czwartek, 1 listopada 2012

Sergiusz Antonow - Nie wierzcie papudze

Najpierw pisarz: Sergiusz Pietrowicz Antonow.
Posłużyłam się rosyjską klawiaturą, żeby wyszukać hasło Antonowa na rosyjskiej Wikipedii, bo po polsku zero.
Wynika z niego, że Antonow żył w latach 1915-95, że był pisarzem i scenarzystą (obejrzałam z wielką przyjemnością jego film Alonka, z akcją na kazachskim stepie), że walczył w czasie II wojny światowej (a kto z Rosjan nie walczył?), że literacką działalność rozpoczął w 1942 roku, a wcześniej był nauczycielem, że jako członek Związku Pisarzy w 1958 roku domagał się wydalenia z ZSRR Pasternaka po opublikowaniu na Zachodzie Doktora Żiwago, że według jednej z jego książek nakręcono film Dieło było w Pieńkowie, który osobiście mam i może sobie obejrzę wkrótce :) Oraz że córka Olga Antonowa jest aktorką teatralną i filmową, ale tej na razie nie znam.

Powieść Nie wierzcie papudze (1970) w oryginale nosi inny tytuł - Царский двугривенный - chodzi o monetę z czasów carskich, z dwugłowym orłem. Taką właśnie monetę dostają chłopcy z podwórka głównego bohatera, Sławka, zamiast zwykłej radzieckiej - po prostu zostali oszukani przez chytrego rzeźnika, który miał im zapłacić za papier do pakowania. A pieniędzy chłopcy potrzebują rozpaczliwie - na wykup gołębicy Zorki, którą schwytał miejscowy gołębiarski potentat, jednooki Samson.
Ale zacznijmy od początku.

Zdarzyło się to wszystko bardzo dawno temu, kiedy jeszcze pieniądze nazywano "czerwońcami", kiedy się żyło bez dowodów osobistych, filmy oglądało się w odcinkach, czyli "częściach", kiedy się walczyło z opieszałością, ubijało beton nogami, budowało detektorowe radia, kiedy modne było męskie obuwie "szimmi", a na bazarach sprzedawano ciekawą zabawkę: "walka Marksa z handlarzami".

Skądinąd wiemy, że żył wtedy jeszcze malarz Riepin,a Majakowski kończył poemat Dobrze!. Sprawdziłam więc dla dokładności: Riepin zmarł w 1930, a Majakowski napisał swój poemat w 1927 roku. Mamy więc końcówkę lat dwudziestych w miasteczku położonym gdzieś wśród stepu.
Ojciec Sławka Rusakowa jest na swoje nieszczęście inteligentem, inżynierem: buduje mosty. Co prawda jeszcze dobrze mu się wiedzie, jeszcze mieszka w czterech pokojach i ma za żonę byłą baronównę, znającą francuski, ale powoli gromadzą się nad nim ciemne chmury.

Sławek jest inny - przezywają go Ogórkiem, bo ma bardzo wydłużoną głowę - a tak chciałby być taki jak reszta. Za wszelką cenę chce się wkupić w łaski podwórkowych kolegów, więc gdy gołębica Zorka została zaanektowana przez Samsona, dla zdobycia pieniędzy na jej wykupienie gotów jest nawet handlować na rogu irysami czy zakraść się do tajemniczego lochu, ponoć zamieszkałego przez ducha, po papiery, które można będzie zhandlować na bazarze.
I oto te właśnie papiery powodują ruszenie lawiny. Kolega Sławka schował je w piecyku nieużywanej łazienki we wspólnym mieszkaniu - a wśród papierów był list, pisany za czasów wojny domowej przez dowódcę "białych". Z listu wynika, że jego adresatka zdradziła "białym" miejsce pobytu czerwonoarmisty, który potem został zastrzelony. Ponieważ w liście są zwroty po francusku, staje się wszystkim jasne, że pisany był do żony inżyniera Rusakowa i nieuchronna czystka zbliża się coraz bardziej...

Tymczasem Sławek przeżywa wielką miłość do drużynowej Tani, zostaje przyjęty do pionierów (dowiedziałam się, jaką symbolikę ma pionierska chusta), wygrywa konkurs na najlepsze opowiadanie o nieznanym epizodzie rewolucji i w nagrodę otrzymuje możliwość grania na bębnie podczas parady na 7 Listopada. Zaczyna wreszcie czuć się jak inni, jednym z nich.

