sobota, 1 września 2012

Wasilij Szukszyn - Rozmowy przy jasnym księżycu

Książka wyhaczona w maju tego roku w trakcie Małopolskich Dni Książki KSIĄŻKA I RÓŻA, przed biblioteką na Rajskiej. Oj, coś mnie chyba tknęło, żeby tego dnia tam iść. Mogła mi śmignąć koło nosa, mogłam jeszcze przez lata nie zwracać na nią uwagi w bibliotece... a to cudo!
Dawno już lektura nie sprawiła mi aż takiej przyjemności. Ciągle sprawdzałam, ile stron jeszcze zostało mi do końca i martwiłam się, że coraz mniej. Na szczęście mam jeszcze Nocne dumania i Rodzinę Lubawinów. Z notki w książce dowiedziałam się, że po polsku ukazał się też Jest taki chłopiec, więc będę szukać.
Jak ogólnie wiadomo, Szukszyn urodził się na Syberii - i tam właśnie toczy się akcja jego opowiadań. Już pierwsze z nich, Żyć się chce, uderzyło mnie w samo serce. Bohaterami opowiadań są prości ludzie, najczęściej chłopi, kołchoźnicy, kierowcy, myśliwi. Szukszyn w genialny sposób prezentuje ich sposób myślenia, widać jego wielką wrażliwość na człowieka, tę samą co i w filmach.
Aż się zastanowiłam, czy nie czytać go w oryginale, ale jednak może być za trudny na mój poziom :)
Przeczytałam 1 września 2012.

A temu szaleństwu jest winna Lilybeth z Klasyki młodego czytelnika. Napisała zachęcającą recencję Księżniczki Dżawachy i zajrzałam za nią na allegro. Jak już kupiłam Dżawachę, patrzę, co sprzedawca ma jeszcze, coby się koszty przesyłki rozłożyły... i tak od rzemyczka do koziczka... 15 sztuk, w tym jedna to 9-tomowe wydanie dzieł Michała Bałuckiego. Ha ha napewno zdążę przeczytać w tym życiu. A o tym, gdzie ja to upchnę, to nawet myśleć nie chcę.
Większość książek wzięłam na wyczucie, nic o nich nie wiedząc, z jedyną motywacją, że rosyjskie na przykład; z Jewtuszenką się nabrałam, bo myślałam, że to jakiś zbiór poezji, a to powieść... w dodatku zahaczająca o kosmos błe :)
Świat aktorski moich czasów miał wedle moich przypuszczeń opowiadać o aktorach scen krakowskich... a tu guzik, wszystkie, tylko nie krakowskie... ale jakoś to przeżyję :)
Zwłaszcza że za większość pozycji płaciłam po 1,90 zł, a dzieła Bałuckiego kosztowały całe 24 zł.
Ten album w rogu górnym lewym przykryty dwiema Nike to wydawnictwo o Drukarni Uniwersyteckiej krakowskiej, a więc cracovianum jak się patrzy.
A teraz - pozmywałam po obiedzie, dzień jest szary i dżdżysty, trzeba palić światło, no ładny mi 1 września, już jesień - obowiązki domowe spełnione, czas na seans. Co by tu obejrzeć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz