Śledzenie filmografii Stanisława Liubszina po raz kolejno przywiodło mnie ku półce z Dziełami Czechowa. Tak będzie przez najbliższe 10 tygodni, tyle bowiem odcinków liczy serial CZECHOW I CO, a w każdym odcinku po trzy zekranizowane opowiadania. Na czytanie wystarczy mi czasu, bo to wszak drobiazgi... gorzej z opisywaniem ich tutaj, jeśli znajdę wszystkie wypada 30 notek :) no, właściwie 29, bo już pierwszego opowiadania pod tytułem ZABYŁ (Zapomniałem) w swoich tomach nie stwierdziłam. A szkoda. Zagrane pierwszorzędnie, to wręcz niewiarygodne, ile dobry aktor może wycisnąć z czechowowskiego bohatera.
Dzisiejsze opowiadanie znalazłam w trzecim tomie:
O święta naiwności rodzicielska! Albo wierzysz we wszystko, co podaje ci do wierzenia twoje dziecię - albo w nic. Łże najwyraźniej ten synek, który po wielu latach przypomniał sobie o ojcu i zawitał do niego w gościnę. Opowiada jakieś niestworzone historie o tym, ile zarabia i jak te pieniądze, które łatwo przyszły, przepuszcza garściami. Ojczulek śmieje się do łez z takich facecji, ani na chwilę nie wierząc w ich prawdziwość. No bo jakże to, on przez 40 lat oszczędzał każdą kopiejkę i ma tu dla swojego Saszy uciułane półtora tysiąca rubli, a Sasza opowiada, że kupił dom za 60 tysięcy i jeszcze szybciej go przeputał w karty, na konie i na kobietki. Stary ociera łzy uciechy, spogląda z ukontentowaniem na syna, który tak go chce zabawić, dumnie zerka na kucharkę, jedynego świadka spotkania po latach, ale przede wszystkim dumny jest, że może z synem tak porozmawiać inteligentnie, uczenie, wszak obaj to "uniwersanci". Syn jednak szybko przerywa rozmowę, bo musi jeszcze przygotować się do jutrzejszej obrony w sądzie - jest adwokatem i zawitał do rodzinnego miasteczka wyłącznie służbowo. Staremu nie pozostaje nic innego, jak głaskać i przytulać futro syna wiszące w przedpokoju...
Dzieła w pełnej krasie:
wśród innych:
Na YT jako druga część pierwszego odcinka serialu CZECHOW I CO; od 13 minuty:
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 428-434
Tytuł oryginalny: Swiataja prostota /Святая простота
Przełożyła: Zofia Kaczorowska
Z własnej półki
Przeczytałam 1 maja 2015 roku
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ film rosyjski - drugi odcinek serialu CZECHOW I CO
TYm razem będą to opowiadania "Pisatiel", "Supruga" i "W pansionie".
Na YT:
2/ film polski UCZTA BALTAZARA, reż. Jerzy Zarzycki, 1954
Na YT w całości:
Do Polski wraca po wojnie inżynier Andrzej Uriaszewicz, ale tylko po to, by przemycić za granicę obraz Veronese "Uczta Baltazara". Wraz ze swym dawnym znajomym, Hazą, stwierdzają jednak, że w skrytce obrazu nie ma . . . Z Andrzejem wróciła do kraju także jego kuzynka, Joanna, utalentowana tancerka. W jej uczennicy, Halinie, Andrzej się zakochuje . . . By ułatwić sobie dalsze poszukiwania obrazu, podejmuje on pracę jako nauczyciel...
3/ film czeski ŚMIESZNY PAN (Směšný pán), reż. Karel Kachyňa, 1969
Fragment:
I znów muszę się posiłkować czeską bazą fimową:
Významný, niterně zklidnělý film Karla Kachyni (natočený podle scénáře Jana Procházky) se sice odehrává v nemocnici, avšak vztahuje se k obecnějším problémům - pojednává o vůli člověka žít všemu navzdory, překonávat vážné zdravotní potíže. Hlavního hrdinu, skvěle ztvárněného Vladimírem Šmeralem, zlomily stalinistické represe, jichž se jako průkopník kybernetiky stal obětí, dokonce i dcera se jej kdysi zřekla. Přesto se vzepne k namáhavé činnosti, když dívku, kterou čas od času vídá z okna nemocničního pokoje, začne podezírat, že chce spáchat sebevraždu. Ačkoli mu nikdo nevěří, starý muž se na vlastní pěst a s doslovným nasazením vlastního života pokusí o její záchranu...
