Z rozpędu sięgnęłam też po Wenecję, zanabytą swego czasu, no bo! Rzuciłam ją wtedy po kilkunastu stronach... dziś dałam radę, a czytało się nawet z większym zainteresowaniem niż poprzednią Toskanię. Dodajmy, że chronologicznie pierwsza jest Wenecja właśnie, bo tam zaczyna się włoskie życie autorki, amerykańskiej kucharki. Najciekawsze były dla mnie właśnie początki - jak to jest, gdy zostawia się za sobą 40 lat "swojego" życia i nagle wybiera się cudze.
Jeśli chodzi o Wenecję w tle - niedoścignionym wzorem pozostaje "L'amante senza fissa dimora" Fruttero & Lucentini, wiadomo.
Przeczytane w poniedziałkowy wieczór 15 marca 2010.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz