środa, 16 sierpnia 2023

Weronika Nawara - W czepku urodzone

Przeczytałam tak z jedną trzecią tego enerdowskiego kryminału z Pragi, ale tu w domu czeka stos biblioteczny, więc biorę się za bary! Na pierwszy ogień poszedł ulubiony temat czyli lekarze, szpitale... a konkretnie pielęgniarki.

Wiecie, że mam tendencję do zwracania się do nich per siostro? A przecież już mnie wcześniej doszły słuchy, że nie lubią tego... Teraz może zapamiętam 😁 Podobnie zresztą nie lubią określenia służba zdrowia. Żeby stosować raczej ochrona zdrowia. Całe moje życie w piach!

Bloga bym chętnie czytała na bieżąco, ale nie podali adresu, spryciarze.*

Więc tak - autorka jest oczywiście pielęgniarką, ale oprócz opisania własnego doświadczenia przeprowadziła szereg rozmów z anonimowymi koleżankami i kolegami.  Jaki obraz się wyłania z tych rozmów? Że po pierwsze są źle traktowane, nie mają szacunku w społeczeństwie, ich pracę widzi się głównie jako podawanie basenu i mycie tyłków. Po drugie zarabiają koszmarnie mało, co przekłada się na szukanie dodatkowych etatów oraz, co może gorsze, ucieczkę młodych z tego zawodu. Średnia wieku wynosi około 50 lat i jeśli się nic nie zmieni, za chwilę pielęgniarek po prostu zabraknie. Po trzecie obciążenie pracą, co wynika z punktu drugiego. Zawsze na danej zmianie w szpitalu jest pielęgniarek za mało i ogarnięcie wszystkiego, co powinno zostać ogarnięte, staje się niewiarygodnym wyzwaniem. Po czwarte - brak solidarności między nimi samymi... A po piąte: że jednak większość z nich, choć oczywiście dopada je wypalenie zawodowe, kocha swoją pracę.

Początek:

Koniec:

Wyd. Otwarte, Kraków 2019, 301 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 15 sierpnia 2023 roku

 

NAJNOWSZE NABYTKI

Oj tam oj tam - ledwie siedemnaście. Ale gdyby się ktoś pytał o tematykę, to z pragensie jedynie CZTERY. Do tego doszło 😁 Osiem "obcych" kryminałów! A przy tym wydałam jedynie 175 zł na całość, co w porównaniu z majem ho ho (wtedy 400 zł) 😉 Jedną książkę kupiłam w księgarni, te sławne wille, i ta była najdroższa, bo kosztowała 80 zł. Reszta z antykwariatu lub z knihobudki.



 Filmów przywiozłam siedem i uwaga z całym bagażem dobrych postanowień, całkiem jak na Nowy Rok. Wśród nich jest takowe, że mam je obejrzeć do następnego roku 😁 więc już nawet zaczęłam i mam za sobą pierwszy czyli A zase ta Lucie. Pochwalę się przy okazji, że dzięki upałom mam czas usiąść po obiedzie i codziennie sobie coś obejrzeć, zamiast gdzieś latać. Toteż obejrzałam kolejne dwa filmy z listy zrobionej po przeczytaniu tego Kałużyńskiego i Raczka - jeden z nich to były Syreny, całkiem miło się na to patrzyło.

Jeśli chodzi o nabytki z Pragi, to mam jeszcze jakieś drobiazgi i te gazetki dzielnicowe, o których wspominałam w relacji bieżącej. To będzie najłatwiej gdzieś upchnąć, ale nie upycham, bo chcę jednak najpierw przeczytać 😁


Zawsze, gdy wracam z Pragi, mam na początku wrażenie, że to moje mieszkanie jest okropnie małe i zagracone. Co zresztą jest, ale nigdy tego tak nie odczuwam, jak wtedy. Mija po paru dniach, ale co z tego. Pewnie to dlatego, że tam w klasztorze są spore przestrzenie i wysokie sufity... 

Trafiłam dziś na You Tube (trzeba nadrabiać zaległości 😁) na profil chłopaka z Tokio - no, to porównując mogę się uważać za szczęściarę. Ja wiem, że to Tokio etc., ale na początku jeszcze myślałam, że to student, więc w teorii można jakiś czas wytrzymać w takich warunkach, ale - chyba nie - on chyba pracuje zdalnie... 7 metrów... nawet lodóweczki tam nie ma, a największym meblem (poza łóżkiem) jest pralka, pewnie z suszarką. Dwie zmiany ubrań i basta (szafy też nie ma).

 

Pierwsze dni minęły na lekkiej adaptacji (całkiem, jak gdybym wyjeżdżała na długie miesiące 😂). Ojczasty zapytany, jak było na wiledżiaturze, odparł, że normalnie. Taka z nim jest rozmowa ostatnio. Ale coś miałam podejrzenie, że on w ogóle o Pradze nie wiedział... więc specjalnie napisałam mu, że zawsze po powrocie jestem jakaś otumaniona. A on:

- To Ty byłaś w Pradze?

