Oddawałam książkę w bibiotece na Studenckiej, a tu z półki z nowościami rzuciła się na mnie Marinina. Oho, pomyślałam, świeżutka, jeszcze nikomu nie pożyczana, idzie do mnie jak w dym. Tytuł znałam, no ale nic dziwnego, wszystkie tytuły Marininy znam przecież. Sprawdziłam: pierwsze wydanie, 2012 rok.
Odleżała się troszeczkę i w sobotni wieczór z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku (ugotowałam obiad, zrobiłam pranie i przepierki, wyprasowałam pościel i ręczniki, naszykowałam do wysyłki kartki świąteczne, no czegóż trzeba więcej!) wzięłam ją do ręki. Boskie uczucie, pogrążyć się bez reszty w 500-stronicowy kryminał.
Po dwóch stronach okazało się, że JA TO ZNAM. No mam przed oczami scenę jak na filmie, gdy morderca zabija gdzieś przy zjeździe na autostradę w Austrii nieszczęsną Rosjankę, która myślała, że zarobi milion na papierach należących ongiś do jej zmarłego męża... a że świadkiem są dwie przypadkowe osoby - i one muszą zginąć. WTF? - jak mawia moja córka, czyli O CO CHODZI?
Rzuciłam się do bloga sprawdzać. I jest! W 2010 roku czytałam, tyle że w oryginale. I nawet film też obejrzałam.
Ma się tę pamięć, doprawdy. Jestem chodzącym exemplum teorii Pilcha.
Cóż, przeczytałam jeszcze raz. Zresztą z przyjemnością. Fakt, że Marinina robi się coraz bardziej rozwlekła... ale też z klasycznego kryminału powstaje rodzaj powieści obyczajowej, a że dotyczy Rosji - można się tylko cieszyć :)
Przedstawię tylko pokrótce historię, pokrótce, bo wiadomo, że 500 stron to nie betka i wątków się tam namnożyło.
Wszystko zaczyna się od profesora Lebiediewa, który opracowuje receptury balsamów: a to powstrzymujących wypadanie włosów, a to likwidujących bóle reumatyczne czy skutki stresu. Sukces olbrzymi, ale to jeszcze za komuny, przeznaczone jedynie dla elity rządzącej. Lebiediew próbuje wynaleźć nowy specyfik, oddziaływujący na zdolności twórcze i aktywność intelektualną. Niestety umiera w trakcie badań nad nim. W międzyczasie fabryka produkująca te balsamy została przekształcona w spółkę akcyjną. Jej właściciel Michaił Szorinow chce zbić majątek na produkcji preparatu, ale ten, nazwany lakreolem, oprócz niewiarygodnego przpływu sił twórczych, po kilku dniach powoduje niestety śmierć pacjenta. Trzeba więc odzyskać notatki profesora Lebiediewa, obecnie w posiadaniu wdowy po nim, który wyszła ponownie za mąż za Austriaka. Tak dochodzi do pierwszego morderstwa, które uruchamia cały ciąg zdarzeń, a Nastia Kamieńska zdaje się nad nimi nie panować, zwłaszcza że zwraca się do niej o pomoc mafioso Denisow, wobec którego nasza major ma dług wdzięczności i odmówić nie może. Dochodzi wręcz do zawieszenia jej w obowiązkach służbowych...
Przeczytałam 16 grudnia 2012.
A' propos córki: źle się czuła wczoraj i w nocy, okropny ból głowy, nudności - SAMA doszła do wniosku, że za dużo czasu spędza przed komputerem i odbiornikiem telewizyjnym i potrzebny jest odwyk. Co ma więc robić? Cała niedziela! Zaczęła się rozglądać za jakąś książką. Podsunęłam jej Szukam pana Kalandra, niedawno nabytego, o którym wspominałam dwie notki niżej. I co? I CZYTA!!!! Jest już w trzecim rozdziale!
Piszę o tym, bo to prawdziwy sukces. Moja córka przestała czytać kilka lat temu. Teraz tylko internet i filmy. W dodatku twierdzi, że w tym domu nie ma nic do czytania - ilekroć usiłuję ją na coś namówić.
Znaczy Zawada działa! Dobrego miałam nosa!
Twój "ból" z córką znam :-) ale chyba niewiele na to można niestety poradzić.
OdpowiedzUsuńDlatego nawet takie drobny sukces urasta do rangi wydarzenia roku :(
UsuńMoja córa czyta i nawet zmieniła już zakres swojego czytelnictwa, gdyż zaczęła od fantazy.
OdpowiedzUsuńOstatnio czyta kolejne książki z mojego zbioru Kolibrów i stwierdziła, że to dobra literatura, warta czytania. Wchodzi w moje tory czytelnicze.
Gorzej z chłopakami, ale mimo to postanowiłam kupić im na gwiazdkę książki, zgodnie z zainteresowaniami.
Mam jedna powieść Maryniny wygraną u przynadziei, ale jeszcze jej czas nie nadszedł.)
No widzisz, przynajmniej jest światełko w tunelu :)
UsuńJeśli chodzi o moją córkę, to oczywiście jej wybór, najważniejsze to mieć w ogóle jakąś pasję i tu się cieszę, że ma (filmy).
Szkoda mi tylko mojej biblioteki, myślałam, że będę miała komu ją zostawić, że będzie jakaś ciągłość.
Nasza zostanie córce, bo tylko ona z czasem myślę doceni jej walory.)
UsuńA ja chyba będę musiała znaleźć przed śmiercią spadkobiercę :)
UsuńJeszcze nie mów hop, a wnuki, a może zięć będzie czytał.)
UsuńCórka mnie zapewnia, że nic z tych rzeczy :)
UsuńO jaka pewna siebie.)
UsuńI was recommended this blog by my cousin. I'm not sure whether this post is written by him as nobody else know such detailed about my difficulty. You are incredible! Thanks!
OdpowiedzUsuńAlso visit my web page - instant payday loans online
A kysz!
UsuńCzytałam, a właściwie słuchałam - spodobała mi się Kamieńska i postanowiłam przeczytać całość cyklu, o ile się uda, oczywiście.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem warto. Wolę ją nawet od skandynawskich kryminałów :)
Usuń