Czyli Czarna lista, a nie spisek, jak kiedyś myślałam :)
Jest to pierwsza powieść kryminalna Marininy (z 1995 roku), w której autorka zrezygnowała z postaci Nastii Kamieńskiej i głównym bohaterem - w dodatku snującym opowieść w pierwszej osobie - uczyniła podpułkownika milicji Stasowa. Czytałam ją kiedyś tam po polsku i nie spodobała mi się. Teraz zabrałam się za oryginał i już było troszkę lepiej. Zawsze urok czytania w języku, który się lubi, który się podoba - upiększa lekturę :)
Niemniej jednak pozostanę wielbicielką Nastii, która jako człowiek może wzbudzać różne uczucia :) ale jako śledczy jest genialna.
Historia Stasowa toczy się w nienazwanym mieście na południu, gdzie moskwiczanin Stasow spędza ostatni swój urlop (ma zamiar odejść z milicji) ze swoją 8-letnią córką Lilą. Jednocześnie w mieście odbywa się festiwal filmowy, a była żona Stasowa Margarita jest dziennikarką filmową i naturalnie pracuje przy festiwalu, a swe obowiązki matczyne spełnia przynosząc codziennie siatkę owoców, bo najważniejsze są witaminy.
Lila była zaniedbana przez rodziców od wczesnego dzieciństwa, toteż wcześnie nauczyła się czytać i spędza cały boży dzień i pół nocy na dokładkę nad romansami Barbary Cartland. Nie wiadomo za bardzo, co z tego rozumie :)
Stasow z córką mieszkają na prywatnej kwaterze, kuchnię dzielą z dwiema innymi wczasowiczkami, pochodzącymi z Petersburga. Do jednej z nich, Tatiany, Lila bardzo się przywiązuje i ciągle ucinają sobie pogawędki. Któregoś dnia ojciec zauważa, że Lila czyta już nie romans, ale kryminał i wtedy okazuje się, że autorką Ukradzionych snów jest właśnie Tatiana! Mało tego, Tania pracuje również jako śledczy.
Co prawda pierwsze wrażenie Stasowa dotyczące Tatiany było mało pochlebne (coś w rodzaju tłustej krowy), ale zaznajomiwszy się z nią bliżej zakochuje się w tej kobiecie, tak różnej od jego byłej żony. Tymczasem jednak na festiwalu dzieją się dziwne rzeczy: od ciosu nożem ginie znana aktorka, a wkrótce potem jej współlokatorka z hotelu, też gwiazda kina. Śledztwo prowadzi mało doświadczony miejscowy milicjant Siergiej, a Stasow usiłuje mu pomóc. Tropy wiodą do byłych wojskowych, obecnie emerytów, prowadzących patriotyczne kółka dla młodzieży w domu kultury...
Przeczytałam 31 grudnia 2012.
Kącik cytatów czyli rozwijamy się
Bohater udaje się na rynek zaopatrzony w trzy awośki i długą listę zakupów.
Awośka to typowy produkt ustroju socjalistycznego, kiedy to w sklepach brak było towarów i trzeba było zawsze być przygotowanym na to, że może coś rzucą. Wtedy wyciągamy z torebki awośkę (zajmującą tyle miejsca co nic) i mamy jak znalazł do zapakowania wszelkiego dobra. Nazwa pochodzi od słów "a nuż" (coś przyniosę).
Klasyczna awośka wygląda tak:
/zdj. z Wikipedii/
I taką też pamiętam z dzieciństwa, i mama i tata z nimi z pracy wracali. Ja tradycję awośki kontynuuję, ale w lekko zmodyfikowanej formie - jest to po prostu torba z jakiegoś cienkiego materiału, zaopatrzona w futeralik albo - jak moja aktualna - chowająca się sprytnie po złożeniu do własnej wewnętrznej kieszonki. Toteż zazwyczaj na pytanie sprzedawcy "dać siatkę?" mogę podziękować. Ach, jaka jestem (niechcący) ekologiczna!
Inna ciekawa sprawa to zdrobnienia rosyjskich imion. Temat wymaga szerszego rozwinięcia (dla osób z tzw. Zachodu - nie do ogarnięcia), dziś tylko wrzucę, że główny bohater Władysław jest nazywany: Władik, Stasik, Sława, Dima. Do wyboru, do koloru.
