wtorek, 16 kwietnia 2013

Brygida Helbiq - Enerdowce i inne ludzie czyli jak nie zostałem bohaterem


Ja bardzo przepraszam, ale źle się czuję. Psychicznie źle. Dolega mi ból istnienia, a konkretnie to podejrzewam, że chodzi o ten remont łazienki, który już naprawdę muszę zrobić (chociaż uważam, że tak można ciągnąć jeszcze długo, ale rodzina żyć nie daje, a jak już się zabrał za nudzenie mój brat, to chyba musi być rzeczywiście źle), a którego boję się gorzej niż piekła... nie, to nie jest dobre porównanie, piekła się wcale nie boję (jeszcze!)... może jak raka... też nie, bo raka to się boję najbardziej... sama nie wiem. Że oślepnę, też się boję. A Wy czego się boicie, tak na zapas?

W każdym razie nie mam głowy do pisania o książkach. Dobrze, że je jeszcze czytam. Zdejmuję cosik z półki, układam się pod kołderką i przeżuwam. Bardziej przeżuwam niż przeżywam. Książki Enerdowce i inne ludzie nie przeżyłam specjalnie jakoś. Pierwsze zetknięcie z tą autorką:


I pierwsze zetknięcie z cała serią kwadrat, która tak oto ambitnie się reklamuje:

i tak oto imponująco przedstawia, 35 wydanych pozycji:


Wzięłam z biblioteki, no bo tak: Pepików szeroko znamy (głównie dzięki działalności Mariusza Szczygła), o sąsiadach zza Buga to ho ho ile już książek napisano, a o tych zza Odry to cieniuśko. Ja osobiście to co, albo Goodbye Lenin albo Życie na podsłuchu i tyle tego dobrego. Więc coś tam chciałam się dowiedzieć, poszerzyć horyzonty, kurka wodna. A tu tak średnio. No, wiem już, że dla Dederona prysznic to grunt. I tak zatoczyłam koło i znów wróciłam do mojej nieszczęsnej łazienki ;(

I wiecie co, jak to dobrze, że nie dostaję książek do recenzji z wydawnictw :) nic nie muszę, mogę sobie nawet o remoncie łazienki popisać zamiast coś merytorycznie, ech, wolności ty moja!

Wyd. Wydawnictwo FORMA. Stowarzyszenie OFFicyna Szczecin, Bezrzecze 2011, 84 strony
Z biblioteki na Rajskiej
Przeczytałam 13 kwietnia 2013



Miesięcznik KRAKÓW
Wyszedł kwietniowy numer.

A w nim: kolejny artykuł Jana Rogoża z serii o krakowskich ulicach, tym razem Dietla i Grzegórzecka.

Pierwsza część historii krakowskich drukarzy. Mam co prawda na ten temat trzy książki, ale zwięzłe kompendium nie zawadzi.

O tysiącach woluminów, które jako depozyt przeniosły się z Bielan do Biblioteki Jagiellońskiej, gdzie zostały poddane pracom komserwatorskim.

I znowu o Jamie Michalika.

Wreszcie o dwóch interesujących nowych pozycjach na półkach księgarń. Pierwsza to wspomnienia krakowskiej lekarki Jadwigi Miklaszewskiej.

A druga to niemiecki kryminał, którego autorka niegdyś studiowała w Krakowie i część akcji swej powieści umieściła właśnie tutaj.



NAJNOWSZE NABYTKI
I tak sobie wracałam do domu z tym nowym numerem KRAKOWA pod pachą, gdy jeszcze wstąpiłam do biblioteki na Królewskiej. A tam!

Kolejne osiem archiwalnych numerów! Ranyściewy, czytania a czytania.
Najpierw się ucieszyłam, a potem zmartwiłam. No bo to numery dziewięćdziesiąte, poprzedzające ten setny, od którego miesięcznik kupuję. A poprzednim razem w tym samym miejscu, na stoliczku-nakryj-się w bibliotece na Królewskiej, znalazłam numery pięćdziesiąte. Wnioskuję, że ktoś systematycznie wynosił po kilka kolejnych numerów do biblioteki i właśnie skończył tę procedurę. A ja załapałam się tylko na dwa rzuty :( Trzeba było częściej zaglądać!

A wczoraj przyszły nowe stare książki z allegro. Nauczona doświadczeniem, tym razem zamówiłam przesyłkę kurierem na adres roboty i wszystko poszło gładko.


Mikołaj Bułhakow - Krótko mówiąc

Wykosztowałam się (całe 3,50 zł), no bo nazwisko (choć imię już nie to):) Ale z opisu na okładce wynika, że warto było (będzie). Kto nie lubi powrotów do dzieciństwa!


Lew Sławin - Spadkobierca
W ramach kolekcjonowania literatury rosyjskiej i radzieckiej (3 zł)


Mikołaj Moskwin - Dwa długie dni
Tak na ślepo wzięte. Grubaśne i nawet nie wiem, kiedy wydane, bo brak strony tytułowej. Za 2 zet.


Jerzy Lovell - Bal się nie udał czyli Retif krakowski
Zbiór krakowskich reportaży czyli jak było nie brać! Również 2 zet.


Kornel Makuszyński - Szaleństwa panny Ewy
Uzupełniony (za 3 zł) brak w domowej bibliotece :)

10 komentarzy:

  1. Szczygieł, ten od Pepików, ma na imię Mariusz a nie Marian :-) chyba ta łazienka rzeczywiście ciężko Ci leży na wątrobie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mówiłam, że się źle czuję, matko, jaki obciach, Kasia Eire by mi łeb ucięła.

      Z łazienką jest wstępny plan na sierpień, ale do tej pory umrę ze sto razy.

      Usuń
    2. Ale pomyśl jak pięknie będzie po remoncie :-)

      Usuń
    3. Gdy ja oglądająca trumienne deski od spodu? Faktycznie, pięknie.

      Swoją drogą, czy trumny robią jeszcze z desek, czy już z tworzyw sztucznych? Powiedziałby mi to mój wujek-trumniarz (tak, mam takiego na stanie), ale on daleko.

      Usuń
  2. W takich sytuacjach i jakichś problematycznych też tak mam. Staram się nie bać niczego co ziemskie.
    Seria kwadrat interesująca, chyba się z nią nie spotkałam.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tu dyrektor znowu coś zaczyna gadać o pracy zdalnej... ech życie życie.
      Cóż, przeżyć trza :)

      Usuń
    2. Z własnego doświadczenia wiem, że dużo jesteśmy w stanie znieść, więc głowa do góry.)

      Usuń
  3. Te Dwa długie dni to fajnie wyglądają.
    Też nie za wiele czytam o NRD, a temat nawet dla mnie interesujący, gdyż mieszkałam w miarę blisko granicy, a swoje wojaże harcerskie często czyniłam u naszych zachodnich wschodnich sąsiadów. Oni z kolei leżakowli na naszych plażach w Mielnie, Darłówku i innych Unieściach.
    Remontów też nie lubię, a już łazienki w szczególności (bo ani się umyć, ani co innego)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, tak blisko, a tak nieznani. Może to nasza wrodzona niechęć do Niemców powoduje :)

      Usuń