Czyli: Urodzaj na trujące jagódki
Ledwom się doczekała kolejnej Wioli Tarakanowej. W sensie one sobie stoją na półce, tylko brać! Ale ja je dozuję, tak po jednej na miesiąc, żeby się za szybko nie skończyły :)
O, tu stoją te luksusowo wydane, w twardych okładkach i drukowane dużą czcionką:
Pod sufitem stoją.
W 2002 roku, kiedy publikowano tę powieść, dorobek Doncowej przedstawiał się następująco:
Nazwano ją wówczas primadonną ironicznego kryminału. Dziś jest carycą.
W ostatniej z tej serii z Wiolą, którą mam - nr 25, wyliczonych jest już tyle:
A na Wikipedii już 34 sztuki! W związku z tym, ponieważ u mnie tylko 20 sztuk Wioli występuje na regałach, odszukałam adres mailowy miłego pana Wiktora, który rosyjską książką handluje i już napisałam z prośbą o resztę. Będzie miał... albo nie będzie miał... oto jest pytanie. Czekam z niecierpliwością na odpowiedź, choć czasu przede mną sporo, albowiem pierwsza brakująca u mnie Wiola nosi dopiero numer piętnasty, a ja jestem zaledwie przy czwartej. Stanowczo jednak Tarakanowa to moja ulubienica na dziś, choć kiedyś wolałam Daszę Wasiliewą.
Dasza prezentuje się tak:
Jest jeszcze Iwan Poduszkin:
I słodka harfistka Lampa:
Powstał też piąty cykl, o Tatianie Siergiejewnej, ale tej nie znam, mam co prawda pierwszy tom, ale nie czytałam:
Ta nosi podtytuł Detektyw na diecie.
No, to by było na tyle, jeśli chodzi o przedstawienie dorobku autorki.
A teraz przejdźmy do Urodzaju.
Na okładce zajawka:
Niekumatym w rosyjskim już wyjaśniam. Wiola Tarakanowa szczęśliwie żyje w jednym mieszkaniu z mężem Olegiem, majorem milicji, przyjaciółką Tamarą i jej małżonkiem Siemionem, biznesmenem oraz córką Siemiona z pierwszego małżeństwa Kristiną. Tamara właśnie oczekuje dziecka i mimo że jak na maj panują w Moskwie prawdziwie afrykańskie upały, całe towarzystwo nie przeniosło się na daczę, bowiem Siemion chce być blisko szpitala. Nawiasem mówiąc, w poprzednich tomach jakoś nic o daczy nie było, nie wiem, skąd się wzięła... no ale to nieistotne, bo i tak na razie do daczy nie dotarliśmy. Jak się łatwo domyśleć, Tamara i tak nie zdąży do szpitala i mały Nikitka przyjdzie na świat w domu :) za to cudowne sceny będą się rozgrywać potem, bo maluch ma dość donośny głos i na przykład o trzeciej nad ranem zaspany Siemion będzie wkładał kurtkę, by iść wyłączyć alarm w samochodzie - jakoś nie załapał, że to jego młodsza pociecha nadaje :)
To nie koniec rodzinnych zdarzeń w domu Wioli. Już w pierwszym tomie było wyjaśnione, że bohaterkę wychowywała macocha, bowiem rodzona mamuśka dała dyla po miesiącu od narodzin córki i więcej jej nikt nie widział. Toteż wiedziałam, że ta strzelba musi wypalić - i oto na progu mieszkania pojawia się po trzydziestu latach nieobecności Swieta i dalej rzucać się na szyję córce. To by jeszcze nie było nic dziwnego, ale za parę dni na tymże samym progu staje... kolejna mamuśka Swieta (obu rzekomo skradziono paszporty). Której i czy w ogóle uwierzyć? Żal je wygnać, bo wyszły właśnie z przytuliska dla bezdomnych i nie mają się gdzie podziać. Leninid czyli Wiolkowy papieńka znajduje sposób na pozbycie się ich z mieszkania: trzeba je wydać za mąż. Szczegóły tej akcji doceni tylko czytelnik, streszczenie to za mało :)
