czwartek, 8 listopada 2012

Krystyna Jabłońska - Ostygłe emocje

Cudowne cracovianum!
Książkę mam od dawna, ale do tej pory czytałam jedynie a to taki rozdzialik a to inny. Tym razem od A do Z i bardzo sobie lekturę chwaliłam.
Poszczególne rozdziały opowiadają rozmaite historie krakowskie z XIX wieku, a tytułowy rozdział Ostygłe emocje zawiera opowieść o wystawieniu w Zachęcie w 1894 roku Szału Podkowińskiego, obleganego przez tłumy ciekawskich, usiłujących zza pleców innych dojrzeć choć fragment dorodnego ciała modelki i wysuwających rozmaite hipotezy co do jej tożsamości.
Dopatrywano się w niej m.in. Heleny Modrzejewskiej, bo podobno Podkowiński był w niej śmiertelnie zakochany. Powodzenie obrazu na wystawie było ogromne. Rezultat natomiast taki, że któregoś dnia wkroczył na salę sam malarz, poprosił o przystawienie drabiny, wyjął z kieszeni nóż i pociął twarz i rękę kobiety.
Przyjaciele artysty odrestaurowali płótno - jednym z nich był Feliks Jasieński, znany pod przydomkiem Manngha - o jego dziejach opowiada dalszy ciąg rozdziału.

Autorka zadała sobie trud odnalezienia - w prywatnych zbiorach - a więc trud niemały - listów z epoki i często gęsto je cytuje, pozwalając nam uczestniczyć w opisywanych wydarzeniach jakby na gorąco. Są to przede wszystkim teksty nieocenionej Antoniny Domańskiej, Pani Radczyni z Wesela i popularnej pisarki książek historycznych dla dzieci, znanej z niewyparzonego języka i przede wszystkim wielkiej gadatliwości.
Dziś piszę krótko, bom strasznie zmęczona domowymi zajęciami - i rzeczywiście, tylko cztery stroniczki :)
Domowe zajęcia co prawda wykonywała dobrze wytresowana służba, ale przecież trzeba wszystkiego dopilnować osobiście. No i jeszcze nakazać, żeby służba podczas pracy głośno śpiewała, na co uskarżał się szanowny małżonek, profesor medycyny Stanisław Domański - ale jak śpiewają, to z kredensu nie podjadają!
Konkurentką pani Antoniny w towarzystwie była profesorowa Pareńska, wielka przyjaciółka Wyspiańskiego, czego Domańska za nic nie mogła pojąć, takie bohomazy! Za to profesor Pareński słynął w Krakowie jako prawdziwy koryfeusz sztuki lekarskiej i tęgi diagnosta. Gdy nadchodził okres przedświąteczny i w domu zapanowywała sodoma i gomora porządków, a żona Eliza nieprzytomnym wzrokiem patrzyła na swego ślubnego - mógł przynajmniej uciec do kliniki, czego mu zazdrościł Włodzimierz Tetmajer.
Tak, takie właśnie nazwiska przewijają się przez karty książki: Lucjan Rydel, Stanisław Przybyszewski, Potoccy, Estreicherowie, naczelnik Straży Pożarnej Wincenty Eminowicz, słynny doktor Komorowski z Półwsia Zwierzynieckiego, Kossakowie, Pusłowscy...

Być może ktoś będzie zainteresowany rozszerzeniem sobie wiadomości zdobytych podczas lektury Ostygłych emocji - którą polecam gorąco - wtedy przydać się może następująca bibliografia:
Ja osobiście zamierzam Was uraczyć jeszcze kilkoma z nich :)
O samej autorce nie udało mi się nic znaleźć, poza tym, że napisała jeszcze biografię Kazimierza Tetmajera.
Przeczytałam 5 listopada 2012.



Obejrzałam kolejny film spółki Stanisław Rostocki (reżyseria) i Wiaczesław Tichonow (główna rola) - Dożiwiom do poniedielnika (Dożyjemy do poniedziałku), 1968.
Na YT jest w całości nawet z napisami angielskimi:


Znakomity film! Trzy dni z życia pewnej zwykłej moskiewskiej szkoły.
Głównym bohaterem jest nauczyciel historii Ilja Mielnikow:
Niegdyś żołnierz na froncie, uratował z okrążenia towarzysza, który dziś jest dyrektorem szkoły, gdzie Mielnikow pracuje. Ilja jest pryncypialny, uczciwy i wymagający wobec innych, co nieraz prowadzi do konfliktów.

Do szkoły od niedawna przybyła nowa nauczycielka angielskiego Natalia Siergiejewna (Irina Pieczernikowa). Jeszcze 6 lat temu sama siedziała w szkolnej ławce w tej samej klasie, gdzie dziś uczy swoich uczniów. Jest przez nich bardzo lubiana.
Wkrótce dowiadujemy się, że Natasza jeszcze od szkolnych czasów jest zakochana w Mielnikowie.
I oto mamy czwartek, lekcja angielskiego. Jeden z uczniów, Giena Szestopał, przyniósł do klasy wronę.
Giena jest zakochany w klasowej pięknotce Ricie.
Ponieważ Rita ma zaległości z angielskiego, chciał jej oszczędzić pytania, zarywając lekcję przy pomocy ptaka :)
Nauczycielka sama próbuje schwytać wronę i balansującą na krześle ustawionym na ławce zastaje ją Mielnikow. Zarzuca jej brak powagi i dystansu w stosunku do młodzieży. Toteż wzburzona Natasza narzuca klasie dyscyplinę, do której ta nie była przyzwyczajona. Uczniowie buntują się.

Zapadł już wieczór, a Mielnikow nie poszedł do domu: gra na pianinie, co słyszy Swietłana Michajłowna, nauczycielka literatury.
Dołącza do Mielnikowa, próbując wszcząć z nim bardziej osobistą rozmowę - ona też jest w nim zakochana. Ilja jednak wykręca się od poważnych tematów i w końcu ucieka.
Po drodze spotyka swego dawnego ucznia, w którym ze zgrozą widzi karierowicza, przebijającego się w świecie dyplomacji. Przy okazji dowiaduje się, że miał się on ożenić z Nataszą, ale w ostatniej chwili uciekła mu sprzed drzwi USC.

W domu czeka na niego matka (Olga Żizniewa) - jest wszak typowym starym kawalerem.
Matka ma do niego pretensje, że nic jej nie opowiada, więc Ilja - na odczepnego - rzuca jej wiadomość o nowej nauczycielce w szkole. Matka wspomina miłość Nataszy do jej syna, o której wiedziała jeszcze przed laty.

Następny dzień, piątek, zaczyna się od awantury. Okazuje się, że cała klasa solidarnie nie stawiła się na lekcję angielskiego.
Na szczęście Mielnikowowi udaje się zażegnać kryzys.
Tymczasem nauczycielka literatury Swietłana zadaje temat wypracowania - "Jak wyobrażam sobie szczęście". Gdy jedna z uczennic otwarcie i szczerze pisze o swoich marzeniach znalezienia dobrego męża i urodzenia czwórki dzieci - Swietłana oburza się, że to "nieprzystojnie" i wyśmiewa dziewczynę.
To uruchomi spiralę wydarzeń, które przeciagną się do soboty. Nie chcę tu opowiedzieć wszystkiego, bo może ktoś skusi się na obejrzenie filmu :)
W każdym razie piękne sylwetki pedagogów, uczniów, niedzisiejsze czasy, kiedy pewne zachowania były niewyobrażalne... nostalgia...

Swietłanę zagrała Nina Mieńszikowa, żona Rostockiego, której ten jeden jedyny raz dał rolę w swoim filmie. Aktorka ma swoje hasło na polskiej Wiki, gdzie bardzo przytomnie podano nazwę filmu, o którym dziś opowiadam - sami zobaczcie :)
I tak cud, że jeszcze po polsku nazwisko piszą, a nie wedle tej nowej amerykańskiej mody, co to na przykład tak wygląda rosyjskie nazwisko: Aleksandr Danilovich Menshikov. Bosz.

Film powstał w czasie odwilży, toteż mówi się w nim o wielu rzeczach, które wcześniej nie znalazłyby miejsca na ekranie - a i tak przeleżał się na półce chyba z rok. Mielnikow dostaje pismo od ojca jednej z uczennic, wydrukowane na służbowym papierze: - Wspomnienia się w nim odezwały - mówi do matki. Wspomnienia z czasów, gdy pisało się takie donosy na wszystkie strony.
Dyrektor szkoły namawia Mielnikowa na pisanie dysertacji, dyskutują na ten temat i Mielnikow twierdzi, że nieraz trzeba z gotowej pracy jakieś nazwisko wykreślać...


