Taki drobiazg wydany w serii z jednorożcem.
Dżamila to piękny portret młodej niezależnej duchem kobiety, wtłoczonej w ramy tradycyjnego życia w aule kirgiskim.
Narrację prowadzi młody Sejt, 15-letni zaledwie chłopak, który staje się świadkiem rodzenia się miłości między Dżamilą, jego bratową, a przybłędą Danijarem, który niedawno pojawił się w aule, opustoszałym z mężczyzn po ich odjeździe na front - akcja powieści toczy się bowiem w trzecim roku wojny. Już nauczyłam się przeliczać te lata wedle radzieckich standardów - mamy więc rok 1943. Mąż Dżamili, poślubiony zaledwie cztery miesiące wcześniej, też ruszył na wojnę. Każde ręce potrzebne są do pracy w kołchozie, więc i Dżamila musi wozić zboże na stację, razem z Danijarem i młodym Sejtem, zabranym ze szkoły. Dziewczyna świetnie sobie z tym radzi, bowiem zna się na koniach, jest córką hodowcy. W chwili zamążpójścia stała się też nadzieją swej nowej rodziny, na której czele stoi stara już matka Sejta, kapłanka rodzinnego ogniska - w Dżamili wszyscy upatrują spadkobierczyni najcenniejszych cnót i wartości kirgiskiego domu: jest pracowita, zręczna, niezmordowana, piękna, postawna, a przy tym uparta i samodzielna, mówi zawsze prawdę w oczy, choć nie skąpi starszym szacunku, jak przystało młodej mężatce.
Danijar jest jej przeciwieństwem, nijaki, nieśmiały, skryty, sierota pozbawiony bliskich, właśnie wrócił ranny z frontu do wioski, z której się wywodził, choć większą część swego młodego jeszcze życia spędził gdzieś w kazachskim stepie.
Tułpar zza siódmej góry, zza siódmej rzeki odnajdzie swoje stado. Któż nie ceni swej ojczyzny, nie kocha rodaków! Zuch, że wrócił.
Ten Tułpar - rumak z baśni kirgiskich - skojarzył mi się z oglądanym kiedyś filmem Tulpan, gdzie młody żołnierz wraca do rodzinnego Kazachstanu po odbytej służbie wojskowej i chce się ożenić. Ale Tulpan to było imię jego wybranki, a nie konia :)
I dopiero, gdy któregoś wieczoru nasza trójka wraca ze stacji, sprowokowany przez Dżamilę Danijar zaczyna śpiewać - dziewczyna zwraca na niego uwagę. W tym śpiewie odzwierciedla się cała jego miłość do ojczystej ziemi.
Słuchałem Danijara zamknąwszy oczy, i zjawiały mi się w wyobraźni znane, bliskie obrazy z dzieciństwa: wysoko nad jurtami przepływały stada delikatnych wiosennych szaroniebieskich obłoków; po dudniącej ziemi z tętentem i rżeniem przelatywały tabuny na letnie wypasy, a młode źrebięta z nie ostrzyżonymi grzywami i czarnym dzikim błyskiem w oczach, dumne i rozhukane, krążyły wokół swych matek; spokojną lawą spływały po wzgórzach kierdele owiec; nagle ze skalnego urwiska wytryskiwał strumień, oślepiając oczy bielą spienionego wodospadu; w stepie za rzeką słońce powoli opuszczało się w zarośla i samotny daleki jeździec na tle ognistej aureoli horyzontu jak gdyby gonił je - tylko mu ręką sięgnąć do słońca - a potem także tonął w zaroślach i zmroku.
Takie to były pieśni Danijara. Obudziły w Dżamili nieznane jej dotąd tęsknoty i między obojgiem wybuchła miłość. Miłość zakazana, wszak mąż dziewczyny był na wojnie. Jedynym jej świadkiem był młody Sejt, który zapragnął uwiecznić oboje na obrazie - on, nie mający jeszcze pojęcia o rysowaniu, poczuł przypływ natchnienia i powołania, które doprowadziło go do zostania w przyszłości artystą.
