przyszywaną ciocię na osiedlu Wandy i aż mi się przykro wczoraj zrobiło, że jej nie odwiedzam... zwłaszcza w tak pięknych okolicznościach przyrody. Spacerki w tych okolicach też mnie kuszą... tyle że jeśli na spacerek trzeba najpierw jechać ponad godzinę, to się odechciewa :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCo tam na lato, one wiosenne takie są! Już są w użytkowaniu :)
UsuńA gdzie jest konkretnie taki komis?:) Zdradź adres:) To się wybiorę, bo mam blisko. Nowa Huta jest soczyście zielona. Ileż tu parków, skwerków, ogródków, kapliczek ślicznych, zadbanych i ozdobionych kwiatami (jedną z nich mijam codziennie w drodze do pracy), zalew... Polecam spacer ul. Cienistą. Jakie tam piękne stare domki, jakby na pagórku położone! I nie mam na myśli willi, bo te mnie nie ciekawią:). Jeden domek mnie szczególnie zauroczył. Poza tym raj dla rowerzystów, a to dla mnie ważne:)
OdpowiedzUsuńAż sprawdziłam na mapie, gdzie ta Cienista... na tyłach Arki czyli w okolicach Elenoir :) nigdy tam nie byłam, a uliczki z domkami U-WIEL-BIAM, więc koniecznie muszę się wybrać.
UsuńW czwartkowe popołudnie miałam idealne warunki do spacerowania, bo pogoda była przepiękna (jak jest za gorąco, natychmiast się wycofuję) i gdyby nie siata z półmiskami, jeszcze bym sobie pochodziła. Mam na myśli osiedle Na Skarpie, a blok z komisem to nr 24. Przed nim wystawione rowerki i różne inne badziewie :) więc znajdziesz łatwo. Ja bym też znalazła, gdybym nie szukała... antykwariatu :)
A z urokliwych uliczek lubię na przykład jedną w Borku Fałęckim, nazywa się (nomen omen) Sielska, przecznica od Zawiłej, równoległa do Zakopiańskiej - widoki z niej piękne, bo położona na wzniesieniu. Z tego samego względu (widoki) lubię też ulicę Sawiczewskich w Swoszowicach.
Na tej ulicy Cienistej jest też przepiękna kapliczka położona jak na rozwidlenie uliczek, powiedziałabym, że to było centrum wioski, bo przecież, zanim Nową Hutę zbudowano, to była podkrakowska wieś. Warto się tam wybrać. Dziękuję za adresik komisu:) Podjadę tam na rowerze. Ulicą Sielską mnie też zaintrygowałaś. Zapamiętam sobie i przy najbliższej okazji postaram się tam wybrać.
UsuńA obok Cienistej jest, widzę, ul. Kaczeńcowa, ze stawem, o którym Wikipedia pisze, że jest siedzibą rodziny łabędzi :) trzeba zrobić wycieczkę!
UsuńTakie mydło i powidło. Ech, zrobiłaś mi chętkę na wyprawę - gdzie i kiedy mam najbliższe targi staroci?...
OdpowiedzUsuńTargi staroci to nie będzie to samo - któż tam przytarga pralkę wirnikową :)
UsuńNo ale półmiski - prawdopodobne.
Ależ ta książka pięknie ilustrowana.Przypominam sobie takie ilustracje.Uwielbiałam ilustrowane książki w dzieciństwie, a wtedy były to piękne ilustracje.Ceramika cudna.
OdpowiedzUsuńTeż pamiętam fascynacje ilustracjami z dzieciństwa. Teraz niby pełno tego w księgarniach, a jednak nie ma to jak na przykład stary dobry Szancer...
UsuńZ półmisków najbardziej lubię ten liść kapusty :)
Wygląda to super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń