środa, 2 stycznia 2013

Czingiz Ajtmatow - Pierwszy nauczyciel. Żurawie przyleciały wcześnie

Zaczęłam moją znajomość z Czingizem Ajtmatowem od tej właśnie książki z prozaicznego powodu - bo zbliża się termin oddania jej do biblioteki :)
Ale też chciałam porównać oryginał literacki ze scenariuszem filmowym - bo film według tej drugiej powieści oglądałam wcześniej - tu zapis.
Tradycyjnie notka z okładki:
Wydawca zaopatrzył też książkę w krótkie posłowie na temat autora:
oraz przedstawianych powieści:
Pierwszy nauczyciel
Żurawie przyleciały wcześnie

Cóż więc mogę dodać? Może napiszę o tym, jak mi się te powieści czytało. Otóż bardzo dobrze. Ajtmatow pisze prostym językiem o prostych sprawach, a prawdziwy kunszt rozwija w opisach przyrody. Widać wrażliwość kirgiskich ludzi na otaczającą ich naturę, ich zespolenie z przyrodą, odczuwanie zmian pogody, wpływu natury na ludzkie życie.
Oto jak opisuje bohaterka Pierwszego nauczyciela swą drogę po kiziak czyli suchy nawóz, wykorzystywany w Kirgizji na opał, czynność najzupełniej prozaiczną:
Słońce chyliło się już ku szczytom gór, ale mnie się zdawało, że nie skrywa się jeszcze, bo chce napatrzeć się na mnie. Upiększało mi drogę - pożółkła jesienią ziemia ścieliła się pod moimi stopami w purpurowych, różowych i fioletowych barwach. Migające płomyki przebiegały po miotełkach suchych traw. Słońce płonęło na posrebrzanych guzikach mojego upstrzonego łatami beszmetu [pikowany kaftan]. A ja wciąż biegłam naprzód.

Tak to widzi młoda, niepiśmienna nawet sierota Ałtynaj, przed którą drogę do wiedzy otworzy nauczyciel przybyły do kirgiskiego aułu (zwanego tu uparcie aiłem), komsomolec Diujszen. Sam niewiele umie, ale pragnie podzielić się swymi skromnymi wiadomościami z dziećmi z wioski, która nigdy nauczyciela nie widziała. Mieszkańcy w większości są przeciwni nauce swych dzieci, bo przecież całe ich pokolenia były pasterzami, rolnikami i żadna nauka nie była im potrzebna. Z nieufnością patrzą na to, jak Diujszen przystosowuje starą stajnię na wzgórzu na potrzeby szkoły, śmieją się, gdy na własnych plecach przenosi dzieci przez lodowatą wodę w strumieniu na drodze do szkoły... a dzieci? Dzieci naturalnie przywiązują się do swego nauczyciela, zaś najbardziej z nich wszystkich jest mu oddana właśnie Ałtynaj, może dlatego, że chciałaby widzieć w nim brata, którego nie ma... a może jest coś więcej.
Jednak 15-letnia dziewczyna gotowa jest do wyjścia za mąż, wedle odwiecznych zwyczajów kirgiskich, toteż opiekująca się nią ciotka sprzedaje ją jako drugą żonę jakiemuś staremu capowi żyjącemu koczowniczo w jurcie w górach. Na nic zdaje się obrona Diujszena - nauczyciel zostaje pobity, a dziewczyna zabrana i wkrótce uczyniona kobietą. Gdy rozmyśla nad sposobem ucieczki, zostaje wyzwolona przez milicjantów przybyłych pod wodzą Diujszena i wysłana na dalszą naukę do miasta. Z czasem zostaje naukowcem, ale ciągle myśli o swoim pierwszym nauczycielu. Czy spotkają się jeszcze?
Oczywiście można się podśmiewać, że to taka propaganda radziecka, heroiczna postać komsomolca i przykład biednej dziewczyny, która tylko dzięki władzy radzieckiej zyskała sukces w życiu, ba! nawet mamy liryczną scenę żalu po śmierci Lenina... ale - tak przecież naprawdę było. Pozycja kobiety w Kirgizji była żadna i historia Ałtynaj skończyłaby się w tej zakazanej jurcie, gdzie spędziłaby resztę życia na usługiwaniu panu i władcy i rodzeniu dzieci...

Wydawnictwo: Iskry Warszawa - Raduga Moskwa 1985, 254 strony. Seria Biblioteka młodych.
Tłumaczenie:
Krystyna Latoniowa - Pierwszy nauczyciel
Marta Okołów-Podhprska - Żurawie przyleciały wcześnie
Z biblioteki na Królewskiej
Przeczytałam 2 stycznia 2013.