Bohater jest ofiarą stalinowskich represji, niegdyś wyrzekła się go własna córka. Leży w szpitalu i przez okno podgląda dziewczynę, która chce popełnić samobójstwo. Z narażeniem własnego życia postara się ją uratować.
4/ film japoński KOBIETA Z OBŁAWY (Hijosen no onna), reż. Yasujirô Ozu, 1933
Na YT z angielskimi napisami:
Tokiko prowadzi podwójne życie. Pracuje jako maszynistka w biurze, będąc z jednej strony kochanką byłego zawodowego boksera i równocześnie przywódcy gangu Jyoji. Nowy członek grupy Hiroshi wielbi Jyoji’ego i stara się pracować dla niego jak najlepiej, przez co zaniedbuje studia. Jego siostra Kazuko, błaga przywódcę by trzymał chłopaka z daleka od ciemnych interesów prowadzonych przez gang. Jyoji jest pod urokiem dziewczyny, lecz wkrótce wraca do Tokiko. Oboje postanawiają sobie wyjawić prawdę, jednak dopiero po wykonaniu ostatniego zlecenia, które ma pomóc Hiroshiemu i Kazuko.
5/ z płyty EDISON - INVENTION OF THE MOVIES - filmy tej wytwórni z roku 1912, wśród nich ten:
6/ film włoski PANIE I PANOWIE (Signore & signori), reż. Pietro Germi, 1965
Fragment:
Po sukcesach "Rozwodu po włosku" oraz "Uwiedzionej i porzuconej" Germi postanowił zrealizować satyrę filmową obnażającą obyczaje i mentalność włoskiej prowincji. Film jest trzynowelową opowieścią o ludzkich przywarach i słabościach charakterów, a na cel swoich ataków reżyser upatrzył sobie włoską burżuazję – klasę średnią. Mówiąc o genezie swojego filmu reżyser stwierdzał: "Film przedstawia w formie tragikomicznej, farsowej i satyrycznej pewien układ stosunków, który zasadza się na hipokryzji. Wenecka prowincja obfituje w hipokrytów. W tym stwierdzeniu nie ma nic z oskarżenia, bowiem hipokryzja jest pewną formą współżycia, niejako cementem społecznym, koniecznym przy współżyciu obywateli. Gdyby ludzie mówili zawsze prawdę, dawno byśmy się nawzajem pozabijali. Prowincja wenecka jest regionem o bardzo rozwiniętych tradycjach życia społecznego (...) To społeczeństwo respektuje w najwyższym stopniu formy, gdyż formy są niezbędne prze współżyciu. Takie są właśnie motywy, które skłoniły mnie do zainteresowania się tą właśnie prowincją".
7/ francuski film krótkometrażowy z 1956 roku CZERWONY BALONIK (Le ballon rouge), reż. Albert Lamorisse
Na YT w całości:
Pewnego dnia, w drodze do szkoły, Pascal natyka się na czerwony balonik. Pomiędzy chłopcem, a czerwonym przedmiotem, tworzy się silna więź oparta na sympatii, zaufaniu, opiece. Spędzają ze sobą kilka dni, pełnych uroczych, zabawnych i refleksyjnych przygód.
Oscar i Złota Palma w Cannes!
Czy kupowałaś dziś może przewodnik po Nowej Hucie?
OdpowiedzUsuńNie. A gdzie go miałam kupować? Wyszedł z jakąś gazetą?
