poniedziałek, 9 grudnia 2013

Taras Szewczenko - Przejażdżka z przyjemnością i nie bez morału

Przejażdżkę nabyłam na allegro zachęcona tytułem. Nazwisko Szewczenki nic mi nie mówi. To znaczy - oczywiście - jak każdemu ćwierćinteligentowi jest znane jako takie, ale nie idzie za tym nic więcej, żadna pogłębiona znajomość, żadne tam lektury jego wierszy - bo istotnie jawił mi się jako ukraiński poeta narodowy, ichni wieszcz czy co. Nawet nie wiedziałam, że był też malarzem, dopiero powieść mi to uświadomiła, a posłowie utwierdziło w przekonaniu, że wątek autobiograficzny jest tu bardzo silny.
Średnio przystojny były chłop pańszczyźniany :)

Pewnie ze względu na swoje pochodzenie tak bardzo przejął się bohater-alter ego autora odnalezionym opisem historii pewnego dzielnego wysłużonego marynarza, którego zapytano, czego sobie życzy w zamian za poniesione ofiary, a on prosił ze łzami w oczach, by uwolnić z poddaństwa jego siostrę. Romantyczna i chwytająca za serce historia ta została opisana w Przeglądzie Morskim, cudem zdobytym w głodzie słowa pisanego na małorosyjskiej prowincji, podczas tytułowej przejażdżki. Narrator, malarz i pisarz Darmohraj, udaje się wiosenną porą na wieś i podczas jednego z licznych popasów ma okazję dojrzeć piękne liczko tajemniczej panny w dormezie.
(dormeza - kareta do spania)
/źródło zdjęcia/

To liczko plus przeczytana historia o marynarzu jemu samemu nie pozwala odtąd zmrużyć oka, aż do czasu, gdy dowiaduje się, że właśnie ta panna jest ową marynarską siostrą i właśnie wybiera się poślubić swego dziedzica - bowiem pan Kurnatowski wolał pojąć ją za żonę niż oficjalnie uwolnić z poddaństwa.


Powieść porusza poważne tematy, jak widzimy - poddaństwo, stosunki chłopów i szlachty, różne idee społecznikowskie - ale w sposób wielce zabawny, pełen ironii i dobroduszności. Z posłowia, napisanego przez tłumacza, dowiadujemy się, że Szewczenko napisał utwór - jeden z dziewięciu - przebywając na specyficznym zesłaniu: za swą działalność w tajnym stowarzyszeniu ukraińskim został skazany na przymusowe wcielenie do karnego korpusu stacjonującego nad Morzem Kaspijskim. Dodatkowo otrzymał zakaz malowania i pisania. Toteż pisał pod pseudonimem i po rosyjsku, mając nadzieję na publikację, nadzieję niespełnioną, bowiem opowiadania zostały ogłoszone drukiem dopiero 27 lat po jego śmierci. Rosjan raziły plebejskie i wolnościowe tendencje, a Ukraińców - język rosyjski. Nie dogodzisz.

Na osobne podkreślenie zasługują opisy przyrody ukraińskiej, przepojone nostalgią za utraconym krajem. Jednak w pamięci zostały mi przede wszystkim słowne utarczki z Trochimem pełniącym rolę lokaja, opisy postojów w żydowskich oberżach i poczęstunku, na jaki można tam było liczyć :) czy prowincjonalnego trybu życia. Mój Boże, jednak czasy bez telewizji były piękne (no, pod warunkiem, że nie chodzi się do pracy).
Oto co robimy po obiedzie (postnym!):
Po obiedzie Stepan Osipowicz zaprowadził mnie do swojej biblioteki, będącej też laboratorium, abyśmy tam przeczytali, jak się wyraził, znakomite dzieło ósmego i pierwszego mędrca Morfeusza. Minąwszy ciemną sień wkroczyliśmy do apartamentu Stepana Osipowicza. [...] Największą ozdobą pokoju były dwa łóżka z czystą, świeżą pościelą. Na tych właśnie łóżkach położyliśmy się i zasnęli, i to nie jakoś tam po złodziejsku, ale iście po gospodarsku, to znaczy do zachodu słońca.
Czego sobie i państwu życzę!

Początek:
i koniec:

Wyd. PIW Warszawa 1960, 210 stron
Tytuł oryginalny: Прогулка с удовольствием и не без морали/ Progułka s udowolstwiem i nie bez morali
Tłumaczył: Jerzy Jędrzejewicz
Z własnej półki
Przeczytałam 8 grudnia 2013

7 komentarzy:

  1. Nazwisko jest mi znane. Być może coś z poezji jego przerabialiśmy w liceum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziłaś chyba do dobrego liceum, bo często wspominasz, że coś tam braliście :)

      Usuń
    2. To prawda, że było dobre i na dodatek czteroletnie jeszcze.

      Usuń
  2. Na pana Tarasa natknęłam się szukając notek do Płaszcza... i muszę Ci powiedzieć, że jego dziennik mile mnie zaskoczył, tutaj fragmenty. Postanowiłam przeczytać coś beletrystycznego jego autorstwa i dzięki Tobie nabrałam ochoty na "Przejażdżkę...". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z posłowia odnoszę wrażenie, że "Przejażdżka" była pierwszą prozą Szewczenki opublikowaną u nas, ale może potem (czyli po 1960 roku) wyszły i inne.

      Usuń
  3. Cudne są Twoje gawędy o książkach!
    A dormeza brzmi też jak nazwa jakiejś choroby związanej ze spaniem, np. dormeza acuta - to mogłaby być wielka senność :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to dobra nazwa przypadłości porannej, akurat wtedy, gdy budzik dzwoni. Dziś też to miałam :)

      Usuń