CYKL: CRACOVIANA NA MOJEJ PÓŁCE, odc.1
Za namową Montgomerry postanowiłam zaprezentować swoje zbiory cracovianów. Nie tyle po to, by się chwalić - są tacy, co mają więcej i lepszych - co, aby ewentualnie podrzucić pomysły lekturowe czy zakupowe zainteresowanym.
Zastanawiałam się, jak to zrobić. Etykieta cracoviana w moim ciągle nieukończonym katalogu pokazuje 566 pozycji :) Część z nich co prawda to na przykład powieści z akcją umieszczoną w Krakowie, no ale to też może być interesujące...
Wymyśliłam, że jeśli raz w tygodniu będę prezentować około dziesiątki książek z tego działu, to po roku będę prawie wyrobiona :)
Wybaczcie, że nie będę tworzyć osobnych postów z tym tytułem. Zasadą, której się mocno trzymam od samego początku blogu, jest: jeden post - jedna przeczytana książka. Ale opatrzę dany post dodatkową etykietą CRACOVIANA NA MOJEJ PÓŁCE, więc będzie łatwo wyszukiwalny.
No to w imię Boże, zaczynamy!

Pierwsze i do tej pory główne miejsce na cracoviana w moim domu to trzy regały w... kuchni. Kuchnia powstała z połączenia właściwego pomieszczenia kuchennego i małego pokoiku obok. W ten sposób pośrodku znalazło się miejsce na stół z krzesłami, czyli mebel, którego mi najbardziej brakowało w domu rodzinnym (od nowomodnych lat siedemdziesiątych jadło się skurczonym przy ławie).
Stołu na zdjęciu nie widać, ale też i nie on jest tu ważny. Regały stanęły obok biurka - najważniejszego mebla w domu :) przy tym biurku spędziłam połowę swego życia - dopiero od niedawna więcej czasu spędzam w łóżku. Biurko mieści się po prawej stronie, zajmuje ścianę podokienną, a przy nim stoi fotelik thonetowski, ten już częściowo widoczny. Takież thonetowskie krzesła stoją wokół stołu, a moją ambicją było, żeby każde było inne - co nie przysporzyło trudności w realizacji, bowiem kupowałam je na raty, w jednym roku pierwsze (obok stały plastikowe, ogrodowe), w następnym drugie, aż doszłam do czterech i wystarczy :)
Na regałach kuchennych stanęły oczywiście książki kucharskie (teraz zepchnięte do parteru) i z czasem właśnie cracoviana. Zaczęło się kilkanaście lat temu...

Pierwsza półka:
I chyba właśnie od Dziejów Krakowa. Jest to 6-tomowa seria Wydawnictwa Literackiego.
Nie wychodziły one po kolei. Pierwszy tom wyszedł w 1992 roku, drugi w 1984, trzeci w 1979. Czyli to od trzeciego tak naprawdę wszystko się zaczęło.
Czwarty i piąty przegapiłam, a szósty opublikowano w 2004.
Właśnie te tomy przeze mnie przegapione chodzą po astronomicznych cenach na allegro. Za to na przykład pierwszy tom można trafić i za 15 zł.
Autorzy są różni: Jerzy Wyrozumski (1), Janina Bieniarzówna i Jan M.Małecki (2 i 3), Andrzej Chwalba (5,6). Tego ostatniego chwalą wszyscy najbardziej: czyta się jak powieść. Może to też i dlatego, że czasy nam najbliższe, a średniowiecze - niekoniecznie... w każdym razie tom 1 jest nudną piłą, od razu ostrzegam :)

Tom 4 obejmował lata 1918-1939, a piąty okres II wojny światowej.



Jerzy Banach - Dawne widoki Krakowa
Półalbumowe omówienie dawnych map i obrazów miasta. Wydawnictwo Literackie 1983 (drugie wydanie), stron 200.



Jerzy Banach - Kraków malowniczy. O albumach z widokami miasta w XIX wieku
Podobnie wydane, bogato ilustrowane. Wydawnictwo Literackie 1980, stron 208
Niestety kupione bez obwoluty.



Tadeusz Dobrowolski - Sztuka Krakowa
Kompendium wiedzy na ten temat.
Stare wydanie z 1950 roku, ale wydaje mi się, że widziałam i wydania współczesne. Stron 477.



Krakow, jego dzieje i sztuka - praca zbiorowa
Gigantyczny tom. Wydawnictwo Arkady Warszawa 1965, 585 stron. Wśród autorów: Adam Bochnak, Józef Demel.



Tadeusz Chrzanowski, Marian Kornecki - Sztuka ziemi krakowskiej
Wydawnictwo Literackie 1982, 743 strony.



Wanda Mossakowska, Anna Zeńczak - Kraków na starej fotografii
Wydawnictwo Literackie 1984, 224 strony. Bardzo cenne objaśnienia przy zdjęciach.



Antonina Jelicz - Życie codzienne w średniowiecznym Krakowie
Jedna z całej serii pozycji na ten temat (życia codziennego w...), wyczerpująco omawiająca wszelkie aspekty życia zarówno prywatnego jak i publicznego; a przy tym świetnie się czyta. PIW 1966, 204 strony.



Kronika Krakowa
Też wydawnictwo z całej serii kronik. Bardzo lubię przeglądać, bo bogata ikonografia. Wydawnictwo KRONIKA Warszawa 1996, 527 stron.

15 komentarzy:

  1. Ho,ho,ho.Piękne Krakowiana. Czy to z miłości do tego miasta ten zbiór?)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, żesz... 566??? świetnie to wygląda:) Dziękuję za podjęcie propozycji. Z tego mam Ołtarz Mariacki, czytałam niegdyś Jelicz "Życie..." i Dobrowolskiego na studiach, ale się mi już zapomniało o tych książkach. Coś czuję , że dzięki Tobie o niejednej sobie przypomnę i nie jedna krakowską ścieżkę poznam. Dzięki wielkie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem, a to przecież dopiero początek tej wędrówki "CRACOVIAN NA MOJEJ PÓŁCE". Z zaciekawieniem będę wypatrywać kolejnych odsłon, bo książki o Krakowie, w ogóle Kraków to i moja miłość.
    W temacie krakowskim jedynie nadmienię, że właśnie jestem w trakcie lektury "Kawa i ciastko o każdej porze. Historia krakowskich kawiarni i cukierni" K. Jakubowskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie tradycyjnie - odkładam na później tę przyjemność :) Bo spodziewam się po książce samego dobrego! Bardzo mi się podoba ta seria Agory, świetnie ilustrowana.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie nie, nie stać by mnie było, żeby w antykwariacie wywalić na raz tyle pieniędzy i kupić autentyczne, niestety. Tak że współczesna produkcja i to kupowana po kawałku... Niemniej jednak i tak je lubię!
      Mnie się strasznie podobają takie biurowe brązowe krzesła z podłokietnikami, faktycznie już ich chyba nie robią.
      Albo na przykład moim marzeniem przez dlugi czas było mieć fotel fryzjerski :)

      A Ajtmatow Ci się spodoba, mam nadzieję.

      Usuń
  5. O niech Cię Bóg błogosławi za te cracoviana:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie się sama zdziwię, co też ja nie mam wśród zapomnianych książek :)

      Usuń
  6. 1. Przepadłam :)
    2. Zbankrutuję przez Ciebie, to pewne.
    A poważnie - już widzę dwie pozycje, których w ogóle nie znam. Co będzie dalej?! (nie znam tej gigantycznej pracy zbiorowej oraz Sztuki ziemi krakowskiej). I jeszcze protestuję: Wyrozumski jest pasjonujący! Mam jeszcze tylko tom II i III, ceny tamtych przerażają.

    Droga M. BARDZO Ci dziękuję za ten cykl o cracovianach. Chyba założę sobie specjalny kalendarz na zapisywanie moich list książek koniecznych. Patrz: punkt 2 ;)

    A powiedz mi jeszcze, kiedy zaczęłaś gromadzić kolekcję tych blisko 600 cracovianów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ado, jeśli dla Ciebie prof. Wyrozumski, którego zresztą bardzo, ale to bardzo szanuję, jest zjadliwy, to chapeau bas!

      Co do gromadzenia, to tak na bardzo poważnie - czyli intensywnie - od około 13 lat. Ale wcześniej już się coś tam zbierało, choćby te Dzieje Krakowa.

      A jeśli masz Encyklopedię Krakowa (której nie wiem czemu nie dałam w pierwszym poście), to zajrzyj na koniec - tam jest rozdzialik 1000 książek o Krakowie :)

      Usuń
  7. Encyklopedię mam tylko w wersji elektronicznej (zresztą niekompletną), wspomniany rozdzialik pozostaje na razie tajemnicą ;)

    Sporo z tych książek miałam tylko na chwilę, z biblioteki. Właśnie teraz czytam "Dawne widoki Krakowa". Może kiedyś będę mogła powiększyć kolekcję, gdy będę miała więcej miejsca (no wiem, marzenia). Moje cracoviana to jakaś marna setka, może mniej - i to jeszcze część została w 'depozycie' w Krakowie po mojej przeprowadzce i powrocie tutaj. Przywożę je sobie pomału - po tak długiej rozłące to właściwie tak, jakbym przed chwilą je dostała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest - też się cieszę jak z nowej książki, gdy czasem odkryję coś zapomnianego na półce ;)

      Usuń