Mały akcent polski: pierwszym mężem Iriny Pieczernikowej był Zbigniew Bizoń, polski wokalista i kompozytor, twórca zespołu Bizony, w którym występował Stan Borys :)

17 komentarzy:

  1. Ha, przeczytałam u Ciebie o ksiązce i od razu zakupiłam na Allegro za całe 2,20 (+ przesyłka - zdrzerstwo-7). XIX wiek to mój ulubiony kawałek historii i w dodatku lubuje się w takich esejach:)
    ze słonecznym usmiechem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! No to mogę uznać, że notka spełniła swą funkcję :)
      Czeka Cię naprawdę przyjemna lektura!

      A co do tych kosztów przesyłki, to fakt, że nieraz są absurdalne w porównaniu do ceny książki... ja zazwyczaj przekopuję oferty tego sprzedawcy, żeby znaleźć coś jeszcze i żeby mi się koszty rozłożyły :)

      I w ten prosty sposób niedługo będę musiała się wyprowadzić! Albo ja albo one!

      Usuń
    2. I ja od razu kupiłam:) Może powinnaś wystąpić do właściciela serwisu o jakąś kartę rabatową za zdobywanie kolejnych klientów?;)

      Usuń
    3. Zważywszy, że kupuję tam przeważnie po złotówce lub dwie - nie bardzo te rabaty jeszcze widzę :)

      Usuń
    4. A nie pomyślałam, to był odruch szybkiego działania:))

      Usuń
  2. Ach też żołnierz - Tichonow, dla mnie nie do wyjęcia był w "Oni walczyli za ojczyznę". Świetny film, no może poza końcówką :-). A Domańska wygląda jak wypisz wymaluj pani Dulska, jej "Paziowie króla Zygmunta" do dzisiaj pamiętam jako dziecięce rozczarowanie :-). Za to Jasieńskiego - Mangghę kojarzę z Pawlikowską-Jasnorzewską i jej wierszykiem o "Ptaszkach mistrza Hiroshige", które widziała w jego kolekcji (do dzisiaj w muzeum w Krakowie zachowało się podobno 6 drzeworytów z ptaszkami). Jeden post a tyle skojarzeń :-). No i byłbym zapomniał - Podkowiński "zdradził" Kraków bo pochowany jest na Powązkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trochę paradoks, bo z Warszawy właśnie uciekał rozczarowany zachowaniem publiczności na wystawie japońszczyzny... no ale Kraków też go zawiódł, ofiarował mu swe zbiory pod warunkiem stworzenia muzeum dla ich wystawiania, a tymczasem rajcy miejscy dumali, czy aby to się opłaci i czy zbiory tego warte...

      Usuń
  3. Rozumiem, że piszesz o Jasieńskim :-) - w końcu się udało zgodnie z zasadą, że lepiej późno niż wcale. Warszawa ma za to na pocieszenie muzeum Azji i Pacyfiku :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to mnie z kolei przypomina pewne muzeum z japońszczyzną w Wenecji... ech, łza się w oku kręci :)

      No fakt, pomieszanie z poplątaniem, czytałam Podkowiński, a widziałam Jasieński. Teraz, jak się zastanawiam, to nie wiem, gdzie Manggha jest pochowany?

      Usuń
    2. Muzeum ma w Krakowie, to pewnie i tam został na Cmentarzu Rakowickim (?) pochowany.

      Usuń
    3. Możliwe, ale będę to musiała w domu sprawdzić, jakoś grobu wcale nie kojarzę.

      Usuń
    4. Wreszcie znalazłam, rzeczywiście Rakowicki, kwatera Xa. Można by się przejść ze świeczką.

      Usuń
  4. Jak dla krakusa to ciekawa pozycja.
    Filmu nie widziałam, a Tichonowa bardzo lubiłam nie pamiętam od kiedy czy od Andrieja Bołkońskiego czy od Stirlitza. Nie pamiętam również, która rola była wcześniej, ale chyba Stirlitza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stirlitz to pewnie jego rola życia tak jak Kloss dla Mikulskiego, ale niedawno oglądałem "17 mgnień wiosny" - o, matko ...! :-)

      Usuń
    2. Co się dziwisz? Kiedy to było?

      Usuń
    3. Nie, Stirlitz był po "Wojnie i pokoju", właśnie chodzi o to, że praktycznie zniszczył jego dalszą karierę. Wszyscy widzieli w Tichonowie już tylko Stirlitza.

      A ja "17 mgnień wiosny" nie widziałam :(
      Nawet chciałam ostatnio obejrzeć, ale okazało się, że brak mi płytki z 1 i 2 odcinkiem, no to co tak będę nie od początku oglądać :)

      Usuń
    4. Dla mnie on jest Bołkońskim, jako Stiritza nie pamiętam go w ogóle.
      Pewno widziałam go w innych filmach ale nie pamiętam.)

      Usuń