Straszna lektura z mojej wczesnej młodości. Nabawiłam się wtedy okropnego bólu głowy. Dziś już nie robi takiego wrażenia, ale chyba dlatego tylko, że niejedno się w życiu w międzyczasie widziało...
Jest to wydanie trzecie z 1954 roku. Z okładki sądzę, że miało obwolutę, ale ani śladu po niej ani nawet wzmianki, że ktoś tam projektował. Mało tego, są ilustracje, a nie ma nazwiska rysownika.
Na książkę składają się trzy krótkie powieści:
Wszystkie są autobiograficzne i opowiadają o dzieciństwie Natalii Rolleczek, które przeszło w bardzo ciężkich warunkach materialnych. Nędza przeciwstawiona jest wyższym aspiracjom, zwłaszcza starszej siostry Tali, Łucji. To ona bardziej dotkliwie odczuwa ciężar miłosierdzia, w tamtych czasach (czyli przed wojną) będącego domeną wyższych sfer i zakonów.
Litość to historia zabrania obu sióstr na letnisko przez jaśnie panią baronową. Dziewczęta marzą, układają plany spędzenia cudownych wakacji na wsi, w bogatym pałacu, wśród rówieśników; oczekują wspaniałych zabaw i ciekawych rozmów przy stole. Rzeczywistość okazuje się całkiem inna: siostry zostają upchnięte w ponurym pokoju, jeść mają osobno w jakimś składziku przy kuchni, nie przysługuje im drugie śniadanie i podwieczorek, które są tylko dla "pierwszego stołu"; nie mogą się bawić w parku należącym do dworu, bo jaśnie pani przykro byłoby patrzeć na obce osoby, nie mogą wejść do sadu owocowego, bo ogrodnik też nie lubi obcych; dzieci baronowej nie zniżają się do rozmowy z siostrami, a gdy te wybudują sobie szałas z gałęzi, pod pretekstem zabawy niszczą go zupełnie; gdy pada, jedyną rozrywką jest czytanie starych roczników Głosu Karmelu. Łucja, zapytana o plany na przyszłość, marzy o pójściu do gimnazjum, ale baronowa stwierdza, że jedyna rozsądna decyzja to szkoła kucharska, która da Łucji zawód. Przy tym wszystkim panna Janina, podopieczna baronowej, ślepo jej oddana, żąda od dziewcząt okazywania wdzięczności za tak wspaniałe wakacje. Gdy nadchodzi czas wyjazdu, następuje komisyjne ważenie sióstr: wszak kilogramy, których nabrały, to właśnie waga miłosierdzia. Sprytna Tala wyładowuje sobie kieszenie kamieniami, żeby pani baronowej nie było przykro... cóż, kiedy wrażliwa Łucja, której każdy miłosierny kęs stawał w gardle, schudła dwa kilo. Na szczęście baronowa znalazła środek zaradczy: żegna dziewczęta, wręczając im puszkę Ovomaltiny.
Minęło trochę czasu, ojczym ciągle jest bezrobotny, matka usiłuje sprzedawać wydziergane przez siebie serwetki i koronki i właściwie Łucja staje się jedynym żywicielem rodziny, od rana do nocy ślęcząc nad ramą, na której tka wełniane szaliki.
Tymczasem młoda hrabianka Krystyna zakłada Klub Młodych Polek, przeznaczony dla dziewcząt niższego stanu, które mogłyby się spotykać w siedzibie Klubu, rozmawiać, grać w warcaby, słuchać koncertów w wykonaniu ślepego skrzypka i haftować kościelne obrusy. Łucja początkowo wiąże z Klubem pewne nadzieje, chce rozruszać towarzystwo, organizować odczyty, wykłady, jakby nie zauważając, że ani dziewczęta (którym zależy tylko na znalezieniu lepszej pracy przez hrabiankę) ani samej Krystynie (która chce mieć swoje poletko miłosierdzia) na tym nie zależy. Atak nerwowy Łucji powoduje, że umieszczają ją w Kobierzynie.
I tak zaczyna się trzecia powieść czyli właściwy Drewniany różaniec. Matka, przyciśnięta biedą, a pozbawiona pomocy Łucji, wysyła Talę do Zakopanego do swej siostry Broni. Ta jednak ma skomplikowaną sytuację rodzinną i umieszcza Talę w zakładzie dla sierot prowadzonym przez siostry felicjanki.
