O czym jest Mistrz i Małgorzata, pisać nie będę. Bez przesady :) Toż nawet Wikipedia treść opowie.
Po raz drugi przeczytałam powieść w oryginale. Za pierwszym razem w strachu, czy podołam :)
Siedzę tu i dumam i dochodzę do wniosku, że nie potrafię nic napisać o swojej ulubionej książce! Ona jest za WIELKA dla mnie - w sensie, że albo pisać prawie drugą powieść na jej temat :) albo nic. Gdy czytałam ją w czasach studenckich - egzemplarz ówczesny zabrał potem mój Ślubny w ramach podziału dóbr, fakt, że to on go kupił i mi podsunął - doceniłam tylko wątek współczesny. Część dotyczącą Jeszui i Poncjusza Piłata przelatywałam zaledwie...
Odkupiłam sobie wydanie Czytelnika z 1988 roku, z paskudną okładką, no ale takie się trafiło, nie było co wybrzydzać. Nie to co teraz, widziałam w Matrasie nawet jakąś luksusową wersję, ale pozostanę już skromnie przy tym co mam, wszak nawet Woland na bal wyszedł w starym podartym chitonie :)
Przy kolejnej lekturze nabrałam upodobania do części starożytnej, doceniłam finezję, z jaką Piłat zorganizował "ochronę" Judasza...
Pozostało mi jeszcze polubić scenę balu. No do niej jednej nie mogę się przekonać. Wynika to zapewne z faktu, że s-f jest mi kompletnie obce i nie po drodze.
Marzy mi się podróż do Moskwy, spacer po Patriarszych Prudach, Gribojedow... a właśnie, od lat chciałabym też przeczytać tego słynnego Gribojedowa, ale jakoś się nie składa.
Kącik cytatów czyli rozwijamy się
Behemot - jak wiadomo - ruszył w wędrówkę po Moskwie dzierżąc pod pachą prymus.
- Nikomu nie przeszkadzam, nikogo nie ruszam, reperuję prymus.
Nie wzruszyło to enkawudzistów, którzy rozpoczęli palbę - bezskuteczną, jeśli chodzi o całość skóry Behemota, za to niezwykle bogatą w następstwa pożarowe - ale czegóż się spodziewać po nieczystej sile.
- A może ja mam pełen prymus waluty? - pytał retorycznie Behemot przy drzwiach Torgsinu.
Prymus wygląda tak:
Jak nam wyjaśnia rosyjska Wikipedia, prymus był szczególnie popularny w komunałkach, gdzie każdy trzymał we wspólnej kuchni swój i na nim gotował.
A' propos jeszcze Torgsinu - to był taki radziecki Pewex.
Tu mamy budynek moskiewskiego Torgsinu w 1931 roku, tam pewnie Behemot łykał mandarynki, a Korowiow podburzał naród demagogicznymi wywodami.
/zdjęcie z Wikipedii/
Przeczytałam 28 grudnia 2012.
Oczywiście nie obyło się bez przypomnienia sobie serialu.
Film jest dostępny w całości na YT:
Nie spodobał mi się za pierwszym razem. No jakżeż to żeby Woland był taki stary, skoro Bułhakow określa jego wygląd na czterdzieści parę lat! A potem się rozsmakowałam. I chapeau bas dla Olega Basiłaszwili. Potem jeszcze obejrzałam wcześniejszą wersję filmową z 1994 roku, z Walentinem Gaftem jako Wolandem, i ta z kolei mi nie przypadła do gustu. Widać ze mną jest tak jak w Rejsie: lubimy tylko te piosenki, które znamy :)
W piątkowy wieczór przyszła ostatnia w tym roku przesyłka z allegro.
Zaczęło się wszystko od tego Głodomorka z lewego rogu, resztę dokupiłam dla towarzystwa. A po zakupie okazało się, że jedna książka wyparowała sprzedawcy, więc na jej miejsce wzięłam Olczaka do kolekcji, bo coś tam już mam i czytałam.