😂😂😂 podejrzenia się potwierdziły 🤣 I nic, walizka pod nogami zarówno przed wyjazdem, jak i po - absolutnie nic mu nie dała do myślenia. A sam o nic nie pyta.

Z lodówki społecznej córka przyniosła ciasto i schab (wszystko już uratowałyśmy czyli zeżarły) i słuchajcie, o niczym innym teraz nie gada, tylko że trzeba kupować ten Czarny Las 😁 Czy ja wiem? Znam lepsiejsze ciasta 😁



* co ślepemu po oczach... przecież jest adres na okładce 🤣

12 komentarzy:

  1. Niezle zakupy, rzeczywiscie oszczedniej. Nie czytam ksiazek o opiece zdrowotnej (nasze okreslenie ladniejsze, chociaz opieka straszna).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy istnieje kraj, gdzie ta opieka działa (nie za miliony)?

      Usuń
  2. "Syreny" z Hughiem Grantem w Australii?

    Słupek książek zacny, ale tylko jedna gruba, co należy policzyć na plus. Łatwiej je gdzieś zmieścić.

    Co do pielęgniarek - nie rozumiem tej fascynacji. Mnie wystarczyły dwa pobyty babki w szpitalu, by utwierdzić się w realistycznym spojrzeniu ma naszą ochronę zdrowia - nie stać cię, to nie choruj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syreny z Cher w USA 😁

      Ta jedna musi się zmieścić koło drugiego tomu, który miałam kupiony wcześniej. To będzie zagwozdka 😁

      Usuń
    2. Aaa... To te Syreny z Hughiem Grantem są chyba lepsze. A w każdym razie dłużej zostają w pamięci. Widziałem oba filmy, ale z tego z Cher pamiętam jedynie, że go oglądałem.

      Usuń
    3. Z Hugh Grantem nie znam, nie słyszałam.
      Wracając do szpitala... nie dziwię się. Ale właśnie system jest chory, a z tego wynikają wszystkie inne bolączki "ochrony zdrowia".

      Usuń
    4. Z HG to jest inny film, a te z Cher to bardzo przyjemny ciepły film :)

      Usuń
    5. Basiu, zmobilizowałaś mnie, żeby w niedzielny poranek poszukać czegoś o tych drugich Syrenach:
      "Akcja tego filmu rozgrywa się w połowie 20. lat XX wieku w posiadłości legendarnego australijskiego malarza Normana Lindsaya, znanego z prowokowania publiczności swoimi dziełami, aktami oraz impresjonistycznymi obrazami natury. Do domu artysty przybywa młody anglikański pastor z piękną żoną, aby nakłonić Lindsaya do wycofania z wystawy bluźnierczego aktu. Pastor i artysta prowadzą dysputy na temat moralności w sztuce."

      Cóż, może to być nawet interesujące, takie zderzenie postaw 😁 Ale na razie nie dokładam do listy filmów do obejrzenia -- uwaga! wiszącej na tablicy korkowej, która w piątek została wreszcie umocowana czyli WIELKIE WYDARZENIE 🤣

      Usuń
  3. No, nieźle się dorobiłaś w tej Pradze.
    Natomiast zawód pielęgniarki/pielęgniarza... dla mnie taki wybór kariery jest niezrozumiały, ale cicho-sza, bo to któryś przeczyta i zmieni zawód.
    Mam sporo doświadczeń ze służbą zdrowia, w większości pozytywne. Ostatnio zauważam więcej mężczyzn w tym zawodzie, oni już nie są tacy wyrozumiali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że przy takim wyborze decyduje głównie chęć pomocy innym. Aczkolwiek, zważywszy na to, jak zhierarchizowana jest służba zdrowia i na to, że teraz i tak trzeba skończyć studia, to chyba wolałabym jednak zostać lekarzem... I one często o tym wspominają, że rodzina i znajomi tak właśnie reagują na wiadomość, że wybierają się na studia pielęgniarskie.
      O zarobkach nie wspominając. Nie wiem, jak teraz, ale w moich czasach jednak rzadko się myślało o przyszłej pensji wybierając kierunek studiów, może dlatego, że wszyscy prawie mieli jednakowo?

      Usuń
  4. Ciasnota, mówisz? przez 6 lat mieszkałam z mężem kątem na kilku metrach, a gdy wpadliśmy na swoje 60m, to jakby do pałacu...
    Niebawem znowu zagracisz uratowane centymetry na półkach!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśmy też mieszkali na kilku metrach (w akademiku), ale młodość wszystko zniesie, zresztą wtedy nie znaliśmy przecież innych warunków.
      Ja Ci powiem, gdybym miała Twoje 60 metrów, to już bym była zadowolona (bo mam 52,5) 😁 Dodatkowy pokój właśnie bardzo by się przydał!
      Przed Wami bardzo trudna decyzja tej zamiany mieszkania - na mniejsze właśnie. Oj, będzie selekcja!

      Usuń