sobota, 8 sierpnia 2015

Romain Rolland - Colas Breugnon

Pierwsze zdanie z "Przyślę panu list i klucz" to cytat z tej właśnie powieści. Sięgnęłam więc na półkę, by sobie przypomnieć, odświeżyć. A tymczasem odnoszę wrażenie, że czytałam po raz pierwszy - mimo, że sporo francuskiej literatury przerobiłam jeszcze będąc w domu. A może wtedy, w szkolnych, licealnych czasach byłam na Colasa Breugnon za głupia? I dlatego nie wbił mi się w pamięć?

Tymczasem to znakomita rzecz! Dawno już tak często podczas lektury nie zatrzymywałam się i nie zadumywałam, nie porównywałam, nie wyciągałam wniosków, nie grzebałam w pamięci za wspomnieniami...


Colas Breugnon to starzec stojący u kresu życia - tak tak, jak na owe czasy, bowiem ma lat pięćdziesiąt - a czasy te to początek XVII wieku. Pełen radości życia Burgund dokonuje podsumowania swego życia, opisując wydarzenia dziejące się w przeciągu jednego roku. A jest tego sporo, bo i nadejście zarazy, i utrata żony, i domu, który padł ofiarą nadgorliwości współmieszczan, nie wspominając o złamaniu nogi, co w ostateczności zmusiło Breugnona do zamieszkania u córki. A jednak Colas cały czas chwali życie, jego bujność i bogactwo, raduje się każdą okazją do wypitki, każdym kawałkiem wieprzowiny do wrzucenia na ruszt, chwali się swą sztuką rzeźbiarską (nie byle jaki z niego rzemieślnik), podziwia odradzającą się przyrodę i zmusza wręcz czytelnika, by podzielał jego poglądy, kpił sobie z możnowładców tego świata i cieszył się swym małym światkiem. To powieść tak ciepła i pogodna, że zdolna zarazić swym optymizmem najgorszego ponuraka.

Początek:
Koniec:


Wyd. PIW Warszawa 1954, wyd.VI, 198 stron
Tytuł oryginalny: Colas Breugnon
Przełożył: Franciszek Mirandola
Z własnej półki (z Ojczastych zasobów)
Przeczytałam 6 sierpnia 2015 roku


W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ film rosyjski KINO PRO KINO z 2002 roku, reż. Walerij Rubinczik
Konia z rzędem komuś, kto potrafi znaleźć film o takim tytule na YT!
Zresztą, nie warto szukać. Film kiepski. Rosyjska wersja "Osiem i pół".

2/ spaghetti-western z listy TOP250 IMDB - DOBRY, ZŁY I BRZYDKI (Il buono, il brutto, il cattivo), reż. Sergio Leone, 1966
Na YT w całości:

9/10

A dziś zaczęłam powracać do klimatów szpitalnych za pomocą serialu SZPITAL NA PERYFERIACH PO DWUDZIESTU LATACH (Nemocnice na kraji města po dvaceti letech), 2003


I wiecie co, przypomniało mi się nieprzyjemne uczucie, gdy wiozą na operację - otóż ma się wrażenie, że pędzą z tym łóżkiem, miga w oczach, jedna lampa na suficie za drugą i tak bardzo chciałoby się zwolnić...

Leżenie w łóżku mi doskwiera (nigdy bym nie przypuszczała, że to powiem! ja, co każdy weekend spędzałam w łóżku właśnie!), już mam tego serdecznie dość i dziś zaścieliłam je, nakryłam kapą, położyć się zawsze mogę, ale dość wylegiwania się pod kołdrą! Gdyby nie ten upał, może bym przejechała się do miasta... Tymczasem wróciłam do (okropnie zaniedbanego) czeskiego, stwierdziłam, że muszę od początku wszystko powtórzyć.

21 komentarzy:

  1. Zawsze gdy patrzę na Twoje półki dławi mnie niskie uczucie zazdrości. Ale jak dławi;) i ciekawa jestem bardzo czy masz listę 20 ukochanych książek? Na przykład 20;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 20 ukochanych książek? Nie, jakoś nigdy takiej listy nie sporządziłam. Wiem doskonale, co znalazłoby się na pierwszym miejscu (i co córka ma mi włożyć do trumny), ale miejsca kolejne... hm... w wolnej chwili można by spreparować spis :)
      A Ty masz taką listę?