No a gdzie wątek kryminalny, spytacie. Wszak to ironiczeskij detektiw. Jest i taki, a jakże. Wiola podczas bezsennej nocy wygląda przez okno i widzi, że kilku bomżów (=bezdomnych) właśnie obrabia jakiegoś mężczyznę. Krzyczy, że zadzwoni po milicję, bomże uciekają, a pobity mężczyzna okazuje się sąsiadem Żorą. Zanim go odwiozą do szpitala, wręczy Wioli dyskietkę, którą ta ma przekazać nieznajomej kobiecie następnego dnia pod pomnikiem Puszkina. I tak zaczyna się kołowrót wydarzeń, który doprowadzi do śmierci kilku osób, a wszystko to za przyczyną trujących jagódek, bowiem sprawczyniami okazały się kobiety. Jak zwykle Wiola podczas prywatnego śledztwa naraża życie, w ostatniej chwili zostaje uratowana przez przejeżdżający mimo samochód, a mąż-major tłumaczy jej wszystkie błędy, jakie popełniła. Zysk z całej afery jest taki, że tenże Oleg doradza jej, by napisała na ten temat powieść. Podejrzewam więc, że w piątym tomie będziemy już mieli do czynienia z pisarką Wiolą, a nie korepetytorką z niemieckiego. Wszak Maria Orzeszkowa po przeczytaniu 15-go tomu pisała, że bohaterka jest autorką kryminałów. No to wreszcie się ziściło :)
Początek:
i koniec:
A w weekend obejrzę sobie film według książki:
Dużo tam jest pozmieniane, bohaterki mają raczej lat dwadzieścia niż trzydzieści, ojciec Leninid nie jest pijusem, tylko hippisem, ale serial ma swój urok i oglądam go z przyjemnością.
Wyd. EKSMO Moskwa 2002, 411 stron
Tytuł oryginalny: Урожай ядовитых ягодок
Z własnej półki (kupiłam 27 lutego 2012 roku za 9 zł, od wspomnianego pana Wiktora z całą partią innych Doncowych)
Przeczytałam 15 maja 2014
NAJNOWSZE NABYTKI
Dalej świętuję Maj Miesiącem Książki i Prasy. Jednym rzutem na taśmę przyszło 6 książek.
Po 4 zł. Kuprin dodatkowo wiąże się z Wiolą, bowiem Oleg ma tak na nazwisko. Wszyscy pytają:
- Kuprin tak jak pisarz?
Więc znałam go tylko z Doncowej, a gdy zobaczyłam u sprzedawcy na allegro, wzięłam :)
Antologia - 5 zł, Leonow - 4 zł. Ten ostatni zaczyna się obiecująco, trochę w stylu Ilfa i Pietrowa... ale ma 700 stron, nie do połknięcia w tygodniu :)
Od tego zbioru Kredą na tablicy (4 zł) wszystko się zaczęło. Był cytowany bodaj w Grzymale-Siedleckim, więc zapisałam sobie do newslettera z allegro. I kupiłam. A gdy książka przyszła, okazało się, że:
Że to wydanie to tylko WYBÓR z właściwej książki :( A niech to żółwie Tasmana!
Wspomnienia przyrodnika - 4,90 zł. Nie żeby mnie przyroda tak interesowała... ale to był profesor UJ i dyrektor Ogrodu Botanicznego, więc krakowskie wspomnienia, musiałam mieć!
Ta okładka!!!!!
OdpowiedzUsuńAle treść opisałaś w tak uroczy sposób, że gdybym tylko znała rosyjski, pewnie skusiłabym się.
Aha, zgapiłam od Ciebie Detektywa Noska, więc moja pociecha zawdzięcza Ci pierwsze spotkanie z kryminałem.
Tak, okładki wołają o pomstę do nieba... polskie są o wiele bardziej stonowane, no ale ileż tych polskich okładek Doncowej jest - kilka zaledwie.
UsuńOoo. To będę myśleć i sobie przypominać jakieś inne kryminały dla małoletnich :)
A Doncową czytasz tylko w ramach ćwiczenia języka, czy też dla jej walorów?
UsuńDobre pytanie :)
UsuńPowiedzmy, że
a/ bardzo żywy język, nieoceniona rzecz dla kogoś, kto nigdy nie miał z nim kontaktu innego niż szkolny, podręcznikowy
b/ dla mnie duże walory poznawcze, jeśli chodzi o rzeczywistość rosyjską, Marinina jest bardziej wydumana
Doncową kojarzyłam z serią o Lampie i Daszy, a tu się okazuje, że to kryminalny stachanowiec, wydajniejszy od Marininy :)
OdpowiedzUsuńPiękna biblioteczka! :)
Marinina to pikuś przy Doncowej, jeśli chodzi o wydajność - natymiast gigant, jeśli chodzi o intrygę kryminalną ;)
Usuń