Cała ta historia zdarzyła się dawno, kiedy nie było jeszcze ani telewizorów, ani kawy w proszku, ani Magnitogorska, ani penicyliny, ani też płyt Utiosowa, ani krzaczastej pszenicy, kiedy nie było turkmeńsko-syberyjskiej kolei, ani perfum "Czekaj na mnie!", ani zasady nieoznaczoności Heisenberga, ani generałów, ani lodów "Eskimo".

Powieść jest częścią trylogii, szkoda, że nie została ona przetłumaczona na polski w całości.
Przeczytałam 1 listopada 2012.

Książkę w oryginale można przeczytać tutaj.

Dokonując wyborów na allegro, nieraz szukałam jakiejś informacji o danym tytule w necie i waliłam głową w mur. Nic i nic, poza ofertami portali aukcyjnych i sklepów internetowych, a na Biblionetce najwyżej odnotowany tytuł. Postanowiłam więc pomóc innym w tej sytuacji, publikując zawartość skrzydełek czy tylnej strony okładki (co zresztą robię już od jakiegoś czasu). Tutaj opis Nie wierzcie papudze.


Powtarzam jeszcze raz rozpiskę planów wydawniczych KIK-u na 1972 rok. Co prawda zapowiadałam, że zamieszczę wszystkie takie rozpiski z całej serii, ale okazało się, że większość serii owszem, stoi w jednym miejscu, ale zasłoniętym stosami książek na biurku, a więc z utrudnionym dostępem, a część całkiem gdzie indziej :) W każdym razie mam tych książek około 30 - będę więc publikować spisy sukcesywnie, przy okazji pojawiających się kolejnych lektur.
Z 1972 roku mam jeszcze:
- James Jones: DŁugi tydzień w Parkman, 2 t.
- Elia Kazan: Układ
- Marcello Venturi: Ostatni żaglowiec
No i przeczytałam już Pannę Brodie.
Ciekawy jest tytuł powieści Weidenheima, może więc dopożyczę z biblioteki... strasznie mało znam literatury niemieckiej...





11 komentarzy:

  1. "Układ" Kazana - świetny. "Długi tydzień w Parkman" przebrnąłem w stylu rozpaczliwym tylko dlatego, że Jones był autorem "Stąd do wieczności", jeszcze w liceum ale możliwe, że moje męczarnie wynikały z mojego wieku :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No toś mnie doprawdy natchnął do lektury :)
      Ja też kupiłam tego Jonesa tylko ze względu na "Stąd do wieczności"...
      "Układ" czytałam w studenckich czasach, więc tylko sobie przypomnę. A zresztą... może to będzie całkiem nowa lektura?

      Usuń
  2. Ja Kazana pamiętam też ze studiów :-) równie dobre są pozostałe jego książki - Mordercy, Dubler i Akty miłości. Miałem zbitkę Kazan - Uhnak, ostrzegam tylko przed jej "Cieniem Ryer Avenue" reszta jak najbardziej godna polecenia, zresztą "Policjanci" i "Śledztwo" chyba nawet ukazali się w KIK-u.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie mam "Policjantów", więc w planie. "Dublera" Kazana też kojarzę, ale nie pamiętam, czy doczytałam.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, to taka klasyka lat 80-tych :)
      Jak nas od razu poznać po tych lekturach!

      Usuń
  4. Chyba by mnie nie wciągnęła ta książka.
    Lubiłam książki z KIKu i miałam ich kilka, część kiedyś zawędrowała w przypływie depresji sytuacyjnej do biblioteki ,a mam jeszcze Unak Policjantów, a Układ czytałam i oglądałam film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Depresji sytuacyjnej? O matko. Takiej jeszcze nie miałam, żeby książki z domu wydawać :)

      Usuń
    2. A mnie sie taka przytrafiła/oczywiście nie w związku z książkami/ i 200 czytadeł trafiło do biblioteki.
      Pozostały tylko wspomnienia.

      Usuń
  5. A ja Kazana w ogóle nie kojarzę... ^^;

    OdpowiedzUsuń