poniedziałek, 15 czerwca 2015

Antoni Czechow - Kabotyni

Znów tom drugi Dzieł Czechowa:

Kim są tytułowi kabotyni?
To właściciel majątku Wosmiorkin i jego brat, który przyjechał po raz pierwszy w odwiedziny. Ziemianin oprowadza go po swych włościach, zachwycony, że może się pochwalić a to kuźnią a to łaźnią (nie ma to jak ruska bania) a to wreszcie izbą czeladną, w której służba właśnie się posila grochówką. Nędza to z bidą, dach się wali, okno stłuczone, ale najważniejsze dla pana, że ludzie - ludzie tacy prawdziwie rosyjscy, że Filka, co prawda dureń, ma piersiska jak u słonia i mocy w nim drzemie za dziesięciu inteligentów, że Duniasza-świniarka to krew z mlekiem, a jakie nożyska potężne, że Lubka w śpiewie pierwsza, niech śpiewa!
Zachwyca się Wosmiorkin tym śpiewem aż do łez, przytupuje, a brat wykształcony przybiera minę znawcy i komentuje, że wariant tej pieśni znajduje się w zbiorze Kiriejewskiego, zeszyt siódmy.
Czeladź śpiewa, grochówka stygnie, kasza przestała dymić, pan prawie zabiera się za tańce, gdy wzywają na obiad. Tam zaczyna się dopiero dyskusja o tym, czym jest lud, a czym inteligent...


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, strony 347-351
Tytuł oryginalny: Swistuny /Свистуны
Przełożył: Jarosław Iwaszkiewicz
Z własnej półki
Przeczytałam 9 czerwca 2015 roku

Na YT:
ekranizacja opowiadania jako trzecia w odcinku


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz