Rzecz dzieje się w ogrodzie zoologicznym. Mama niedźwiedzica wyprowadza swego synka po raz pierwszy na spacer i instruuje, jak się ma zachowywać, żeby nie być jakimś urwisem. Zmęczona rodzicielka zdrzemnęła się, a synek tymczasem wszystko pomieszał, więc foka nie była zadowolona, że nazwał ją papugą i ochlapała misia wodą, więc papugi z kolei nazwane słoniami zabrały się za dziobanie niedźwiedziego łebka. Całe szczęście, że słoń nie miał za złe nazwanie go foką i delikatnie odstawił go na swej trąbie do mamy. Która, biedaczka, będzie musiała wszystko wyjaśniać mu od nowa.
Książka nie ma okładki, też jest biedaczka.
Początek:
Koniec:
Wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1982
Seria: Poczytaj mi mamo
Z własnej półki
Przeczytałam 5 sierpnia 2023 roku
Praga, dzień drugi
Miało padać i padało, jak nie trzeba, to potrafią się te prognozy sprawdzać!
Co dzisiaj robiłam:
- jeszcze przed dziewiątą poszłam na Kampę zwiedzać pałac Lichtensteinów, który jest własnością rządu i w którym nocują na przykład różni tam królowie podczas swoich wizyt w Pradze (zwykły człowiek się tam nie dostanie, dziś był dzień otwartych drzwi). Pałac jest jedyną wodną budowlą w Pradze, kiedyś od strony rzeki na parterze były dodatkowe drzwi, żeby można tam było przybić łódką. Ale najlepsze są z niego widoki. Aha, pani nam mówiła, że te gigantyczne żyrandole spryskuje się jakimś specjalnym sprejem i cały brud z nich ścieka na podłożone pod spodem coś tam. Więc gdyby ktoś z Was planował kryształowy żyrandol, niech wie!
- pokręciłam się trochę po Kampie, pierwszy raz nigdzie się nie spiesząc, cudowne uczucie!
Co do tego reliefu - myślałam, że kobita po rencach kogoś całuje, a to flaga!
Co do trąbki - przestrzegam, nigdy na niej nie gram w tych godzinach!
Co do snuze - nie wiem, co to znaczy!
- następnie miałam durny pomysł, żeby zejść na wyspę Strzelecką. Bo tam jest najnowsza atrakcja turystyczna Pragi czyli nutrie. Co tam, że proszą, żeby ich nie karmić! U nas na osiedlu też proszą, żeby nie karmić gołębi i co z tego... Tu jak widzicie marchewka została dostarczona. Ale durnowatość pomysłu polegała na czym innym. Napatoczył się tam jakiś cudzoziemiec, którego miałam wyfocić z mostem Karola w tle. W lewej ręce miałam parasolkę, w prawej swój aparat, więc parasolkę przełożyłam tak na ramię i w trakcie spadła mi do tyłu. Ja nic, robię dalej mu te zdjęcia, a tu krzyki - wiatr toczy ją po ziemi prosto do Wełtawy. Na szczęście chłopak był bystry w nogach i zdołał ją chwycić, zanim tam wpadła, ale wiecie, jak wyglądała moja NOWIUTKA parasolka po tym toczeniu się po mokrej ziemi i piasku? Ech.
- następnie pojechałam na Vinohrady, gdzie szukałam domu, w którym mieszkał jeden aktor, bo przeczytałam o tym rano na fejsie 😂 Przechodziłam obok antykwariatu, w którym w maju kupiłam jakiś kryminał, tylko wielką siłą woli powstrzymałam się od kupna następnego (tak, mimo wszystko weszłam do środka). Tak że wiecie, stan jest dalej taki jak wczoraj 😂
- czas był na obiad. A po obiedzie jestem zawsze jakaś dziwnie osłabiona 😂 Wróciłam do domu, pokrzepiłam się herbatą, sprawdziłam, że nic nie napisaliście 😁 i sfotografowałam kawałek mapy. Bo jak tu wyciągnąć prawdziwą mapę, jak cały czas pada. Wybierałam się bowiem na kraj świata, a konkretnie na najdalej położoną na północy część Pragi.