Marlow z Galerii Kongo w komentarzu przy notce o Kobiecie z wydm wspomniał film o Kiwaczku. Nawet nie podejrzewałam, że to znany mi doskonale Czeburaszka!
Zaraz go sobie wyciągnęłam i obejrzałam. Są to właściwie cztery animowane filmy:
- Krokodyl Giena, który czuje się bardzo samotny i poszukuje przyjaciół. Jednym z nich zostaje dziwne stworzenie Czeburaszka z wielkimi uszami, znalezione w skrzynce z pomarańczami
- Czeburaszka przynosi Gienie prezent na urodziny, a potem razem budują plac zabaw dla dzieci
- Szapoklak czyli paskudna staruszka, robiąca wszystkim na złość, która jednak zaprzyjaźnia się z bohaterami
- Czeburaszka idzie do szkoły, albowiem okazało się, że nie umie czytać
Czy oglądałam to w dzieciństwie - nie pamiętam. Za to będąc już mocno dorosłą byłam świadkiem wręczania nagrody na Krakowskim Festiwalu Filmowym dla Jurija Norsztejna, między innymi jednego z animatorów tego cyklu. On sam nazwał się wtedy starym krokodylem Gieną. Podzieliłam się tą informacją na moim ówczesnym blogu i zaraz jeden z wiernych czytelników przysłał mi płytkę z cyklem o Czeburaszce :)
Oto dwaj główni bohaterowie:
A oto Szapoklak:
Sporządziłam plan na styczeń. Piętnaście sztuk, a co się będę rozdrabniać, hurtem ich, hurtem!
1/ Dla dzieci i młodzieży: Wiktor Zawada - Kaktusy z Zielonej ulicy
2/ Dla dzieci i młodzieży: Wiktor Zawada - Wielka flaga z czarną linią
3/ Dla dzieci i młodzieży: Wiktor Zawada - Leśna szkoła strzelca kaktusa
4/ Dla dzieci i młodzieży: Wiktor Zawada - Szukam pana Kalandra
5/ Dla dzieci i młodzieży: Wiktor Zawada - Globus i pałka
6/ Reportaż: Maksymilian Berezowski - Bóg kocha Amerykę
7/ Cracoviana: Franciszek Bielak - Z odległości lat
8/ Seria KIK: Borys Wasilewski - Wiosna na kolei
9/ Literatura polska: Michał Bałucki - O kawał ziemi
10/ Projekt SIMENON: Maigret à l'école
11/ Literatura radziecka: Czingiz Ajtmatow - Dzień dłuższy niż stulecie
12/ Literatura radziecka: Czingiz Ajtmatow - Biały statek
13/ Literatura radziecka: Czingiz Ajtmatow - Dżamila
14/ Projekt MARININA: Czużaja maska
15/ Seria NIKE: Ingeborg Bachmann - Malina
To nie wszystko. Kiedyś Alicja proponowała lekturę Sagi rodu Forsyte'ów zimową porą. To może się uda.
Zależy od pogody. Bo jak będzie w miarę ładnie, to może wyjdę z domu :) a jak nie, to nie - będę czytać!
Zajrzałam do kalendarza z 2012 roku - zapisuję tam sobie wszystkie kupione książki, filmy... mam całą kolekcję zapisanych kalendarzy z wielu lat - materiał dla przyszłego biografa :)
Rezultat nieco oszałamiający: wyszło mi, że powiększyłam swoją bibliotekę o 270 książek, dużo za dużo :) stanowczo nie wygląda to teraz najlepiej:
Oczywiście większość (bo 163 sztuki) z allegro.
Z tego udało mi się od razu (to znaczy w tym samym jeszcze roku) przeczytać trzydzieści - a to już jest bardzo dobry rezultat.
Dodatkowo policzyłam wszystkie własne spośród przeczytanych w 2012 i było ich 122 sztuki, o wiele więcej niż w poprzednich latach. Z bibliotek - 87.
Niemniej jednak w 2013 planuję z zakupami przystopować.
