Jedna z ukochanych lektur mojego dzieciństwa. Mój własny egzemplarz zaginął w toku dziejów i później kupiłam sobie kolejny w antykwariacie: był dwa razy grubszy, bo zawierał jeszcze kolejną powieść, zatytułowaną Zginął smok. Do niej jednak się tak nie przywiązałam, może dlatego, ze praktycznie dubluje pomysł z Kasi i krokodyla.
Przeczytałam 1 września 2012.
A jako że ostatnio zaopatrzyłam się w film nakręcony według scenariusza obojga autorów, pod zmienionym nieco tytułem Dziewoczka i krokodił - z przyjemnością urządziłam sobie seans w ponure sobotnie popołudnie, by przenieść się do słonecznej Odessy.
Oto główna bohaterka - Kasia, utalentowana podbijaczka piłki i skoczek przez skakankę, nieco jednak lekkomyślna.
Kasia spotyka Mitię. Jego ojciec przywiózł z dalekomorskiej podróży tajemnicze jajo, z którego po jakimś czasie wylągł się... krokodyl. Była to oczywiście wielka sensacja, o której pisano w gazetach, ale krokodyl rósł i mama Mitii zaczęła się go obawiać. Tymczasem nadeszły wakacje i Mitia wziął ze szkoły na przechowanie jeszcze parę zwierzątek: dwa króliki, żółwia i mówiącego szpaka. Przy śniadaniu krokodyl znowu narozrabiał i rozzłoszczona mama nakazała Mitii pozbyć się całego zwierzyńca.
Oczywiście Kasia z miejsca zaproponowała, że ona zajmie się zwierzętami: mama jest w delegacji, tata na próbie, siostra w przedszkolu, a babcia na targu.
Kasia podpisała zobowiązanie, że będzie dbać o szkolne mienie aż do wieczora, Mitia pojechał na letnisko do kolegi, któremu zamierzał powierzyć zwierzęta na resztę wakacji, a krokodyl powędrował do wanny.
Niestety okazało się, że przedszkole zamknięto z powodu kwarantanny i w domu jest 5-letnia siostra Miłka. Z drugiego pokoju dobiegały też dźwięki skrzypiec - tacie odwołano próbę. Ponieważ jednak Miłka spokojnie spała, Katia ruszyła do sklepu po owies dla królików.
Oczywiście Miłka przebudziła sie wkrótce potem i zaraz powypuszczała zwierzęta z klatek, a żółwia zabrała na spacer jako swoją córeczkę. Tu skorzystała z okazji na korzystną zamianę: dała koledze żółwia, a sama dostała śliczne papierki z cukierków :)
Owsa w sklepie nie było, Katia kupiła w zastępstwie płatki owsiane i ruszyła w drogę powrotną, otoczona coraz większym zastępem nie tylko przyjaciółek, ale i całkiem obcych ludzi, który chcieli zobaczyć krokodyla.
Tymczasem tacie przeszkadzał w ćwiczeniu gry na skrzypcach babciny kot... bez okularów nie zauważył, że to królik... bez pardonu wyrzucił go za drzwi, na klatkę schodową.
Królik znalazł się w mieszkaniu sąsiadki, podejrzewającej wszystkich sąsiadów o robienie jej na złość. Postanowiła się zemścić.
Szpak wyfrunął przez otwarte okno, a krokodyl wypełzł na parapet i z dachu dostał sie do rynny, w której utknął - wystawał mu jedynie zębaty pysk.
Gdy cała procesja ludzi znalazła się w mieszkaniu Katii, okazało się, że po zwierzętach nie ma śladu.
Niańka z niemowlęciem na ręku oburzyła się:
- Jak już ktoś jest ze wsi, to wszyscy myślą, że można go nabrać.
Rozpoczęła się dramatyczna walka o odnalezienie zwierząt, zanim pojawi się Mitia po szkolną własność.
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Film można obejrzeć w całości na YT:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz