To kolejne pokłosie lektury O ulicy Kopernika prof. Gajdy. Cytuje tam autor jakiś fragment wspomnień Eleonory Gajzlerowej, postanowiłam więc do nich wrócić po latach kilku.
Eleonora Gajzlerowa wywodziła się z zasłużonej rodziny Cerchów, rysowników, malarzy, archeologów i etnografów. Ojciec jej był lekarzem-ginekologiem, jednym z pierwszych, którzy rozpoczęli ordynację w Krynicy, zakochując się w tym miasteczku i osiedlając tam co roku na sezon (od maja do września). Dziecięce i nastoletnie życie Eli podzielone więc było na dwie różne części: krakowską i krynicką. Oczywiście mnie bardziej interesuje część krakowska, choć i krynicką przeczytałam z przyjemnością.
Wspomnienia zostały opublikowane w 1972 roku, ale ich autorka urodziła się jeszcze w wieku XIX. Nie dziwią więc opisy naftowego oświetlenia mieszkań i strasznych skutków filowania lampy, gdy cały pokój był pokryty sadzą i trudny do posprzątania. Bawi historia o dziadach kościelnych, małżeństwie, które miało znakomite miejsca (jedno pod kościołem Mariackim, drugie pod Kapucynami) i żeby nie tracić obrotów w czasie chodzenia do domu na posiłek, najęło dziewczynę do gotowania i przynoszenia jedzenia. I oto dziad w trosce o żonę pytał "służącej":
- A czy Werońcia zaniosła już obiad wielmożnej pani?
Niedowierzanie wywołuje najmowanie dorożki, żeby pojechać z domu przy ul. Sławkowskiej do babci na ul. Długą - kiedyś jednak było inne pojęcie o odległościach :)
Egzotyczne są opisy handlu żydowskiego albo pogrzebu rabina. Samego Kazimierza autorka nie znała, jak pisze: raz tylko przejeżdżała tramwajem do Podgórza przez Kazimierz :)
Dokładna relacja należy się karnawałowi i balom wówczas ogranizowanym. Mała Ela asystowała przy przygotowaniach rodzicom i starszej siostrze, a zwłaszcza przy czesaniu obu pań przez specjalnie w tym celu sprowadzaną w dniu balu fryzjerkę. To z kolei łączy się z pewnym epizodem z życia Krynicy: opisuje tam Gajzlerowa pewną kuracjuszkę, która NIE UMIAŁA SIĘ SAMA UCZESAĆ, w związku z tym codziennie przychodziła do niej płatna miesięcznie fryzjerka.
No, miały kiedyś kobiety złote życie!
Przy okazji: Ela siadywała w Krynicy na werandzie, gdzie widywali ją i pozdrawiali wszyscy mieszkańcy i kuracjusze, pytając, co słychać. Ojciec nauczył ją, że ma grzecznie odpowiadać stara bieda, co w jej wykonaniu brzmiało śtala bida. I pod taką ksywką znała ją cała Krynica, czym dziewczynka bynajmniej nie była zachwycona :)
Wracając do Krakowa: państwo Cerchowie przeprowadzili się w którymś momencie ze Sławkowskiej na Garncarską, obok Lecznicy Związkowej. Toteż autorka szeroko rozpisuje się na temat sąsiadów, różnych mniej lub bardziej znanych ludzi mieszkających w okolicy. To dodatkowa atrakcja książki.
No a przede wszystkim mamy tu dużo sylwetek kolegów ojca - lekarzy. Jest też trochę o aktorach, między innymi o Ludwiku Solskim, bo pan doktor Cercha był też lekarzem teatralnym.
Przeczytałam 16 listopada 2012.
A tu KĄCIK ZBIERACZA: skrzydełko obwoluty z innymi pamiętnikami.
Zachęcona zaraz zaczęłam szukać w katalogu biblioteki na Rajskiej. Ostatnia pozycja była tylko w czytelni czyli wcale. A tu patrzę, na allegro jest, co prawda nie za złotówkę, tylko za 14, ale w Krakowie, w znajomym antykwariacie do odbioru. To hyc, kupiłam. I zaraz po fajrancie pobiegłam odebrać.
I co? Najpierw spędziłam tam upojny kwadrans (jak nie dłużej), bo pan poproszony o wystawienie faktury nieco się zasromał, potem wykonał długi telefon do kolegi, który mu drobiazgowo wyjaśniał, jak się fakturę wystawia, następnie fakturę wystawiał, ja przebierałam nogami (piątek! zakupy na weekend! pieczarki mi na osiedlu wykupią!) i wreszcie... zacięła się drukarka. Nastąpiły telefony do dwóch innych kolegów, ale bez widocznego rezultatu i musiałam odejść z niczym. Znaczy z książką, ale po fakturę mam wrócić w poniedziałek.
Jak by tego było mało - zaglądam wreszcie do tej książki po tylu cierpieniach - a tam dosłownie dziennik lekarza:
19 czerwca - zabrano mnie nagle do brygady 99 i 100. Spotkaliśmy Komisję Ministerstwa Obrony Narodowej. Pracowałem do późnego wieczora.
20 czerwca - odprawa z kontrolerami. Omówienie i ulepszenie sprawności działania w pracy Kolumny.
I tak dalej.
No bez jaj. Musi być coś jeszcze, bo kto by to i po co wydał? Na razie jednak odkładam na bok.
Następnie udałam się na Rajską po pozostałe. Halicka okazała się artystką działającą we Francji ergo żadne to cracovianum, nie wzięłam. W walce o polskość to grube tomiszcze, sam tytuł mówi, że z Krakowem nie ma nic wspólnego, też nie wzięłam. Za to załapałam się na Odłamki wspomnień (to ta oprawiona u góry), bo autor Wiktor Frantz przepracował 36 lat w edytorstwie, ta tematyka będzie interesująca.
Wstąpiłam też do Wypożyczalni dla Dzieci, po Tarninę Szczygła. To pierwszy tom z 4-częściowego cyklu, będę to czytać w grudniu, zachęcona recenzją na blogu Koczowniczki.
Potem już siedziałam w tramwaju jadąc do domu, kiedy naszła mnie myśl, że takie brzydkie to wydanie Tarniny, jest kilka ładniejszych, to wstąpię jeszcze do biblioteki przy Królewskiej. I wstąpiłam. Prawda, że Tarnina na dole deczko przystojniejsza? I ilustracje ma. Wzięłam też Nigdy cię nie opuszczę, trzeci tom cyklu. Czwarty mam w domu, za to drugiego (Ziemia bez słońca) niet. Pani mi od razu sprawdziła, że w żadnej filii krowoderskiej biblioteki go nie ma.
- No cóż, stara była, z 1970 roku, to usunięto.
To jest, kurde, argument...
A w domu dwie przesyłki.
Jedna od Alicji 2010, z obiecanym Trismusem i bonusem w postaci tomiku bułgarskiego autora. Jako żem dziewica bułgarska, przyjdzie się rozstać z cnotą.
Druga już, jak Bóg przykazał, z allegro. Same ruskie :)
German przepasany gumką, bo to dwa tomy.
Obejrzałam film radziecki z 1976 roku Dodumałsja, pozdrawlaju! czyli Domyśliłeś się, gratuluję!
Na YT znalazłam dwa fragmenty z pieśniami z filmu.
Pierwszy to Piesnia o dorogie:
a druga to Piesnia o malcziszkach z końca filmu:
Bohaterem filmu jest Jura Czernow z szóstej klasy w jednej z moskiewskich szkół.
Bardzo zależy mu na sympatii kolegów, a zwłaszcza koleżanek, toteż chętnie służy pomocą, na przykład podczas klasówek.
