niedziela, 21 grudnia 2014

Ilja Krupnik - Paltiajew

Drobiażdżek taki, choć mocno naładowany emocjami. Kiedyś zobaczyłam ten tytuł na skrzydełku jakiejś innej radzieckiej książki i wpisałam do "listy marzeń" na allegro - szybko się pokazała i to w odpowiedniej cenie (czyli za złotówkę). Dłużej trwało zabranie się za nią... ale tak to już jest przecież, że jak coś mamy na własność, to nie spieszymy się z konsumpcją :)

Książka z jednej z półek "kołołóżkowych":
Zdjęcie już archiwalne, bo wczoraj nieco przemeblowałam przy odkurzaniu :)

Szukałam tego tytułu w rosyjskim internecie - żeby zerknąć na oryginał - ale jakoś nie znalazłam. Autor zresztą niedługo cieszył się swymi publikacjami, po drugiej powieści, która wyszła w 1967 roku (ta pochodzi z 1962), znalazł się na czarnej liście w związku ze swymi wystąpieniami w obronie dwóch aresztowanych dysydentów i następna jego książka mogła się ukazać dopiero w 1989 roku. Ostatnia wyszła w 2006 roku rzecz nazwana "Żit dołgo" (Długo żyć) - może to wspomnienia? Ilja Krupnik ma dziś 89 lat.

Na skrzydełku napisano:

Te osobiste doświadczenia pisarza widać, słychać i czuć w jego opowiadaniach. Laik nie potrafiłby tak oddać atmosfery, klimatu wydarzeń, rozgrywających się gdzieś w tajdze czy na morzu. Dramatyczne wypadki opisane są w bardzo sugestywny sposób i czytelnik ma pełne prawo poczuć się jednocześnie uczestnikiem. Bardzo spodobało mi się zakończenie opowiadania "Papierosy", o pożarze tajgi wywołanym nieostrożnie rzuconym niedopałkiem - wywracające do góry nogami to, cośmy wcześniej przeczytali. Zaparło mi dech!
Ale nie namawiam Was, drodzy moi czytelnicy, do natychmiastowego rzucenia się na poszukiwania tego tomiku opowiadań. Spokojnie przeżyjecie bez tej lektury :) Owszem, kto chce poznać życie na Północy, znajdzie tu coś dla siebie - ale będzie to życie nie zwykłych mieszkańców, tylko przybyszów z zewnątrz, coś tymczasowego, przemijającego, nie wrośniętego w pejzaż. Miejscowych - należy szukać u Szukszyna, oczywiście.

Spis treści:


Inne tytuły polecane przez wydawnictwo (niekoniecznie radzieckie) z drugiego skrzydełka (Czutak i szary koń zaliczony!):


Początek:
i koniec:


Wyd. ISKRY Warszawa 1964, 194 strony
Tytuł oryginalny: Snieżnyj zariad /Снежный заряд
Tłumaczyła: Irena Piotrowska
Z własnej półki (kupione na allegro 20 października 2012 roku za 1 zł)
Przeczytałam 20 grudnia 2014


NAJNOWSZE NABYTKI
Niedzielnym porankiem wybrałam się na Grzegórzki po kolejną dostawę wnętrzarskich czasopism:
Teraz po obiedzie zabieramy się obie z córką za ich przeglądanie :)
Dodatkowo jeszcze trafiłam na stroik na wigilijny stół. Wybierałam się po niego jutro na Kleparz, ale z pewną taką nieśmiałością, bo przypuszczając, że zajmie on dużo miejsca - a tego na stole mało, bowiem mój brat (50-letni zatwardziały kawaler) nagle oznajmił, że zjawi się z Damą Serca jakowąś, będzie nas więc sześcioro, a stół okrągły nierozkładany :(
Tymczasem na Grzegórzkach odkryłam dziewczynę sprzedającą coś, co idzie raczej w górę niż wszerz:
Ledwo się powstrzymuję, by nie rozłożyć już teraz obrusa, naczyń, sztućców :)
Firanki uprane, dywany wytrzepane. Choinka też już ubrana (ależ była kłująca!) i cieszy oczy lampkami. Ale ja tu jeszcze przed Świętami przyjdę!

10 komentarzy:

  1. Stroik piękny. A te gwiazdki i renifery (?), które wyglądają jak zrobione z ciasta, rzeczywiście są z ciasta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ciasta. Stroik ekologiczny :) Nawet w tramwaju jedna pani mi powiedziała, że na przyszły rok można upiec nowe i przykleić na miejsce starych (bo stroik się przechowa ponoć) - tylko po co? Jeśli uchronię od kurzu całość, to stare ciastka też będą dobre.

      Usuń
  2. A jakieś książkowe prezenty pod choinką będą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z mojej strony tak. Z przeciwnej nie spodziewam się - nigdy nie dostaję książek, chyba że na konkretne zamówienie, ale w tym roku nie było nic, o czym bym marzyła :)

      Usuń
  3. Piękne są te ręcznie robione stroiki :) Można to czynić na wszelkie sposoby:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się ma zacięcie artystyczne - ja nie mam i wolę polegać na innych :(

      Usuń
  4. Podłamałam się -nie było mnie z tydzień czasu a Ty takie moce przerobowe. ..
    Ja skromniutko, dwie pozycje ledwo. Ale przyjemność wielka. No przynajmniej z pisrwszej -"Bajki rozebrane", czyli baśnie rozłożone na czynniki pierwsze, z symboliką rodem z psychoanalizy. Coś, co tygryski ... :)
    Druga to prezent, "Wanna z kolumnadą" F. Springera. Czytając co chwilę klnę w żywe kamienie. Na całokształt.

    Święta i gorączkę przed jakoś przetrwałam, było trochę u nas, trochę wyjazdowo (tego nie było akurat w planach). Teraz odpykać poniedziałek i wtorek w pracy i wrezzcie może będzie zasłużone leniuchowanie :)
    Saxony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moce przerobowe? Weź mnie nie rozśmieszaj... osiem książek w grudniu, tyż coś! Jak tak dalej pójdzie, to w końcu zejdę poniżej setki w ciągu roku, niebywała to rzecz. Ale z czasu spędzonego na gapieniu się na drzewa czy ludzi - też się cieszę :)

      Ja dziś z wielką przyjemnością wróciłam na szychtę, bo już te pięć dni wolnych dokuczyło :)

      Usuń
    2. Dla mnie z kolei, w tych okolicznościach, w których jestem teraz, wyjście ponad osiągi statystycznego Polaka to już gimnastyka ;-))) A wciąż mi mało i się opierniczam wewnętrznie, że wynika to z mojej słabej organizacji. Z drugiej strony - udało mi się w niedzielę po raz kolejny wyskoczyć na koń i nie mieć wreszcie zakwasów! I pogalopować! I to też jest potrzebne.

      Ja się umęczyłam - szybkie ogarnianie i szykowanie praktycznie dopiero we Wigilię. Do tego dziecięcie się rozchorowało dzień przed. Chcę zwykłego nic-nie-robienia :-))
      miłego dnia!

      Usuń
    3. Ja z kulinariów miałam jedynie przyrządzić sałatkę jarzynową, bez której moja rodzina nie wyobraża sobie świąt :) a więc lajtowo :)

      Usuń