W sobotni poranek - wobec nachalnych nagabywań mojej Rodzicielki, żebym umyła okna* - wybrałam ciekawszą czynność: kolejny kryminał islandzki. Co prawda tu trup i tam trupy (w futrynach mnóstwo padłych biedronek), ale wolę, jak cudze rączki uprzątają trupy.
Komisarz Erlendur też woli powierzyć wydobywanie kościotrupa z ziemi w wykopie na budowanym właśnie Osiedlu Tysiąclecia rączkom fachowców - czyli archeologów. Trochę się na tym przejedzie, bo archeologom się nie spieszy - wszak jeśli coś leżało w ziemi kilkadziesiąt lat, może poleżeć jeszcze kilka dni, najważniejsze to odpowiednio przesiewać ziemię :)
Erlendur z pomocnikami wdraża jednak natychmiast śledztwo, nie wiedząc nawet jeszcze, jakiej płci był znaleziony człowiek. Ze znalezionych w pobliżu krzaków porzeczek wnioskuje, że kiedyś musiał tu stać jakiś dom... i zaczyna się żmudne odcyfrowywanie przeszłości. Cofamy się aż do lat II wojny światowej, kiedy to w Islandii stacjonowały wojska brytyjskie, a potem amerykańskie. Jesteśmy świadkami okrutnej przemocy domowej i niewiarygodnej historii rodzinnej. Jeden z tropów prowadzi również do starej historii rzekomego samobójstwa, popełnionego przez niedoszłą pannę młodą.
Dowiadujemy się też, dlaczego komisarza fascynują książki opowiadające o zaginionych, a także śledzimy losy jego córki-narkomanki, która w poprzedniej książce W bagnie była w ciąży.
Nie oderwałam się od lektury aż do końca, dzięki czemu obiad był nieco spóźniony :) nabrałam też ochoty na powtórzenie sobie Mankella.
Przeczytałam 20 października 2012.
Odebrane zostały kolejne przesyłki z allegro.
Tutaj mamy te sześć pozycji po złotówce :) zaczęło się od Paltiajewa (w prawym dolnym rogu), doszedł Gorki i Maszkin dla dzieci oraz dwie pozycje czeskie. Już po zakupie okazało się, że w domu jest jeden egzemplarz I ty zostaniesz Indianinem... co prawda jestem Bliźniakiem, ale dwóch egzemplarzy tej samej książki naprawdę nie potrzebuję, więc jeśli ktoś sobie życzy, to PROSZBARDZO :)
Tu z kolei weszłam po Rybakowa, żeby uzupełnić Dzieci Arbatu o kolejny tom... no i tak przy okazji uzupełniłam też Galsworthy'ego i jeszcze Czeszkę, której coś już kiedyś czytałam.
O, zajrzałam na Wiki i okazuje się, że to nie Czeszka, tylko Słowaczka, a to, co czytałam, to Jedynaczka.
No, to jeszcze dwie przesyłki w drodze i schluss.
*własne, nie mamine
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo wydanie z 1972 roku.
UsuńŚwietny pomysł z tą jednoczesną lekturą - i akurat na zimę, bo to w końcu ładnych parę tomów :)
Co do seriali, starego nie pamiętam, za mała chyba byłam, gdy go wyświetlali... a o nowym nawet nie wiedziałam.
Świetnie zachęciłaś do tego kryminału i tego pisarza - ostatnio lubię czytać książki, gdzie akcja dzieje się na wyspach.
OdpowiedzUsuńMam takie samo wydanie Galsworthy'ego, które jest w mojej biblioteczce pewno ponad 30 lat, pewno kupiłam gdy w tv szedł serial .
Też czekam na dwie czeskie książki ale raczej współczesne.I mam w Matrasie w schowku książki i pewno jutro je zapłacę.)
Oj coś sobie nie tak doczytałam, gdyż mi się miejsca pomyliły to nie wyspy tylko Islandia, czyli jeszcze bardziej intrygująco .)
UsuńNiewątpliwie Islandia jest dla nas nieco egzotyczna, a zwłaszcza jakieś dziwne zjadane tam potrawy :) ale w tym tomie ich nie było :) w ogóle chyba tam nie jedli, tylko kawę pili...
UsuńMam Matrasa po drodze z pracy, więc raczej nie korzystam online... nie ma to jak sobie pomacać i obwąchać :)
UsuńTeż bym tak wolała, ale niestety nie mam takiej możliwości.)
Usuń