Myślałam, że to koniec na ten rok, ale dziś rano wstaję, a tu z allegro mi donoszą, że jest w sprzedaży szósty tom Dziejów teatru w Krakowie, nowiusieńki świeżusieńki. Tom się pozbierała i pojechała do Księgarni Pod Globusem (bo to Wydawnictwa Literackiego). A nawet wytargowałam rabacik 10% :)
Książka sakramencko droga - 69 zł - ale nie dam się już nabrać, jak z piątym tomem Dziejów Krakowa, kiedy to chodziłam koło niego, chodziłam, czekałam, aż stanieje - a tu go wywiało ze sprzedaży i teraz, gdy się pojawia na allegro, chodzi po 3 stówki.
Leciałam świńskim truchtem dlatego, że już zawiesiłam działalność na styczeń, więc fakturę (koszty! koszty!) musiałam mieć jeszcze w grudniu. No nie wytrzymałabym czekać do lutego przecież! A tak już go sobie głaszczę i myślę, co zdjąć z półki, na której stoją pozostałe tomy tej serii, żeby całość była razem.
Mam jeszcze jedno wielkie marzenie dotyczące cracovianów, ale ono się nie spełni za mojego życia, jak sądzę. Chodzi o Katalog Zabytków Sztuki. Do tej pory wyszedł Wawel, kościoły Śródmieścia, Zwierzyńca, Kleparza i Kazimierza, zabytki żydowskie Kazimierza, mury obronne, Planty i Rynek. Gdybyż tak Podgórze, gdybyż tak Piasek, Wesoła, gdybyż tak kamienice choćby Śródmieścia na początek... ech, rozmarzyłam się.
To żegnając się z Wami - do poniedziałku, jak sądzę, wszak została mi jeszcze jedna ksiażka z planu grudniowego - zaapeluję jeszcze do tych, co z Krakowa: koniecznie wybrać się na wystawę Witolda Chomicza do Muzeum Narodowego:
Znakomity grafik (1910-1984), związany z Krakowem, co mocno odzwierciedliło się w jego twórczości, zwłaszcza tradycje i obrzędy krakowskie. Piękne są na przykład projekty witraży do Collegium Novum. Dla nas, miłośników książki, szczególnie cenna jest jego grafika książkowa - Chomicz był związany z Rycerskim Zakonem Bibliofilskim. Zabawny jeden z własnych ex-librisów: szczur wymachujący pistoletem, a drugi właśnie wyjmujący z olstrów, a pod tym napis: Ex-libris Witolda Chomicza - książek nie pożycza.
Wystawa jeszcze tylko jutro!
Ale ale - bo bym zapomniała - Muzeum Narodowe oferuje wolny wstęp przez najbliższy miesiąc na wszystkie wystawy!
Jestem w trakcie lektury, ale muszę mieć w domu spokój, by zagłebić się w tę książkę. Czas okołoświąteczny temu nie sprzyja.Mam wydanie nowe, na okładce fragm. plakatu Pągowskiego.
OdpowiedzUsuńW gruncie rzeczy należałoby ją czytać właśnie w okresie świątecznym - ale tym wielkanocnym, żeby być zgodnym z czasem akcji :)
UsuńCzytałem dwa razy, za każdym razem z tą samą opinią, że to bardzo dobra książka, której jednak do końca nie umiem docenić.
OdpowiedzUsuńTo już pewnie z tym zostaniesz :)
UsuńTak to zazwyczaj jest, że albo się zakochasz od pierwszego wejrzenia... albo nie :)
A masz książkę, o której z pewnością 100% możesz powiedzieć, że to Twoja najulubieńsza?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMożna jednak uznać, że zarówno po jednym jak i po drugich pozostają trupy...
Usuń"Zapiski na mankietach" też się dostały Ślubnemu w podziale... i jakoś do tej pory nie odkupiłam. A czytałam wtedy, wieki temu, w studenckich czasach. Chętnie bym do nich wróciła.
Zaś z "Białą Gwardią" poznałam się stosunkowo niedawno. Dużo osób twierdzi, że to lepsze literacko od M&M. Owszem, świetne, ale mojego sentymentu do M&M nic nie zmoże :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMasz rację z klimatem Czechowa :)
UsuńCo jednak nie może być zarzutem! (może?)