Za to jak się wczoraj wieczorem rozpędziłam w planowaniu nowego regału dla nabytków i różnych porządków i przemeblowań, tak nie mogłam z wrażenia usnąć. Dopiero o czwartej nad ranem zgasiłam światło. Dzisiaj - w Sylwestra - padnę chyba o szóstej wieczorem :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo właśnie pamiętam, że takie strasznie rozciągliwe były, jak się włożyło dwa słoiki, to siatka prawie po ziemi się wlokła ;)
UsuńCo do Forsyte'ów to ostatnio na allegro widziałam luzem nawet jeszcze jakąś "Giełdę Forsyte'ów" - co zacz, nie mam pojęcia.
Właśnie wróciłam (to znaczy nie właśnie teraz a raczej wieczorem) z Krakowa. Jeszcze bardziej chora na Kraków ;) A przy okazji też trochę chora - za dużo spacerów, chyba. Poza tym zrobiłam sobie mały detoks od internetu i dopiero teraz czytam. Tutaj mam jak zawsze dużo do czytania - czy dobrze widzę, że Mastier i Margarita? Bogowie, moja ukochana książka :) Czy kiedyś zdołam przeczytać ją w oryginale?
OdpowiedzUsuńChaotycznie bo chaotycznie zmierzam do meritum:
dziękuję za PIĘKNE życzenia noworoczne. Dokładnie takie, jak trzeba. Właściwie powinnam je tutaj przepisać. Takie same składałam sobie po cichu wczoraj w nocy. Ale dorzucę jeszcze: niech się znajdzie cudownie jeszcze jakieś 50m2 całe w bibliotecznych półkach na Twoją kolekcję :) Może się znajdzie? Taki tam, piąty wymiar jak na Sadowej ;)
Serdeczności dla Ciebie
A.
Kuruj się więc szybciutko! No bo żeby aż do choroby miał Cię ten Kraków doprowadzać?!
Usuń:)
50 m2 dodatkowo? Hm... nie powiedziałabym nie :) Aliści wczoraj - przewracając się na łóżku z prawa na lewo i z lewa na prawo, albowiem Nowy Rok przywitałam godnie porządnym globusem - przyszła mi taka myśl do głowy: że co prawda nie mogę liczyć na: niespodziewany spadek z Ameryki, nagłą poprawę losu zawodowego, owocującą zwielokrotnieniem zarobków, bogate zamążpójście (Kulczyk ma młodszą babę)... ale jest dla mnie jeszcze jedna szansa! Otóż mój Ojczasty może wygrać w totolotka! I wtedy się ze mną podzieli wygraną, a ja szybciutko zamienię mieszkanie na większe, ha!
Ojczasty co prawda gra od wielu lat i nic... ale może właśnie ta jego cierpliwość i wiara zostaną wynagrodzone!
O, a ja właśnie słucham sobie Marininej "Obraz pośmiertny" i z tego, co widzę, to jest tuż po "Czarnej liście", bo Stasow już jest z Tanią zaręczony.
OdpowiedzUsuńLila zaś czyta "Markizę Andżelikę", o matko z córką.
Tak, powinnam czytać Swietłyj lik smierti jako następną w serii Marininy, ale ponieważ ją przeczytałam po polsku w październiku, to daruję sobie na razie oryginał - jest zbyt świeża :) i wezmę kolejny na liście czyli Czużaja maska.
Usuń1/ Dla dzieci i młodzieży: Wiktor Zawada - Kaktusy z Zielonej ulicy
OdpowiedzUsuń2/ Dla dzieci i młodzieży: Wiktor Zawada - Wielka flaga z czarną linią
3/ Dla dzieci i młodzieży: Wiktor Zawada - Leśna szkoła strzelca kaktusa
Uwielbiałem te książki! Czytaliśmy je w szkole podstawowej, w latach siedemdziesiątych XX w. i wraz z kolegami dyskutowaliśmy losy bohaterów... Wtedy czytaliśmy bardzo dużo książek na temat Drugiej Wojny Światowej i okupacji, to był nadal bardzo świeży temat. Być może uda mi się gdzieś ją znaleźć 'online' i przeczytać. To ciekawe, że takie książki 'z dzieciństwa' tak bardzo zapadły w pamięci--i chyba nie tyko mi! W każdym razie dziękuję za przypomnienie!
Coś z tego zostało nawet wznowione, bo pamiętam, że kontaktowało się ze mną jakieś wydawnictwo, chcąc użyć fragmentu tekstu z blogu jako blurba na okładce ;)
Usuń