      Usuń
    2. No mam;) ale za to nigdy nie myślałam o zabraniu czegoś w ostatnią podróż;)

      Usuń
    3. Ja, widzisz, w strachu, żeby nie zostać bez lektury :)

      Usuń
    4. Absolutnie rozumiem i bardzo popieram pomysł. Ja w takim razie, bez najmniejszego zawahania, zabieram ze sobą 5 tomów Moniki Żeromskiej.

      Usuń
    5. O, kochana, pięć tomów to ja nie wiem... czy nie przekroczysz dozwolonej wagi :)

      Usuń
    6. To w takim razie biorę Lalkę Prusa;) a Twój wybór to...? Jeśli to nie tajemnica.

      Usuń
    7. Zredukowałaś do 2 tomów :)
      Ja - oczywiście - "Mistrza i Małgorzatę", w oryginale, żeby na dłużej starczyło :)

      Usuń
    8. :)
      Temat okazał się na tyle frapujący, że zadałam pytanie o "książkę w ostatnią podróż" moim znajomym. I cóż znaczy moja Monika czy Lalka (mam w trzech tomach;) ale jest też wydanie 1-tomowe, ohydne, ale jest;) w sytuacji, gdy koleżanka zabiera 47 tomów Sagi o ludziach lodu?;)

      Usuń
    9. To mnie przebiła, bo zaczęłam już myśleć pod kątem 'żeby na dłużej starczyło' i wyszły mi 24 tomy Balzaka :)

      Usuń
  2. Co to za seria? Tak dobrze wydana.
    Jakoś nigdy nie przecięły się moje drogi z tą książką. A w biblioteczce już lata czekają "Dusza zaczarowane" i chyba "Jan Krzysztof " Romaina Rollanda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie seria, tylko książki oprawione u introligatora, z inicjatywy Ślubnego :)
      "Jana Krzysztofa" zmęczyłam w liceum, ale nic już nie pamiętam.

      Usuń
    2. I to był dobry pomysł....książki Ci oprawione zostały.....
      Mój "Ojciec chrzestny" widział introligatora, bo musiał....wtedy się ratowało co "cenniejsze" przed rozpadem....

      Usuń
    3. Zostały nie wszystkie...no ale mogło być gorzej :)
      Byliśmy kiedyś u małżeństwa nauczycielskiego, mieli całe szafy oszklone wypełnione oprawionymi na różne kolory książkami. Jak się pomyśli, jakie ludzie mają biblioteki...

      Usuń
  3. O! Przedmówczyni przypomniała mi, że i u mnie od lat stoi na półce Dusza zaczarowana. Życia nie starczy na te wszystkie książki, które człowiek chciałby przeczytać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O "Duszy zaczarowanej" nawet nie słyszałam, przyznaję się. Znaczy - w domu rodzinnym nie było :)

      Usuń
  4. "Colasa Breugnon" kupiłam sobie przypadkiem jako dziecię 14-letnie, bo byłam na wakacjach i nie miałam co czytać. PIW wydał takie fajne małe wydanie akurat wtedy, w latach 70. I zakochałam się w Colasie od pierwszego czytania. Bardzo go polubiłam. Czytalam zawsze jak byłam chora na grypę, na poprawę humoru, wiele z moich decyzji życiowych powzięłam pod wpływem Colasa.
    Książkę potem straciłam, bo się rozpadła i ją wyrzuciłam w czasie jakiejś przeprowadzki. Ale nauki Colasa i jego filozofia życiowa tkwią we mnie baaaaardzo głęboko. Natomiast rozczarowały mnie inne książki tego autora. Absolutnie nie są "czytable".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym strasznym PRLu jak się weszło do księgarni w miasteczku nad morzem, to można było kupić perełki klasyki literatury. A dziś? :(

      Usuń
    2. A dzisiaj, jak wejdziesz do księgarni (chyba nie w miasteczku nad morzem, tam to już pewnie ich nie ma, raczej do księgarni w dużym mieście) to - też zobaczysz perełki... a raczej "perełki" - dzieła celebrytów osnute na ich pożal się Boże biografii oraz umiejętnościach kulinarnych tudzież płody wyobraźni pań autorek w rodzaju różnych rozlewisk...

      Usuń
    3. Kiedyś w tych księgarniach leżał Bratny, Paukszta, Putrament, Czeszko i inne kfiatki. Dzisiaj - szyk lit króluje. I tak źle, i tak niedobrze.

      Usuń
    4. Czy już nigdy nie będzie NORMALNIE?
      :)

      Usuń