Mnie się ten klimat podobał... i potem te sceny już czysto wojenne... i film lubię!
Właśnie taka inteligencka rodzina wplątana w koło historii...
A że ulubiona sztuka Stalina? Cóż, "Faraona" też lubił :)
Ja bym Ci radziła spróbować po polsku przeczytać jednak!
A ja - przy całym moim uwielbieniu dla M&M - nigdy nie wgłębiałam się w szczegóły biografii Bułhakowa. Czy w POslce wyszła jakaś książka na ten temat?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo więc tak: filmu "Morfina" nie tylko nie widziałam, ale - okazuje się - nawet nie mam! Co za niedopatrzenie!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTeż tak uważam :)
UsuńDzięki za cynk o wystawie Chomicza! Wybiorę się! Choćby po to, aby zobaczyć jeden z ex-librisów: szczur wymachujący pistoletem!:) Uwielbiam grafikę książkową!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam u progu Nowego Roku,
szczurek:)
Życzę miłego oglądania. O Tobie właśnie myślałam przy pisaniu :)
Usuń"Mistrza i Małgorzatę" czytałam w liceum i chyba czas na powtórkę, aby dowiedzieć się czy można się tak zachwycać. Jakoś mnie wtedy nie urzekło. Bardziej podobał mi się wówczas Hemingway i "Komu bije dzwon". Pewnie dziś było by na odwrót.
OdpowiedzUsuńZakupy jak się patrzy!
Tak w ogóle może wyskrobałabyś posta dotyczącego Twoich zasobów książkowych o Krakowie? Zapewne o wielu pozycjach bym nie słyszała.
pozdrawiam serdecznie
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPrzypuszczam, że wątpię. Montgomerry miała chyba na myśli okres w życiu.
Usuń>Montgomerry
UsuńPomysł niczego sobie... tylko nieco skomplikowany w realizacji.
Albowiem, gdy zerknęłam do swojego katalogu książek (ciągle niekompletnego), pod etykietą CRACOVIANA znalazłam 656 pozycji :)))
Oczywiście część z nich to na przykład powieści (typu "Disneyland" Dygata) z akcją w Krakowie i te odpadają, ale ciągle zostaje sporo :)
Zastanowię się, jak to zrobić.
PS. A ja jakoś nigdy nie zachwyciłam się "Komu bije dzwon". To znaczy raz przeczytałam i nie zachwyciłam się i więcej nie próbowałam, ale od jakiegoś czasu myślę nad tym :) Za to uwielbiałam "Pożegnanie z bronią" - ta love story bardziej mi przypadło do gustu :)
Ja chciałabym sobie skopiować (li i jedynie do prywatnego użytku) Twoje wpisy o cracovianach, tzn. tę pięćdziesiątkę, którą tutaj widzę. Jeśli nie pozwolisz, to nie wiem...
Usuń;)
A kopiuj sobie co chcesz, moja droga :)
UsuńCzytałam jakieś 7 razy. Albo 9. Albo więcej :)
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie czytałam w języku oryginału, moje marzenie. A nawiasem mówiąc - które tłumaczenie polecasz?
Widziałam spektakl w teatrze tel. (z Holoubkiem, Dymną), ale to nie to... Już lepiej wspominam spektakl w którymś z warszawskich teatrów (to było sto lat temu, więc nie pamiętam dokładnie) - Wolanda grał Wakuliński.
A ja znam tylko jedno tłumaczenie: Lewandowskiej i Dąbrowskiego. Zdaje się, że na Rajskiej jest jeden egzemplarz z innym, ale nie udało mi się do tej pory na niego natrafić.
OdpowiedzUsuńA ja z kolei widziałam (świetne!) przedstawienie lalkowe W "Grotesce".
Wydaje mi się, że jest jeszcze tłumaczenie Andrzeja Drawicza, ale nigdy nie czytałam.
OdpowiedzUsuńPS
Zaczęłaś cracoviana! Idę czytać :)
Wiem tylko, że istnieje wersja już bez cenzury.
Usuń