Powieść została wydana w serii, którą jako nastolatka bardzo lubiłam i nazywałam na swój użytek serią cieniowaną. Była to kolekcja książek młodzieżowych napisanych w Ludowej Polsce :)
Opis na okładce informuje, że to dalszy ciąg Czupiradełka:
Powieść ma dedykację:
która potwierdza hipotezę o jakimś szczególnym powiązaniu pisarki z Z.Z.P.B. czyli Zambrowskimi Zakładami Przemysłu Bawełnianego, najprawdopodobniej finansowym :)
Autorka wraca do Zambrowa po kilkunastu latach i zastaje drugie pokolenie tkaczek, córki i synów dawnych "dwudziestolatków".
Narrację snuje osiemnastoletnia Zenka, starsza z dwóch bliźniaczek, zamieszkujących "dworek" przy alei Wojska Polskiego wraz z mamą Danką i tatą Wiktorem, babcią Marianną i "przylepionym" bratem Pawłem-Gawłem. Ważną rolę odgrywa też pies Hektor.
Zenka właśnie śpiewająco zdała egzamin na studia w Uniwersytecie Warszawskim i już się widzi magistrem historii, na razie jednak wraca triumfalnie do Zambrowa wraz ze skierowaniem na praktykę robotniczą w miejscowym kombinacie. Niestety, gdyby kózka nie skakała... i tak Zenka nagle znalazła się na oszklonej werandzie na piętrze dworku, unieruchomiona z nogą w gipsie. Na szczęście, z werandy jest doskonały widok na główną ulicę Zambrowa, na bramę zakładów i na budynek miejscowego klubu, więc Zenka będzie mogła kibicować wszystkim wydarzeniom, a co ważniejsze - przyjmie propozycję napisania kroniki dziejów zambrowskich zakładów.
Od tej pory spogląda ze swojej "kurzej stopki" na wszystko, co się dzieje - a emocji nie brakuje przy temperamencie zambrowskich szpulerek i weberek. Oto córka znanej nam już z Czupiradełka statecznej Celiny, z domu Rzędzianki - Róża Mąłgorzata, chodzący wzór cnót, studiujący w Warszawie filologię germańską, perfekcjonuje język w Wiedniu... i zdaje się żyje tam na kartę rowerową ze studentem medycyny. Oczywiście, gdy matka się o tym dowie, nastąpi koniec świata w Zambrowie. Zwłaszcza że do "dworca" Celiny Konopczyny zjechał z emigracji w Stanach ukochany dziaduś, przywożąc nota bene tajemniczy skarb kościuszkowski. Cóż on sobie pomyśli o wnuczce. Cóż on pomyśli o mieszkańcach Zambrowa, gdy skarb zostanie ukradziony podczas zabawy w klubie. Nieraz babcia Marianna będzie musiała ratować swymi medykamentami mieszkańców miasteczka.
Tym razem powieść została napisana o wiele żywszym i barwniejszym językiem, widać, że autorka powoli wyrobiła już i ustaliła swój styl, raczkujący jeszcze w Czupiradełku. Główna bohaterka - z racji swych zamiłowań i zainteresowań historycznych - pisze nieco archaizowanym językiem, odpowiadającym szlacheckim aspiracjom pani Celiny, a także babci Marianny, która wszak w porannej młodości dygała jeszcze przed matką pana Zygmunta Glogera, samą panią Janową Glogerową z domu Michaliną Szuba-Woynianką. Co mi przypomina, iż Muszyńska-Hoffmannowa popełniła też powieść o tej rodzinie.
Zabrakło mi tylko Nastki z Czupiradełka, wspomina się o niej jedynie, że szkoda, iż wyjechała za mężem z Zambrowa.
Przeczytałam 27 października 2012.
W domu znalazłam jeszcze trzy książki tej autorki, dziewicze :)
Obejrzałam włoską komedyjkę Matrimoni e altri disastri (Śluby i inne nieszczęścia), w reż. Niny Di Majo, z 2012 roku.