- najpierw jednak pojechałam przejść się świeżo otwartą kładką dla pieszych i cyklistów, łączącą Karlin z Holeszowicami. Bije po oczach bielą, a ta balustrada chyba po to, żeby się ludzie nie mogli wychylać?
- tamże pospacerowałam po holeszowickim targowisku, z którego już jakiś czas temu usunięto większość Wietnamczyków, bo powstaje tam ę ą centrum kulturalno-gastronomiczno-handlowe. Na zdjęciu coś, co mnie zdumiało: że człowiek potrafi coś tak paskudnego wymyślić, a inny nawet to kupić, skoro jest w handlu. To są domowe kosze na śmieci. Fuj.
- teraz wracamy do mapy. Otóż ja do tych Czakowic wybrałam się nie dlatego, że od lat o tym marzyłam, tylko dlatego, że jeździ tam TROLEJBUS. A ja nigdy w życiu nie jechałam trolejbusem. Co za zawód. W ogóle to stawiłam się na miejscu wyjazdu o wiele za wcześnie, myśląc, że on tam gdzieś będzie stał, szykował się, a ja go wyfocę. Czekając fociłam okolicę.
- aliści trolejbus podjechał jak każdy inny tramwaj czy autobus na przystanek, załadował pasażerów i wio. Żadnej satysfakcji z tej jazdy trolejbusem nie miałam, bo w środku też wszystko normalnie. Tak to jest spełniać swoje marzenia 🤣
- w dodatku, gdy wysiadłam w Czakowicach, cóż się okazało? Że nie było tam żadnych drutów! Ja myślałam, że cały czas jedziemy z pałąkiem na drutach! Co za rozczarowanie! I w ogóle jak to!
- nie pozostało mi nic innego, jak znaleźć trochę satysfakcji ze spaceru po okolicy, co się udało: obejrzałam kościół i plebanię, dawny zamek, dawny cukrovar, dwa parki - w jednym ostrzegano, że trawę kosi roboticka sekaczka i żeby uważać, ale tężę znalazłam bezczynną w drugim parku, chyba ładowała akumulatory 🤣
Zauważyłam w nekrologach, że często rodzina zawiadamia o pochówku po fakcie, że odbył się (albo odbędzie) w wąskim kręgu rodzinnym.
- taka ciekawostka: w blokach na parterze zamiast mieszkań są garaże; a druga to ten krokodyl w śmieciach - co to jest?
- kolejna ciekawostka dotyczy stacji kolejowej (bo wróciłam do miasta pociągiem). Gdy zapowiadają przyjazd pociągu, mówią, żeby nie przechodzić na peron (to nawet trudno nazwać peronem), dopóki pociąg nie stanie i nie otworzy drzwi. Ten "peron" jest tak wąski, że byłoby zbyt niebezpieczne stać na nim, gdy pociąg wjeżdża. Już się z tym spotkałam kiedyś na innej podrzędnej stacyjce. Oto stacja w Czakowicach - i nie wierzcie temu napisowi, że na rogu jest herbaciarnia. Taaa, herbaciarnia u Fausta! Ja tam zajrzałam, tam leją kruszowickie i siedzą nad nim lokalsi.
- a w pociągu z kolei takie ciekawe rozwiązanie półek na bagaże 😁
- a na innej stacji mijanej po drodze od razu widać, że rządzi tam kobieta!
Trolejbusy znam z dziecinstwa, pamietam, ze ciagle te palki spadaly I podroz sie wydluzala. Krokodyl to sanki, a kosze rzeczywiscie paskudne. Tyle wrazen na jeden dzien, tylko pozazdroscic.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, znasz, a ja całe życie przeżyłam marząc o jeździe trolejbusem 😂
UsuńSanki... no faktycznie. Człowiek mojej daty myśli o sankach jedynie w kategorii drewnianego pojazdu 😁
Całkiem dobrze sobie poradziłaś mimo niesprzyjającej pogody.
OdpowiedzUsuńTa biała kładka to nad ulicą?
Przez rzekę! Wcześniej w tym miejscu funkcjonował przewóz (łodzią), pokazywałam Wam w zeszłym roku albo w maju tego roku - więc tego trochę szkoda. Zostały puste przystanki wodne...
UsuńA kładka została nazwana HolKa czyli dziewczyna (od połączonych dzielnic: HOLeszowice i KArlin).
Nadmieniam, że kładka w Krakowie nazywa się Ojca Bernatka (bonifratra miejscowego) - widzimy różnicę?
Widzimy. Nie myślałem, że Czesi tacy chutliwi :D
UsuńChutliwi 🤣 A my tacy nabożni 😁
UsuńŁadne ilustracje w książeczce i misiu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pani z reliefu caluje flagę Czechosłowacji, a nie CCCP. Snuze to może snooze hm?
A ten Janiček Ukraińców okrada czy na czarno zatrudnia? Zadzwoniłaś?
Sejačka jak z horroru, uciekłabym!
Krokodyl to sanki zapewne. Trolejbusy pamiętam z dzieciństwa, szkoda, że zlikwidowali. Spadania tych drutów nie pamiętam, ten Twój to pewnie hybryda trolejbusoautobus. Nutrie fajne. Dzień fajny😅
Agata
Janiček oszukuje, okrada i zatrudnia na czarno. Co z RODO to nie wiem 😁
UsuńFlaga jest na pewno Czechosłowacji, bo to z siedziby Sokoła, patriotycznej organizacji.
Taka sekaczka, jak się pojawiła przed laty na Hradzie, była wielką atrakcją turystyczną też 😂
Właśnie - przeczytałam, że teraz są takie hybrydy - ale cwale mnie to nie uspokoiło. Ja chciałam jechać na drutach i już!
A teraz z okazji niedzieli wybieram się obejrzeć jeden kościół, ale nie wiem, czy mi się uda, bo on teraz jest prawosławny, a z nimi nie sposób przewidzieć, kiedy się skończy nabożeństwo. Rok temu byłam w innym, czekałam, aż straciłam cierpliwość 😁 O, dobrze, że sobie to przypomniałam, muszę chustkę zabrać na łeb!
🤣
Snuze - popieram wniosek Agaty - drzemie. If you snuze You loose - Jeśli drzemiesz to tracisz.
OdpowiedzUsuńTrolejbusy - no tak, ja pamiętam dobrze czasy gdy w Warszawie były chyba 4 linie trolejbusowe. 52 - z Placu Zawiszy aż pod stadion Legii. Prócz tego były chyba trolejbusy w Gdańsku Oliwie.
Najgorsze były skrzyżowania z linią tramwajową, tam pałąki wyskakiwały z drutów i motorniczy musiał je wkładać w druty. Parę razy przytrafiło się, że trolejbus nie zdążył w porę wyhamować i zatrzymywał się za daleko od drutów, musiała przyjeżdżać pomoc techniczna.
Życzę dobrej kondycji na kolejne dni.
Nie dziwota - kto śpi, ten może coś fajnego przegapić😁
UsuńAgata
No tak, śpisz, mija Cię coś (może) fajnego. Ale w sumie pospałabym trochę 😁
UsuńU nas w Dżendżejowie trolejbusów nie było, a i w Krakowie też nie (chyba bym słyszała). Ale mowa o trolejbusach, a przypomniałam sobie o paternosterze, że chyba wypadałoby się którymś przejechać znowu, skoro już jestem w Pradze.
W czasach kryzysu kartkowego ludzie hodowali nutrie na działkach i sprzedawali na futra i kiełbasy...
OdpowiedzUsuńKrokodyl to pewnie sanki?
jotka
O tym nie słyszałam. Dla mnie to paskudne bestie 😂
UsuńKosze to świetny pomysł na odstraszenie ewentualnych złodziei, ustawić je przed chałupą na odpady segregowane i nikt nie podejdzie 😃😃😃
OdpowiedzUsuń🤣🤣🤣
Usuń