Cóz, kiedy klasa za nim nie przepada. Ze względów zdrowotnych jest zwolniony z wf i w tym czasie siedzi razem z dziewczynkami na zajęciach praktycznych robiąc na drutach. Także i tu jest pośmiewiskiem dzieci.
Któregoś dnia rodzice przekazują mu nowinę: ojciec-wojskowy zostaje przeniesiony na Daleki Wschód, będą się przeprowadzać. To właśnie z drogi pociągiem do miejsca przeznaczenia jest ten pierwszy kawałek na YT.
Jura podejmuje męską decyzję: nowe miejsce - nowe życie. Będzie udawał kogo innego niż jest w rzeczywistości. By zdobyć sympatię nowych kolegów, oznajmia im, że trenuje boks i nawet ma jakiś rozriad (kategorię?). To rzeczywiście robi wrażenie, a szereg pomyślnych dla niego przypadków (połączonych z jego sprytem i inteligencją) powoduje, że staje się lokalną sławą.
Podczas akademii w szkole rodzice ze zdumieniem i przerażeniem dowiadują się nowej prawdy o swoim synu.
Ojciec nakazuje mu stanowczo przyznać się do blagi. I Jura rzeczywiście próbuje, sam jest zmęczony nieustannym udawaniem. Ale oczywiście nikt jego przyznania się nie potraktuje poważnie, tym bardziej że, zupełnie niechcący, wygrywa pojedynek z dotychczasowym miejscowym mistrzem.
Cóz, nie pozoostaje mu nic innego jak - zostać wielkim.
Klimat filmu - po przeniesieniu się rodziny na Daleko Wschód - bardzo przyjemny, z lekką nutką nostalgii. Przypomniało mi się, jak jedna z bohaterek filmu Moskwa nie wierzy łzom mówi, że żeby zostać żoną generała, to najpierw trzeba się przez 20 lat miotać po różnych garnizonach. I tu mamy właśnie taki garnizon, żołnierzy z ich codziennymi ćwiczeniami i treningami czy śmieszną sytuację w lesie, gdy Jura chce sobie zrobić zdjęcia w bokserskich rękawicach, a zostaje wzięty za szpiega, bo w tamtym kierunku fotografował :)
W komentarzach na temat filmu przeczytałam, że podobną tematykę ma film Toczka toczka zapiataja i może go sobie dziś obejrzę:)
Nie wiedziałam, że aż tyle razy wydano "Tarninę" :) Ja czytałam ją w wydaniu Naszej Księgarni. Nie masz akurat na zdjęciu tego wydania.
OdpowiedzUsuńTo idiotyczne, że z Twojej biblioteki usunięto "Ziemię bez słońca". Przecież to jest druga część czterotomowego cyklu! Paniom bibliotekarkom najwidoczniej zabrakło wyobraźni.
Nooo, toż to u Ciebie była ta "Tarnina"! Już poprawiam.
UsuńMam otwartą Twoją stronę w pracy, a jak piszę w domu, to się gubię :)
Tak sobie myślę, że może panie bib. nie załapały, że to cykl? Bo na przykład na "Nigdy cię nie opuszczę" nie jest napisane, że to ciąg dalszy czegoś...
Może nie załapały... Na niektórych książkach nie jest podana informacja, że to kolejna część. Tak miałam z wziętą przypadkowo z biblioteki książką "Jesteś bogaty, Króliku" Updike'a. Dopiero w domu zorientowałam się, że to trzecia część i poczułam wielkie rozczarowanie.
UsuńNo to miłego czytania! Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :)
Bardzo mnie zaciekawił opis filmu :) A Tarninę czytałam dawno temu, była ok.
OdpowiedzUsuńFilm wart obejrzenia! Za "Tarninę" biorę się w grudniu.
Usuń"Tamten Kraków, tamta Krynica"... Mam i czytuj e co jakiś czas, jako lekarstwo na dzisiejsze życie L(
OdpowiedzUsuńTak, spełnia doskonale rolę lekarstwa :) ja też pewnie nieraz jeszcze do niej wrócę.
Usuń