Oto oficjalny trailer:
Główna bohaterka - Nanà - pochodzi z dobrze sytuowanej rodziny, prowadzącej rodzinny biznes w postaci winnicy w Toskanii. Matka (zagrana przez Marisę Berenson) była kiedyś aktorką, ale zrezygnowała z kariery po urodzeniu córki. Ojciec był uniwersyteckim profesorem, a Nanà jego oczkiem w głowie. Córka prowadzi księgarnię we Florencji do spółki z przyjaciółką Benedettą (w tej roli znana komiczka włoska Luciana Littizzetto) i znana jest z... braku historii damsko-męskich. Cóż, zraziła się do miłości po tym, jak długoletni narzeczony puścił ją w trąbę, by zostać księdzem.
Przeciwieństwem Nany jest jej młodsza siostra Bea. Ta zmienia mężczyzn jak rękawiczki, ale ostatnio się ustatkowała i pragnie zawrzeć związek małżeński z Alessandro, takim self-made manem, managerem winnicy. Cóż, kiedy na przeszkodzie stoi wyjazd Bei do Stanów. I tak w organizację całego przedsięwzięcia zostaje wmanewrowana Nanà, która nie cierpi ślubów. Alessandro ma jej pomagać, a co z tego wyniknie, można się domyśleć.
Margherita Buy w roli Nany jak zawsze histeryczna :)
Ogólnie taki sobie filmik, nie zapada w pamięć, dziś obejrzany, jutro zapomniany.
Nawiasem mówiąc, organizacja wesela w filmie ogranicza się do kupowania bombonier i ustalenia listy prezentów oraz zamówienia klezmerskiego zespołu. Reszta zrobiła się sama :)
Uwielbiałam tę serię, ale o tej książce nigdy nie słyszałam. Mam gdzieś jej Dziewczyny z krynoliny, muszę sobie powtórzyć. A tę zapiszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niezmiennie. Miałam trochę zawirowań, ale brakujący odcinek wkrótce wyślę
Ciekawam, jaką nazwę seria faktycznie nosiła :)
UsuńA z filmem się nie spieszy, Kasiu :)
Ja znam Muszyńską-Hoffmanową z "Płomienia na sniegu".Opowiada o Ewie Felińskiej.Sama bohaterka jest tak niesamowita, że nie pamiętam czy w ogóle zwróciłam uwagę na walory litrackie. Za to przypomniałam sobie, że za młodu (ach,"młodu"gdzieżeś ty!) czytałam Jackiewiczową i najlepiej pamiętam "Tancerzy". Zupełnie zapomniałam o tej autorce, a teraz chyba wrósę do niej.Magda.
OdpowiedzUsuńNo proszę, i kolejny tytuł.
UsuńA Jackiewiczową kojarzę jedynie z nazwiska, ale czytać to nic nie czytałam, ani za młodu ani w kwiecie wieku :)
Oł noł, nie było mnie tu chwilę i jakże spokojne życie wiodłam, żadnych chęci ani rozpaczy. Nadrobiłam teraz wszystkie wpisy, treść, obrazeczki, filmiki, zakupy i od razu gorączki dostałam, przecież Czupiradełko, Córki, to już mówiłam, w ogóle mi nie znane, a i w Twoich zakupach coś tam wypatrzyłam. Będę teraz wyć, bo pełnia. Idę sobie
OdpowiedzUsuńI kto to mówi. Bez przerwy masz jakieś nowości :)
UsuńPełnia, powiadasz? Teraz rozumiem, dlaczego w nocy budziłam się chyba z siedemnaście razy. I teraz w robocie podpieram się nosem. Jak to dobrze, że czwartek wolny!
Spróbowałam czytać, ale ta indoktrynacja mnie mierzi. Przodownice pracy z Łodzi, pochodzenie robotniczo_chlopskie i oburzenie, że innym przeszkadzają punkty za to... Ciezko to znieść.
OdpowiedzUsuńChyba jestem bardziej uodporniona :)
Usuń