Już pierwszego dnia Tala przekonuje się, że jeśli chce przeżyć, musi kraść (wyżywienie jest głodowe), kłamać, przyzwyczaić się do ciężkiej pracy ponad siły dziecka (każda z dziewcząt ma "obowiązek" do posprzątania), do braku higieny (wszy na porządku dziennym, brak mydła czy ręcznika, bielizna zmieniana raz na miesiąc), do obłudy, hipokryzji, załgania, fałszywości. Kto chce się wyłgać od pracy, zgłasza potrzebę skupienia się w kaplicy. Siostra Modesta przydziela Tali obowiązek sprzątania w soboty kościółka. Na ciężkiej pracy dziewczynce schodzi do drugiej, trzeciej w nocy - oczywiście nikt nie pomyślał o tym, by odłożyć jej kolację. Toteż po kilku takich sobotach i bezskutecznych próbach wyproszenia u siostry zmiany obowiązku, Tala wpada na pomysł wtarcia sobie denaturatu do oczu...
W międzyczasie asystujemy wyjazdowi kwestarek po prośbie (od tego ile nażebrzą zależeć będzie przyszłoroczny wikt), wykryciu złodziejki chleba i ukaraniu jej kocówą przez dziewczęta, przyglądamy się mateczce przełożonej o słodkim obliczu i ciężkiej ręce, z miłością szykującej obfite śniadanie dla księdza, który w niedzielę przychodzi odprawiać mszę św., za to z grymasem obrzydzenia na twarzy pozbawiającej dzieci jedzenia za karę; obserwujemy siostrę Modestę, która budzi dziewczęta wymierzając drewnianym różańcem uderzenia w plecy...
Jedyną przyjazną dzieciom osobą jest siostra Zenona, sama pochodząca z ludu i będąca na najniższym stopniu hierarchii klasztornej. Bo i tu obowiązuje podział na siostry chórowe (te, które wniosły wiano) i proste konwerski, których zadaniem jest opieka nad kuchnią czy pralnią lub chlewikiem.
Drewniany różaniec został odczytany - gdy ukazał się w latach 50-tych - jako oskarżenie Kościoła, a autorka przez środowiska klerykalne odsądzona od czci i wiary. Przyczyniło się do tego włączenie książki do antykościelnej nagonki przez propagandę. Taki temat po prostu władzom pasował. Czy Rolleczek miała wstrzymać się z publikacją swych wspomnień z dzieciństwa, przetransponowanych na powieść? Czy miała czekać na rok 1989, żeby uniknąć podejrzeń o współpracę?
W świetnym filmie dokumentalnym o Natalii Rolleczek Tala od różańca, który widziałam podczas tegorocznego Krakowskiego Festiwalu Filmowego, pani Hennelowa, w prawdziwie chrześcijańskim duchu wybaczenia i pojednania, mówi, że to, co zrobiła Rolleczek, jest niewybaczalne, że zaszkodziła Kościołowi w sposób niewyobrażalny. Trochę to śmieszne. Czym jest Kościół, któremu może niewyobrażalnie zaszkodzić jedna książka?
Zresztą ja odbieram tę powieść inaczej: jako opis rzeczywistości opresyjnej, niezależnie od tego, kim miałby być "oprawca". O próbach zachowania godności ludzkiej w warunkach, które temu nie sprzyjają.
Książka jest świetnie, z werwą i dowcipem napisana, polecam każdemu!
Miałam kiedyś okazję poznać osobiście panią Rolleczek, w czasach, gdy jeszcze mieszkała w Krakowie (dostałam nawet od Niej Kochaną rodzinkę) i twierdzę, że to fantastyczna osoba!
Aut. zdjęcia - Patrycja Musiał
Przeczytałam 11 listopada 2012.
PS. Czytam właśnie w internecie, że Ha!Art wydał na nowo Drewniany różaniec, ale w wersji okrojonej - tylko to trzecie opowiadanie. Tak że - jeśli ktoś będzie szukał, to radzę rozejrzeć się w bibliotece za starym wydaniem.