UsuńNie:))) po prostu kupowałam Kozioła w sklepie muzealnym i jedna pani kupowała ten przewodnik i tak jakoś pomyślałam, że to Ty. Bo jak chcieli jej pomóc to odmówiła twierdząc że sporo cracovianów już ma i patrzy czy jest coś nowego. To chyba moja dedukcja była choć trochę słuszna?;)
OdpowiedzUsuńO, ja jestem aktualnie bardzo charakterystyczna. Od tygodnia boli mnie lewa stopa przy chodzeniu i zostałam kuternogą, jak mnie pieszczotliwie nazywa córka :) a internety nic konkretnego nie mówią :(
UsuńAle dedukcja jak najbardziej słuszna. To jakaś bratnia dusza była. Dobrze wiedzieć, że nie tylko my tak mamy :)
Gdzie byłaś i co widziałaś? Poza zakupami w Krzysztoforach oczywiście :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie też tak pomyślałam o tej pani, bratnia dusza, i dobrze się przekonać, że ktoś taki jest. Bo wśród moich znajomych to uchodzę raczej za dziwadło z tym moim ukochaniem Krakowa. I nieodmiennie za każdym razem gdy jadę do Krakowa słyszę- ale co Ty tam właściwie będziesz robić;)
OdpowiedzUsuńA dziś był piękny spacer od Parku Decjusza na Kopiec Piłsudskiego. Kopiec widziałam po raz pierwszy, ale wraz z okolicami wpisuję na listę miejsc ulubionych:)
Jutro atakuję Podgórze;) i mam nadzieję, że przy okazji choć ten trzeci tom Nowaka nabędę.
No ja to mam jednak szczęście! A Pani z Dz. Imprez Domu Kultury Podgórze usłyszała ode mnie wyznanie miłości. O kocham Kraków bo i żywi ludzie tu życzliwi. Mam wszystkie trzy tomy Nowaka. Zapytałam o publikacje o Podgórzu nie precyzując o co mi chodzi. Dostałam stosik do przejrzenia a tam...Listy Podgórskie, ale nie ma za to trzeciego tomu. Łapię co jest i pytam o trzeci. Przemiła pani przynosi. Finalizujemy transakcję. Po czym przedstawiam się i że to ja z tej Warszawy i że dla mnie tę książki wysyłkowo. Pani rozpromienia się że pamięta i że to ona przygotowywała. Nagle kładzie palec na ustach, zrywa się do szafy i...wrzuca mi do torby brakujący tom Nowaka. O kocham Kraków!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie historie! I takich życzliwych ludzi!
UsuńChoć o krakusach raczej się źle mówi w tym kontekście... że właśnie są nieużyci i trzymający nos wysoko :(
Z panią w DK Podgórze ja miałam przy okazji trzeciego Nowaka taką rozmówkę na początku:
(pani, na dzień dobry) - Widzę, że ma pani piękną sukienkę! /kupiłam sobie specjalnie na Wielkanoc u mojego brata, gdzie spotykały się dwie obce rodziny - brat wpadł w sidła pewnej rozwódki :)
(ja) - A ja słyszę, że macie tu piękną książkę Nowaka!
(pani) - No mamy, mamy, ale gdzie pani tę sukienkę kupiła?
:)
Cudna Pani:) mam nadzieję że o tej samej mówimy. Potem wróciłam tam jeszcze ze słodkim drobiazgiem, a Pani do mnie: ale zdaje pani sobie sprawę, że my to zjemy:))) no rozjaśniła mi tą kobieta dzień, a to nie bagatela, gdy tak leje.
UsuńŻeby tak jeszcze pierwszy tom Kozioła się trafił...człowiek to jednak pazerny jest.
I jeszcze taka radość z.dziś- kościółek św. Benedykta chyba się jednak nie rozsypie, bo już wyglądał tragicznie. Ech dużo bym dała żeby do niego zajrzeć.
Za to jutro mam nadzieję wejść do Gontyny. To też było moje marzenie, które już rok temu udało się zrealizować:)
Przepraszam, że tak dużo o sobie a nic o Czechowie;)
Stosunki krakowsko-warszawskie układają się jak najlepiej :)
UsuńRozumiem, że pierwszego tomu w Krzysztoforach nie było? Bo już nie pamiętam, co tam stało. Jeszcze Ci polecam wizytę w Księgarni Akademickiej na św. Anny 6. Spytaj u pana, gdzie cracoviana stoją i poszperaj. Choć Kozioła chyba tam nie znajdziesz. Ale oni czasem mają jakieś "antyki" wygrzebane z czeluści magazynowych.