A jak skończyła się historia nieszczęśliwej miłości Dżamili i Danijara? Tego już nie powiem, przekonajcie się sami :)
Dla dodatkowej zachęty do czytania Czingiza Ajtmatowa dorzucę jeszcze, że jego powieści to prawdziwy hymn na cześć Kirgizji, jej wspaniałej przyrody - ten step jak ze snu - i tradycji, ale połączonych z nowoczesnością.
Wspaniałe ilustracje Jana Marcina Szancera podkreślają urok powieści.
Warto może dodać, że brak w tej edycji przypisów dla wyjaśnienia pewnych kirgiskich terminów - całe szczęście, że wcześniej przeczytałam Pierwszego nauczyciela i wiedziałam stamtąd, co to kiziak na przykład. Często autor używa określenia dżygit, pada też słowo sopka. Oczywiście znamy walc Na sopkach Mandżurii, ale czyśmy się kiedyś zastanawiali, co to właściwie znaczy? Przydało mi się też śledztwo przeprowadzone niedawno w sprawie trójkątnych listów, taki właśnie list przychodzi do domu od męża Dżamili.
Wydawnictwo: PIW 1960, seria z jednorożcem, 91 stron
Tłumaczenie: Krystyna Latoniowa
Z biblioteki na Rajskiej
Przeczytałam 3 stycznia 2013.
Cykl: Cracoviana na mojej półce, odc.2
Dziś krakowskie Katalogi Zabytków Sztuki. Przechodzę z kuchni do pokoju, gdzie koło okna znajduje się regalik zabudowany niskimi półkami, specjalnie dla pomieszczenia większej ilości małych formatów.
Nie mam pierwszej części czyli Wawelu :( Nawiasem mówiąc jako jedyny występuje on w barwie bordowej - reszta, jak widać poniżej, jest niebieska.
Seria nie wymaga chyba specjalnego opisu. Dostarcza wiadomości historycznych i historyczno-sztucznych na temat omawianych budowli. Zawiera plany kościołów i klasztorów, dokładne spisy zabytkowego wyposażenia i mnóstwo czarno-białych ilustracji. Wydawana jest przez Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk od lat siedemdziesiątych (Wawel wyszedł jeszcze w 1965). To owoc wielkiej pracy inwentaryzacyjnej na terenie Krakowa. Ostatni ukazał się tom obejmujący mury obronne i zabudowę Rynku - w 2005 roku. Kibicuję uczonym, żeby doczekać się za życia jeszcze paru kolejnych woluminów!
Jakie ty cudenka wynajdujesz! Po "Dzamile" chetnie siegne, kirgijskie klimaty sa mi zupelnie obce, a chetnie wypelnie ta czytelnicza plame.
OdpowiedzUsuńCykl Cracoviana imponujacy!
Warto sięgnąć, jeśli to nie sprawi kłopotu - wszak wszystkich białych plam czytelniczych i tak nie zdążymy w życiu wypełnić :)
UsuńMiałam kiedyś część o Klaparzu, ale... pożyczyłam i choć minęło kilkanaście lat, nie odzyskałam. Może dlatego nie lubię pożyczać książek?
OdpowiedzUsuńJa teoretycznie nie mam problemu z pożyczaniem, miło mi, że mogę komuś pomóc... ale z drugiej strony też się już parę razy nacięłam.
UsuńA choćby teraz chciałam wziąć jakąś książkę o Krakowie do sfotografowania i masz, u ludzi :(
Sprawdziłam od razu na allegro - starsze wersje katalogu są nawet tanie, im młodsze tym droższe, ale można byłoby na raty zebrać:)
OdpowiedzUsuńw omawianej przez Ciebie ksiązce zafascynowałam się ilustracjami- takie graficzne proste kontury bardzo mi się podobają:)
A ja jakoś nigdy Wawelu na allegro nie szukałam, nie wiem, dlaczego - nie przyszło mi do głowy :)
UsuńZa to w antykwariacie widywałam po 60 zł i się postrzymywałam.