Autorką ilustracji jest chyba Maria Hiszpańska-Neumann, na zdjęciach które zamieściłaś akurat nie widzę sygnatur ale może są na innych ilustracjach.
OdpowiedzUsuńPrzejrzałam wszystkie, nie ma żadnej sygnatury :(
UsuńZa to ja znalazłem informację potwierdzającą :-) - http://w.bibliotece.pl/books/b2de0ccdad444871916c87a287829140/
UsuńRzeczywiście :) ciekawe, skąd to wiedzieli :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJuż Cię wybawiam od dręczenia :)
UsuńŻadnej pracy nie piszę, lubię po prostu wracać do kiedyś przeczytanych książek - co zresztą dotyczy nie tylko tych dla dzieci - mało tego, to samo mam z różnymi miastami! Wolę pojechać czwarty raz do Wiednia niż pierwszy raz do Bratysławy :)
Poza tym, chodzę po różnych blogach i dowiaduję się o tytułach książek dla dzieci, których nie znałam. Więc szukam w bibliotekach. Ja chyba bardzo dziecinna zostałam.
PS. Ja - pracę NAUKOWĄ!!! Ale się uśmiałam. Ze mnie naukowiec jak z koziej d... trąba. Nawet głupiej recenzji napisać nie umiem, tylko tak sobie pitolę :)
I daj nam Boże więcej takiego "pitolenia";)
UsuńNo, pitolić to ja mogę.
UsuńZaczynam się zastanawiać nad zaprowadzeniem przy łóżku kapownika z długopisem - bo już się przyłapuję na tym, że w trakcie lektury myślę sobie nagle "o, o tym trzeba napisać", a potem oczywiście zapominam.
I w ogóle chyba muszę opisać zawartość mojego łóżka :)
A to czekamy;)ale ja to najbardziej na to jutrzejsze cracovianum;) ależ ta cierpliwość jest męcząca...
OdpowiedzUsuńA to ja małą podpowiedź dam: rzecz traktuje prawie w całości o pewnej ulicy, noszącej miano jednego gościa z charakterystyczną fryzurą, co już parę wieków temu dead, ale zanim dead to nawet u nas studiował. I pomnika się doczekał.
UsuńW budynkach mieszczących się przy tej ulicy to nie chciałabym się W ŻYCIU znaleźć.
Że Kopernika (z Katedrą Anatomii), to chyba za proste?
UsuńA nie miało być skomplikowane :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJuż piszę :)
UsuńO, świetnie, że napisałaś o tej książce. Bardzo chciałam ją przeczytać, a nie miałam pojęcia, że nowa wersja jest okrojona. Będę szukać starej :)
OdpowiedzUsuńUdanych poszukiwań :)
UsuńCzytałem jeszcze OBLUBIENICE czyli 2 -ą część "Drewnianego różańca" - warto przeczytać , by mieć dopełnienie całości.Film to bardzo łagodna i okrojona wersja .
OdpowiedzUsuńOpisala to co ja spotkalo. Jak kogos molestowalo czy bili w szkole opisalby to samo i co to by byl najazd na kulture polska? Male dziecko powinno jesc i nie moze pracowac ponad sily pisal o tym przed wojna Janusz Korczak
OdpowiedzUsuńOczywiście.
UsuńMiałem się właśnie pytać pod nowym wpisem, co masz w swoim wydaniu "Drewnianego różańca" (właśnie kupiłem egzemplarz) ale widzę ze nie musze, bo w moim (wyd. 6 z 1975 roku) jest zestaw tych samych trzech opowiadań.
OdpowiedzUsuńRolleczek ze swoimi tekstami w porównaniu z tym, co teraz wychodzi na światło dzienne, była dla KK wręcz łagodna. Można się wręcz zastanawiać, czy miała mimo wszystko szczęście w swoim nieszczęściu, czy może czegoś tam jej PRL-owska cenzura nie wykreśliła.
Oczywiście, w porównaniu z tym, co teraz... Ale wówczas był to szok.
UsuńAkurat Wybiórcza opublikowała w tym tygodniu 3 teksty na temat sierocińca w Kamerunie prowadzonego przez dominikanina (który w międzyczasie stał się eks-dominikaninem).
Minęło sto lat i jest tak samo.