Benedykt pięknie odnowiony, a Gontyna - z jakiej okazji myślisz tam jutro się dostać? Nie wiem, jakie prognozy, ze względu na Ciebie mam nadzieję, że przestanie kropić :)
Skoro już będziesz na Salwatorze, nie zapomnij skręcić w prawo przed kopcem w ul. Malczewskiego (lub wracając z kopca w lewo) i borem lasem dojść do ul. Vlastimila Hofmana, żeby zobaczyć jego dom! Nie pamiętam numeru, ale na pewno rozpoznasz, taki malowniczy.
A czy widziałaś już dom Malczewskiego przy Królowej Jadwigi? I uliczkę gipsowych domków (Białe Wzgórze) - mam nadzieję, że ciągle stoi tam Matejko przed domem prof. Koniecznego. Po sąsiedzku mieszkali Kernowie. Koniecznie!
No właśnie pierwszego nie było, dzięki za podpowiedź z Księgarnią Akademicką (tu też dobrze wspominam Pana, który nieprzyzwoicie długo trzymał dla mnie Rogóża...i też wiedział, że jestem z Warszawy;)
UsuńGontyna jest otwarta przez kilka godzin, przez trzy czy cztery dni w tygodniu. Można ją zwiedzać jako jeden z obiektów Małopolskiego Szlaku Architektury Drewnianej- tu mogłam pokręcić nazwę, ale otwierana jest na pewno. Tak też załapałam się rok temu i prawie umarłam ze wzruszenia.
I właśnie miałam plan zobaczyć dom Hofmana:) to z kolei chodziło za mną od czasu lektury Idze, idze bajoku:) wielkie, wielkie dzięki za pozostałe tropy:)))
Oczywiście dom Malczewskiego jest przy Księcia Józefa, a nie Królowej Jadwigi... tak blisko, a jednak parę wieków dzieli te postacie :)
UsuńTeraz mi przypomniałaś o tym Rogóżu trzymanym... toż Ty byłaś w KA i wiesz, gdzie tam są cracoviana :)
A o Gontynie nie wiedziałam, że tak regularnie można zwiedzać... ja sama byłam tam przy jakiejś bardziej wyjątkowej okazji, nie Noc Muzeów, ale coś w tym stylu.
Boże co ja się naszukałam tego domu Hofmana. Numeru nie znałam, malowniczy wydawał mi się co drugi;) w końcu znalazłam jakieś zdjęcie w Internecie i tak go rozszyfrowałam. Bo jakieś tablicy upamiętniającej malarza nie dopatrzyłam się...w każdym razie uważam, że poprzednia nazwa ulicy była jednak bardziej adekwatna(a doszłam do takiego wniosku, gdy po raz trzeci ruszyłam pod górę;)
UsuńMatejko stoi, uliczka cudna. Tylko gdzie mieszkali Kernowie? Tuż za plecami Matejki, gdzie taka ładna latarnia przed domem?
:))) tak, Spadzista lepiej oddaje ducha ulicy :) tablicy oczywiście nie ma...
UsuńA z Kernami nie wiem dokładnie, tyle że po sąsiedzku, bo sobie podkarmiali koty, rozumiem, że przez płot :)
A zwróciłaś uwagę na znajdujący się tam B&B? O jakże poetyckiej nazwie Elephant on the Moon :)
Usuń:))) zwróciłam, nawet zrobiłam sobie zdjęcie tabliczki:)
UsuńOdnoszę wrażenie, że literatura rosyjska (właśnie Czechow czy Dostojewski) świetnie nadaje się do teatralnych adaptacji. Co do ekranizacji trudno mi się wypowiadać, bo niewiele ich widziałam. Kilka tygodni temu przeczytałam Oświadczyny Czechowa i do dziś siedzą mi w głowie i mam ich teatralną wizję.
OdpowiedzUsuńPrzy moim regularnym oglądaniu filmów rosyjskich myślę, że jeszcze nieraz się natknę na czechowowskie inspiracje. Rosyjska Wikipedia wylicza 91 ekranizacji, można przez rok nie oglądać nic innego :)
Usuń