sobota, 27 kwietnia 2013
Konstanty Kurbatow - Prorok z ósmej B
Okładka ma kolor SELEDYNOWY, a dywan - powiedzmy - kości słoniowej, więc co oznaczają te kolory na zdjęciu - nie wiem.
Miałam kłopot z zaszeregowaniem tego tytułu, w końcu jednak uznałam, że należy do działu LITERATURA DLA DZIECI I MŁODZIEŻY, bowiem ma wyraźne ideologiczne przesłanie skierowane do młodych ludzi: pracować nad sobą i swoim charakterem, a nie zwalać na innych winę za swoje niepowodzenia! Choć gdy powieść się zaczyna, jej bohater jest człowiekiem dorosłym, pracuje na stacji obsługi samochodów w myjni, narzekając zarówno na pracę, jak i na życie osobiste, a konkretnie małżeństwo z Maszeńką, która zamieniła się w kłótliwą Maruśkę. Przez chwilę jesteśmy nawet skłonni wierzyć Grzmisławowi Karpuchinowi - wszak bywa, że ktoś rzeczywiście ma pecha w życiu i nic mu się nie układa, mimo najlepszych starań. Nasze współczucie szybko jednak mija i zamienia się w złość na tego krętacza, oszusta, amatora wyciągania gorących ziemniaków z ognia cudzymi rękami. Ale o tym wszystkim przekonamy się dopiero wtedy, gdy Karpuchinowi jakiś zwariowany fizyk (element fantastyki) zaproponuje powrót w czasie o dziesięć lat, do tego fatalnego momentu, który zadecydował o nieudanym dalszym życiu, gdy wskutek zatargu z klasowym prymusem został wyrzucony ze szkoły i nie mógł już nawet marzyć o zostaniu pilotem odrzutowca. Teraz Karpuchin wie wszystko i na pewno inaczej postąpi, gdy wróci do swojej ósmej "b" - pocieszamy się. Jednak własnego charakteru nie przeskoczysz i jeśli nie w ten to w inny sposób sam się pogrążysz... zawsze jednak zwalając winę na drugich.
Tak swego czasu wyglądał autor czyli Kontantin Kurbatow:
/zdjęcie z okładki książki/
Dziś już nie wygląda, bo nie żyje (zmarł w 2008 roku), ale zanim zszedł był z tego padołu łez, wyprodukował to i owo, nawet u nas tłumaczyli:
Nie za wiele jednak, głównie był dziennikarzem.
Ostatnio weszło mi w krew pokazywanie początku i końca książki:
Kilka pozycji Kurbatowa można przeczytać w oryginale tutaj, a powyższą tu. A który to Wszystkiemu winien kozioł wspomniany na okładce książki - nie wiadomo, tytuł po polsku zmieniony. Chciałam nawet sprawdzić będąc w bibliotece na Rajskiej wczoraj, ale okazało się, że mają tylko tego Proroka, a Kozła nie. I jak tu pożyczać z bibliotek :( czego sobie na allegro nie kupisz, tego nie przeczytasz...
Wyd. Krajowa Agencja Wydawnicza nie wiadomo kiedy, bo ktoś usunął z mojego egzemplarza stronę tytułową :(, stron 127
Biblionetka mi powiedziała, że to rok 1983 i seria Z TULIPANEM, no kto by przypuszczał, że taka seria była, faktycznie w lewym górnym rogu jest jakowyś cwiet
Tytuł oryginalny: Prorok iz 8 "b"/ Пророк из 8 „б“, или Вчера ошибок не будет
Katalog Biblioteki Narodowej podał, że tłumaczyła: Joanna Prosińska-Giersz
Fajny ten katalog, powiedział mi, że Kozioł to literatura młodzieżowa, więc poszłam na allegro i poświęciłam złotówkę i na pohybel bibliotekom :)
Z własnej półki (kupiona na allegro 21 listopada 2012 za 1 zł)
Przeczytałam 25 kwietnia 2013
Aktualnie studiuję oferty mieszkań na krótki czas na gumtree, w obliczu bycia pozbawioną dostępu do łazienki przez 3 tygodnie... no, nie jest łatwo, moiściewy, gdy się nie chce wydać więcej niż 50 zł dziennie. Jak już coś znajdę pasującego, to w kompletnie mnie nieinteresującej dzielnicy, co za żywot. Wzorem Karpuchina powiem: to ich wina, że nie tam, gdzie trzeba, się znajdują! Za to udało mi się zaskoczyć jedną wynajmującą, która nie określiła w ogłoszeniu dokładnej lokalizacji, ale za to dała zdjęcie obejścia z bardzo charakterystycznym elementem, który znam doskonale ze spacerów. Pytam więc: - Czy to przy ulicy X? Pani była tak zaskoczona, że w odpowiedzi zapytała: - A kto mówi? - myśląc widać, że jakaś sąsiadka w celach podatkowo-skarbowo-donosowych dzwoni :) Tymczasem moje nazwisko nic pani nie powie :)
Etykiety:
Dla dzieci i młodzieży,
Literatura rosyjska,
Z własnej półki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKochana, taki blog o remoncie łazienki sugeruje, że będzie tenże remont trwał i trwał... i nie obędzie się bez rozmaitych kłopotów. Tymczasem ja ŻYCZĘ SOBIE, żeby wszystko poszło gładko i szybko, tak? Nie chcę więc zapeszyć :)
UsuńZnam tę serię!
OdpowiedzUsuńhttp://mcagnes.blogspot.com/2009/06/chopiec-ze-szpada-wadysaw-krapiwin.html
Tu chyba nawet kolory dość wiernie wyszły. Natrętny dydaktyzm wylewa się ze stron i zalewa dywan. :D
Krapiwin... ech, wspomnienia z młodości... uwielbiałam jego Skąd wieje wiatr.
UsuńChłopca ze szpadą nie znam, ale przyznam się - chętnie poznam, mimo tego strasznego dydaktyzmu :)
Z innej beczki... Na moim blogu ktoś zapytuje o krakowską budowlę na placu Kossaka (koło taksówek) i rogu ulicy Retoryka. Kojarzysz?
OdpowiedzUsuńZnasz historię tej budowli?:) Bo ja niestety nie, a to rzeczywiście interesująca kwestia. Poleciłam Cię jako miłośniczkę Krakowa i kolekcjonerkę cracovianów.
Miłej niedzieli:)
Znam, to dom, który na swój prywatny użytek nazywam domem Haraschinów, choć tak naprawdę budował go radny miejski Heurteux. Fascynujący artykuł wspomnieniowy p. Zofii Haraschin ukazał się niegdyś w ś.p. kwartalniku Kraków. W razie czego służę skanem :)
Usuń